OSTATNIA TWIERDZA IMPERIUM
Historia powstania pierścieni obronnych warownego miasta Grodna
Stanisław Poczobut Odlanicki
W latach minionych utarło się sądzić, że ile by Prusacy (Niemcy) i Rosjanie nie uprawiali igraszek miłosnych w cudzym domu, to na dobre to im nie wychodzi. Zamiast słodziutkiego nasycenia następuje mordobój, który tragicznym echem odzywa się na całym świecie. Przykład: dwie największe wojny minionego wieku.
My jednak rozpoczniemy rozmowę o wydarzeniach znacznie wcześniejszych. Po ostatnim rozbiorze Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, granice państw biorących udział w tym haniebnym dla polskiego narodu czynie zmieniały się. Stojąc twarzą w twarz, zaborcy zaczynali podejrzewać się nawzajem o plany agresji. W takim wypadku najczęściej podejmuje się kroki dążące do umocnienia granicy. Pierwszym zwiastunem tego w Rosji było powołanie komisji generała-majora Piotra Korniłowicza Suchtelena.
Piotr Korniłowicz Suchtelen (1751-1836)
Generał-inżynier, Holender z pochodzenia, ochrzczony imionami Joan Per. Na służbie carskiej od roku 1783. Podczas Insurekcji Kościuszkowskiej w Warszawie wpada w ręce powstańców, to jednak nie przeszkadza mu w zdobyciu potem nowych stanowisk i orderów. Dobry inżynier, w drugiej połowie swojego życia staje się błyskotliwym dyplomatą.
Komisja Suchtelena deleguje na zachód Imperium swojego przedstawiciela – kapitana służby inżynieryjnej Karola Iwanowicza Opermana. On to, zebrawszy informacje, składa po wnikliwej analizie raport pod tytułem „Ubezpieczenie nowej granicy z Prusami i Austrią”. Wynika z niego, że wzdłuż Niemna na odcinku 150 km należy wznieść twierdze w miastach Kowno, Merecz i Grodno. Takie ich rozmieszczenie dowodzi, że stratedzy rosyjscy oczekiwali, iż w przyszłości główne bitwy będą rozstrzygane w tym regionie. Pozostałe twierdze, a wszystkich na granicy 1200 km proponowano wybudować 9, zamierzano wznieść co 150-200 km. W raporcie Opermana Grodno wymieniono jako miasto-twierdzę.
Karł Iwanowicz Operman (1756-1831)
Inżynier, działacz wojskowy Imperium, Niemiec z pochodzenia. Na służbę carską został przyjęty w 1783 r. Wyróżnił się w wielu wojnach Rosji, a szczególnie w organizowaniu jej służby inżynieryjnej. Wiele starań dołożył w kształceniu wojskowych inżynierów państwa rosyjskiego. Osobiście zbadał zagrożone granice Imperium. Jako inspektor wojskowych służb inżynieryjnych zostaje wyznaczony do modernizacji wszystkich twierdz kraju. Lubiany przez cara, zdobywa odznaczenia i stanowiska.
Po natarciu Napoleona na Rosję potrzeba umocnienia granicy staje się oczywista dla władz wojskowych i samego cara. Francuzi, jak to Francuzi, nabroili i odeszli, a Prusacy pozostali. Po zwycięstwach koalicji nad Francuzami granica przesunęła się jednak znacznie na zachód. Plan okrążenia Grodna linią umocnień odłożono więc na nieokreśloną przyszłość. Niebawem jednak Powstanie Listopadowe 1830 r. przypomina władzom o niezrealizowanym planie umocnienia zachodnich rubieży Imperium, bo właśnie wtedy dostrzeżono znaczenie takich umocnień w stłumieniu zrywów narodowych w Polsce i na Litwie. Twierdze miały wyznaczoną rolę żandarma i więzienia dla ziem zabranych. Niepokorna Polska i zastraszanie jej mieszkańców, nowych poddanych, przez cały czas zaborów będzie bólem głowy dla rządzących. I nie tylko urzędników carskich, ale i potem dla prominentów sowieckich.
Pada Królestwo Polskie, granice przesuwają się dalej na zachód. Twierdze planuje się teraz na ziemiach piastowskich. Grodno poczeka, twierdze buduje się w Warszawie, Dęblinie, Osowcu. Wynika z tego, że Rosja obawiała się dwóch wrogów: Polaka i Prusaka (który z nich groźniejszy?). Na południu od 1836 r. pełną parą wznosi się zaporowa twierdza obok bagien Polesia. Car Mikołaj I, nauczony doświadczeniem niepokornych Polaków, nie odkłada już planów wzniesienia twierdz na zachodzie. Jednak wojny z Turcją i na Krymie, z udziałem Anglików i Francuzów, odciągają jednak ponownie uwagę od kierunku zachodniego. Śmierć samego władcy po Wojnie Krymskiej oraz porażka Rosjan na jakiś czas przerywają realizację planów. Powstanie Styczniowe 1863 r. udaje się stłumić dzięki przewadze sił. Jeżeli powstańca nie dosięgnie kula, czeka na niego ogromne niezawodne więzienie Imperium – Sybir. Są już też gotowe twierdze w Brześciu, Osowcu i Bobrujsku.
W Rosji tymczasem zaczyna się okres ważnych państwowych reform. Niebawem do planów umocnienia granic zachodnich wraca w 1873 r. car Aleksander II, nazywany Oswobodzicielem, bo zniósł pańszczyznę chłopom. Wszystko wskazuje, że sytuacja na zachodzie się nie zmieniła: na groźnego przeciwnika Rosji wyrastają zjednoczone Niemcy. W końcu trzeba było się poważnie brać do pracy. Wojna prusko-francuska dowiodła, że Niemcom robi się ciasno w Europie. Po sześciu latach prac przygotowawczych minister wojny Dmitrij Aleksiejewicz Milutin składa raport o umocnieniu Kowna, Grodna i Osowca, co zostaje zaakceptowane przez cara i staje się dokumentem do wykonania.
Dmitrij Aleksiejewicz Milutin (1816-1912)
Oficer artylerii, feldmarszałek, brał udział w wojnach na Kaukazie, profesor Cesarskiej Akademii Wojskowej, twórca wojskowych obliczeń statystycznych, erudyta, uczony, przez dwadzieścia lat (od 1861 r.) pełnił funkcję ministra wojny.
I co, wzięli się do pracy? Ano znowu nie od razu. Ociągano się aż do roku 1887, chociaż widocznej przyczyny nie było widać. Wtedy to, w drugiej połowie XIX w., Rosjanie zaakceptowali nową doktrynę strategiczną ogłoszoną przez naczelnika Głównego Sztabu, Nikołaja Nikołajewicza Obruczewa. W pracy ”Pomysły o planach prowadzenia wojny” wskazuje on rolę twierdz wobec zagrożenia z zachodu. Otóż z jego militarnych koncepcji wynika, że przeciwnika należy powstrzymywać na jednym teatrze walk, przygotowując kontrofensywę na drugim. Grodno jak najlepiej nadawało się do tej pierwszej roli. Naturalna przeszkoda – Niemen, ponadto – kolej, węzeł dróg. Wojska w oparciu o twierdzę powstrzymają natarcie wroga, aby utrzymawszy przeprawy, zagrodzić mu marsz na wschód.
Nikołaj Nikołajewicz Obruczew (1830-1904)
Rosyjski działacz wojskowy, naukowiec w dziedzinie statystyki i wykorzystania jej w prowadzeniu wojen, rozpracowywał szereg kampanii wojennych Rosji. Stał na czele komisji projektujących umocnienia Warszawy i wielu innych miast. W 1881 r. kieruje Sztabem.
Rozpoczęcie budowy
Plan prac przewidywał wzniesienie na przedpolach Grodna 5 fortów z 64 armatami i 10 kompaniami piechoty. Prace inżynieryjne rozpoczęto w 1887 r. Wszystkie roboty prowadzono nadzwyczaj intensywnie, w sposób planowy. Tysiące okolicznych chłopów z furmankami miały okazję do niezłego zarobku. W ciągu dwóch lat forty ustawiono na wzniesieniach, połączono systemem ogniowym, a specjaliści od fortyfikacji doszli do wniosku, że system obronny potrzebuje zbudowania jeszcze dwóch dodatkowych umocnień. Dlugość pozycji obronnych w tym wypadku wynosiłaby 14 km. Każdy obiekt obronny rozliczono na 3 kompanie i 2 armaty.
Z postępu prac cieszono się niedługo, chyba tylko w czasie składania optymistycznych raportów. Wojskowi zorientowali się, że wybudowane forty grzeszą wieloma wadami. Po pierwsze, materiały naturalne, z których je wzniesiono to ziemia i drewno. Poza tym wzniesienia zostały niedbale wybrane i fatalnie zamaskowane. Okazało się również, że nie są ubezpieczone od uderzeń flankowych. Pieniądze zostały więc wyrzucone w błoto.
Z dokumentów i legend
Sztab Okręgu Wileńskiego w 1907 r. stwierdza: Obecne forty grodzieńskich pozycji w niniejszym czasie utraciły swoje znaczenie i nie tylko nie mogą służyć jako punkty oporu, podstawa przyszłych pozycji, ale nie nadają się nawet do rekonstrukcji z przyczyny niedostatecznego powiązania ich z terenem i bliskości mostów. Trzeba zgodzić się, że umocnionych grodzieńskich pozycji, mówiąc poważnie, brak…
Dokument został opublikowany w książce Siergieja Arkadjewicza Piwowarczyka: „Ziemie Białoruskie w systemie fortyfikacyjnego budownictwa Rosyjskiego Imperium i ZSSR”. Zaznaczamy od razu, że podstawą opisania przez nas fortów jest właśnie wskazana wyżej praca naukowa.
Siergiej Arkadjewicz Piwowarczyk, ur. 1962
Absolwent Uniwersytetu Grodzieńskiego, kandydat nauk historycznych, docent katedry archeologii i etnologii macierzystej uczelni. Zajmuje się zagadnieniami wojskowej architektury. Autor wielu prac naukowych.
Wracamy do rozpoczętej budowy. Odnotujmy, że odrodzenie planów umocnienia granic na zachodzie przez Rosję przypada na okres zrywów rewolucyjnych 1905 roku. Do tego dochodzi lanie, jakie Rosja otrzymała od Japończyków w tym samym czasie. Jak zawsze, do zrealizowania zamiarów potrzebne są środki, a takich po kryzysie społeczno-ekonomicznym brakowało. I znów na kilkanaście lat na linii nieodpowiednio wzniesionych umocnień obronnych Grodna nastąpiła cisza.
Według planu mobilizacyjnego z 1912 r., wojska Imperium na granicy powinny były się bronić na umocnieniach Kowna, Brześcia Litewskiego, Osowca i właśnie Grodna. Jak pisze S. Piwowarczyk: „Pierwsze trzy z tych twierdz modernizowano, a ostatnią wznoszono od nowa”. W tym samym roku car zatwierdził projekt przygotowania twierdzy grodzieńskiej do możliwych działań wojennych. Plan zakładał wzniesienie 13 betonowych fortów, placówek otwartych dla artylerii większego kalibru oraz przeprowadzenie robót inżynieryjnych w celu ukrycia zapasów amunicji i oddziałów piechoty.
Z dokumentów i legend
Strategiczne przeznaczenie twierdzy.
