Konfesje protestanckie błyskawicznie znalazły w Rzeczypospolitej grunt do ekspansji. Już w latach dwudziestych XVI wieku, a więc kilka lat przed sformułowaniem przez Marcina Lutra w 1530 roku konfesji augsburskiej, w Polsce pojawili się jego zwolennicy. Z reguły byli to Niemcy. W 1524 roku na luteranizm przeszedł wielki mistrz krzyżacki Albrecht Hohenzollern, który zsekularyzował zakon, uznając zwierzchnictwo króla polskiego. Był to precedens, gdyż Albrecht jako pierwszy władca europejski przeszedł na luteranizm i uczynił go religią państwową. Generalnie tam, gdzie przeważał żywioł niemiecki, doktryna doktora z Wittenbergi zyskiwała najwięcej zwolenników.
Obok Prus Książęcych ruch protestancki rozwijał się przede wszystkim na Pomorzu Gdańskim i w Prusach Królewskich, a ostoją dla niego było mieszczaństwo Gdańska, Elbląga, Torunia i innych miast regionu. Podobny charakter miała ekspansja luteranizmu w Wielkopolsce, gdzie jego protektorami byli wpływowi przedstawiciele możnych rodów: Stanisław Ostroróg, Łukasz Górka, Jan Tomicki. Po sekularyzacji zakonu kawalerów mieczowych w 1561 roku najdalej wysuniętą na wschód ostoją luteranizmu stały się Inflanty wraz z Kurlandią i Semigalią. Rozłam w łonie protestantyzmu, jaki nastąpił w związku z działalnością Zwinglego, a później Jana Kalwina, również znalazł odzwierciedlenie w Rzeczypospolitej. Od lat czterdziestych XVI stulecia coraz większą rolę odgrywali kalwiniści. Dwadzieścia lat później wyraźnie dominowali nad luteranami. Kalwinizm zdobył poparcie zwłaszcza w Małopolsce oraz na Litwie, a częściowo także w Wielkopolsce (tu na kalwinizm przeszło wielu magnatów wyznających luteranizm). Cieszył się popularnością przede wszystkim wśród szlachty i mieszkańców większych miast.
W Wielkim Księstwie Litewskim orędownikiem i opiekunem protestantyzmu był potężny książę i kanclerz litewski Mikołaj Radziwiłł „Czarny” – fundator Biblii brzeskiej, któremu sam Kalwin zadedykował swoje Komentarze do Dziejów Apostolskich. Dzieło kontynuował jego brat stryjeczny, hetman Mikołaj Radziwiłł „Rudy”. Dzięki poparciu Radziwiłłów kalwiniści błyskawicznie rozszerzyli swój stan posiadania. W okresie bezkrólewia po śmierci Zygmunta Augusta na Litwie było więcej zborów niż kościołów katolickich. Podobnie rzecz się miała w ziemi chełmskiej i na Wołyniu. Do Zboru Większego (kalwińskiego) należała także znaczna grupa mieszkańców Lubelszczyzny.
Kalwiniści utworzyli trzy prowincje: małopolską, litewską i wielkopolską. Każda z nich odbywała synody (np. słynne synody w Pińczowie), a niebawem synody generalne (np. toruński w 1595 roku). Prowincje podzielono na dystrykty. W każdym lokalne synody wybierały hierarchię zborową, kaznodziejów (zwanych ministrami), nadzorowały szkoły i szpitale.
Polscy i litewscy kalwini przyjęli pod swe skrzydła braci czeskich, spadkobierców ruchu husyckiego, a przy okazji wybornych rzemieślników, którzy uciekając z Czech i Moraw oraz państw niemieckich ogarniętych represjami cesarskimi po zakończeniu wojny szmalkaldzkiej, zostali przygarnięci przez księcia pruskiego. Dzięki zachętom protektorów kalwinizmu: Leszczyńskich, Ostrorogów, Krotoskich, Tomickich i Marszewskich, wielu z nich w drodze do „ziemi obiecanej” osiedliło się w Wielkopolsce. W Poznaniu, Ostrorogu, Koźminku, Szamotułach i Lesznie utworzyli swoje gminy, a ok. 1570 roku mieli już w Wielkopolsce 54 zbory. Wcześniej, w 1555 roku, na synodzie w Koźminku wypracowali ze swymi kalwińskimi dobrodziejami swoiste wyznaniowo-organizacyjne modus vivendi: każda z konfesji w kwestiach doktrynalnych i organizacyjnych zachowała odrębność, przewidziano jednak wspólne synody. Był to precedens, który mógł doprowadzić do zjednoczenia protestantów w Polsce, ale należało jeszcze przekonać luteranów. W 1558 roku bracia czescy utworzyli seniorat polski, a do zarządu kościelnego dopuszczeni zostali świeccy panowie.
