Słowo o Filistrze Stanisławie Łuckim – asie polskiego wywiadu. Gorąco polecamy najnowszy esej biograficzny pióra Macieja Marii Jastrzębskiego.
Wszedłszy do auli Uniwersytetu imienia Iwana Franki, Dmytro zasiadł w ławie i lekko śniętym wzrokiem omiótł studencką brać, również zajmującą niespieszno miejsca. Siedziska zdawały się lepkie czernią, w której rówieśnicy młodego studenta prawa zatapiali się jak muchy w smole.
Późnomajowy gorąc panujący wyciskał z lwowian ostatnie poty, odbierając wolę do jakichkolwiek naddatkowych ruchów oraz nadmiernych deliberacji. Dmytro zamrugał powiekami, aby przegonić z oczu napastliwy sen, żeby choćby na chwilę przywrócić klarowność umysłu. Aby ożywić nieco synapsy, student, zwyczajem większości studentów prawa lubujący się w historii, jął przywoływać informacje o owej imponującej auli, w której sennej atmosferze upalnego dnia czuł się niby opiatonośne nasionko. Wiedział, że twórcą tejże budowli był Juliusz Hochberger. Aula nie była wtedy jednak pomieszczeniem uniwersyteckim, ale częścią gmachu Sejmu Galicyjskiego. Za zdobienie konstrukcji odpowiadali najwybitniejsi polscy rzeźbiarze i malarze XIX wieku. Swą rękę do zwieńczenia dzieła przyłożył Matejko, Siemieradzki, Zygmunt Trembecki, Henryk Rodakowski i Kazimierz Pochwalski.
Nie mógł jednak wiedzieć, młody prawa nasz adept, że 82 lata temu ten sam gmach przemierzał 18-letni, niezwykle przedsiębiorczy człowiek, mający po wielu latach okazać się współtwórcą polskiej sieci wywiadowczej ,,F-2″. W 1935 roku Stanisław Łucki, syn Stefana i Katarzyny z Pogonowskich, został przyjęty w poczet studentów Uniwersytetu Jana Kazimierza, jak podówczas nazywała się wszechnica współcześnie nosząca imię Iwana Franki. To wówczas został przyjęty do coetusu fuksowskiego lwowskiej korporacji akademickiej Znicz, której barwy musiał otrzymać najpóźniej w 1938 roku kiedy to zasiadł przy stole prezydialnym wraz z inżynierem mechanikiem naftowym Mieczysławem Setkowiczem, Antonim Szczygłem oraz Piotrem Zielińskim – powojennym dyrektorem Monopolu Tytoniowego w Malborku.
Fakt, że historię Filistra Stanisława Łuckiego rozpoczynam od narodzin rzeczonego w korporacji akademickiej jest nie bez przyczyny. Będąc zaproszonym do korporacji akademickiej, każdy winien mieć świadomość, że jego okres kandydacki będzie obfitować w ciężką, nierzadko fizyczną pracę mającą wyrobić dbałość o swoje, a tym samym korporacyjne, dobra i interesy, a więc przyuczyć do konsekwentnego działania, którego jednym z licznych celów jest uzyskanie wszystkich barw korporacyjnych, czyli pełnego członkostwa w Kole (zarządzie korporacji). Słowo padło o barwach, więc zanurzmy się w nich – tu konkretnie w zniczowych. Były nimi zieleń, złoto oraz malina. Znaczenie tychże pozostaje nierozpoznane, znane jest za to brzmienie dewizy K! Znicz: ,,Razem młodzi przyjaciele”. Być może znaczenie barw było tożsame z dewizą, to jest kolejno zieleń – wspólnota działania, złoto – młodość, malina – przyjaźń.
Bez wątpienia Freundschaft stanowił podstawę działania (nie tylko) Znicza. Historia korporacji sięga przyjaźni gimnazjalnych zadzierzgniętych przez uczniów X Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza (zwanego również ,,Bernardyńskim” ze względu na pobernardyński klasztor, gdzie szkoła została ulokowana) we Lwowie znajdującego się przy ulicy Wałowej 18. Placówka, utworzona w 1919 roku z usamodzielnienia się filii VII gimnazjum, cechowała się specjalnym nakryciem głów – czapkami-rogatywkami koloru popielatego z zielonym otokiem – jakie jej pupile byli zobligowani nosić. Spośród założycieli Znicza przynajmniej Jarosław Bułat oraz Konrad Zajączkowski znali się, dosłownie, ze szkolnej, bernardyńskiej ławy. Idea stworzenia grupy wzajemnej pomocy, kręgu wartościowych ludzi godnych zaufania, realizowali już w Dziesiątce, gdzie powołali do życia Klub Towarzyski ,,Pelikan”. Rozpocząwszy studia, wraz z innymi żakami, z pomocą istniejącej od 14 X 1884 roku K! Lutyko-Venedyii, postanowili przeistoczyć ,,Pelikana” w ,,Znicz”, w którego wychowawczym, opiekuńczym blasku wzrastały pokolenia elit II Rzeczypospolitej, a pośród nich Stanisław Łucki.