1. Chronić drogę kolejową Sankt-Petersburg–Warszawa i szosę z Augustowa i Osowca na Lidę w rejonie ich przecięcia z rzeką Niemen.
2. Ułatwić swobodne działanie naszych wojsk na obu brzegach Niemna, zachowując w naszych rękach kolejowe i zwyczajne przeprawy przez rzekę Niemen w Grodnie.
3. Wspólnie z umocnieniami Kowna i Olity wspierać nasze natarcie we Wschodnich Prusach lub w kierunku południowym, jak i ofensywną obronę rzeki Niemen.
4. Służyć oparciem naszym wojskom na przedpolu rzeki Niemen i w górnym biegu rzeki Biebrzy.
5. W przypadku oddalenia się naszych polowych wojsk od Grodna, strzec przeprawy przez rzekę Niemen i zachować węzeł kolejowy Grodna w naszych rękach.
(dokument z cytowanej książki S. Piwowarczyka).
Budowa fortów
Projekt budowy, po wielu poprawkach i komplikacjach, zostaje podpisany przez cara Mikołaja II 4 sierpnia 1912 r. Zakłada wzniesienie 13 fortów, a między nimi wybudowanie 24 mniejszych punktów oporu oznaczonych cyframi i literami. W późniejszej klasyfikacji (przytoczony przez nas plan twierdzy z 1920 r.) mniejsze punkty oporu często występują pod innym oznaczeniem. Co dotyczy ich liczby, to też odnajdujemy różne dane w opublikowanych materiałach. Głównym budowniczym, naczelnikiem powstającej twierdzy, mianowano 2 lipca 1912 r. generała Dmitrija Pawłowicza Kołosowskiego. Jego nominację wsparto wyasygnowaniem na budowę kwoty 15.950.000 rubli. Po kursie z 1913 r. były to pieniądze ogromne, ale i one okazały się niewystarczające. Dla porównania, sto lat wcześniej na budowę twierdzy w Bobrujsku przeznaczono kwotę tylko 158.000 rubli. Jasne, że wartość pieniądza Imperium znacznie spadła, a materiały budowlane i siła robocza podrożały. Jednak znaczny postęp techniki w początkach XX wieku, jak widzimy, nie spowodował zmniejszenia kosztów prac budowlanych.
Dmitrij Pawłowicz Kołosowski (1862-?)
Wojskowy inżynier, kierownik budowy twierdzy grodzieńskiej. Zdobył doświadczenie budując umocnienia w rejonie Władywostoku. Brał udział w wojnie z Japonią. Został wyróżniony wieloma orderami. Później naczelnik wojskowej służby inżynieryjnej na Kaukazie.
Projekt zakładał także budowę placów dla baterii większego kalibru, okopów, schronów dla piechoty, budynków mieszkalnych dla garnizonu, lotniska, prochowni, zbiorników wodnych, kanałów, tam. Granica fortów obronnych była oddalona od przedmieścia średnio o 10 km. Opracowując plan fortyfikacji, wybrano dla fortów wzniesienia królujące nad terenem. Rzecz nader ważna, której zaniedbanie, jak pamiętamy, przekreśliło wartość umocnień wzniesionych pod koniec poprzedniego wieku.
Cała budowa zostaje podzielona na 14 placówek, ich kierownikami zostają doświadczeni wojskowi inżynierowie. Oprócz wojskowych, na budowie zostają zatrudnieni liczni pracownicy cywilni. Zajmują oni jednak niższe stanowiska. Jako siła robocza pracują murarze, kamieniarze, cieśle, a także wspomniani chłopi z własnymi furmankami. O tym, na ile wykorzystywano tę siłę roboczą świadczą następujące liczby: w sierpniu 1915 r. na budowę fortów wojskowi potrzebowali z powiatu wołkowyskiego około 3 tys. ludzi, prużańskiego – 2 tys., grodzieńskiego – 3 tys., sokólskiego – 2 tys. To lud miejscowy, który był pod ręką, do tego dochodziło wielu majstrów wykwalifikowanych w pracach specjalnych, przywożonych z głębi Rosji oraz specjalistów wojskowych, żołnierzy batalionów saperskich. Prace przebiegały rzeczywiście profesjonalnie, trzymano się harmonogramu. Mimo szybkiego tempa, ukończenie budowy planowano jednak dopiero na 1917 rok. Złożyło się na to wiele przyczyn. Chyba najważniejszą z nich była konieczność pilnowania przez chłopa własnej gospodarki.
Co dotyczy wynagrodzeń za pracę, to do dziś krążą legendy o płaceniu ludziom złotem, a w wioskach można wskazać ładne domy, które chłopi wznosili za to złoto. Otrzymanie nawet 1,25 rubla za jedną zmianę, kiedy już za 5 kopiejek można było okiełznać apetyt, potwierdza, że zarobki były znaczne. Obecnie trudno jednak ustalić wysokość prawdziwych zarobków, bo często personel techniczny po prostu okradał niepiśmiennego chłopa, stosując różne kary pieniężne. Oczywiście wynagrodzenie zdobywano ciężką, mozolną pracą, szczególnie przy przewożeniu gruntu i betonu taczkami i furmankami.
Podstawą umocnień twierdzy grodzieńskiej stają się forty zaprojektowane w 1909 r. przez Konstantina Iwanowicza Wieliczkę (1856-1927). Wielką zaletą tych obiektów inżynieryjnych (autorstwa profesorów N. Bujnickiego i A. von Szwarca) było to, że od momentu ich założenia, na każdym etapie budowy mogły być użyte do celów obronnych. Z początku była to tylko reduta, potem umocnienie tymczasowe, ukrycie bombowe, w końcu powstać miał punkt długotrwałego oporu, czyli fort. Trzeba zauważyć, że podczas wznoszenia fortów projekty odpowiednio zmieniano, dotyczy to szczególnie ich ustawienia.
Wznoszenie fortu rozpoczynano od prac geodetów, którzy wykreślali jego kontury w terenie. Potem budowano drogi dojazdowe, miejsca zamieszkania wojskowych i baraki dla pracowników sezonowych. Jednocześnie wznoszono składowiska na materiały, w miarę potrzeb zwożono też urządzenia. Budowano betoniarnię i tymczasową stację elektryczną, podłączano wodę. Prace betonowe prowadzono przez całą dobę. Jak relacjonują świadkowie, praca we wszystkich fortach była nadzwyczaj sprawnie zorganizowana. Wykorzystywano osiągnięcia techniczne tamtych czasów: koparki, dźwigi, betoniarki, drobiarki kamienia, maszyny parowe, ładunki wybuchowe, linie telefoniczne. Do oddalonych miejsc prowadzono wąskotorówki. Beton na wzniesienia podnoszono mechanicznie, wodę dostarczały pompy, a światło na plac budowy – elektromaszyny. Wciąż używano także tradycyjnych narzędzi: łopat, taczek, wozów.
Forty otoczono okopami, wałami i fosami, oplątano drutami, wewnętrzną przestrzeń poprzecinano przejściami i okopami. Na samym grzebieniu ustawiono miejsca bojowe strzelców i placyki dla karabinów maszynowych, na flankach – stanowiska dla armat. W środku potężnej betonowej bryły przekopano korytarz łączący sale żołnierzy i oficerów, szpital oraz kapliczkę z ikoną, którą otrzymał fort po wyświęceniu. Wszystko to przy dobrej wentylacji, która jest wydolna nawet w naszych czasach.
23 sierpnia 1913 r. Grodno zostaje mianowane twierdzą, chociaż prace nie osiągnęły nawet półmetka. Komendantem twierdzy zostaje generał-porucznik Michaił Nikołajewicz Kajhorodow. Nie ma wojska, bo budowa nieukończona, z tej samej przyczyny brak uzbrojenia, szczególnie artylerii fortecznej i karabinów maszynowych. Wszystko to spędza komendantowi sen z powiek, a kanonadę pocisków armatnich już słychać w oddali.
Michaił Nikołajewicz Kajgorodow (ur. 1853-?)
Generał infanterii (dawniej: piechota). Ukończył szkoły wojskowe i Akademię Sztabu Generalnego. Przez krótki czas pełnił funkcję gubernatora w Finlandii i na Syberii, w Irkucku. Naczelnik 26 Dywizji Strzelców w Grodnie. Nie wykazał się jako komendant podczas obrony twierdzy, w związku z tym prowadzono nawet śledztwo. Został jednak odznaczony rosyjskim Orderem Orła Białego z mieczami (order ustanowiony przez cara Mikołaja I po upadku powstania listopadowego). W 1916 r. przeszedł do rezerwy przy sztabie Mińskiego Okręgu Wojskowego.
W całości pierścień obronny Grodna miał około 60 kilometrów, łączną długość okopów na przedpolu liczono w tysiącach kilometrów! Przerzucono miliony metrów sześciennych gruntów, ułożono tysiące ton betonu. W celu ew. likwidacji fortów w niesprzyjających warunkach zostają założone ładunki wybuchowe, np. w Forcie nr 3 piroksylina (w ładunkach ponad 12 pudów), w dziewięciu miejscach. To był tajny i ostateczny sposób obrony. Jednak, jak dobrze wiemy, wielkich zwycięstw w tej wojnie to wszystko nie przyniosło…
Uzbrojenie i siły przeciwników
Zauważmy, że druga połowa XIX w. wniosła znaczne zmiany w taktyce działań wojennych, dzięki postępowi w dziedzinie uzbrojenia mocarstw przygotowujących się do wojny. Między innymi:
– został wynaleziony proch bezdymny;
– w skład uzbrojenia weszły karabiny i działa artyleryjskie z lufami gwintowanymi, co znacznie zwiększyło skuteczność broni palnej;
– zaczęto wykorzystywać naboje, które do dnia dzisiejszego są częścią uzbrojenia;
– wynaleziono karabin maszynowy.
Garnizon twierdzy to 12 drużyn „opołczenija” (pospolitego ruszenia), po cztery kompanie w każdej. Na przedpolu swoje stanowiska mają dywizje strzelców połączone w korpusy. Artyleria twierdzy miała składać się z 74 dział różnych kalibrów, ale nigdy tej liczby nie osiągnęła. Obrońcy fortów zostali wyposażeni w karabin „Mosina” z roku 1891. Trzeba zauważyć, że ta broń miała wiele zalet, co potwierdza fakt, że przez 50 lat, po modernizacji, była częścią uzbrojenia tak żołnierza carskiego, jak i wojska Armii Czerwonej. Mało tego, nawet Wojsko Polskie w okresie przejściowym korzystało z tej broni. Dane techniczno-taktyczne karabinu „Mosina” (1891-1910 r.): kaliber – 7,62 mm, waga – 4,5 kg (z bagnetem), długość – 1660 mm (z bagnetem), zasięg rażenia – 2000 m, magazynek – 5 nabojów. Z kolei rewolwer „Nagan” (1893-1895): kaliber – 7,62 mm, waga – 800 gr, skuteczny do 100 m.
Karabin maszynowy „Maxim” RM 1910 r. – legenda wojen domowych w Rosji, ustawiony na wózku inż. Sokołowa, kaliber – 7,62 mm, szybkostrzelność – 250 strzałów na minutę, waga – 69,2 kg, zasięg rażenia – 2400 m. W armii carskiej odczuwano wielki brak karabinów maszynowych. Dywizje wyruszały do walki mając zaledwie ich 6-8 sztuk.