Ogółem w państwie polsko-litewskim wraz Prusami Książęcymi i Inflantami protestanci mieli 1 tys. zborów (parafii), z których połowa należała do kalwinistów, a także 24 drukarnie (przy 21 katolickich). Dzięki świetnie zorganizowanym gimnazjom, m.in. w Gdańsku, Toruniu, Bojanowie i Wilnie, oraz sieci szkół stanowili dobrze wykształconą społeczność. Również ich wpływy polityczne były imponujące: z chwilą śmierci Zygmunta Augusta posiadali większość w izbie poselskiej, a w senacie na 131 senatorów 58 należało do Kościołów reformowanych.
Polskim protestantom było jednak daleko do jedności. Przy okazji sporów doktrynalnych padały zarzuty o herezję, nierzadko też brano się za łby i dochodziło do tumultów. W miastach, w których kalwini bądź luteranie mieli przewagę w radzie, szykany administracyjne dotykały często nie tylko katolików, ale także wyznawców innych odłamów protestantyzmu.
Zygmunt August nie wydał – wzorem innych władców – edyktu tolerancyjnego, ale starał się zachować pokój religijny w państwie. Sławny bon mot (powtórzony za cesarzem Maksymilianem II): Nie jestem władcą ludzkich sumień, wskazywał wyraźnie, że z jego strony protestanci nie muszą się obawiać prześladowań. Opowiedział się po stronie zdominowanego przez innowierców ruchu egzekucyjnego, który domagał się ograniczenia władzy Kościoła katolickiego nad świeckimi. Co więcej, króla wychowanego w tolerancyjnym duchu nauk Erazma z Rotterdamu osobliwie ciągnęło do nowinek protestanckich – ponoć pewnego razu niewiele brakowało, aby osobiście nawiedził zbór kalwiński w czasie nabożeństwa. W ostatniej chwili powstrzymał go jednak rejtanowskim gestem biskup wileński. W 1560 roku król wspomógł księcia Albrechta Hohenzollerna, zatwierdzając specjalnym edyktem fundację luterańskiego uniwersytetu w Królewcu, o co książę bezskutecznie zabiegał od 20 lat u papieża i cesarza. Dało to królewieckiej uczelni prawo nadawania stopni naukowych. Trzy siostry: Jadwigę, Katarzynę i Zofię, ostatni z Jagiellonów wydał za władców protestanckich – dwóch książąt niemieckich i króla szwedzkiego Jana Wazę. Nosił się też z zamiarem stworzenia w Rzeczypospolitej Kościoła narodowego. Dopiero pod wpływem kłótni z Górkami, liderami ruchu egzekucyjnego, Zygmunt August zadeklarował wierność wobec Kościoła katolickiego. Zaowocowało to edyktami królewskimi o karaniu wygnaniem odstępców od wiary oraz wzmogło aktywność inkwizycji biskupiej.
Wobec rozwijającej skrzydła kontrreformacji (w 1564 roku z inicjatywy biskupa Stanisława Hozjusza działalność w Rzeczypospolitej zainaugurowali jezuici) oraz wzmożenia walki politycznej było jasne, że tylko zjednoczeni protestanci będą mogli skutecznie walczyć o swoje prawa. Tej sprawie poświęcił energię i zdolności sławny w Europie myśliciel Jan Łaski (1499–1560), bratanek arcybiskupa gnieźnieńskiego, uczeń i mecenas Erazma z Rotterdamu. W latach 1548–1553 wraz z Thomasem Cranmerem zreformował na modłę kalwińską Kościół anglikański. Do Polski powrócił dwa lata później i natychmiast zaczął działać. Łaski rozumiał, że polscy luteranie (w większości Niemcy) są pod silnym wpływem doktrynalnym współwyznawców z Prus i Niemiec. Czołową rolę odgrywał tu książę Albrecht Hohenzollern i kręgi luterańskie wspieranego przezeń uniwersytetu w Królewcu.
W czerwcu 1557 roku na synodzie we Włodzisławiu Łaski próbował podjąć dyskusję z luteranami. Zaproponował zorganizowanie wspólnego kolokwium dla usunięcia rozbieżności: mogło li by to być za radą braci, żeby chcieli z luteryjany tu w Wielkiej Polszcze mieć colloquium, a one w tąż uniją z sobą a z nami wprawić, a tak jednomyślnie się wszyscy przeciwko papieżnikom zastawić, a króla o wolność ewangeliji prosić. Nie doczekał się odpowiedzi.
