
Collage / fot: Obozrevatel
Szkoda, że dopiero teraz. Ale lepiej późno, niż wcale.
Jest pierwszy praktyczny skutek nalotu rosyjskich dronów na Polskę. Polscy wojskowi pojadą na Ukrainę uczyć się skutecznego ich strącania – podaje Reuters. Wołodymyr Zełenski potwierdził, że premier Donald Tusk zgodził się wysłać taką misję, która ma zobaczyć jak działa w praktyce wielowarstwowy ukraiński system obrony powietrznej i odbędzie tam treningi.
Przez lata wojny Ukraińcy wypracowali własne skuteczne metody odpierania masowych nalotów rosyjskich dronów i rakiet i obecnie nikt na świecie nie ma w tym zakresie takiego praktycznego doświadczenia jak oni – przyznają eksperci.
“Takie systemy jak Patriot są za drogie, żeby masowo strącać z nich tanie rosyjskie drony. Nikt na świecie nie ma do tego wystarczającej liczby pocisków. Dlatego chcemy pokazać Polsce jak jest zorganizowana nasza warstwowa obrona powietrzna – poczynając od zwykłych starych karabinów maszynowych, a na nowoczesnych rakietach kończąc” – zapowiedział ukraiński prezydent.
Również dowódca połączonych sił NATO w Europie – amerykański generał Alexus Grynkewich wezwał, by wyciągnąć wnioski z nalotu rosyjskich dronów na Polskę. Zapewnił wprawdzie, że “reakcja była bardzo dobra, ale trzeba wyciągnąć z tego naukę, żeby działać lepiej”.
“Bez wątpienia trzeba jeszcze dużo zrobić, żeby rozszerzyć możliwości uzbrojenia i obniżyć koszt jego użycia” – ocenił gen. Grynkewich. Zdaniem ekspertów, rosyjski nalot sprawił, że NATO musi teraz poważnie przemyśleć jak realnie działa jego obrona powietrzna.
Przypomnijmy, że w operacji przechwycenia rosyjskich dronów nad Polską brały udział myśliwce F-16 i F-35 oraz śmigłowce Mi-24, Mi-17 i Black Hawk przy wsparciu systemów Patriot, samolotów rozpoznania radio-elektronicznego AWACS i Saab 340 oraz radarów naziemnych. Można więc ocenić, że zaledwie 19 dronów zmusiło NATO do zaangażowania ogromnego i drogiego potencjału.
“Przy opracowywaniu zachodnich systemów obrony powietrznej nie wzięto pod uwagę możliwości odpierania masowych nalotów tanich dronów. Owszem, można je strącać z myśliwców i śmigłowców, jak w tym przypadku, ale w sytuacji ciągłego zagrożenia wymagałoby to utrzymania stałej gotowości operacyjnej” – ocenia Fabian Hinz, specjalista technologii bezzałogowych i rakietowych z International Institute for Strategic Studies.
Zobacz także: Czemu Ukraina strąciła 99% dronów, a Polska 15%? Odpowiedź banalnie prosta.
KAS
4 komentarzy
Krzysztof
11 września 2025 o 20:47Ukraina powinna całe Nato szkolić w obsłudze dronów i likwidacji ruSSkich. Ukraina wyszkoliła się na błędach w czasie trwania wojny z okupantem russkim
Federacja Polsko-Ukraińska
11 września 2025 o 22:27I dobrze.
hihi
12 września 2025 o 08:55Taki dron moze stracic nawet wybuch petardy, zwlaszcza drony ze styropianu. Dlaczego nie skonstruuje sie malych rakietek ze zdalnym sterowaniem i zapalnikiem zblizeniowym (takim jak mialy pociski dzialek przeciwlotniczych w IIWS). Bylyby na tyle tanie ze moznaby wystrzelic nawet kilka w jednego drona. I moznaby je rozstawic co kilometr.
.
12 września 2025 o 18:08Co kilometr to praktycznie trzeba byłoby rozstawić ich ponad 300 tysięcy żeby ochronić całe terytorium Polski. Można owszem wyłączyć obszary niezamieszkane bez obiektów strategicznych, ale i tak skąd chcesz do tego brać żołnierzy? Trzeba byłoby rozbudować wojsko, a nikt się do tego nie kwapi.