Wydawałoby się, że afera, która rozpoczęła się od feralnego telefonu prezydenta USA do jego ukraińskiego odpowiednika jest tak naprawdę wewnętrzna sprawą Ameryki. Pojawiły się w niej jednak polskie akcenty.
Pierwszy jest może mało znaczący – w lutym tego roku Warszawa stała się tłem dla spotkania między osobistym prawnikiem prezydenta USA Rudym Giulianim a Jurijem Łucenko, byłym ministrem spraw wewnętrznych z czasów Juszczenki, piastującym urząd prokuratora generalnego. Panowie rozmawiali wtedy o dwóch sprawach – śledztwie przeciw Burisma Holdings Limited i możliwym zaangażowaniu Joe Bidena w tę sprawę oraz o ukraińskich przeciekach podczas kampanii prezydenckiej 2016 roku (Paul Manafort, szef komitetu Trumpa okazał się niezarejestrowanym zagranicznym lobbistą co później doprowadziło do jego skazania za liczne przestępstwa).
To, że do spotkania doszło w stolicy polski było czystym przypadkiem. Giuliani uganiał się za ukraińskimi tropami mającymi politycznie pomóc jego szefowi po całej Europie. Z Ukraińcami spotykał się miedzy innymi w Paryżu i Madrycie.
Druga spraw jest nieco ważniejsza i bardziej przykra choć na wstępie trzeba zaznaczyć, że żadna ze stron nie zrobiła nic nielegalnego. W podobnym czasie i do tej samej rady nadzorczej Burisma Holdings Limited co syn wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych zaangażowany został prezydent Aleksander Kwaśniewski. Jest to problematyczne z kilku powodów. BHL należy do oligarchy Mykoły Złoczowskiego, jednego z najbliższych zauszników Wiktora Janukowycza a Kwaśniewski przyjął pozycję w radzie nadzorczej (możemy się domyślać, że wysoko opłacaną Hunter Biden inkasował ponad pól miliona dolarów rocznie) dokładnie w momencie, w którym okazało się, że prorosyjski prezydent Ukrainy nie ma już szans utrzymać się na stołku. Polski prezydent był wtedy jednym z największych, o ile nie największym, autorytetem w sprawach Ukrainy w Europie. Podróżował do tego kraju aż 27 razy starając się wynegocjować pokojowe rozwiązanie majdanu. Znał ukraińską specyfikę i potrafił rozmawiać z przedstawicielami obu stron, wszystko świadczy o tym, że wykonał naprawdę wartościową pracę. Nie oparł się jednak pokusie by swoją pozycję natychmiast zmonetaryzować, co byłemu prezydentowi raczej nie przystoi. Jedyne co można powiedzieć na jego obronę to przypuszczenie, że jego obecność w radzie nadzorczej spółki istotnej dla zarówno polskiej jak i ukraińskiej racji stanu dawała mu realną wiedzę jeśli nie kontrolę nad jej poczynaniami. To jednak tylko spekulacje. Sprawa zaś elegancko nie wygląda.
W ostatnich dniach prezydent Kwaśniewski wypowiedział się w kwestii Huntera Bidena i rzekomego dochodzenia, które miało mu zagrozić. Stwierdził, że jest to czysty absurd. Trudno odmówić mu racji, gdyby rzeczywiście prokuratura, w interesującym nas czasie, prowadziła śledztwo w sprawie BHL – a tego nie czyniła; o czym więcej można przeczytać tu.
Z pewnością dotyczyłoby ono osoby Mykoły Złoczowskiego i jego niejasnych interesów z czasów prezydentury Janukowycza (o co jest zresztą dziś oskarżony) nie zagranicznych członków rady nadzorczej mających potężne polityczne plecy na zachodzie. Tak polityki na wschodzie po prostu się nie robi.
MK
foto wikipedia
1 komentarz
heh
7 października 2019 o 08:17Eee tam i tak nie przebije Niemieckiego fachury ktory po ustapieniu z urzedu w Niemczech zasadla w radzie rosyjskiej spolki.