Z kolei żołnierz kajzera był wyposażony znacznie lepiej, chociaż jego „Mauser” prawie niczym nie różnił się od karabinu carskiego żołnierza. Proponujemy porównać taktyczno-techniczne możliwości równorzędnych jednostek bojowych przeciwników na froncie wschodnim. Według planów mobilizacyjnych, pełen rosyjski korpus składał się z 32 batalionów, 6 szwadronów kawalerii, 5 batalionów saperskich. Miał na uzbrojeniu 64 karabiny maszynowe, 14 baterii (108 armat), 48.000 ludzi, 13.500 koni. Korpus niemiecki to: 24 bataliony, 8 szwadronów, 48 karabinów maszynowych, 28 baterii (160 armat), 3 bataliony saperów, 45.600 ludzi i 16.800 koni. Korpusy przeciwników składały się z dwóch dywizji. Liczba żołnierzy w batalionie wynosiła około tysiąca ludzi.
Rosjanie mieli w dywizjach armaty kalibru 76 mm, fachowo przygotowana załoga oddawała 10 strzałów na minutę na odłegłość 8,5 km. U Niemców armaty kalibru 77 mm, 10 strzałów na minutę na odległość 7,8 km oraz 18 armat kalibru 105 mm rażących na odległość 7 km. Wszystko – jak widzimy – podobne, ale dzięki haubicom większego kalibru Niemcy mieli znaczną przewagę ogniową.
Artyleria to armaty przeciwszturmowe, armatki o kalibrze 57 mm. Jako działa artylerii polowej Rosjanie wykorzystywali też haubice (wzór 1909 r.) kalibru 122 mm strzelające pociskami o wadze 23,3 kg. Zasięg rażenia takiego działa to 7,7 km. Armaty szybkostrzelne (wzór 1910 r.) kalibru 107 mm prowadziły ogień na odległość 10,7-12,7 km, w zależności od potrzeby i wagi pocisków. Haubica polowa (wzór 1910 r.), kaliber 152 mm, strzelała pociskami o wadze ponad 40 kg na odległość do 7,7 km.
Prawdą jest, jak już wspomniano, że Niemcy przewyższali w polu swojego przeciwnika ogniem baterii nie tylko dzięki temu, że mieli ich więcej, ale też dlatego, że była to broń o większych kalibrach. Godny podkreślenia jest fakt zdecydowanie gorszego wyposażenia Rosjan w artylerię szturmową, forteczną i ciężką. Z 9.388 armat Niemcy mieli 996 ciężkich, używanych do zdobywania fortec. Rosjanie mieli dobrze ponad dwa tysiące sztuk mniej, a tych ciężkich – zupełnie niewiele.
Na przedpolu twierdzy
I wojna światowa trwa już prawie rok. Ogólna sytuacja rosyjskich wojsk jest, delikatnie mówiąc, niewyraźna. We wschodnich Prusach Niemcy zaskakują przeciwnika Operacją Augustowską, w rezultacie której rosyjska 10 Armia gen. Siwersa wpada w kleszcze dwóch niemieckich armii. Zdziesiątkowana, wyrywa się. Ofiarą pada 20 korpus gen. Bułhakowa. Rosjanie dowożą posiłki z Homla, cały korpus, nacierają, ale… Większa część okrążonego korpusu ginie lub dostaje się do niewoli 7-8 km na zachód od Sopoćkiń w dn. 7-8 lutego 1915 r. Dzień później Rosjanie porzucają twierdzę Osowiec, droga na Grodno dla wojsk niemieckich zostaje otwarta. Komendant twierdzy Osowiec, generał Nikołaj Aleksandrowicz Brzozowski (1857-?) staje na czele nowo uformowanego korpusu, który będzie walczyć na przedpolu twierdzy grodzieńskiej.
Nikołaj Aleksandrowicz Brzozowski
Generał ze szlachty mohylewskiej. Od 1874 r. w służbie carskiej. Karierę oficerską zrobił w Polsce. Brał udział w wojnie z Japonią – był dowódcą artylerii 4 odcinka obrony Portu Artura. Potem, jak wspomniano, komendant twierdzy Osowiec. Dowódca korpusu w 1 Armii broniącej Grodna. Zaszczycony wieloma orderami i złotą szablą. Od 1917 r. mieszkał w Witebsku.
Zdobywszy przewagę taktyczną, Niemcy aktywnie nacierają. Szczególnie krwawe boje toczą się koło wioski Rawicze, na wzniesieniu oznaczonym na mapach topograficznych liczbą 100,3. Od 10 do 14 lutego poległo tutaj 3031 Rosjan, po stronie atakującej chyba niewiele mniej. Mogiły żołnierzy I wojny światowej, kryjące ofiary agresywnej polityki mocarstw dzielących świat według własnego uznania, do dzisiaj czekają na należyte uszanowanie.
Obszedłszy forty, Niemcom udaje się sforsować Niemen i zająć na prawym brzegu Hożę, ale bojąc się okrążenia i pamiętając o losie 20 rosyjskiego korpusu, wycofują się na bardziej dogodne pozycje. Przez krótki czas trwa wojna pozycyjna. Rosjanie trwają przy fortach grodzieńskich. Niemcy, podciągnąwszy artylerię i uzupełniwszy amunicję, starają się rozbić atakami ogniowymi fortyfikacje polowe przeciwnika.
Od 1 lipca do 21 sierpnia 1915 r. walki toczą się bezpośrednio koło twierdzy grodzieńskiej. Dowództwo rosyjskie wydaje często sprzeczne rozkazy. I tak na przykład dowódca 10 rosyjskiej armii otrzymuje rozkaz ewakuacji wojskowych zapasów i uzbrojenia twierdzy Grodno. Ta sama armia, z powodu powstania niekorzystnej sytuacji na północno-zachodnim froncie, zostaje przez dowództwo frontu przesunięta na północny wschód od Grodna. Twierdzy będzie bronić 1 Armia gen. kawalerii Aleksandra Litwinowa. Dowódcy korpusów i komendant twierdzy otrzymują chaotyczne rozkazy: „W razie przebicia się Niemców za Niemen zburzyć wszystkie obronne obiekty twierdzy na lewym brzegu”. Jednocześnie przychodzi inny kategoryczny rozkaz: „Grodna bronić zawzięcie”.
Jednostki wojskowe ściągają na linie obronne twierdzy. Ich siła ogniowa składa się z 6 dział (2 niesprawne), 23 karabinów maszynowych i 50 armatek japońskich, mało pomocnych w walkach. 13 sierpnia twierdza zostaje umocniona 8 armatami sześciocalowymi, 12 dziewięciocalowymi, jedną dziesięciocalową i jedną sześciocalową przeciwszturmową. Do tego dochodzą 54 karabiny maszynowe. Do wsparcia twierdzy komendantowi zostają podporządkowane dwa korpusy: osowiecki, pod dowództwem komendanta twierdzy Osowiec, generała-porucznika Aleksandra Brzozowskiego i pierwszy korpus z generałem-porucznikiem Aleksandrem Duszkiewiczem na czele. Umocnienia forteczne zajmują brygady pospolitego ruszenia, 20 i 97, w każdej po 6 drużyn, osobno wydzielony 9 szwadron kozaków, batalion saperów, 49 półkompania saperów pospolitego ruszenia, forteczny batalion telegraficzny, komenda żandarmerii oraz dwie jednostki straży granicznej. Jak już zaznaczaliśmy, wymienione jednostki miały bardzo uszczuplony skład; jeszcze bardziej rażący był brak artylerii przeciwszturmowej.
16 sierpnia na przedpolu twierdzy wydzielone wojska prowadzą zacięte walki. 18 sierpnia Niemcy wpadają na betonowe umocnienia fortów II i IV. Ogień artylerii rosyjskiej powoduje wśród nich znaczne straty. Jednak cała bieda obrońców tkwi w braku ciężkiej artylerii fortecznej, Niemcy mają za to potężne działa. Co więcej, dowódca 1 Armii mylnie ocenia sytuację. W raporcie do komendanta twierdzy, któremu jest podporządkowany, donosi: „Flankowanie sąsiednich długich odcinków z zajętymi przez Niemców wzniesieniami obok wzniesienia Rogacze nie przedstawia się według mnie aż tak niebezpiecznie dlatego, że umocnienia grupy fortów III i IV są dobrze rozbudowane betonowo i Niemcy dostają się pod skoncentrowany ogień baterii zachodniego fortu twierdzy”. Doniesienie, jak widzimy, dość niekonkretne. Jak się później okaże, Niemcy te pomyłki wykorzystają bezlitośnie.
IV Fort walczy
17 sierpnia, w drugiej połowie dnia, nasilają się walki na linii obrony pierwszego korpusu. Niemcy zajmują wysunięte przyczółki, Rosjanie wycofują się na główne pozycje. Nazajutrz Rosjanie tracą pozycje obronne, m.in. wzniesienie obok wioski Rogacze, nie doceniwszy ich ważności, a szczególnie z braku wsparcia artyleryjskiego. Niemcom daje to możliwość ustawienia tam artylerii i zorganizowania natarcia na same forty.
Fort IV, najlepiej przygotowany, był fortem reprezentacyjnym, pokazywano go nawet samemu carowi Mikołajowi II. Do jego obrony wydzielono 2 kompanie, które strzegły punktów oporu nr 6, 7 i 8. W liczbach siły obrońców fortu wyglądały tak: garnizon – 271 osób, dział przeciwszturmowych – 6, dział 57 mm dla flankowania rowów – 6, karabinów maszynowych – 8. Artyleria forteczna składała się z armat dwunastofuntowych kalibru 122 mm i 24 funtowych kalibru 152 mm. Lufy miały gwintowane, ładowały się od tyłu, strzelały na odległość 5-10 km. Tak miało być, ale czy było? Badania miejscowych historyków potwierdzają istotny brak tej artylerii.
Fort IV był wysunięty przed miasto na 11,5 wiorsty. Znajdował się na wzniesieniu 94,8 m. Niemcy zasypują go gradem pocisków artyleryjskich. Karabiny maszynowe nie dają podnieść głowy piechocie. Pomimo całego tragizmu sytuacji, fort walczy. W ciągu całego dnia walki nie ustają. Karabiny maszynowe Rosjan są zniszczone, a zdolnych do stawiania oporu pozostało tylko 50 osób. Dowództwo twierdzy pcha dwie kompanie do uzupełnienia strat. Dociera tylko 60 osób, reszta ginie pod nawałem pocisków artyleryjskich Niemców. Po zaciętych walkach zdolnych do oporu pozostaje zaledwie 30 obrońców pod dowództwem kapitana Narkiewicza.
Niemcy wystrzelili w stronę fortu parę tysięcy pocisków artyleryjskich, 500 trafiło, jednak porządny beton wytrzymał. Pociski zdziesiątkowały za to ludzi na miejscach bojowych, obłożonych tylko workami z piaskiem. Sale fortowe wypełniają się rannymi i umierającymi. Z życiem z betonowej pułapki uchodzi tylko 7 osób. Z tą maleńką grupką obrońców zdołali wycofać się na tyły wspomniany wyżej dowódca batalionu i inżynier kapitan Drześnicki, którego obowiązkiem było wysadzenie fortu. W swoim raporcie napisał: „Na IV Forcie niczego zniszczyć się nie udało, dlatego, że sznury saperów zostały odebrane przez żołnierzy. Prochownia nie została zlikwidowana, bo zanim opuściliśmy fort, Niemcy ją zajęli”. W forcie, jak już wspominaliśmy, było wielu rannych żołnierzy, to oni przeszkodzili saperom w wykonaniu rozkazu. Co z tymi rannymi się potem stało – nie wiadomo.
