Najwyraźniej jeden z najbliższych sojuszników postanowił go ostatecznie dobić.
W Rosji nie zdążyła jeszcze umilknąć histeria po tym jak prezydent Serbii Aleksander Vucić ujawnił, że jego kraj masowo dostarcza Ukrainie amunicję za pośrednictwem państw zachodnich, gdy z „bratniego Belgradu” nadszedł kolejny cios.
Tym razem serbski prezydent ogłosił, że Stany Zjednoczone „są sojusznikiem Serbii w decydujących momentach historii, oba kraje od dawna łączy partnerstwo i władze w Belgradzie zamierzają je nadal rozwijać”.
„Co to za decydujące momenty?! Bombardowania Belgradu przez USA?” – zapyta zapewne wkrótce Maria Zacharowa, rzeczniczka szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa. Nieustanne odgrzewanie tamtych porosłych już mchem wydarzeń sprzed ćwierć wieku jest bowiem ulubionym zajęciem rosyjskiej propagandy.
Kreml nie chce natomiast zauważyć oczywistego faktu: dziś pogrążona w upadku i z trudem dysząca pod sankcjami Rosja przestała być dla Serbii atrakcyjnym sojusznikiem, najwyżej okazjonalnym. Strategicznie Belgrad patrzy już na Zachód i szykuje się do wstąpienia do Unii Europejskiej.
Przypomnijmy, że po ujawnieniu dostaw serbskiej amunicji na Ukrainę Rosja nazwała Serbię „ostatnią kur…”. Teraz, po tym nowym „akcie zdrady” ze strony dawnego sojusznika, Ławrow zaryczy pewnie jak ranny zwierz.
Ale skutecznie zrażając do Rosji kolejne kraje, już wkrótce jej dyplomacja będzie mogła co najwyżej leniwie przebierać kopytami w afrykańskim upale, szukając tam jakichś nowych sojuszników.
KAS / raskachkanet / Telegram
2 komentarzy
Ziew
4 lipca 2024 o 15:28Szczury już uciekają z tonącego okrętu.
Alonzo
4 lipca 2024 o 18:20(usun. – wulgarne i obraźliwe)