Pijani pogranicznicy omal nie rozstrzelali z broni automatycznej mieszkańców wioski Miłoszewicze ( powiat Lelczyce) przy granicy z Ukrainą. Groźny incydent miał miejsce w listopadzie 2013 roku. Śledztwo w sprawie prowadzi centralny aparat Komitetu Śledczego RB.
16 listopada naczelnik placówki straży granicznej „Prudok” –porucznik Gurow i jego podwładny starszy sierżant Romanowicz, świętowali narodziny syna sierżanta. Mocno już podchmieleni, wstąpili do knajpy w Miłoszewiczach, dosiadając się do stolika, przy którym bawiły już dziewczęta w wieku 14-15 lat.
W tym samym czasie kawiarnię odwiedził nauczyciel z miejscowej szkoły. Widząc swoje uczennice w towarzystwie pijanych i bełkoczących mundurowych, zaniepokoił się, czy aby nie są częstowane alkoholem przez towarzyszy biesiady. Grzecznie zwrócił im uwagę, ale reakcja nauczyciela nie spodobała się funkcjonariuszom. Pijanym nie spodobało się nawet spojrzenie pedagoga w stronę stolika i nagłe skrępowanie dziewcząt jego obecnością.
Na nauczyciela, który widząc, że ma do czynienia z pijanymi i nie odpowiadał na chamskie zaczepki, poleciały wyzwiska i pogróżki. Obecni w knajpie mieszkańcy wsi, widząc co się dzieje, stanęli w obronie zatakowanego nauczyciela. Zażądali od pograniczników, żeby się uspokoili albo opuścili lokal. Interwencja mężczyzn wywołała nagły wybych agresji u porucznika Gurowa. Jak relacjonuje „Jeżedniewnik”, „aż się zagotował, gdy miejscowi sprzeciwili się jego woli”. Gurow natychmiast zadzwonił na posterunek i wezwał posiłki – uzbrojony oddział. W tym samym czasie kierowniczka knajpy wezwała milicję. Do czasu pojawienia się posiłków, pijani pogranicznicy z automatami odgrażali się jeszcze w knajpie, ale mężczyźni otoczyli agresywnych napastników, obezwładnili ich nie pozwalając odjechać do czasu przybycia milicji. Strzelaniny i ofiar udało się uniknąć zapewne, dzięki wezwanym przez Gurowa na odsiecz strażnikom z placówki „Prudok”. Gdy pojawili się na miejscu, starali się ostudzić zapędy rozwścieczonych kolegów, a przy okazji przekonać miejscowych, by przymknęli oczy na ich występek, i nie składali zeznań obciążających naczelnika i sierżanta, tłumacząc wyjątkowość sytuacji narodzinami syna.
Porucznik Gurow i starszy sierżant Romanowicz zostali oskarżeni o chuligaństwo z użyciem broni. Grozi im do 10 lat pozbawienia wolności.
Funkcjonariusze posterunku straży granicznej utrzymują, że konflikt wywołali miejscowi mieszkańcy.
Kresy24.pl/ej.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!