Portal Wikileaks, specjalizujący się w ujawnianiu tajnych dokumentów, opublikował rosyjskie materiały, z których wynika, że państwo rosyjskie szpieguje na masową skalę korzystających z internetu użytkowników komputerów i telefonów komórkowych. Jak zauważył portal Techcrunch, po raz pierwszy w historii Wikileaks ujawnia coś, co uderza w Rosję.
Techcrunch przypomina, że założyciel i szef Wikileaks, Australijczyk Julian Assange, jest oskarżany przez częśc amerykańskich mediów o to, że działa w interesie Rosji. Oskarżenia wzmogły się, gdy Wikileaks w czasie kampanii wyborczej w USA ujawnił e-maile polityków amerykańskiej Partii Demokratycznej wspierających kandydatkę na prezydenta Hillary Clinton. Assange prowadził kilka lat temu prowadził zresztą swój autorski program w rosyjskiej anglojęzycznej telewizji propagandowej Russia Today.
Jak czytamy na portalu, niewykluczone że ujawniając tym razem rosyjskie dokumenty, Assange chce się uwiarygodnić.
Jak wiadomo, Assange, ścigany za ujawnienie tajnych amerykańskich dokumentów i zdradę oraz oskarżony o gwałt przez prokuraturę szwedzką, schronił się pięć lat temu w ambasadzie Ekwadoru w Londynie i wciąż tam przebywa. Kilka miesięcy temu jednak Szwecja wycofała wniosek o ekstradycję i przerwała dochodzenie w sprawie domniemanego gwałtu.
Z opublikowanych rosyjskich materiałów wynika, że rosyjskie służby za pomocą różnych firm informatycznych zbudowały cały system zbierania informacji i kontroli użytkowników internetu, podobnie jak amerykańskie służby. Przypomnijmy, że w 2013 roku były pracownik CIA i NSA Edward Snowden, uciekł z USA i oskarżył amerykańskie służby o obserwowanie i zbieranie danych o użytkownikach internetu nie tylko w USA. Obecnie Snowden mieszka w Rosji.
Z dokumentów wynika, że główny dostawca internetu w Rosji, założona w 1992 roku petersburska firma Peter-Service, ma powiązania z rosyjskimi służbami i sprzedaje technologie z ukrytym oprogramowaniem pozwalającym na dostęp do danych użytkowników sieci, zarówno tych korporacyjnych, jak i indywidualnych. Techcrunch podkreśla jednak, że choć w dokumentach padają słowa o „służbach specjalnych” albo „agencjach państwowych”, to nie pada ani razu nazwa FSB czy innej rosyjskiej służby.
Szczegóły tutaj.
Oprac. MaH, techcrunch.com
fot.
2 komentarzy
PolakAntyTroll
19 września 2017 o 15:45Tam ,gdzie Mordor, tam syf, kiła i mogiła.
Luk
20 września 2017 o 22:41W temacie:
http://forsal.pl/artykuly/978102,fsb-chce-kontrolowac-caly-rosyjski-internet.html