To uzmysłowiło Łaskiemu, że do idei jedności trzeba przekonać protektorów polskich luteranów zza miedzy. Przebywając w Królewcu w kwietniu 1558 roku, wyjednał zgodę księcia Albrechta na publiczną dysputę z tamtejszymi luteranami, której węzłowymi tematami były rozważania nad różnicami w luterańskim i kalwińskim podejściu do sakramentu komunii świętej i dwoistości natury Chrystusa. Jego interlokutorzy – jak można się było spodziewać – na krok nie chcieli odstąpić od swoich racji. Wysiłki wybitnego myśliciela przerwała jego śmierć w 1560 roku.
Wobec nieudanych prób dogadania się z luteranami kalwiniści postanowili porozumieć się z braćmi czeskimi. Szyki pokrzyżował im jednak rozłam społeczności kalwińskiej po synodzie w Pińczowie w 1562 roku na Zbór Większy (Ecclesia Maior) i Zbór Mniejszy (Ecclesia Minor), w którym wiodącą rolę odgrywali antytrynitarze (nie uznawali dogmatu o Trójcy Świętej), zwani też braćmi polskimi. W tym nurcie znaleźli się również anabaptyści (zwolennicy udzielania chrztu wyłącznie osobom świadomie wierzącym). Różnice doktrynalne oraz radykalny program społeczny sprawiły, że antytrynitarze i anabaptyści byli ostro atakowani i bojkotowani nie tylko przez Kościół katolicki, ale także przez dwa główne nurty protestanckie.
Dopiero w połowie lat sześćdziesiątych kalwiniści polscy zaczynają odzyskiwać utracone pole. Na zjeździe w Liszkowie we wrześniu 1565 roku ponownie nawiązują współpracę z braćmi czeskimi, którzy na własną rękę – podczas zjazdów w Poznaniu w latach 1567–1568 – szukają porozumienia z luteranami. Tak jak poprzednio kluczową kwestią pozostaje nie tyle opracowanie wspólnego wyznania wiary, ile skłonienie jednej strony do uznania konfesji drugiej. Dla kalwinistów podstawą do negocjacji była druga konfesja szwajcarska sformułowana w 1566 roku przez następcę Kalwina Henryka Bullingera. Tymczasem luteranie i bracia czescy chcieli się oprzeć na konfesji augsburskiej z 1530 roku.
Wydarzenia nabrały rozpędu w 1569 roku. Na sejmie w Lublinie uchwalona została unia polsko-litewska, a król w mowie końcowej wypowiedział znamienne słowa: wiara święta chrześcijańska w Kościele jednostajnym chrześcijańskim była […] Niech mnie żaden tak nie rozumie, abym kogoś miał przywodzić do wiary okrucieństwem albo srogością jakąś, bo to jest sprawa Ducha Świętego. W stronnictwie ewangelickim nie brak było polityków myślących perspektywicznie, toteż nie tylko w lot pojęli znaczenie królewskiej wypowiedzi, ale także zdali sobie sprawę, że akt unii to milowy krok ku unifikacji państwa. Do tego Zygmunt August był bezdzietny i jasne było, że niebawem Rzeczpospolitą czeka wybór nowego władcy – już nie Jagiellona. Protestanci zatem musieli się przygotować do nowego rozdania.
Już podczas obrad sejmu lubelskiego dostojnicy protestanccy, m.in. wojewoda krakowski Stanisław Myszkowski, wojewoda sandomierski Piotr Zborowski oraz wojewoda lubelski Jan Firlej, rozpoczęli przygotowania do synodu generalnego, na którym można by zawrzeć unię wyznaniową. Równocześnie opierając się na drugiej konfesji szwajcarskiej, sondowali możliwość opracowania wspólnego wyznania wiary dla kalwinistów, luteranów i braci czeskich. W tym celu Krzysztof Trecjusz, pastor małopolskiego zboru kalwińskiego, przetłumaczył dokument na język polski.
Pierwsze spotkania przedstawicieli trzech umiarkowanych konfesji, które miały przygotować grunt pod synod generalny, napawały optymizmem. W lutym 1570 roku w Poznaniu doszło do kolokwium luteranów z braćmi czeskimi, w marcu zaś pod egidą Mikołaja Radziwiłła „Rudego” spotkali się w Wilnie kalwiniści i luteranie.
Na miejsce synodu wybrano Sandomierz. Obrady rozpoczęły się 9 kwietnia 1570 roku. Kalwinistów reprezentowali m.in. Jan Firlej, Stanisław Myszkowski, Stanisław Chrząstowski i Krzysztof Trecjusz. Na czele luteranów stali bracia Glicznerowie: Erazm – superintendent Wielkopolski, i Mikołaj – senior diecezji poznańskiej, oraz Stanisław Bniński, który reprezentował Łukasza Górkę, wojewodę poznańskiego, i Jana Tomickiego, kasztelana gnieźnieńskiego. Złożonego chorobą seniora braci czeskich Jerzego Izraela zastąpił diakon Szymon Bogumił Turnowski. Z obozu antytrynitarzy i anabaptystów zaproszono tylko Aleksandra Witrelina z Węgrowa, przedstawiciela umiarkowanego nurtu antytrynitarzy, z którym 11 kwietnia, raczej dla formalności, stoczono krótką i jałową debatę dogmatyczną, ale do udziału w obradach go nie dopuszczono.