Z dokumentów i legend
Z różnych teczek: Niemcy w 1916 roku wydali książkę pt. „Grodno”. O tym dniu swojego zwycięstwa napisali: „Od rana 1 września natarcie na główne obronne pozycje wroga wznowiono. Artyleria ciężka, nadzwyczaj mocne druty kolczaste, które w pierwszej kolejności powinni byli zlikwidować saperzy i piechota oraz mocny ogień ruskich karabinów maszynowych na krótki czas zatrzymały śmiało nacierających żołnierzy niemieckich. Jednak w drugiej połowie dnia ogień artylerii wroga nieco osłabł, a wkrótce i zupełnie zanikł. Pułk piechoty Landwehry nr 3 powtórzył atak i o godzinie 3.30 opanował fort numer 4, co oznaczało przełamanie przez niemieckie wojsko całej linii obrony. Następne umocnienie, fort IVa (znany jako mały fort), również zostaje zajęty, 3 oficerów i 679 żołnierzy zabitych, zdobyte 3 karabiny maszynowe stały się zwieńczeniem walk tego dnia”.
Telegram dowódcy północno-zachodniego frontu Rosjan do komendanta twierdzy i dowódców korpusów miał następującą treść: „Lida, 19 sierpnia, 19 godzin, 45 minut. (…) naczelnik grodzieńskiego zgrupowania gen. Kajhorodow zameldował, że brak rezerw i pocisków artyleryjskich, według czego dalsza obrona twierdzy staje się niemożliwa. Na podstawie rozporządzenia pozwalam nadciągającą nocą porzucić lewobrzeżne umocnienia byłej twierdzy grodzieńskiej. Wycofanie głównych sił rozpocząć dzisiaj o godzinie 12 czasu nocnego.”
Łuna pożarów i wybuchy niszczonych fortów są ostatnią salwą ku czci poległych i niepochowanych Rosjan. Trofea nacierających to ruiny fortów i trupy wroga, które później przez kilka dni będą zakopywać miejscowi chłopi. Niemcy pogrzebali swoich zabitych w kilku miejscach koło wioski Strzelczyki. Ich cmentarze, chociaż w złym stanie, zachowały się do dziś. Wraz z upadkiem Fortu IV Rosjanie ostatecznie porzucili lewy brzeg Niemna.
Fort III odpiera ataki
Jednostkami (57 DP) osłaniającymi Fort III dowodził gen. baron Bode. Najcięższe walki wybuchły tutaj 19 sierpnia 1915 r. Fort leżał na niewielkim pagórku, obok wioski Łabno. Jego punkty oporu nakrył zmasowany ogień artylerii przeciwnika. Obrońcy nie mogli się mu przeciwstawić – fort jeszcze wcześniej praktycznie został pozbawiony artyleryjskiej osłony. Niemieckie kolumny podeszły na bliską odległość i rozwinęły się w tyralierę. Ciężka artyleria Niemców przenosi ogień z fortyfikacji polowych, koncentrując go na samym forcie i jego tyłach. Rosjanie podrywają się do kontrataków, lecz giną, wpadając na karabiny maszynowe Niemców. Jeden ze świadków wspomina: „Ku wieczorowi ostrzał artyleryjski nieprzyjaciela zostaje wznowiony i dochodzi do huraganu. Według zegarka naliczyłem 55 strzałów na minutę z ciężkich armat”.
Żołnierze niemieccy dwa razy ruszają do szturmu punktów oporu i samego Fortu III. Położenie Rosjan jest nadzwyczaj trudne. Brak rezerw, amunicji, a szczególnie wsparcia artyleryjskiego odbiera im nadzieję nie tylko na zwycięstwo, ale nawet na przeżycie. Niemcy, wiedząc, że Rosjanie nie mają dział i wsparcia, pod osłoną ognia karabinów maszynowych bezkarnie coraz bliżej podciągają piechotę, koncentrując ostrzał swojej artylerii na ważnych odcinkach obrony. I znów rzucają się do ataku, zatrzymują się jednak przed ogrodzeniem z drutów kolczastych.
Zapada zmrok, dzień tak obfity w krew i stracone ludzkie życie, dogorywa. Wraz z nocą przychodzi nadzieja obrońców na lepsze jutro. Ale Niemcy podrywają się do ostatecznego szturmu pozycji rosyjskich. Ich artyleria wyłamuje w ogrodzeniach szerokie przejścia i piechota idzie na bagnety. Rosjanie, widząc to wiedzą, że czeka ich nieunikniona śmierć. Desperacko rzucają się do kontrataku. Obrońcy giną, bronić III Fortu i jego wysuniętych pozycji nie ma już komu. Ci, co pozostali przy życiu, o godzinie 12 wycofują się na prawy brzeg Niemna.
Z dokumentów i legend
Podpułkownik Modrach wspomina. Zapalone sznury złowieszczo syczały i groźnie przypominały o przybliżającej się minucie…W końcu oderwaliśmy się od rodzimego fortu, gdzie tyle zostało włożonej duszy. Nie mogłem sobie odmówić: „Wybacz”, przecież III fort to moja duma. Wybiegliśmy z fortu, potykając się o kraje wyrw od artyleryjskich pocisków, którymi było rozryte całe pole i pospieszyliśmy odejść jak najdalej, żeby nie ucierpieć od wybuchu. Zdążyliśmy odskoczyć na połowę odległości do domów urzędników, czyli na 50 sążni, jak rozległ się strasznej siły wybuch…Widziałem jak wyburzyli I i II forty i litery B, a punkt oporu II, według mojego rozkazu, został zburzony w nocy o godzinie 2,25 minut.
Niemcy zdobywają miasto
Z dokumentów i legend
Jak oni to relacjonowali: W niemieckiej książce „Grodno” z 1916 r. czytamy: Przybywszy na brzeg Niemna, dowództwo upewniło się, że zdobyć miasto można tylko w rezultacie błyskawicznych działań. Nie czekając na oddziały z częściami do przerzucenia mostów, około godziny 14 zostają spuszczone na wodę pontony i przerzucone na drugi brzeg pierwsze plutony. Przeciwnik otworzył ogień z domów znajdujących się na prawym brzegu Niemna, jednocześnie ostrzeliwał część rzeki szrapnelami. Nie patrząc na to, wojsko prędko przerzucono na brzeg do Grodna. Natychmiast sforsowały rzekę inne plutony, zawiązując krótkotrwałe uliczne walki, po jakimś czasie przeciwnik prędko porzucił miasto.
Czy nie za szybko ustąpili Rosjanie? Grodna broniły wykrwawione jednostki 227 pp z 57 Dywizji Strzelców. Inne źródła twierdzą, że 20 sierpnia trwały nadzwyczaj zażarte walki. Miasto płonęło. Rosjanie działali bez inicjatywy i wiary w powodzenie, chociaż nieraz podrywali się do ataku i odbijali utracone obiekty (np. pałacyk Stanisławowo lub stację kolejową). Spóźniona inicjatywa po wyrzuceniu Niemców z miasta, którą nakreślił dowódca 1 Armii gen. Litwinow w swoim rozkazie wieczorem 20 sierpnia, była już nie do zrealizowania. Niemcy zdążyli do tego czasu przerzucić znaczne siły na prawy brzeg Niemna.
Następnego dnia, czyli 21 sierpnia, Rosjanie podciągają znaczne rezerwy. Zdaje się, że fortuna przechyla się na ich stronę. Jednak Niemcy w tę noc nie spali i kilkoma mostami połączyli brzegi rzeki. O 4 rano rozpoczęła się kontrofensywa Rosjan. Zacięte walki toczą się w rejonie dworca kolejowego i koszarów wojskowych. Z czasem sił wschodnich ubywa, niemieckie zaś rosną w miarę przybycia nowych jednostek, a szczególnie artylerii.
Rosyjscy biurokraci ocalili Grodno?
Jeżeli wierzyć Niemcom, to Rosjanie budowali umocnienia Grodna do ostatniego dnia pokoju. Wciągnięci do tej pracy zostali nawet japońscy oficerowie. Jednak jak twierdzi S.A. Piwowarczyk, gdyby budowę twierdzy udało się zakończyć, miasto czekałby bardzo smutny los. Z planów wzniesienia twierdzy wynikało bowiem, że na przykład na miejscu starego i nowego zamku miały zostać urządzone baterie artyleryjskie, a w klasztorze franciszkanów planowano zbudować przedmiejskie umocnienia. Rosyjscy inżynierowie wojskowi mieli też w planach tamę na Horodniczance, aby umożliwić ewentualne zatopienie miejscowości. Nic z tego, na szczęście, nie wyszło. Zaborcy wykrwawili się. Można więc uznać, że rosyjscy biurokraci, poprzez swoją zwłokę, w sposób niezamierzony ocalili miasto i jego historyczne zabytki. Grodzieńskie umocnienia nie odegrały żadnej roli podczas wojny polsko-bolszewickiej. Nie brano ich specjalnie pod uwagę w strategii obronnej Państwa Polskiego.
Nieudany sowiecki epizod
W 1939 roku Rosjanie powrócili na te ziemie. Naprzeciwko nich stali ich dotychczasowi przyjaciele – Niemcy faszystowskie. Wiemy, co było dalej. Tymczasem według systemu obronnego Armii Czerwonej, z czterech rejonów obronnych na zachodzie Białorusi grodzieński miał być najpotężniejszy. Latem 1940 r. rozpoczęto intensywne prace. Front był długości aż 80 km. Od Niemna do Goniądza planowano wybudować 606 obiektów obronnych. Ogromny wysiłek, jak wiemy, poszedł na marne i nie przyniósł oczekiwanych zwycięstw, nie zatrzymał przeciwnika. Były już inne czasy, inna taktyka na polu walki i „grodzieński Maginot” cara i Sowietów podzielił los prawdziwej Linii Maginota. Dzisiaj dawny system obronny Grodna leży w gruzach i jest bezużyteczny nawet dla turystyki. Może tylko betonowe kolosy i fortyfikacje przypominają nam o bezsensownie zakopanych milionach, o wielkim wysiłku ludzkim i dramacie ofiar I i II wojny światowej.
Co zostało z tamtych lat?
Fort I
53`44,0721N
23`42,83721E
Fort pierwszej generacji, pochodzi z 1887 r., leży w obrębie miasta. Umocnienia ziemne. Na niektórych planach podawany jest jako Fort V. Odnaleźć ulicę Festiwalową nietrudno. Obok ulica Bołdina, której skrzyżowanie z Prospektem Stroitielej to początek Festiwalowej. Ulica zabudowana z lewej strony. Po tej stronie znajduje się budynek leśnictwa. Zostawiając go za plecami trafimy do odległych o 50 m pozostałości fortu w lesie. Dzisiaj jest to wzniesienie, znacznie powiększone w czasie budowy fortów, zarośnięte stuletnimi sosnami. Twardy rysunek zostawiły okopy okrążające wzniesienie, ciągnące się poniżej usypanego wału. Na samym wzgórzu dziedziniec, dzisiaj wykorzystywany do gier sportowych przez młodzież. W zachodniej części dziedzińca odnajdziemy fragmenty betonowych umocnień. Są to chyba pozostałości po próbach przystosowania fortu ziemnego przez inżynierów sowieckich podczas budowy pierścienia obronnego miasta w latach 1939-40.
