Dotarcie do Ananaya, osady w w górach, nie jest łatwe. Zatrzymuje niewielki mikrobus. W środku sami mężczyźni, kierowca badawczo na mnie patrzy, lecz gdy dowiaduje się, że jadę do grobu Mar Charbala, do klasztoru Mar Maruna w Annaya, zaczyna nucić znaną mi już z Syrii, bardzo popularną wśród wiernych Wschodu tradycyjną pieśń ludową: „Mar Charbel, jeszcze żyjesz, z Twojego grobu sączy się woda…”.
Po pewnym czasie z dala widać w zachodzącym słońcu klasztor ze strzelistą wieża kościoła. Pasażerowie mikrobusu jak na komendę kreślą na piersiach znak krzyża. Gdy wreszcie znajduje się na szczycie, widzę u podnóża zespołu klasztornego, od zachodu, sklebione chmury rozpościerające się na szerokiej, nieobjętej przestrzeni, tak jakby morze dotarło przez ogromne góry i przepastne doliny do samego monasteru. Sprawia to wrażenie, jakby klasztor znajdował się na wyspie. Towarzysząca mi zakonnica mówi, że w pogodny dzień widać stąd Bejrut, Byblos, Trypolis, a nawet Cypr.
Miejsce święte
Na prawo od głównego wejścia ciemna statua zakapturzonego mnicha z ręką uniesioną w geście kapłańskiego błogosławieństwa. Na ścianie klasztoru wielki kamienny krzyż z figurą Ukrzyżowanego. Do klasztoru dostaje się bocznym wejściem, przechodzę przez mroczne, niskie łukowato sklepione korytarze, przejścia wykonane z grubo ociosanego kamienia. Dolne piętro posiada okna niezwykle wąskie, zwane z arab. marma siham (czyli obronne, a dosłownie „do wyrzucania strzał”).
Po zachodniej stronie kompleksu monastycznego okrągły kościół Mar Charbela, wypełniony kolorowymi witrażami, z prostym kamiennym ołtarzem. Zwracają uwagę liczne ikony syryjsko-maronickie przedstawiające świętego starca ze spuszczonymi oczami i głęboko naciągniętym na twarz kapturem. Chwila modlitwy w niewielkiej niszy – kaplicy z ikona św. Cherbela przed ołtarzem i docieram do grobu świętego w głębi, za ogromna szyba i krata żelazna. Pielgrzymi bliskowschodni z ogromnym szacunkiem dotykają ręką ikony świętego, po prostu ją muskają prawą dłonią, a następnie całują swą dłoń i kreślą na piersi znak krzyża świętego… To jakże piękny gest bliskowschodniego kontaktu , serdecznego powitania ze świętym. Tradycyjny i charakterystyczny gest zawsze spotykany na ziemi libańskiej i syryjskiej. Ikony świętych zawsze są chronione szkłem.
Wąski korytarz klasztorny z miejscem do zapalania świec ofiarnych przez odwiedzających wiernych, płonie jak pochodnia… Jednym wielkim ogniem…
Muzeum św. Chabela przechowuje pamiątki po świętym: Ewangelie noszącą ślady jego rąk, naczynia liturgiczne, których używał jako kapłan, kaganek oliwny, narzędzia pracy, drewnianą łyżkę i miskę. Znajdują się tu również prześcieradła, ubrania oraz wyposażenie trumien – wszystko splamione krwią nieustannie sącząca się z boku zmarłego.
Archiwum klasztorne przechowuje 135 000 listów z 95 krajów z prośbą o błogosławieństwo, oliwę, kadzidło, skrawek materii lub ziół uświęconych dotknięciem grobowca świętego mnicha. Poczesne miejsce zajmują wota dziękczynne ofiarowane przez pielgrzymów w podzięce za doznane łaski oraz kule, protezy pozostawione, odrzucone przez wiernych, którzy doznali tu uzdrowienia.
Uwagę przykuwa niewielka marmurowa tablica z krzyżem i napisami arabskimi. Pochodzi z grobowca świętego. Zgodnie z miejscową tradycją tysiące rąk odwiedzających pielgrzymów wyciągają się dzień w dzień w jej kierunku. Pielgrzymi mocno przyciskają monetę do marmurowej tablicy. Wysłuchana modlitwa, jak chce tradycja, utrzymuje monete na marmurowej powierzchni. Kamienne schody, mocno wyślizgane przez tysiące pielgrzymów, prowadzą na górę, a przy nich ogromna tablica przedstawia chronologicznie wszystkich papieży, kończąc na Janie Pawle II.
Mimo późnej pory klasztor Mar Marona tętni życiem, wciąż napływają pielgrzymi. Przy źródle przyklasztorny stoją gliniane dzbany wypełnione wodą, którą wierni mogą stąd zabrać. Na szczycie góry Annaya pustelnia św. Charbela. Święty spędził tu 23 lata. W pustelni niewielka kaplica, mała cela. W każdą niedziele oraz w uroczystości kościelne o godzinie 21:00 wyrusza piesza pielgrzymka z płonącymi pochodniami na Annayi (szczyt góry Aiwejni – 1300 m n.p.m.), do pustelni świętych Apostołów Piotra i Pawła. Wielu z pielgrzymów przebywa drogę od klasztoru Mar Marona na sam szczyt boso. Zadziwiające to miejsce – ciemne szczyty mocno płona co noc licznymi krzyżami…
Barbara Anna Hajjar
Syria – Tartous
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!