Znicz zjednywał ludzi dzieła. Dzięki korporantom w latach od 1935 do 1939 zrealizowano projekt architektoniczny polskiego kościoła w Mikłaszowie. Siedziba korporacji mieściła się pierwej (od 1928 do 1933 roku) w czteropokojwym mieszkaniu na parterze przy ul. Kaleczej 20a, później zaś w dwupokojowym przybytku przy ul. Mochnackiego 34 w latach 1933 – 1939. Wojna przerwała działanie jednej z najaktywniejszej korporacji lwowskiej. Rok 1939 zastał Stanisława Łuckiego na urzędzie Prezesa Znicza. W wywiadzie przeprowadzonym z Franciszkiem Ćwikiem Filister Łucki pomija moment opuszczenia Lwowa oraz zaprzestania działalności jak w Zniczu tak i w Stronnictwie Narodowym, którego był członkiem. W Kutach – miejscowości rodzinnej – pozostać nie mógł, nie ryzykując życiem. Pragnąc kontynuować działalność polityczną i służyć wiernie ojczyźnie, przeszedł zieloną granicę polsko-rumuńską, aby przez Jugosławię i Grecję dotrzeć do przesiąkniętej zimnem Bretanii w Francji, gdzie już formowały się pierwsze polskie ochotnicze odziały. Nielicznym szczęściarzom przydzielono błękitne, pierwszowojenne mundury – większość dostała drelichy. Filister Łucki został dokooptowany do 4 pułku piechoty zakwaterowanego 10 km od obozu w Pléban-le-Grand . Warunki były opłakane… piechurzy spali po stodołach, garażach, strychach dając w nocy concerto forte dei denti. Po badaniu lekarskim stwierdzono, że Filister Łucki nie nadaje się do piechoty, wobec czego został przeniesiony do innego pułku.
Intendentura zawodziła, kto wie czy nie z powodu nieufności jaką Francuzi darzyli Polaków. Zdarzało się, że polskie oddziały rozbrajały francuskie patrole i przejmować ich pojazdy transportowe. Powodem takich zajść była niechęć francuskich oficerów do pomocy Polakom w jak najszybszym przedostaniu się do grupujących się formacji polskich w głębi Francji. Spośród rozczarowań sycących atmosferę indyferencji, prowiant w postaci konserw i sucharów stanowił chyba najbardziej nieapetyczne i kontrastujące z gloryfikowanym obrazem kuchni francuskiej. Szczęśliwie komunikacja między francuskimi i polskimi oficerami zaczęła stopniowo zahaczać o ząbki współpracy w maszynerii wspólnego interesu jakim było przeciwstawienie się niemieckiemu najeźdźcy.
Wraz z nastaniem 1940 roku, rozkazem generała Władysława Sikorskiego 14 lutego powołana została Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich, w której szeregach znalazł się Stanisław Łucki. Dzięki swej bitności żołnierze przyczynili się do odparcia Niemców pod Narwikiem zmuszając oddziały Eduarda Dietla do odwrotu. Zwycięstwo, choć ważne moralnie, miało charakter jedynie taktyczny. Względy strategiczne, to jest marsz wojsk niemieckich w kierunku Francji zmusiła Aliantów do opuszczenia Norwegii i przerzucenia swych sił z powrotem na kontynent lub do Wielkiej Brytanii. Łucki wraca w tym czasie do Francji, gdzie w latach 1940-1941 w Voiron i Villard-de-Lans formuje koła Stronnictwa Narodowego. Na prośbę Anglików, obawiających się silnej floty cechującego się ambiwalentną pozycją polityczną Rządu Vichy, polski wywiad zaczyna montować we Francji siatkę pod kryptonimem ,,F-2”. W strukturę wywiadu początkowo mieli być wdrażani jedynie Francuzi, lecz rychło znaleźli się tam również Polacy, a wraz z nimi Stanisław Łucki.
