W ostatnim czasie statystyki pobitych funkcjonariuszy gwałtownie poszły w górę. Kto obroni biednych i niewinnych „stróżów prawa”?
Media białoruskie podały, powołując się na dane sądów, że w samym tylko Obwodzie Witebskim od początku roku za napaść, pobicie lub inne akty przemocy przeciwko milicjantom i funkcjonariuszom innych reżimowych służb wszczęto sprawy karne przeciwko 45-ciu osobom.
Aby uzmysłowić sobie zasięg tego zjawiska w skali kraju, należałoby pomnożyć to przez liczbę białoruskich obwodów i wydzielone miasto Mińsk, czyli przez 7. Zakładamy bowiem, że nienawiść do milicji nie jest jakąś szczególną cechą tylko mieszkańców Obwodu Witebskiego, choć część białoruskich internautów twierdzi, że „w Witebsku nie rozmawiają, tylko od razu leją w mordę”.
Otrzymamy w ten sposób co najmniej 300 ataków na milicjantów w ciągu pół roku, co jak na kraj z 4-krotnie mniejszą liczbą ludności niż Polska i jednocześnie totalnie zamordystyczny, z milicyjną dyktaturą, jest całkiem sporym wynikiem. Do tego należałoby też doliczyć coraz częstsze przypadki grożenia milicjantom lub ich rodzinom.
Białorusini komentujący na emigracyjnych portalach internetowych nie kryją radości. „Grunt to się teraz nie zatrzymywać. Oby tak dalej. Już najwyższy czas” – zachęcają.
Widać więc wyraźnie, że mimo powszechnego strachu, pamięć o masowych torturach i brutalnych rozprawach z protestującymi po 2020 roku w narodzie nie ginie i kiedy tylko jest okazja, do głosu dochodzi zemsta. Akcja rodzi reakcję, czego innego można się było spodziewać?
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!