Wyruszamy z Grodna, kilometry odliczamy od ronda w części zaniemeńskiej. Trzymamy się szkicu. Dobra droga asfaltowa. Teren jest pofałdowany, z zielonymi czapkami pagórków i zmieniającymi się barwami pól. Za mostkiem, koło Puszkarów, za drogowskazem Naumowicze skręcamy w lewo. Z prawej strony bogate wille, z lewej przez kilka kilometrów ciągnie się stara wieś Naumowicze. Za ostatnią willą z lewej strony ujrzymy znak drogowy z cyferką 5. Zatrzymujemy się. Sto metrów za ostatnią willą odnajdujemy starą leśną drogę. Posługujemy się kompasem, wybierając kierunek 50 stopni. Po około 200 m staniemy przed prochownią. Znajduje się w wąwozie, schowana za wysokim pagórkiem. Została zburzona przez Rosjan, zawalony dach przeszkadza w wejściu do środka. Podziwiamy grubość ścian, ogrom ludzkiej pracy i jednocześnie moc wybuchu, który wszystko to w ułamku sekundy zniszczył. Za tylną ścianą zobaczymy kanał wentylacyjny, coś w rodzaju komina, o wysokości około 4 m. Zazwyczaj ustawiano po dwa takie kominy na dachu.
Sam fort znajduje się obok wioski Zahorany, na łagodnym wzniesieniu. Dookoła części frontowej i na flankach szeroka i głęboka fosa. Grunt zabrany stąd stworzył pagórek, na którym z betonu wzniesiono prawdziwą twierdzę. Przed linią obronną zachowały się ślady okopów. Fort jest ustawiony częścią frontową w kierunku północno-wschodnim. Dookoła pola i widoczność po linię horyzontu. Ma kształt łuku, część służąca do rażenia przeciwnika ma ponad 180 m. Zachowało się centralne, nieco wysunięte, wejście z dwojgiem drzwi. Ale i tu widzimy moc wybuchu. Musimy być bardzo ostrożni, bo w części centralnej znajduje się szeroka i głęboka sztolnia. Według naszych pomiarów, sięga ona w dół na 13 m.
Fort został zburzony podczas wycofania się Rosjan za Niemen i znacznej roli nie odegrał. Wolą losu odznaczył się podczas II wojny światowej. W drugiej połowie lipca 1944 r. druga kompania 455 pp, pod dowództwem lejtnanta Podhurskiego, sforsowawszy Niemen, wyrzuciła Niemców z ruin fortu. Nazajutrz Niemcy, wykorzystując czołgi, odrzucili oddziały sowieckie za rzekę. Jednak kompania lejtnanta Podhurskiego odparła atak Niemców. Po jakimś czasie dołączyli do nich rozbitkowie z dwóch innych batalionów. Niemcy użyli lotnictwa, artylerii, kilka razy podrywali się do ataku. Nocą Rosjanie otrzymali rozkaz wycofania się za Niemen. Przy forsowaniu rzeki ich kolumna została wykryta, ale udało się przejść na drugi brzeg. Nie udało się to tylko kompanii lejtnanta Podhurskiego, która powróciła do pozostawionego fortu. Trzy dni utrzymywali fort żołnierze Michaiła Henrykowicza Podhurskiego. Zginęło 60 żołnierzy wraz z dowódcami. O tych wydarzeniach świadczą pomniki w samych Zahoranach i koło centralnego wejścia do fortu.
Fort II. Prochownia
53`43,0460N
23`40,2369E
Nazywana naumowicką, ustawiona z lewej strony drogi prowadzącej do Sopoćkiń. W niektórych źródłach i wspomnieniach mylnie występuje jako fort III. Mamy szkic dojazdu, którego się trzymamy. Zaczynamy swoją podróż od ronda w zaniemeńskiej części Grodna. Ulicę Sowieckich Pograniczników, których pomnik utrzymany jest w konwencji sowieckiego realizmu, zobaczymy na skraju miasta po prawej stronie. Jedziemy prosto. Mijamy rzeczkę Łasośną wpadającą tutaj do Niemna. Wjeżdżamy pod górkę, ale trzymamy się lewej drogi. Kiedy wjedziemy już na ten pagórek, trzymamy się prawej drogi wiodącej w stronę Sopoćkiń. Od rozjazdu do fortu mamy 8,3 km. Wjechawszy na pagórek bez lasu, po prawej stronie, w dolince pięknego krajobrazu ujrzymy wieś Adamowicze, w odległości 2 km od drogi. Białe ściany kościoła, widoczne z dala, potwierdzają, że wybraliśmy dobrą drogę. Po prawej stronie, mniej więcej w takiej samej odległości, podmiejskie osiedle Baranowicze. Po lewej stronie wieś Podłabienie, domy współczesne, murowane. W głębi kopuła kościelna. Jedziemy wciąż prosto, nie zajeżdżając do wioski.
Na skraju lasu, po lewej stronie, w odległości 200 m znajduje się zburzona prochownia. Stoją tam ściany grubości 3,7 m, wysokości 3 m i szerokości 26 m. Dach zawalony, widzimy, że trzymał się nie na ścianach, a na wewnętrznych ścianach nośnych. Prochownia jest przykryta gruntem. Dobry podjazd i położenie niedaleko od fortu. Obok, po prawej stronie, zapomniany cmentarz żołnierzy rosyjskich. Las wyrósł tutaj już po I wojnie światowej.
Jeszcze kilkaset metrów i z lewej strony ujrzymy zaasfaltowany placyk dla postoju samochodów. Fort II jest znany jako miejsce mordów dokonanych przez Niemców podczas okupacji. Jeden z pomników, do którego prowadzi szeroka ścieżka wyłożona betonową kostką, ustawiono za czasów sowieckich. Krzyż z czarnego kamienia na samym pagórku pochodzi z lat dziewięćdziesiątych. Z tego pagórka mamy dobry punkt obserwacji fortu. Jest on zniszczony, ale zachował swoje kształty i możemy ocenić, że broniło go w linii betonowej 47 strzelców, 2 karabiny maszynowe a na flankach – dwie armaty przeciwszturmowe. Zachowała się fosa, okopy i wały. Pośrodku – dwa wejścia. Wewnątrz długie sale o szerokości 5 m i korytarze szerokie na 1,5 m. Na flankach zagłębione pomieszczenia za ciężkimi żelaznymi drzwiami, po których dzisiaj pozostała tylko rama z grubymi zawiasami. Wchodząc do środka pamiętajmy, że jesteśmy narażeni na niebezpieczeństwo. W korytarzach są głębokie wyrwy i jamy.
Fort III
53`41,8609N
23`39,1090E
Dojeżdżamy drogą asfaltową. Za mostkiem na Łosośnej wybieramy drogę uciekającą w lewo. Po 12 km, licząc od ronda, docieramy dobrą drogą asfaltową do Łabna. Za ogrodami, po lewej stronie odnajdziemy fort III. Niezarośnięty krzewami, widoczny dobrze z każdej pozycji. Frontem ustawiony w kierunku południowo-zachodnim, ciągnie się na 170 m. Betonowe miejsca dla strzelców urządzone z większym pomysłem – co kilka miejsc nisza do składowania potrzebnej amunicji. Miejsca dla strzelców zrobione pod właściwym kątem. W każdym z nich niewielkie otwory na nogi, aby móc sprawnie wydostać się na górę podczas kontrataku. Szeroki rów, którego ziemią przysypano fort, okrąża umocnienie od strony spodziewanego natarcia przeciwnika. Przed betonowym umocnieniem ciągną się okopy. Na flankach znaczne wały, w centrum stalowy kaptur z trzema otworami do obserwacji.
Łatwo policzyć, ilu ludzi zajmowało miejsca w betonowym pasie obrony – 72 strzelców, 7 karabinów maszynowych i 2 armaty przeciwszturmowe. Do wnętrza fortu prowadziły 3 wejścia, zamykane stalowymi drzwiami. Widzimy, że tutaj najwięcej wykorzystano belek stalowych i armatury, wzmacniając sklepienia korytarzy. W środku, na dziedzińcu, usypane wzniesienia, pogłębione przejścia. Dawało to obrońcom większą szansę przeżycia podczas ostrzałów artyleryjskich.
Prochownię urządzono ponad kilometr od fortu. Znajduje się w głębokim wąwozie. Bryła betonu robi wrażenie nawet kiedy jest zburzona. Ma wymiary 15 na 30 metrów. Dookoła stuletni iglasty las. W naszej ocenie, to jeden z potężniejszych fortów Twierdzy Grodzieńskiej. Do tego przewyższał ogniową mocą swoich sąsiadów.
Fort IV
53`37,2102N
23`40,3930E
Zaczynamy wędrówkę od ronda w części zaniemeńskiej miasta. Ruszamy tak, jak byśmy jechali do Kuźnicy, jednak za wąskim mostem na Łosośnej nie skręcamy w lewo, w stronę Korobczyc, ale jedziemy prosto. Po 5 km skręcamy w prawo. Droga leśna pnie się w górę, po 700 m rozdwaja się w miejscu, gdzie stoją dwie brzozy. Idziemy jeszcze 200 m i wychodzimy przed fort. Rzadkie w naszej wędrówce wydarzenie: fort nie został zburzony przez jego obrońców i pozostał prawie nienaruszony, pomijając uszkodzenia spowodowane upływem czasu.
Fort jest nieduży, zbudowany mniej niż 100 m od frontu. Wysokość nad poziomem wejścia – 6 m, tyle samo zagłębiony. Naliczyliśmy 58 miejsc strzeleckich, dwie pozycje dla armat przeciwszturmowych i 5 miejsc dla karabinów maszynowych. Fort ma trzy wejścia. Wewnątrz został znacznie przerobiony. Podziemna kondygnacja jest zawalona. Sale i korytarze od 1,5 m do 5 m szerokości. W latach sześćdziesiątych XX wieku miejscowy kołchoz urządził tutaj stację elektryczną, po której pozostał motor marki ChTZ – Charkowskij Traktornyj Zawod. Frontowa część małego fortu, do którego dojeżdża się od strony ferm wioski Strzelczyki, ma 30 m. Jest jedno wejście. Fort został zaprojektowany na pluton obrońców, ustawiony na wzniesieniu, podjazdy miał ubezpieczone rowami i wałami. Strzegł drogi z Grodna na Bielany.
Zachowały się dwa cmentarze żołnierzy niemieckich. Jedyna przeszkoda w dotarciu do nich to fakt, że jest to już strefa graniczna. Natomiast sam fort IV leży jeszcze przed tą strefą.
