Rosyjski telegram – kanał „Paparator” opublikował dokument pod roboczym tytułem „Współpraca z białoruskim środowiskiem eksperckim”, mający służyć jako materiał pomocniczy dla rosyjskich dyplomatów pracujących na Białorusi. Wynika z niego, iż rosyjska dyplomacja uznaje białoruskiego historyka, deputowanego, przewodniczącego Komisji Parlamentarnej ds. Edukacji, Kultury i Nauki Igora Marzaliuka za polityka z prezydenckimi ambicjami.
Czytelnicy portalu Kresy24.pl poznali Marzaliuka jako tego, który postuluje utworzenie Instytutu Pamięci Narodowej, by walczyć min. z polską kłamliwą narracją historyczną. W jednym z wywiadów powiedział, że jeśli Polska chce sobie ułożyć sobie z Mińskiem dobrosąsiedzkie relacje, powinna najpierw przeprosić Białoruś za grzechy przeszłości, w tym za zbrodnie Romualda Rajsa „Burego”.
Marzaliuk dostrzega problem w czczeniu żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi;
„Gdyby oni zgodnie walczyli z nami przeciw Hitlerowi, to czemu nie. Ale fakty mówią inaczej. Oni plądrowali i niszczyli nasze wsie. Dochodziło do otwartych ludobójstw Litwinów i Białorusinów, na przykład, w obwodzie grodzieńskim” – mówił białoruski parlamentarzysta w jednym z wywiadów.
Ustawianie przez opozycję krzyży w miejscu, w którym enkawudziści dokonywali masowych egzekucji na Kuropatach to jego zdaniem chuligaństwo i polityczna prowokacja.
Czy rzeczywiście ambicje i marzenia Marzoliuka sięgają tak daleko i na jakiej podstawie rosyjscy dyplomaci upatrują w historyku następcę Łukaszenki?
Po pierwsze, Igor Marzaliuk jest 14 lat młodszy od Aleksandra Łukaszenki. W tym roku białoruski przywódca świętował swoje 65. urodziny. Można założyć, że w głowach ambitnych ludzi na Białorusi zrodziła się myśl, że Łukaszenka przejdzie jednak na emeryturę.
Podobno historyk cieszy się dobrą opinią, uważany jest za człowieka pracowitego, kochającego politykę. To ewenement, bo białoruscy posłowie (deputowani) pełnią funkcję marginalne, posłusznie naciskając przyciski do głosowania i unikając wystąpień publicznych.
Ale z Igorem Marzaliukiem jest zupełnie inaczej. Lubi być w centrum uwagi i rozwiązywać problemy wagi państwowej. W swoich wystąpieniach poseł lubi zgłaszać zastrzeżenia „uwzględniając interesy narodowe”. Przykładem jest jego nieoczekiwany udział parlamentarzysty w nielegalnym wiecu przeciwko dekretowi „o darmozjadach”, w którym próbował narzucić swoją narrację protestującym.
Marzaliuk przedstawia także śmiałe inicjatywy. Ostatnio osobiście zaproponował Łukaszence ustanowienie Dnia Państwowości Białorusi.
Pomimo faktu, że deputowany pozwala sobie na swobodę w działaniach, udało mu się stać częścią systemu władzy. To o tyle imponujące, że jeszcze kilka lat temu Marzaliuk był działaczem opozycyjnej partii Białoruski Front Ludowy. Najwyraźniej uznał, że jako człowiek skazany na bycie w wiecznej opozycji, świadomie zmienił poglądy, by dostać się na szczyty władzy.
I trzeba przyznać, że pnie się po drabinie kariery. Zaczynał od członkostwa w Radzie Republiki, następnie został przyjęty do Izby Reprezentantów. Dziś Marzaliuk cieszy się zaufaniem (na razie) i śmiało występuje w imieniu władz.
Marzaliuk, podobnie jak przywódca kraju, pochodzi z Mohylewszczyzny i jest absolwentem instytutu pedagogicznego. Ale oczywiście na zaufanie prezydenta Łukaszenki zasłużył sobie nie tylko tym. Zapominając o „błędach młodości”, Marzaliuk stał się gorącym zwolennikiem polityki Łukaszenki.
Pan poseł oświadczył swego czasu:
„Dla nas Łukaszenka jest tym samym czym Napoleon Bonaparte i De Gaulle dla Francji, a dla Polaków Józef Piłsudski”.
W tym roku Marzaliuk został „gwiazdą YouTube’a” z powodu swojej reakcji (ze łzami w oczach!) na przemówienie swojego Pigmaliona w parlamencie.
W sytuacjach kontrowersyjnych lub skandalicznych stanowisko deputowanego jest zwykle następujące: Łukaszenka podjął właściwą decyzję, tylko urzędnicy na niższym szczeblu wykonawczym zniekształcali ich sens.
A jakie są argumenty przeciwko ambicjom prezydenckim Marzaliuka?
Po pierwsze, nic nie wskazuje na to, by Łukaszenka mógł dopuścić choćby myśl o Marzaliuku jako swoim następcy. Inaczej wszak trudno sobie wyobrazić, jak poseł bez jego błogosławieństwa może mieć nadzieję, że w przyszłości zostanie najważniejszym politykiem w kraju. Gdyby tylko Łukaszenka podejrzewał, jakie ma ambicje deputowany….
Po drugie, przynależność Marzaliuka do BNF sprawiła, że zyskał on wizerunek nacjonalisty, a ten według białoruskich mediów mógł się już w Rosji utrwalić.
Trudno sobie wyobrazić, że Moskwa mogłaby dopuścić osobę o takiej reputacji do władzy na Białorusi.
Ponadto białoruski poseł ostro skrytykował Kreml za działania wobec Ukrainy – w szczególności za aneksję Krymu.
„Uważam, że Rosja popełniła coś strasznego. To, co istniało na poziomie świadomości masowej – poczucie własności wschodniosłowiańskiej, jedność wschodniosłowiańska – zostało zniszczone w ciągu jednego dnia” – powiedział Marzaliuk.
oprac.ba
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!