Jednym z głównych problemów, przed którymi stanie nowy prezydent Ukrainy, są stosunki z Polską. Tej kwestii poświęcił uwagę opiniotwórczy tygodnik „Dzerkało tiżnia”. Ołena Betłij, ukraińska historyk, specjalizująca się w historii stosunków polsko-ukraińskich w XX wieku, w artykule „Rozminować” przeszłość. Jak ma wyglądać nowa „polityka polska” Ukrainy” analizuje przyczyny obecnego impasu w relacjach polsko-ukraińskich, i poszukuje odpowiedzi na pytanie, jak Ukraina może go przezwyciężyć.
Ukrainka uważa, że stosunki z Polską przez ostatnie pięć lat zostały zaniedbane z winy Ukrainy. Według niej to sytuacja nie do przyjęcia, zważywszy, że tylko we współpracy z Polską Ukrainie uda się wyrwać spod wpływów Rosji i wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej. W związku z tym postuluje, aby „Kijów zaczął rozumieć Warszawę, określając zasady „polskiej polityki” Ukrainy, oraz tworząc lepszy jakościowo krąg ekspertów zajmujących się polską tematyką”. Przy czym skrytykowała podejście ukraińskich elit politycznych do kwestii historycznych, które w znacznej mierze określają obecny stan stosunków ukraińsko-polskich.
Według niej ogromnym błędem było oddanie kontroli nad „rzeczywistym dialogiem historycznym” w ręce Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej (UINP). W tym kontekście – rzecz jasna – razi polityka heroizacji OUN-UPA – organizacji odpowiedzialnych za rzezie ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1944. Swoje zrobiły też demonstracyjne gesty ukraińskich polityków np. uchwalenie przez ukraiński parlament ustawy o heroizacji bojowników UPA w kwietniu 2015 roku, podczas wizyty na Ukrainie prezydenta Bronisława Komorowskiego. Ukraińska historyk sądzi, że w Polsce uznano to za przejaw jego nieudolnej polityki wobec Ukrainy, i była to bodaj główna przyczyna jego przegranej w wyborach prezydenckich w 2015 roku. Uznanie w lipcu 2016 roku przez Sejm RP rzezi wołyńskiej za ludobójstwo było odpowiedzią na tę nieprzemyślaną politykę Ukrainy.
Betłij zauważa, że zamiast rozwiązać problem w zarodku przekazano go w gestię UINP, kierując się formułą „historią powinni zajmować się historycy”. W tym sensie instytucja, kierowana przez Wołodymyra Wiatrowicza, nie zajmuje się badaniami historycznymi, a „polityką historyczną”, która powinna być zadaniem polityków. Przykładem zablokowanie przez UINP w kwietniu 2017 roku zezwoleń na ekshumacje i porządkowanie polskich miejsc pamięci na Ukrainie – decyzja została podjęta dzień po demontażu pomnika bojowników UPA w Hruszowicach – i komentarze Wiatrowicza, które faktycznie zablokowały ukraińsko-polski dialog w kwestiach historycznych, i zamroziły wzajemne kontakty na szczeblu politycznym.
Symptomatycznym jest fakt, że do ostatniej oficjalnej wizyty w Polsce prezydenta Ukrainy Petro Poroszenki doszło w grudniu 2016 roku. Natomiast w lipcu 2018 roku, w 75. rocznicę „krwawej niedzieli” na Wołyniu, przyjechał do Sahrynia, aby uczcić ofiary Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. W tym czasie polski prezydent Andrzej Duda oddał hołd Polakom, pomordowanym przez UPA na Wołyniu, na miejscu nieistniejącej już polskiej wsi w okolicach Łucka.
Ukraińska historyk zauważa, że w tej sytuacji trudno spodziewać się zaufania ze strony Polaków, którzy nie godzą się na stawianie znaku równości między setkami ofiar ukraińskich a dziesiątkami tysięcy zabitych Polaków w ramach zorganizowanej przez OUN-B akcji eksterminacyjnej na Wołyniu.
Remedium na impas w stosunkach ukraińsko-polskich widzi w przejęciu inicjatywy przez nowego ukraińskiego prezydenta, który musi wznieść się ponad osobiste upodobania lub niechęć, i zacząć realizować interesy państwa. Nadto, sformułowanie programu i realizacja współpracy między Ukrainą a Polską powinny wreszcie trafić w gestię Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ambasady Ukrainy w Polsce. „Podstawą woli politycznej realizowanej w interesie publicznym musi być określenie zasad „polityki polskiej” Ukrainy, jej celów i etapów wdrażania. – zauważa, i dodaje – Na Ukrainie jest z tym ciężko, ponieważ cała koncepcja stosunków dwustronnych sprowadza się do pustej frazy o „partnerstwie strategicznym”. Stąd pytania, które coraz częściej słyszy się z ust polskich ekspertów – „Czego Ukraina oczekuje od Polski?” – zawisają w powietrzu, bo w naszym kraju nie ma jasno sformułowanej polityki ani wobec Polski, ani wobec Zachodu”.