Fort V. Prochownia
53`35,4426N
23`42,1046E
Zaczynamy od ronda w zaniemeńskiej stronie miasta. Jedziemy w stronę Kuźnicy, jednak nie skręcamy w lewo, ale jedziemy prosto. Nie dojeżdżamy 50 m do drogowskazu po prawej stronie na Karolin (po 9,1 km od ronda), skręcamy w lewo. Droga gruntowa, nadaje się nawet do przejazdu autobusem. Mijamy domki letniskowe po obu stronach drogi. Dookoła śliczny iglasty las. Po krótkim czasie znów po lewej stronie domki letniskowe. Wyjeżdżamy z lasu, po lewej stronie pole, po prawej domki letniskowe, droga obsadzona niegdyś wierzbami, toczy się z pagórka. Przy podjeździe do lasu zatrzymujemy się. Z prawej strony droga polna idąca skrajem lasu, prowadzi nas, już na piechotę, nieco w odwrotnym kierunku. Domki letniskowe towarzystwa „Zwiozdoczka” po prawej stronie. Po 200 m zagłębiamy się nieco w las i z lewej strony rysuje się przed nami prochownia.
To bodaj jedyny skład amunicji zachowany w dobrym stanie na całym pasie fortów obronnych Twierdzy Grodzieńskiej. Prochownia ma dwa wejścia i żelazne drzwi dorobione w czasach sowieckich, kiedy to jeden z gospodarzy pobliskiej „daczy” przerobił pomieszczenie do własnego użytku. Korytarz, wejście, jeszcze jeden korytarz. Po lewej i prawej stronie sale po 45 m kw. Przed nami sala o powierzchni ponad 35 m kw. W każdej sali nisze wentylacyjne, ściany otynkowane. Przegródki wewnętrzne, które podpierają łukowy sufit, są półtorametrowej grubości. Prochownia jest dobrze przykryta gruntem.
Po obejrzeniu prochowni jedziemy dalej drogą gruntową. Po pokonaniu 4,5 km od drogi asfaltowej z Grodna znajdziemy się w rejonie domków letniskowych towarzystwa „Siabry”, „Przygraniczny” i „Forty”. Po przejechaniu tej odległości trafimy na prowizoryczne przystanki z jednej i drugiej strony. Fort znajduje się po lewej stronie naszej drogi, między domkami letniskowymi, w gęstych zaroślach, w odległości mniej więcej 300 metrów.
Zachowało się prawe skrzydło. Łatwo tu zmierzyć szerokość fortu, która wynosi 12 m. Jedyne ocalałe wejście wprowadza nas w przedsionek, za którym jest sala o wymiarach 2,8 m szerokości, 3 m wysokości i 25 m długości. Tutaj również użyto żelaznych belek. Resztę fortu zniszczono doszczętnie, przez co wejścia do podziemnej części są zawalone. W górnej części fortu (oglądamy z zewnątrz) zachowało się kilkanaście miejsc strzeleckich i kaptur stalowy dla obserwatora. Zachował się dobrze rysunek okopów i jak zwykle – rów przed frontem. Fort ustawiony jest w kierunku 220 stopni. Dojście do niego od przystanków w kierunku 130 stopni według kompasu. Mały fort znajduje się w odległości kilkuset metrów na wzgórzu, jest zupełnie zrujnowany.
Fort VI
53`35,7259N
23`46,8903E
Jedziemy w stronę Indury. Osiedle Południowe („Posiołok Jużnyj”) po prawej stronie, po lewej rynek. Jedziemy pod górkę do skrzyżowania. Prosto Indura, w lewo obwodnica miasta i droga na Lidę, od której po stu metrach odchodzi droga na Kwasówkę. Tutaj bądźmy uważni, bo skręt w prawo to nasza droga. Prowadziła ona niegdyś do miasteczka, a dzisiaj wioski Odelsk. Śledząc znaki drogowe można się stąd dostać na przejście graniczne Bruzgi-Kuźnica.
Dojeżdżamy do skrzyżowania Cwiklicze-Kamionka i skręcamy w stronę Kamionki. Za wioską w odległości 1,3 km po prawej stronie drogi ujrzymy kołchozowe fermy, obok wzgórze z zieloną czapką drzew iglastych – tam znajduje się fort. Paręset metrów drogi gruntowej i zatrzymujemy się przed rowem fortecznym. Czubek wzniesienia usypanego z gruntu wykopanego w tym miejscu sięga 10 m. Skłon urwisty, co bardzo utrudniałoby natarcie przeciwnika. Z bryły betonowej wspaniała panorama pagórków i leśnych skrawków. Pozycję, z punktu widzenia wojskowych, wybrano dogodną.
Widok fortu nasuwa myśl, że nie został on ukończony na czas. Wzniesiono trzy fragmenty betonowe, dwa na flankach i jeden w środku. Całość obiektu obronnego ma długość 250 m. Fort ustawiono w kierunku 150 stopni. Prawa jego część, z podwójnym wejściem, składa się z tamboru i poprzecznego korytarza, rozdzielonych ścianą grubości 1,7 m. Łączy się to z salą o wymiarach 2,5 na 18 na 3 m. Środkowy fragment fortu zachował ponad 20 miejsc dla strzelców. Pod betonem, na głębokości 9 m, jest uszkodzona sala o wymiarach 3 na 45 na 3 m. Lewe skrzydło jest zniszczone zupełnie. Po tej stronie znajduje się pomieszczenie, którego obecność podpowiada nam rura wentylacyjna. Gospodarz działki letniskowej chyba urządził tam garaż. Zachowały się okopy na wzgórzu, a także ich fragmenty przed rowem fortowym. Wydaje się, że miejsce na fort zostało dobrze wybrane. Odszukanie fortu nietrudne, dojazd też łatwy.
Fort VII
53`35,7885N
23`49,9490E
Pierwsza na naszej drodze do fortu jest prochownia położona w szczerym polu – to jedyny taki przypadek w naszej wędrówce po umocnieniach Twierdzy Grodzieńskiej. Z dala wygląda jak kurhan z kilkoma drzewami, ale szary beton i kominy wentylacyjne prędko go demaskują. Dojeżdżamy jak najbliżej, na odległość 100 m i pieszo ruszamy w pole. Wysokość prochowni wynosi do 10 m. Jest przykryta kapeluszem z gruntu o długości około 90 m. Dookoła rów. Wejście i podjazd zawalone wybuchem. Rozłamy betonu obnażają kruszywo kamienne, nie jest widoczna armatura. Prochownia, jak wiemy, była zniszczona przez wojsko rosyjskie wycofujące się się z przedpola Grodna.
Po obejrzeniu prochowni wyjeżdżamy na drogę Odelsk–Grodno, popularnie nazywaną „betonką” z uwagi na jej betonowe podłoże. Droga, jak mówiono, została przygotowana przez Sowietów w celach wojskowych w latach siedemdziesiątych XX wieku. Po dojechaniu do lasu, po lewej stronie drogi natrafiamy na znaki informacyjne „Mała Olszanka – Wielka Olszanka” i skręcamy w lewo. Po kilometrze pojawi się przed nami wieś o nazwie Mała Olszanka. Jedziemy prosto na skraj wioski. Nasza droga dobiega do niewielkiej sadzawki, przed którą skręcamy w prawo. Droga polna zaprowadzi nas do lasku, który zaczyna się najpierw z lewej strony. Zagłębiwszy się w lasek zatrzymujemy się i po lewej stronie, w gęstwinie krzewów i sosen, odnajdziemy fort. Jego prawe skrzydło leży ok. 50 m od naszej drogi.
Gdyby dawano medale za likwidowanie fortów, na pewno główną nagrodę zdobyłby nieznany saper, który założył ładunki i odpalił je w Forcie VII. Wszystkie elementy umocowania zostały precyzyjnie zniszczone. Możemy tylko powiedzieć, że fort, okrążony dzisiaj lasem, stał na terenie w miarę płaskim, zwrócony w kierunku południowo-zachodnim. Po stronie frontowej miał długość ponad 230 m, był zagłębiony na 9 m.
Fort VIII. Prochownia
53`36,5108N
23`52,8970E
Wybieramy się z miasta w stronę Indury. Za Osiedlem Południowym i bazarem skrzyżowanie, gdzie nasza droga rozdziela się na trzy kierunki. Musimy jechać prosto w stronę Indury. Pokonawszy bardzo krótki odcinek od skrzyżowania, za wioską Gibulicze, za przekreślonym znakiem drogowym z nazwą tej osady, po jakichś 50 m skręcamy przez rów na drogę polną. Trzymając się prawego jej kierunku, przejeżdżamy przez wąski pas lasu i wzdłuż tego pasa jedziemy z płaskiego wzniesienia w dół. Nad nami linia wysokiego napięcia, po prawej stronie pole. Jedziemy dopóki nie wjedziemy w las. Zostawiamy samochód i starą drogą zagłębiamy się w las na jakieś 200 m. Tam ujrzymy ruiny poszukiwanego fortu. Całość naszej drogi od skrzyżowania wynosi 1,6 km.
Prawe skrzydło fortu zachowało wygląd dawnej grozy dla najeźdźcy. Wysoka ściana betonowa z dziurą, przez którą do wnętrza prowadziły dwa wejścia. Część ściany ochronnej tych wejść, o wadze kilku ton, potężny wybuch odrzucił na odległość ponad 20 m. Po wejściu do fortu trafia się do sali, od której biegły korytarze do podziemnych kondygnacji i wzdłuż samego fortu. Na zewnątrz mierzymy szerokość fortu – 16 m. Wysokość do poziomu gruntu, przy wejściu – 8 m. Fort budowano fragmentami o szerokości 8-11 m, które nie były ze sobą połączone na stałe armaturą lub jakimś innym sposobem. Długość fortu wynosi 180 m. Frontem ustawiony jest w kierunku prawie południowym (140 stopni), ubezpieczony z tej strony rowem, którego głębokość dochodzi do 8 m. Sam fort znajduje się na znacznym wzniesieniu, ale na podstawie ukształtowania terenu trudno to ocenić, bo dookoła rosną stuletnie sosny. Zaznaczmy, że na tyłach i przed frontem fortu przeprowadzono ogrom prac ziemnych, o czym świadczą okopy, wały, drogi dojazdowe i ukryte pomieszczenia podziemne, które do dziś pozostają niezbadane.
Po wdrapaniu się na pozycje strzeleckie odnajdujemy miejsce ustawienia armaty przeciwszturmowej. Z betonowego półścianka okrążającego pozycję armaty wystają pętle z grubego żelaznego pręta służące kiedyś chyba do ubezpieczenia jej podczas strzelania. Tunel o szerokości 90 na 90 cm, spadający w dół na 6 m, służył do podawania amunicji. Reszta fortu, poza niedużym fragmentem prawego skrzydła, została precyzyjnie zburzona przez saperów carskich. Obserwacje nasuwają wniosek, że prawe skrzydło fortu nie zostało ukończone na czas.
Prochownia tego fortu została wybudowana w odległości ponad kilometra w linii prostej. Aby dostać sią do niej, musimy powrócić na skrzyżowanie przed wsią Gibulicze. Na skrzyżowaniu (Grodno przed nami) skręcamy w prawo na obwodnicę miasta. Po przejechaniu 1,6 km od skrzyżowania, zatrzymujemy się. Po lewej stronie, pokonawszy przejezdną część drogi, już na piechotę wgłębiamy się nie więcej jak na 50 m w las.