„F-2” parało się głównie obserwowaniem i monitorowaniem poczynań Osi oraz informowaniem o ruchach floty tejże, a także o działalności niemieckiej w portach śródziemnomorskich. Raporty przesyłano przez neutralną Hiszpanię, a do 7 grudnia 1941 roku (atak na Pearl Harbor i przystąpienie USA do II Wojny Światowej) również pocztą dyplomatyczną ambasady Stanów Zjednoczonych w Vichy. Zwyczajne raportowanie odbywało się w raz na trzy tygodnie. Z pomocą radia w Nicei przekazywano informacje ważne i naglące. Do dyspozycji „F-2” była niewielka jednostka pod dowództwem kapitana Jana Buchowskiego, służącego od 1939 do 1940 roku jako oficer artylerii na ORP „Błyskawica”. Kapitan Buchowski został następnie przeniesiony do Wydziału Wywiadu Kierownictwa Marynarki Wojennej, w ramach działalności którego dowodził wspomnianą małą jednostką służącą przerzutom kurierów i poczty francuskiej z portu St. Raphaël do Gibraltaru [1] oraz przewozowi sprzętu radiowego czy zbieraniu ,,spalonych” agentów.
Stanisław Łucki miał dostęp do komórki Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza w Lyonie zajmującej się łącznością z krajem, co korporant wykorzystywał do przekazywania depesz. Prócz niego wśród działaczy „F-2” znalazło się wielu młodych ludzi wychowanych „w wolnej Polsce, ideowych, zaprawionych w organizacjach studenckich, bez kompleksów w stosunku do sprzymierzonych z Zachodu.”[2] Współpraca z Francuzami rozwijała się, choć niekiedy potrzebowali oni oficjalnych depesz uzasadniających fakt, że dowództwo „F-2”, sieci będącej teoretycznie francuską, znajdowało się w rękach Polaków. Tłumaczono to stwierdzeniem, że przecież wszyscy „jadą na tym samym wózku” jako Alianci i że polskie dowództwo jest z tego względu lojalne wobec Wolnych Sił Francuskich. Może ze względu na doskonałe zarządzanie, a także z dość paradoksalnego faktu nieprofesjonalności oficerów „F-2”, siatka w przeciwieństwie do innych, „zawodowych” grup szpiegowskich przetrwałą do końca wojny.
Mimo to, droga „F-2” nie była usłana różami. Pierwsze aresztowania datuje się od jesieni 1941 roku, kiedy w Algierii pochwycony został Tadeusz Jekiel. [3] Podczas przenoszenia Centrali siatki do Grenoble, ofiarami pojmań Abwehry padli w Nicei Leon Śliwiński, Gołogórski, Korycki, Pietraszewski i Chrzanowski. Tortury, jakim zostali poddani, nie zmusiły ich do wyjawienia żadnych cennych informacji, wobec czego organizacja mogła wznowić działanie w lutym 1943 roku pod dowództwem Wincentego Rozwadowskiego. Urząd szefa sieci objął Zdzisław Piętkiewicz. W okolice Chambery przeniesiona została Centrala, zaś komórka wywiadu do Lyonu. Organizacja uległa wewnętrznemu czwórpodziałowi na dwie podsieci pod przewodnictwem francuskim oraz dwie pod dowództwem polskim. Francuskimi dowodzili wiceadmirał Jacques Trolley de Prevaux (podsieć „Anne”) oraz Gilbert Foury w Paryżu (podsieć „Cécile”). Stanisław Lasocki kierował podsiecią „Marie” w centralnej Francji, zaś Zbigniew Morawski przewodził „Madeleine” w okręgu Grenoble. [4]
Morale w sieci podniosła przegrana Niemców pod Stalingradem, przez co napływ rekrutów zintensyfikował się. Wkrótce „F-2” pokryło swymi komórkami całą Francję stając się de facto strukturą powstańczą. Ruchy wojsk niemieckich, prace w przemyśle i stoczniach świadczone okupantowi – wszystko to było znajdowało się pod stałą obserwacją wywiadu. Przygotowywano tereny zrzutów. Co 15 dni przekazywano do Lyonu liczące od 400 do 800 stron raporty o fortyfikacjach niemieckich oraz o ruchach okrętów. Wszystkie raporty podlegały wglądowi Stanisława Łuckiego. Następnie, raporty fotografowano, sporządzano dwie kopie – jeden egzemplarz szedł do Hiszpanii, drugi do Szwajcarii, trzeci z kolei do Biura Studiów.