Ołena Betłij przypomina, że Polska, jak dotąd, konsekwentnie realizuje swój program wschodni, którego częścią jest polityka wobec Ukrainy. Wspiera nie tylko procesy demokratyczne i aspiracje integracji europejskiej swoich wschodnich sąsiadów, ale – zwłaszcza w interesie Ukrainy – walczy z rosyjską dominacją w regionie w kwestiach energetycznych. „Polska będzie wspierać Ukrainę w jej „marszu na Zachód”. Jednakże Kijów nie powinien nadużywać tego wsparcia i traktować je, jako niezmienne. Co więcej, nie powinniśmy mówić, że to Polska nas potrzebuje, i że jest skazana na to, aby nam pomagać, zgodnie z formułą „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy”. To nie Kijów, a NATO jest gwarantem bezpieczeństwa współczesnej Polski. Ponadto bezpośrednią konsekwencją nieprzemyślanych wypowiedzi, polityki historycznej na Ukrainie, oraz zakazu ekshumacji jest wzrost negatywnego stosunku Polaków do Ukraińców. Według Centrum Badań Opinii Publicznej (CBOS) w lutym 2019 był on na poziomie 41%, i jest najwyższym od 2008 r.” – trzeźwo ocenia sytuację.
Dodaje też: „Strategicznym celem Ukrainy powinno być wyrwanie się jej spod wpływów Rosji i konsolidacja – gospodarcza i polityczna – z państwami Europy Środkowej i Wschodniej. Będzie to możliwe tylko dzięki bliskiej i owocnej współpracy z Polską, która – czy tego chcemy, czy nie – stanowi centrum regionu”.
Prócz działań prezydenta i resortu dyplomacji dużą rolę w nich upatruje w działalności organizacji i środowisk, które mogłyby wesprzeć, a nawet przejąć ciężar opracowania i wdrożenia skutecznej dyplomacji publicznej. Tyle że obecnie na Ukrainie takich instytucji i specjalistów można ze świecą szukać. Uważa, że ostatnimi czasy na Ukrainie zmienił się krąg komentatorów spraw polskich. Ale dzięki modzie na temat polski uzupełnili go w większości różnego rodzaju „eksperci” i blogerzy, którzy najczęściej mają dość powierzchowną wiedzę o polskich problemach.
Z drugiej strony, jako przykład skuteczności w tej kwestii, podaje polskie ośrodki badawczo-analityczne – Ośrodek Studiów Wschodnich (OSW) i Polski Instytut Spraw Międzynarodowych (PISM). „W Polsce coraz większą rolę odgrywają specjaliści od spraw ukraińskich, których rozwój zawodowy przypada na okres postkomunistyczny. Są dobrze wykształceni, mają solidną wiedzę na temat historii stosunków ukraińsko-polskich, mówią po ukraińsku, analizują ukraińską politykę na bieżąco, a nie wtedy, kiedy muszą udzielić wywiadu, nie mają osobistych sentymentów wobec Ukrainy, ale są świadomi istoty polityki wschodniej Polski. Komentowanie przez nich wydarzeń na Ukrainie to zawód, a nie hobby” – podkreśla.
„Ukraina zdecydowanie potrzebuje takiego kręgu specjalistów, którzy będą mieli instytucjonalną pamięć o rozwoju stosunków ukraińsko-polskich, gruntownie zorientowanych w polskich sprawach, będą mogli wnieść solidny wkład w rozwój „polskiej (zachodniej) polityki Ukrainy”. Nie da się tego osiągnąć bez odpowiedniej instytucji. Kijowowi i ogólnie ukraińskiemu MSZ potrzebna jest instytucja – analogiczna do OSW i PISM – która, dzięki wsparciu finansowemu państwa, będzie przygotowywać miarodajne i wszechstronne analizy polityczne. Musimy przezwyciężyć asymetrię, która istnieje w środowisku ekspertów, wtedy stanowisko Ukrainy będzie traktowane poważnie, a nie jako emocjonalne wzmożenie, oparte na osobistym podejściu do przedstawicieli różnych polskich obozów politycznych” – podsumowała.
Opr. TB, https://dt.ua
fot. UNIAN
3 komentarzy
Ron
11 kwietnia 2019 o 14:48Głos ważny ale do dorosłości im jeszcze daleko… wiecie jak komentatorzy w sieci bronią Klimkina (krytykowanego za to że jego nieudolna polityka zagraniczna doprowadziła do tego, że najulubieńszy ukraiński sojusznik – czyli Niemcy – zaczynają opowiadać się za zniesieniem sankcji wobec Rosji)?
… że nie miał w kieszeni setek tysięcy dolarów, żeby przekupić europejskich polityków (w sensie przelicytować Rosję w korupcji). Nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać.
observer48
11 kwietnia 2019 o 23:44Nie ma się czemu dziwić. Wschodnia Ukraina była w orbicie RoSSji od czasów Chmielnickiego, a zachodnia została dokładnie zsowietyzowana i w dużym stopniu zrusyfikowana po II WŚ. To kultura bizantyjsko-turańska, której obce są wzorce judeochrześcijańskiej kultury śródziemnomorskiej.
Jarema
12 kwietnia 2019 o 09:47A czym się charakteryzuje i w jakim państwie występuje kultura judeochrześcijańska?