Prochownia jest zburzona. Dotyczy to dachu i ściany wejściowej, bo ściany boczne i tylna ocalały. Wymiary betonowego pudła w przybliżeniu wynoszą 9 na 28 m. Ściany boczne są monolitem, natomiast tylna składa się z 4 segmentów. Dach, jak we wszystkich oglądanych prochowniach, opierał się na wewnętrznej konstrukcji. Wybuch, niszcząc magazyn amunicji, odrzucił komin wentylacyjny na pagórek. Betonowa okrągła konstrukcja ma 3 m wysokości, okrągły kanał w jej wnętrzu ma 90 cm.
Fort IX
53`37,5563N
23`55,2471E
Wędrówkę do tego fortu zaczynamy od znanego już nam skrzyżowania Odelsk-Indura-Kwasówka. Po 400 m od skrzyżowania (zaczynamy na obwodnicy) musimy uważać, aby nie przeoczyć skrętu na Kwasówkę. Po lewej stronie gospodarstwo pod szkłem, po obu stronach śliczny las sosen i świerków. Z górki pod górkę i jeszcze raz pod górkę i po 1,3 km skręcamy w lewo. Droga nie zachwyca, ale to nieduży jej odcinek, bo już po kilku minutach bez gazu suniemy w dół. Lasek, droga kręta, domki letniskowe, nazywane popularnie „daczami”. Na zakręcie zjeżdżamy z drogi głównej i jedziemy w odwrotnym kierunku. Tutaj raczej już nie droga, a ulica między domkami letniskowymi. Przed nami dwie linie wysokiego napięcia. Obok pierwszych drutów skręcamy w prawo i dojeżdżamy do niewielkiej łąki obok lasu. Na liczniku – od początkowego skrzyżowania – 6,2 km.
Teraz już na piechotę, pod górę przesieką. Znakiem obecności umocnień z okresu I wojny światowej powinno być dominujące nad okolicą wzgórze. Przed trzecim słupem trafiamy na słabo widoczną dawną drogę. Ścieżka jest wydeptana, idziemy nią, skręciwszy w prawo. Cały czas pamiętamy, że musimy być nadzwyczaj uważni, bo po 50 m ścieżka wyprowadzi nas w prawo. Las dookoła, przed nami ledwie widoczna droga, z której nie korzystano niemal sto lat. Ale ślady ludzkiej ciekawości są zauważalne, nawet dla mieszczucha. W końcu wały, rowy, okopy, obrazek znany, jesteśmy na dobrej drodze. Po 400 m stoimy już na dziedzińcu fortu.
Na pierwszy rzut oka zniszczenia są niezauważalne. W środkowej części dwa podwójne wejścia, każde 2 na 2 m. Kilka metrów przed nimi betonowy zbiornik z dwoma okrągłymi otworami. Miejsca bojowe strzelców i obsługi karabinów maszynowych gdzieniegdzie lekko uszkodzone, najbardziej na lewym skrzydle, gdzie zostały zrujnowane wybuchem ładunków. Za wejściami nieduży tambur, od którego odbiegają sale o szerokości 2,8 m i korytarze o szerokości 2 m. Wewnętrzne przegrody o grubości 1 i 1,5 m pełnią w kompleksie inżynieryjnym funkcję żeber wiążących całą konstrukcję. W przekroju fort to uproszczona rama pszczelarska, gdzie zestaw konstrukcyjny jest mocny dzięki wzajemnemu precyzyjnemu powiązaniu. W środku widzimy, że do wiązania półokrągłych sklepień i przejść użyto tu belek żelaznych. Zachowały się ramy drzwi z potężnymi zawiasami. Wejście poniżej poziomu (w dół) jest zawalone. Trzeba mieć latarkę i badać beton pod nogami, bo na drodze można spotkać okrągłe otwory o kilkumetrowej głębokości. Fortu ma 5 m wysokości. Oba skrzydła chyba były niewykończone i słabo zabezpieczone wałami ziemnymi. Z prawej strony dobrze zachowała się sala i nisze wentylacyjne. W ogóle problem wentylacji na każdym forcie był dobrze rozwiązany. Przed fortem szeroki rów, z którego grunt poszedł na pokrycie betonowej konstrukcji. Przed fortem łamana linia okopów. Szerokość frontowa – 130 m. Siła ogniowa fortu była skierowana na południowy wschód (130 stopni). Według obliczeń, na głównej linii ognia, w betonowych półokrągłych gniazdach o wysokości 1,3 m, walkę mogło prowadzić 54 strzelców i 7 obsług karabinów maszynowych. Na prawym skrzydle fortu była chyba pozycja dla dwóch armat przeciwszturmowych. Inżynieria polowa dookoła fortu i jego przedpolu jest bardzo różnorodna. Można spotkać niewielkie betonowe punkty dowództwa batalionów, punkty obserwacji i schrony dla żołnierzy przed zmasowanym ostrzałem artyleryjskim.
Fort X
Do tego fortu od centrum Grodna, Placu Sowieckiego, mamy niecałych 15 km. Wyjeżdżamy na drogę prowadzącą do Jezior. W miejscowości Kamienna Rusota, od razu za rzeczką Hożanką, skręcamy na prawo. Żwirową drogą docieramy do wioski o nazwie Jałowszczyzna. Wjechawszy do wioski skręcamy w lewo, potem w prawo. Przed torami kolejowymi porzucamy transport i dalej idziemy na piechotę. Wzdłuż torów, polną drogą, sezonowo paskudną, rozjeżdżoną koparkami i samochodami wywożącymi śmieci. Po paru kilometrach, po lewej stronie widzimy łańcuch pagórków nazywanych przez miejscowych Wielką Górą.
Na samym grzebieniu wzniesienia znajdziemy bunkier, idąc dalej wdrapujemy się na górujące nad okolicą wzniesienie, na którym odnajdziemy betonowe fragmenty niegdyś groźnego fortu. Od razu zobaczymy, że forty prawej strony Niemna były inne. Tutaj mniejsze nakłady materialne kompensowane są fachowym wyborem miejsc oraz inżynieryjnym zabezpieczeniem. Podczas okupacji ruiny fortu wykorzystywali żołnierze AK. Przebywał tu oddział „Czarnego” przed walką z Niemcami pod Stryjówką.
Fort XI
Po forcie zostały tylko fragmenty na wzniesieniach obok wioski Czeszczewlany. Dojeżdżamy tam w następujący sposób: przez wieś Małachowszczyzna wyjeżdżamy na drogę prowadzącą w stronę Porzecza. Po dotarciu do cmentarzyka, na kurhanku po prawej stronie drogi zauważymy drogowskaz z napisem „Czeszczewlany”, skręcamy. Po lewej stronie łapiemy znów wzrokiem wiejski cmentarzyk. Dojeżdżamy do niego i jedziemy polną drogą pod górę. Zostawiając po lewej stronie las, docieramy na wzgórze oznaczone trygonometrycznym znakiem największego wzniesienia. Na jego grzebieniu odnajdziemy kilka oddzielnych obiektów obronnych. Po drugiej stronie wzniesienia jest domostwo ostatnich już chyba mieszkanców tego chutoru, państwa Pawłowskich. Co do wyboru punktów oporu przez inżynierów wojskowych cara, uwzględniając taktykę wojskową tamtych czasów, musimy po upływie stulecia złożyć im gratulacje.
Fort XII
Dojechać do miejsca, gdzie niegdyś znajdował się ten fort jest chyba najłatwiej. Wjeżdżamy w wioskę Łapienki, która znajduje się pod samym Grodnem, od północno-wschodniej jego strony. Uliczką docieramy do końca osady, zatrzymujemy się koło pięknie utrzymanego cmentarza. Po lewej stronie polnej drogi, mniej więcej po 1,5 km, ujrzymy wzniesienie. Tutaj, jak twierdzą miejscowi, znajdował się fort XII. Ostre walki rozpoczęły się tutaj 21 sierpnia, w niewygodnej dla fortu scenerii. Przeciwnik nacierał z tyłu, do strony zajętego już miasta. Ustawiony był za wsią Łapienki. Dzisiaj na miejscu fortu jest autodrom, zresztą także już porzucony i ani śladu po murach, nawet polowe fortyfikacje wyrównano. Z górki widać, że podmiejskie osiedle jednorodzinnych domów „Zarica” wybudowano na polu dawnych walk, po których ślad zaginął.
Fort XIII
53`44,3313N
23`48,6558E
Fort XIII znalazł się w takiej samej sytuacji, jak jego sąsiad. O godzinie 16.00, 3 września 1915 r. zostaje wysadzony. Do godziny 21.00 zburzono resztki umocnień. Znajdował się na wzniesieniu, w otoczeniu gęstego lasu. Wymiary fortu były chyba najskromniejsze niż pozostałych. Niedaleko płynie Niemen.
Takim sposobem Grodno przestało być ostatnią twierdzą Imperium Rosyjskiego. W czasie wycofywania się Rosjanie zniszczyli 11 z 13 fortów, 6 prochowni, 14 punktów oporu, 48 wież ciśnień, 5 mostów na Niemnie i 4 mosty na Łosośnie. Mienie wojskowe ewakuowano, a pozostałe 550 tys. pudów mąki, 60 tys. pudów grochu i 40 tys. pudów owsa – zniszczono. Przeciwnik – Niemcy – wszedł na ulice miasta. Ilu ludzi zginęło po jednej i drugiej stronie? Dokładnie nie dowiemy się nigdy. Groby, szczególnie obrońców, zniszczył czas.
Tak jak i ludzką pamięć.
Błękitne skarby wzdłuż naszej wędrówki
Suplement do Przewodnika „Wędrówki po Grodzieńszczyźnie”
W obecnych granicach białoruskiego kraju geografowie doliczyli się ponad 10 tys. jezior, 20,8 tys. rzek. Nie polenili się i wydali nam cyferkę, że łączny ich nurt wynosi 90,6 tys. km. Dwa razy dookoła Ziemi, robi to wrażenie. Liczymy, że ten prawdziwy skarb z czasem będzie procentować. Dlatego bardzo ważne jest, żeby następne pokolenia otrzymały ten boski dar czysty i zabezpieczony od wpływów cywilizacji.
Rzeczki i jeziora na Białorusi nie głębokie – rzeki mają co najwyżej 7 m głębokości w niektórych jamach. Szerokością też nie imponują – średnio 5-10 m. najbardziej szerokie ujścia mają do 60 m.
Zimą rzeki zamarzają na 80-140 dni, czasem już w drugiej połowie listopada. Grubość lodu – 30-60 cm. Ale bywały zimy kiedy w ogóle rzeki na Białorusi nie pokrywały się lodem w wyniku ocieplenia klimatu. W jeziorach, przy stojącej wodzie, ten proces sezonowy może brzebiegać różnie. Zazwyczaj, przykryte krysztaliczną pościelą lodu, zasypiają na wyznaczony im przez naturę czas.
Zazwyczaj rzeki na Białorusi nie są ujarzmione w betonowe koryta, ale bardzo zaszkodziły im melioracje, które jednak dały ludziom dodatkowe grunty uprawne. Niestety, uderzyło to we florę i faunę poszczególnych regionów. Sposobem na ratowanie się w podobnej sytuacji są zbiorniki wodne, ich liczba w kraju wciąż rośnie. W 2009 r. było 150 znacznych zbiorników i ponad 1,5 tys. mniejszych.
