W Europie zaczęto dyskutować o zakończeniu wojny na Ukrainie według schematu „terytorium w zamian za bezpieczeństwo”. Wśród europejskich sojuszników Ukrainy następuje cicha, ale rosnąca zmiana, zgodnie z którą wojna z Rosją zakończy się jedynie w drodze negocjacji między Kijowem a Moskwą, które obejmą koncesje terytorialne ze strony Ukrainy. Pisze o tym dziennik „The Washington Post”.
Perspektywa takich rozmów stała się jeszcze bardziej aktualna po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. Elekt dał jasno do zrozumienia, że może poprzeć porozumienie, które pozostawi część zdobytego terytorium Ukrainy w rękach Rosji. W Europie dyskusje o tym trwają za zamkniętymi drzwiami, a minorowy nastrój podsyca ponura sytuacja na froncie na Ukrainie – wojska ukraińskie są w defensywie – i obawy dotyczące cięć finansowania przez USA pomocy wojskowej dla Ukrainy.
Wywiady z 10 obecnymi i byłymi dyplomatami z Europy i NATO potwierdzają, że pomimo deklaracji o dalszym wsparciu część sojuszników Ukrainy coraz chętniej tworzy podwaliny pod negocjacje między Ukrainą a Rosją, nawet jeśli parametry porozumienia pozostają na razie nierealne.
Urzędnicy europejscy i NATO przyznają, że mówienie o ustępstwach terytorialnych nie rodzi już tak wielu pytań jak wcześniej, a dyplomaci przedstawiają je nie jako „ziemia w zamian za pokoj”, ale raczej jako ziemia w zamian za bezpieczeństwo Ukrainy.
Były ambasador Francji w Waszyngtonie Gérard Araud powiedział: „Myślę, że wszyscy mniej więcej doszli do tego wniosku, ale trudno powiedzieć to publicznie, ponieważ oznaczałoby to, że będziemy nagradzać agresję”.
Zachodni urzędnik, z którym podobnie jak inne osoby udzielające wywiadów na potrzeby amerykańskiej gazety, wypowiadał się pod warunkiem zachowania anonimowości, powiedział: „To zdecydowanie nie są już skrajne spekulacje”.
Nie jest jasne, jak dokładnie mogłoby wyglądać porozumienie, ponieważ dyplomaci badają „plany pokojowe”, które pojawiły się od czasu rozpoczęcia walk między Rosją a Ukrainą w 2022 r. Ponieważ wojska rosyjskie kontrolują około jednej piątej kraju – w tym wschodni Donbas i zaanektowany Półwysep Krymski – zamrożenie dzisiejszych linii frontu lub wytyczenie linii demarkacyjnej oznaczałoby, że Ukraina scedowałaby znaczną część swojego terytorium.
Obecnie powszechnie przyjmuje się, że „negocjacje mogą rozpocząć się wcześniej” niż oczekiwano i że „będą wymagać pewnych ustępstw po obu stronach”, mówi Camille Grand, były zastępca sekretarza generalnego NATO i członek Europejskiej Rady ds. Stosunków Zagranicznych.
Według niego europejscy przywódcy „mają zasadnicze pytanie, jak drużyna Trumpa chce rozegrać tę grę”. I chociaż Europejczycy mają nadzieję, że następna administracja skłoni Rosję do negocjacji, obawiają się również, że administracja Trumpa może wpędzić Ukrainę w zły układ, odcinając pomoc.
Należy zauważyć, że w chwili obecnej rozwiązanie wojny pozostaje nierealnym, między innymi dlatego, że Rosja twardo trzyma się swoich żądań, nie została w pełni sformułowana polityka administracji Trumpa wobec Ukrainy, nie ma konsensusu w sprawie gwarancji bezpieczeństwa, jakie byłyby akceptowalne dla Ukrainy i, jak to ujął Grand, „istnieje 50 odcieni szarości” wśród europejskich poglądów na temat tego, jak powinny przebiegać negocjacje.
Dyskusje skupiają się na razie na perspektywie zawieszenia broni na linii demarkacyjnej w zamian za zachodnie gwarancje bezpieczeństwa – de facto, polegające na przynajmniej tymczasowych ustępstwach w zakresie istniejących stref kontrolowanych przez Rosję, nawet bez ich oficjalnego uznania.
„The Washington Post” wskazuje, że europejscy politycy dalecy są od porozumienia co do tego, jakie mogą być jakiekolwiek gwarancje bezpieczeństwa, a kluczowi sojusznicy, w tym Stany Zjednoczone i Niemcy, dotychczas odrzucali prośbę Ukrainy o zaproszenie do NATO, co stanowi główną przeszkodę, ponieważ Kreml od dawna wykorzystuje zagrożenie ze strony Zachodu dla usprawiedliwienia wojny. Inne pomysły obejmowały obecność państw europejskich – w domyśle NATO – na Ukrainie lub obietnice dostarczenia większej ilości uzbrojenia.
„Nie jesteśmy przeciwni negocjacjom, ale ważny jest moment, a także możliwości wpływów, jakie posiada Ukraina i to, co otrzyma w zamian” – powiedział anonimowo europejski dyplomata.
Na razie publiczne propozycje „ziemia za pokój” ograniczają się do propozycji wspierającego Rosję węgierskiego przywódcy Orbana. Kraje bałtyckie i sąsiedzi Ukrainy, tacy jak Polska, ogarnięci strachem, że Rosja zagraża wschodnim granicom NATO, jeżą się na wzmiankę o ustępstwach terytorialnych, zwłaszcza bez wyraźnego środka odstraszającego.
Ludzie oferujący ziemię w zamian za pokój byli w przeszłości „praktycznie paleni na stosie”, ale obecnie nie budzi to większego oburzenia, powiedział wyższy rangą urzędnik NATO. Według niego na korzyść Ukraina działa fakt, że zdołała i wciąż jest w stanie bronić dużych miast, w tym Charkowa i Odessy.
„Wszyscy rozumiemy, że w krótkiej perspektywie Ukrainie będzie trudno przywrócić suwerenność na 100 proc. swojego terytorium” – dodał.
Przypomnijmy, wkrótce prezydent elekt Donald Trump może powołać specjalnego przedstawiciela na Ukrainę, który poprowadzi negocjacje w sprawie zakończenia wojny z Rosją. Poinformowała o tym stacja Fox News, powołując się na swoje źródła.
Opr. TB, washingtonpost.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!