Najważniejsza część synodu odbyła się 12 kwietnia, kiedy debatowano nad podstawą porozumienia. Zgodzono się, że będzie nią druga konfesja szwajcarska, jednak pod presją braci Glicznerów przy opracowywaniu artykułu poświęconego wieczerzy pańskiej sięgnięto po tzw. konfesję saską, sformułowaną w 1551 roku przez Filipa Melanchtona dla książąt saskich. Był to tekst konfesji augsburskiej z niewielkimi zmianami (z tego powodu dzieło Melanchtona nazywa się powtórzeniem konfesji augsburskiej). W kwestiach doktrynalnych trudno więc było mówić o kompromisie, chyba że nazwiemy nim swoisty protokół rozbieżności, który udało się wypracować dzięki wytężonej pracy „podstolika” z udziałem Tretiusa, Glicznera i Turnowskiego. Jego najważniejszy fragment brzmiał: Co się tyczy nieszczęsnych sporów o wieczerzę Pańską, postanowiliśmy trzymać się znaczenia słów Chrystusa Pana według objawienia ojców Kościoła, a mianowicie Ireneusza, który orzeka, że tajemnica ta jest podwójna: ziemska i niebieska. Nie twierdzimy, aby chleb i wino były czystymi symbolami; uznajemy, owszem, iż wierzącym dają i w istocie przez wiarę udzielają to, co znaczą. Ażeby przedstawić rzecz jaśniej i dokładniej, zgodziliśmy się wierzyć w istotną obecność Chrystusa w komunii dla tych, którzy ją przyjmują. Tak więc ciało i krew Pana naszego istotnie udzielana jest pod postacią chleba i wina, a zatem zgodnie z istotą sakramentu nie należy takowych uważać tylko za wyobrażenie ciała i krwi Chrystusowej.
Najważniejszym osiągnięciem synodu sandomierskiego było zatem wzajemne uznanie odmiennych stanowisk, a także porzucenie ducha konfrontacji i niewytykanie sobie herezji w stylu Lutrowego jesteście innego ducha. Nadto ugoda przewidywała, że każde wyznanie reprezentowane na synodzie zachowa własną organizację, liturgię i obrzędy, planowano odbywać synody generalne i opracować wspólny katechizm. Jak na początek było to niewiele, ale gdy spojrzeć na dziesięciolecia sporów, inwektyw, a nawet przemocy, zarazem niemało.
Wkrótce okazało się, że w sensie politycznym ugoda sandomierska niewiele dała rozbitemu obozowi innowierców. Co prawda trzy lata później, w czasie bezkrólewia, udało się zawiązać konfederację warszawską, która zawarowała w Rzeczypospolitej wolność wyznania, ale był to akt nadzwyczajny, na miarę nadzwyczajnej sytuacji. Inna sprawa, że sygnatariusze ugody sandomierskiej dość szybko zaczęli podważać jej postanowienia. Na synodzie w Toruniu w 1595 roku luteranie wycofali się z ugody. Na osłodę skłócony obóz protestancki, a zwłaszcza kalwiniści, zyskał wówczas nowego sojusznika – Cerkiew prawosławną.
W 1645 roku Władysław IV Waza zorganizował w Toruniu colloquium, na które zaprosił przedstawicieli Kościoła katolickiego i protestantów. Z liczby i rangi uczestników – w obradach uczestniczyło 28 luteranów, 24 kalwinistów i 25 katolików, w tym najwybitniejsi ówcześni teologowie w Rzeczypospolitej – oraz długości spotkania (obrady i dysputy toczyły się przez trzy miesiące) należy wnosić, że władca miał ambitne plany. Zależało mu na zjednoczeniu protestantów w Rzeczypospolitej, doraźnie zaś choćby na zapoczątkowaniu ich politycznej współpracy dla dobra państwa, a także na zbliżeniu stanowisk między nimi a katolikami. Porozumienia nie udało się osiągnąć, ale – co podkreślali uczestnicy – dzięki colloquium napięcia między różnymi wyznaniami zelżały. Niestety na krótko. Na tym tle łatwiej zrozumieć znaczenie ugody sandomierskiej.
Opr. TB
fot. Akt konfederacji warszawskiej, 1573, AGAD
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!