Losy organizacji zacieniły płaszcze gestapo. Członkowie komórki w Tuluzie zostali zdekonspirowani, uwięzieni oraz rozstrzelani we Frenes. Lyon był następny. Gestapo położyło rękę na kompletnym schemacie sieci oraz charakterystykach pracowników, włącznie z danymi Stanisława Łuckiego. Pomimo to sieć przetrwała. Polski korporant, łutem szczęścia, uniknął aresztowania, gdyż podczas „nalotu” gestapo na komórkę w Lyonie był już w Paryżu, gdzie centrala została przeniesiona w maju 1944 roku. Aresztowania trwały nawet po lądowaniu w Normandii. 6 lipca 1944 r. zatrzymano 26 łączniczek i agentów. A jednak, nastrój w organizacji stawał się proporcjonalnie lepszy wraz z każdym odbitym metrem francuskiej ziemi. W pewnym momencie powstało ryzyko przejęcia inicjatywy powstańczej przez paryskich komunistów, co zostało zręcznie udaremnione przez francuski ruch oporu. Powstanie zostało dobrze skoordynowane – jego wybuch nastąpił, gdy Niemcy byli już zbyt wycieńczeni, aby stawić mu czoła. Stanisław Łucki wspomina, że patrząc na triumf de Gaulle’a, ze smutkiem myślał „o krwawiącej w tym czasie Warszawie.”[5]
Działalność sieci zakończyła się we wrześniu 1944 roku wraz z przybyciem Komisji Likwidacyjnej wyznaczonej przez Oddział II Sztabu Naczelnego Wodza. Treść umowy zawartej między polskim sztabem a przedstawicielami generała de Gaulle’a dotyczyła przede wszystkim członków francuskich, Polacy z kolei zobligowani byli do dołączenia do swych jednostek w Wielkiej Brytanii.
Na Wyspach panowała niezręczna sytuacja. „(…)odczuliśmy od razu, że jesteśmy dla II Oddziału Sztabu niewygodni” przyznaje Łucki.[6] Nie dość, że służby, której przez kilka lat wiernie oddawali się polscy członkowie „F-2”, nie doceniono, to istnieją przesłanki wskazujące na celowe zdeprecjonowanie polskiego wkładu w zwycięstwo na Niemcami we Francji. Jak okazało się w 1946 roku, kiedy w celu napisania historii „F-2” polscy działacze poprosili o udostępnienie archiwów sieci, czteroletnia dokumentacja pracy wywiadu przestała istnieć. Próżno było dopraszać się informacji na temat losów archiwum. Tajemnica ta pozostała tajemnicą do dzisiaj. Tylko dzięki usilnym staraniom udało się uzyskać dla Polaków z siatki szpiegowskiej prawa kombatanckie we Francji, co pozwoliło na przyznanie rent deportowanym i wdowom po jej zmarłych i zaginionych członkach. Kuriozum skandalu związanego z zaginięciem archiwum jest o tyleż większe, jeśli uświadomić sobie fakt, że 10% członków „F-2”, to jest 280 osób, stanowili Polacy piastujący pozycje dowódcze. Pamięć o polskich działaczach „F-2” została wyryta w tablicy kamiennej na cmentarzu w Montmorency.
W dowód uznania za trud przecierpiany w obronie Europy przed niemiecko-nazistowską plagą, Stanisław Łucki został mianowany kapitanem wojska francuskiego, zaś w 1957 roku otrzymał najwyższe państwowe odznaczenie – Legię Honorową. Nie przeszkodziło to jednak rządowi internować korporanta wraz z 19 innymi Polakami w 1960 roku, kiedy w Paryżu gościł pierwszy sekretarz KC KPZR Nikita Chruszczow.
Wraz z zakończeniem się wojny, pracowitość i determinacja Filistra Łuckiego zaczerpnięta jeszcze z lat akademickich ozwała się ponownie. Już w 1945 roku rozpoczął studia prawnicze na Oksfordzie oraz powrócił do aktywnej działalności w Stronnictwie Narodowym, którego miesięcznik „Biuletyn Narodowy” współredagował w latach 1954-1959. Wcześniej – od 1945 do 1950 wydawał dwutygodnik „Placówka”, której nie należy mylić z pismem wydawanym pod tą samą nazwą od 1940 do 1944 r. przez Związek Działaczy Ludowych „Zydel”.
