
Fot: Służba Bezpieczeństwa Ukrainy
Jeden z najwyższych rangą funkcjonariuszy ukraińskich służb specjalnych pracował dla wroga.
Szef sztabu ukraińskiego Centrum Antyterrorystycznego SBU Dmitrij Koziura był szpiegiem rosyjskiego FSB. Wcześniej błędnie podawano, że to gen. Giennadij Kuzniecow. O schwytaniu „ruskiego szczura” we własnych szeregach poinformował szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wasilij Maluk, który osobiście go zatrzymał.
Okazało się, że SBU wpadła na trop zdrajcy już jakiś czas temu i postanowiła wykorzystać go do podsuwania Rosjanom fałszywych informacji. Rozpracowaniem jednego ze swoich najważniejszych podwładnych kierował osobiście Maluk, meldując wszystko na bieżąco Wołodymyrowi Zełenskiemu. Operacji nadano zresztą kryptonim „Szczur”.
„To była skrajnie skomplikowana i złożona z wielu elementów operacja. Wykorzystaliśmy w niej wszelkie możliwe jawne i niejawne metody pracy i cały arsenał środków techniki operacyjnej. Użyliśmy specjalnego szyfrowanego programu, by przeniknąć do smartfonów i komputerów zdrajcy” – ujawnia Maluk.
„Faktycznie żyliśmy z nim 24 godziny na dobę. Non-stop był na podsłuchu i obserwowały go ukryte kamery. Dzięki temu dokładnie ustaliśmy co i w jaki sposób przekazuje wrogowi i postanowiliśmy wykorzystać go do podsuwania Rosjanom dezinformacji” – opowiada szef SBU.
Tak więc przez dłuższy czas Koziura nieświadomie wysyłał swoim mocodawcom z FSB specjalnie spreparowane w tym celu fałszywe informacje, które mu dyskretnie podsuwano w resorcie. SBU udokumentowała co najmniej 14 faktów przekazania przez niego wrogowi tajnych materiałów.
Z komunikatu SBU wynika, że Koziura został przez Rosjan zwerbowany w 2018 roku w Wiedniu, ale na pewien czas został „zamrożony”. Uaktywniono go dopiero po agresji rosyjskiej na Ukrainę.
Jego kuratorów z FSB interesowały przede wszystkim informacje o dyslokacji i ruchach ukraińskich wojsk oraz skąd Ukraińcy pozyskują takie same informacje o wojskach rosyjskich. Ponadto Koziura miał przekazywać dane o uzbrojeniu ukraińskich sił, obiektach infrastruktury krytycznej i efektach nalotów, o najwyższych rangą funkcjonariuszach i cyber-bezpieczeństwie.
W tym celu Rosjanie wynajęli dla niego konspiracyjny lokal w Kijowie, wyposażyli go w specjalny smartfon, ruter Wi-Fi i kartę SIM, za pomocą których przekazywał tajne informacje pracującemu dla FSB pośrednikowi – zbiegłemu do Rosji obywatelowi Ukrainy, Andriejowi Klujewowi, dawnemu aktywiście Antymajdanu.
Zobacz także: Mordercze kontrataki z kilku stron! Rosjanie uciekają.
KAS
1 komentarz
Jagoda
12 lutego 2025 o 21:24Od lat piszę, że:
Jeden ukrainiec jest chochoł.
Dwa ukraińcy to oddział partyzancki.
Trzy ukraińcy to oddział partyzancki ze zdrajcą.