Oprócz gospodarczego wykorzystania wodnych arterii wiemy też z historii, że przetrwały głównie te stare miasta i osady, które zakładano na ich brzegach. Dzisiaj to bogactwo wykorzystuje się w celach turystyczno – rekreacyjnych. Również ponad 30% domów wypoczynkowych znajduje się na brzegach rzek, jezior lub zbiorników wodnych. Spływy trasami wodnymi na Białorusi, dzięki brakowi prywatnych gruntów nad brzegami rzek i niewielkiej aktywności na tym polu różnych urzędów, prześcigających się na ogół w różnych zabraniających decyzjach, dają turystom poczucie swobody, ale nakładają też na nich odpowiedzialność za ludzkie traktowanie środowiska naturalnego.
Podczas naszej wędrówki, a ona przebiegała ona drogami rejonów (powiatów) grodzieńskiego, brzostowickiego, mostowskiego i szczuczyńskiego, proponujemy naszym Czytelnikom – turystom informację o błąkitnym bogactwie tego regionu z cichą nadzieją, że namówimy ich do bardziej aktywnego sposobu poznawania historii i kultury Kresów z burty łódki, kajaka, a to i pieszo, brzegiem rzeki, z plecakiem.
Rzeka Bojarka – płynie na terenie rejonu grodzieńskiego i wpada do Łaszanki (basen Niemna). Długość – 15 km. Rozpoczyna swój bieg koło wioski Słomianka.
Jezioro Białe – w rejonie grodzieńskim. O powierzchni 5,3 km2. Największa głębokość – 6,9 m, a największa szerokość – 1,1km2. Długość linii brzegowej – 27,1 km. Przez jezioro cieknie rzeczka Pyranka. Znajduje się koło osady Jeziory.
Rzeka Brzestowiczanka – płynie w rejonie brzostowickim, wpada do Swisłoczy koło wioski Hołynka. Długość 16 km. Zyczyna się w osadzie Brzestowiczany, płynie przez Wielką Brzostowicę, gdzie jest „otamowana”.
Jezioro Bielaszka – w rejonie grodzieńskim. Powierzchnia 0,33 km2. Najwi LISTNUM LISTNUM ększa głębokość – 2,1 m. Długość 0,88 km. Szerokość 0,44 km. Długość linii brzegowej – 1,65 km. Znajduje się w basenie rzeki Pyranki, prawy dopływ Kotry. Szukamy go w odległości niecałego kilometra od Porzecza.
Rzeka Berwianka – płynie w rejonie grodzieńskim. Lewy dopływ Pyranki. Długość 25 km. Rozpoczyna swój bieg z Jeziora Długiego i wpada do Pyranki około wioski Łakno. Na całej długości skanalizowana.
Rzeka Weraciejka – płynie przez rejony Wołkowyski, Mostowski, Brzostowicki. Prawy dopływ Swisłoczy, długość 35 km. Szerokość do 5 m, skanalizowana, zabłocona. Bierze swój początek około osady Zbory rejonu Wołkowyskiego, wpada do Swisłoczy koło wioski Jermolicze rejonu brzostowickiego. Około wioski Duchowlanie wyryto sadzawkę o powieszchni 0,33 km.
Jezioro Honorackie – w rejonie Mostowskim. Powieszchnia 0,49 km2. Największa głębokość – 1,8 m. Długość – 1,45 km. Szerokość – 0,4 km. Długość linii brzegowej 3,55 km. Leży koło wioski Pieski.
Jezioro Gliniec – w rejonie grodzieńskim. Powierzchnia 0,14 km2, głębokość 1,7 m, długość 0,52 km. Szerokość 0,35 km. Długość linii brzegowej – 1,52 km. Znajduje się około 6 km od wioski Nowa Ruda, w środku lasu, brzegi zabłocone.
Rzeczka Glinianka – w rejonie mostowskim. Lewy dopływ Niemna. Długość 12 km. Wpada do Niemna koło wioski Podbarany.
Hożanka, Hożka – rzeczka w rejonie grodzieńskim, prawy dopływ Niemna. Długość 19 km. Zaczyna swój bieg około wioski Wielka Kaplica (dzisiaj już nieistniejącej), wpada do Niemna w mejscowości Hoża. Na odcinku 12,5 km uregulowana.
Hornica – koło miasta Grodna, lewy dopływ Niemna. Długość 12 km. Rozpoczyna się koło wioski Byczki, wpada do Niemna koło wioski Kowalce.
Jezioro Dąbrowskie – leży w rejonie grodzieńskim. Obszar 0,34 km2. Największa głębokość 4 m. Długość 1,38 km. Długość linii brzegowej 3,22 km. Znajduje się w basenie rzeki Pyranka, koło wioski Zapurje.
Zbiornik Dublański – znajduje się w rejoniem mostowskim, koło wioski Dublany. Lustro wodne 0,5 km2. Głębokość do 5 m. Długość 0,9 km. Maksymalna szerokość 0,6 km. Założony w 1984 r.
Rzeka Jeżewica – płynie w rejonie grodzieńskim, przez lasy. Długość 12 km. Wpada do jeziora Zackowo.
Rzeka Jelnia – przepływa przez rejony szczuczyński i mostowski. Długość 23 km. Rozpoczyna swój bieg koło wsi Bartosze. Prawy dopływ Niemna.
Jezioro Zaborskie – obszar 0,1 km2. Znajduje się koło wioski Głowacze.
Jezioro Zackawa znajduje się w rejonie grodzieńskim. Obszar 0,75 km2. Największa głębokość 5,6 m. Długość 2,1 km. Szerokość 0,55 km. Długość linii brzegowej 4,99 km.
Rzeka Indurka – lewy dopływ Swisłoczy. Płynie w rejonie grodzieńskim. Długość 20 km. Rozpoczyna swój bieg koło wioski Stara Dębowa. Koło wioski Łuckowlianie zatamowana, ma zbiornik 0,34 km2. Wpada do Swisłoczy koło wioski Bobrowniki.
Jezioro Kalnica (Dzerwianiska) – rejon grodzieński, obok wioski Głuszniewo. Powierzchnia 0,57 km2. Największa głębokość 3,4 m, długość 1,47 km. Długość linii brzegowej 3,45 km. Znajduje się w basenie rzeki Pyranki. Przez jezioro płynie rzeka Słomianka.
Rzeka Kotra – przepływa przez lasy rejonu grodzieńskiego i szczuczyńskiego. Nadaje się do wędrówek kajakami. Długość 140 km. Ma dopływy Skarbianka, Niewisza, Rzeczka, Ostryna, Rycza, Skidlanka. Dobrze zarybiona.
Jezioro Łakno – koło wioski Łakno w rejonie grodzieńskim. Brzegi bagniste. Powierzchnia 0,45 km2. Długość 1,75 km. Szerokość 0,34 km. Głębokość 5,4 m. Długość linii brzegowej 3,21 km.
Rzeka Łosośna (Łososianka) – płynie przez rejon grodzieński. Lewy dopływ Niemna. Zaczyna swój bieg w Polsce koło wioski Bruzgi. Długość 46 km. Szerokość 5-10 m. Pod Grodnem na rzece urządzono zbiornik o nazwie Jubilejny.
Jezioro Mleczne (Mołotniewo) – powierzchnia 0,78 km2. Największa głębokość 3,3 m. Długość 2,35 km. Leży w Basenie rzeki Pyranki. Wykorzystuje się ją jako miejsce wypoczynku. Tutaj znajdują się też sanatoria „Porzecze” i „Switanek”.
Jezioro Możniowo – w rejonie grodzieńskim. Powieszchnia 0,14 km2. Gębokość 3 m. Długość 0,43 km. Długość linii brzegowej 1,37 km. Leży w basenie rzeki Pyranka.
Rzeka Niemen – największa w strefie naszych wędrówek. Płynie po Białorusi i Litwie. Długość 937 km. Po Białorusi 459 km. Szerokość do 150 m. Prędkość nurtu 0,5-06 m./ sek. Startuje jako ruczaj Niemeniec z pod wioski Wierzch – obwodu mińskiego. Wpada do Zalewu Kurońskiego. Jego dopływy: Usa, Suła, Berezina, Hauja, Dzitwa, Lebioda, Kotra, Miarkis, Wilija (Nerys), Nieweżys, Dubisa. Dopływy z lewej strony to: Usza, Mołczadź, Szczara, Zelwianka, Roś, Swisłocz. Rzeka polecana do spływów kajakowych.
Rzeka Nietupa – bierze swój początek w Polsce. Płynie przez rejon brzostowicki. Długość 11 km. Wpada do Rosi.
Rzeka Odła – płynie z Polski przez rejony brzostowicki i grodzieński. Lewy dopływ Swisłoczy. Długość 18 km.
Rzeka Pikelka – prawy dopływ Swisłoczy. Płynie przez rejon mostowski i grodzieński. Długość 13 km.
Rzeka Pyranka (Chomutowka) – płynie w rejonie grodzieńskim. Prawy dopływ rzeki Kotry. Długość 44 km. Szerokość 3-4 m. Zaczna się od Jeziora Mlecznego. Płynie przez jeziora Białe i Rybnica.
Jezioro Rybnica – w rejonie grodzieńskim. Powierzchnia 2,48 km2 Największa głębokość 5,8 m. Długość 4,8 km. Szerokość 0,9 km. Długość linii brzegowej 10,62 km. Przez jezioro przepływa rzeka Pydanka, która łączy go z Jeziorem Białym. Dookoła jeziora strefa rekreacyjna.
Jezioro Sarockie – w rejonie grodzieńskim koło Nowej Rudy. Lustro wodne 0,1 km2. Szerokość 0,28 km. Długość linii brzegowej 1,25 km.
Rzeka Swisocz – w rejonach swisłoczskim, brzostowickim, grodzieńskim. Długość 121 km. Dopływy z lewej: Rudawka, Kuklanka, Berestowiczanka, Wereciejka, Pikelka. Dopływy z prawej strony – Ustoczanka, Nietupa, Usnarka, Odła, Indurka, Łaszanka.
Rzeka Skidelka – płynie przez rejon grodzieński i wpada do rzeki Kotra. Długość 28 km. Rozpoczyna swój bieg w rejonie mostowskim koło wioski Niekrasze.
Rzeka Słuszanka – płynie w rejonach szczuczyńskim i grodzieńskim. Długość 44 km. Dopływ Skidlanki, do której wpada na oboczu Skidla.
3 komentarzy
wito
17 lutego 2015 o 22:07„Rozbity fort”- to dwa zdjęcia montażu ciężkiego możdzierza.
jolanta kasprowicz
19 lutego 2016 o 21:17dobry wieczór przeglądam od jakiegoś czasu wszystkie strony dotyczące Polaków na wschodzie, ponieważ poszukuję rodziny mojego taty Łazar Dymitr urodził się we wsi Wrublaczyn ukraina proszę o pomoc
Adam
7 sierpnia 2019 o 12:21Jedno ze zdjęć zamieszczonych w tym artykule podpisane „Zwycięzcy zdobyli ruiny….”. przedstawiające zniszczony wiadukt drogowy zniszczony przez wycofujących się Rosjan w sierpniu 1915 r. Zostało zrobione w Białymstoku. Do dzisiaj istnieje widoczny na zdjęciu zniszczony przyczółek d. wiaduktu drogowego. Znajduje się on tuż przed stacją po prawej stronie torów jadąc od strony Grodna. Zdjęcie to zostało błędnie podpisane przez Niemców.