Nie jest tajemnicą, że kolejne wybory na Białorusi są fałszowane, ale władze zwykle temu zaprzeczały. Teraz jednak otwarcie mówi o tym szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jermoszyna.
We wtorek 28 czerwca odbyło się posiedzenie białoruskiej CKW , na którym powołano Radę monitorowania mediów, która w czasie kampanii wyborczej do parlamentu ma kontrolować, czy kandydaci na deputowanych nie rozpoczęli agitować za wcześnie. Do tego zacnego ciała weszli wyłącznie przedstawiciele mediów podporządkowanych aparatowi władzy.
– Jak powszechnie wiadomo, życzeniem oficjalnych władz jest to, żeby 30 proc. (deputowanych poprzedniej kadencji) pozostało nadal, żeby przeszło… Znajduje to odzwierciedlenie w fakcie, że istniejącemu korpusowi parlamentarnemu kierownictwo rekomenduje reelekcję – tłumaczyła Jeroszyna. – To zalecenie jest dla tych, którzy przepracowali jedną kadencję, nie więcej. Tym, którzy pracowali dwie kadencje, zaleca się poszukanie innego rodzaju działalności, powiedziała Jermoszyna, która cytuje dziennik Komsomolskaja Prawda.
– CKW nie posiada informacji, którzy z obecnych deputowanych będą zabiegać o powtórny wybór, którzy zamierzają przejść na emeryturę lub zmienić pracę.
Ustaleniem nazwisk mają zając się dziennikarze.
Obecnie na Białorusi trwają przygotowania do startu kampanii. 7 lipca mija termin składania wniosków o rejestrację sztabów przyszłych kandydatów na deputowanych.
Trwa też powoływanie okręgowych komisji wyborczych. Już teraz wiadomo, że władza nie dopuści do nich przedstawicieli opozycji.
Przedstawiciele kampanii „Prawo wyboru” w skład której wchodzi 8 największych organizacji demokratycznych i partii politycznych już teraz twierdzą, że zbliżająca się kampania parlamentarna i sam proces wyborczy, w żaden sposób nie będą się różniły od poprzednich.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!