Ze zdecydowanie zbyt małym odzewem spotkała się naprawdę znakomita książka Agnieszki Rybak i Anny Smółki Kresy. Ars Moriendi (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020) – w ośmiu fantastycznych felietonach opowiadająca „jak umierały Kresy, czyli podróż do świata, którego już nie ma”. Agnieszka Rybak – nauczycielka i dziennikarka, oraz Anna Smółka – absolwentka historii i pisarka odbyły swoja książką „reporterską podróż w czasie i przestrzeni’, przedstawiając „dramatyczna, a zarazem krytyczną wizję Kresów”.
Dla piszącego te słowa absolutnym mistrzostwem reportażu, jest fascynująca opowieść Gdzie jest generał? – o poszukiwaniu na Cmentarzu Obrońców Lwowa miejsca spoczynku gen. Tadeusza Jordan-Rozwadowskiego!
Ale książkę Kresy. Ars moriendi chyba najlepiej zrecenzowała Agnieszka Winiarska w tekście Sztuka umierania i sztuka trwania:
„Niektórzy twierdzą, że dużo dotkliwsze od fizycznej i symbolicznej eksterminacji Polski z jej wschodnich terenów jest zapominanie kresowego dziedzictwa. Jesteśmy nie tylko świadkami tego procesu, ale niekiedy także jego twórcami. Wielu czytelników omija szerokim łukiem temat Kresów – nie mają czasu na zgłębianie ich historii albo pokutuje w nich stereotyp rodem z PRL, że kresowość jest symbolem przaśności albo zacofania. Inni jeszcze uważają, że o Kresach wszystko już zostało powiedziane – identyfikują je tylko z kulturą dworków lub tematem rzezi wołyńskiej – jakby nie było niczego pośrodku, w międzyczasie, pomiędzy.
Agnieszka Rybak i Anna Smółka zdecydowały się poprowadzić swoich czytelników na Wołyń, Podole i Polesie ścieżkami nieco mniej wydeptanymi. Ich książka Kresy. Ars moriendi (Wydawnictwo Literackie) to opowieść nie tylko o trwaniu kresowego świata. To również rzecz o jego zmierzchu. Czy zatem wywodząca się ze średniowiecza «sztuka umierania» w jakikolwiek sposób dotyczy Kresów, a jeżeli tak – jakie wnioski płyną z owego znikania Polski z jej dawnych ziem?
Kresy. Ars moriendi to reporterska opowieść o ludziach zamieszkujących tereny zlokalizowane na obszarze dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy, a kiedyś należące do Rzeczpospolitej. Poznajemy historie całych rodzin zmiecionych z powierzchni ziemi przez dziejowe zawieruchy; wzruszające losy odważnych i mądrych Polaków usiłujących zszywać pękające relacje międzyludzkie ( i międzypaństwowe); o jednych wiemy całkiem sporo; o innych dowiadujemy tylko dlatego, że zostało po nich «cokolwiek», jak peliska (rodzaj płaszcza) rozpoznana przez żonę przy identyfikacji zwłok. Bohaterami opowieści zawartych w książce Kresy. Ars moriendi są ludzie aktywni, ważni dla swojego środowiska, wykształceni, posiadający marzenia; usilnie walczący o przetrwanie polskości na wschodzie. Rybak i Smołka zdecydowały się wykonać wręcz tytaniczna pracę, aby z mroków niewiedzy albo dezinformacji wyciągnąć na światło dzienne historie o tych, którzy zgodnie z założeniami zmieniających się, ale zawsze tak samo opresyjnych, organów władzy – mieli znikać z ludzkiej pamięci. Poszczególne rozdziały to epickie opowieści o jakimś wycinku Kresów i usilnym staraniu ich mieszkańców, żeby je ocalić. Historia obu Narutowiczów, Skirmuntów, Edwarda Woyniłłowicza i braci Orłowskich z Berdyczowa są świadectwem trwania i umierania polskości na wschodzie. W ich losach jak w soczewce odbija się proces zagłady Kresów – przestrzeni tyle pięknej, co niezwykle skomplikowanej. Autorki pokazują jak struktura etniczna, decyzje polityczne, rozbiory, II wojna światowa, «operacja polska NWD» wpływały na historię, rozwarstwianie i rozpad znanego kształtu kresowego świata. Odwieczne pytanie, czy apokalipsa Kresów była nieunikniona zyskuje dzięki książce nowe konteksty dalej pozostając bez odpowiedzi.
Gdyby jednak autorki ograniczyły się do pokazania historii jednostek wybitnych – dostalibyśmy obraz niepełny. Agnieszka Rybak i Anna Smółka z niemal detektywistycznym zacięciem, wielką uwaga i wrażliwością prześledziły także tragiczne losy zwykłych ludzi, o których zapewne nie szukalibyśmy informacji w Wikipedii– a szkoda, bo bycie «zwykłym» nie oznacza, że nie mówimy o ludziach interesujących i z rożnych względów godnych naszej uwagi. Ich losy znalazły się w orbicie zainteresowań autorek nie przez przypadek, lecz w wyniku chęci pokazania całej skomplikowanej, pięknej i tragicznej struktury Kresów Aby tego dokonać i dać możliwie najpełniejszy losu Polaków zamieszkujących tamta przestrzeń autorki przedarły się przez setki listów, drzew genealogicznych, plotek i rodzinnych opowieści, wydarły nam z mroków historii kilkanaście nazwisk, za którymi zawsze kryją się wzruszające historie, które obrazują tragiczne losy II Rzeczpospolitej. […]
Książka Kresy. Ars moriendi to absolutnie genialne dzieło, prawdziwa kopalnia wiedzy o historii naszych dawnych wschodnich ziem. Dzieło tyleż wspaniale, co niezwykle wymagające. Zdecydowanie nie jest to lektura na niedzielne niespieszne popołudnie, lecz rzecz do studiowania, wgryzania się, weryfikowania swojej wiedzy, poszukiwania informacji, które wypełnią naszą niepamięć i pozwolą zrozumieć konteksty opowiadanych historii. Myślę, że wielu czytelników będzie przytłoczonych Kresami…. Autorki same niejednokrotnie przyznawały, że natłok faktów sprawiał, że niejednokrotnie gubiły się w zawiłych losach rodzin, o których pisały. Stąd ta narracja – gęsta i skondensowana tak bardzo, że czasami nawet pojedynczy akapit przynosi czytelnikowi ilość informacji, którą musi przetwarzać wielokrotnie, żeby powiązać ze sobą fakty i ludzi. To jedyny zarzut, jaki mam do tej absolutnie genialnej książki. […]”.
Całość recenzji autorstwa Agnieszki Winiarskiej na: https://kulturanacodzien.pl/2020/12/18/
RES
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!