Ze względu na to, że Francja po II Wojnie Światowej nadal była przez pewien czas państwem kolonialnym, podejmowanie pracy w Północnej Afryce przez polskich weteranów pozostających na uchodźstwie nie była rzadkością. Również Stanisław Łucki znalazł zatrudnienie w kraju, który już niedługo miał wyzwolić się spod francuskiej kontroli. Tak w 1955 roku Stanisław Łucki przyjął urząd dyrektora administracyjnego Compagnie Minière d’Agadir (Kompanii Górniczej Agadiru). Rok 1955 stanowił także preludium do większych wydarzeń politycznych w regionie. Muhammad V powrócił do Maroka, a już 2 marca 1956 protektoratu nad Marokiem zrzekli się Francuzi, za którymi podążyli Hiszpanie pozostawiając sobie jednak żydowsko-berberyjską Ceutę, ważny ośrodek rybołówstwa i przetwórstwa rybnego Melillę oraz Ifni. Mimo zmian geopolitycznych, Stanisław Łucki pozostał aktywny w sferze afrykańskiego przemysłu, stając się szefem grupy zakupów, a następnie osobą odpowiedzialną za eksport do Afryki w Société des Automobiles Panhard et Levassor w Paryżu 1956-63. W latach 1963-1972 pracował dla w Exploitations Électriques et Industrielles w Paryżu. W stolicy Francji pracował jako szef działu prawnego (Régie Autonome des Transports Parisiens znanego lepiej pod skróconą nazwą RATP aż do emerytury), na którą odszedł w 1982 roku.
Poza działalnością zawodową, Stanisław Łucki podejmował pracę w kręgach polonijnych oraz organizacjach wspierających polską sprawę, był między innymi członkiem założycielskim Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego, Koła Lwowian, Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, Komitetu Wykonawczego Zjednoczenia Polskiego Uchodźstwa Wojennego, Rady Skarbu Narodowego, przez 20 lat skarbnikiem Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu, Komitetu Lokalnego Biblioteki Polskiej w Paryżu, Polskiego Funduszu Humanitarnego, prezesem a od 1993 honorowym prezesem Towarzystwa Opieki nad Polskimi Zabytkami i Grobami Historycznymi we Francji, Amicale du “Réseau F2″. [7]
Wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości, odrodził się ruch korporacyjny w Polsce. Już od 1989 roku, Filister Stanisław Łucki był aktywnym członkiem Stowarzyszenia Filistrów Polskich Korporacji Akademickich w Warszawie oraz Stowarzyszenia Filistrów Korporacji Akademickich w Poznaniu, wspierał działalność Archiwum i Muzeum Polskich Korporacji Akademickich w Poznaniu.
Jeśli wszystkie wymienione tu dokonania i zasługi człowieka siedzącego niegdyś w studenckiej ławie auli Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, zupełnie nieświadomego krętości swej życiowej drogi, nie wystarczą czytelnikowi za dowód wielkości czynów Polaka, pozwolę sobie wymienić odznaczenia, jakie Stanisław Łucki w trakcie życia swego otrzymał. Są to: Krzyż Walecznych, Medal Armii Polskiej, Krzyż Komandorskim z Gwiazdą OOP, Legia Honorowa, Komandoria l’Ordre National du Mérite, Krzyż Combattant Volontaire, Krzyż Wojenny z Palmami, Medal Ruchu Oporu oraz norweski Medal za Bitwę pod Narwikiem.
Choć płomień życia Filistra Stanisława Łuckiego zgasł 28 stycznia 2013 roku, Znicz, który niósł przez cały czas, rozświetlał i niechaj rozświetla mroczne dni. Filister Stanisław Łucki został pochowany na cmentarzu Les Champeaux w Montmorency – tam, gdzie wiele lat temu przyczynił się do zamieszczenia tablicy wspominającej wkład Polaków – członków siatki wywiadowczej „F-2” – w obronę Europy przed anihilacją w szalejących płomieniach niemiecko-nazistowskiej ideologii.
Maciej Maria Jastrzębski
[1]Grabowski, W. (2015) Polska Misja Morska w rejonie Morza Śródziemnego w czasie II wojny światowej. w: Przegląd Historyczno-Wojskowy, 16 (67)/2 (252), s. 91-114.
[2] http://odkrywca.pl/as-polskiego-wywiadu-stanislaw-lucki,676598.html
[3]Ibid.
[4]Ibid.
[5]Ibid.
[6]Ibid.
[7]http://www.archiwumkorporacyjne.pl/index.php/muzeum-korporacyjne/lwow/k-znicz/
1 komentarz
józef III
6 lipca 2017 o 12:12cudowny Człowiek, polska Idea, Leopolis semper Fidelis