Były lidzki milicjant Aleksander Matiewicz, który w 2020 r. brał udział w represjach wobec protestujących, od 1,5 roku przez nikogo nie niepokojony żył z rodziną na Litwie, pracował i cieszył się życiem.
Tak było do czasu, gdy na ulicy został rozpoznany przez swoje ofiary. Teraz on i jego żona „pośpiesznie opuścili Litwę” – podał Belpol.
Stowarzyszenie byłych funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa z Białorusi „Belpol” otrzymało informację od białoruskiej diaspory, że na Litwie mieszka były milicjant z Lidy, 33-letni Aleksander Matiewicz. Przebywa z żoną w kraju UE i pracuje jako monter okien.
„Belpolowi” szybko udało się potwierdzić, że rzeczywiście od 2010 roku Matiewicz był pracownikiem MSW. Ostatnio na stanowisku starszego inspektora Rejonowego Wydziału Spraw Wewnętrznych w Lidzie w stopniu majora.
W 2020 r. czowiek ten brał udział w represjach wobec ludności cywilnej, a nawet zeznawał w sądzie jako „ofiara” jednej z uczestniczek protestu, która chcąc uniemożliwić aresztowanie protestujących w pobliżu kościoła Farnego w Lidzie, rzekomo pobiła dwóch funkcjonariuszy. Jednym z nich był Matiewicz.
„Celowo chwyciła Matiewicza za bluzę, przyciągnęła go do siebie, w wyniku czego oberwała pagon, naruszając w ten sposób nietykalność cielesną funkcjonariusza milicji, zadając Matiewiczowi ból fizyczny i cierpienie”.
Jak podaje „Belpol”, sprawa była „w oczywisty sposób sfałszowana przez łukaszystów”.
Młoda kobieta została skazana. Centrum Praw Człowieka „Wiasna” uznało dziewczynę za więźnia politycznego.
Według portalu LRT Matiewicz przyjechał na Litwę około półtora roku temu, otrzymał pozwolenie na pobyt i pracę. Były major milicji dostał pracę jako monter okien w wileńskiej firmie Europos saugumo garantas.
Pracodawca potwierdził LRT, że zatrudnia byłego milicjanta, ten jednak zapewniał go, że nie brał udziału w represjach.
„Dobrze wiem, co wydarzyło się na Białorusi w 2020 roku, mam tam rodzinę. Wiedziałem, że jest milicjantem. Dlatego kilkakrotnie pytałem, czy brał udział w tych represjach. Zapewnił mnie, że nie jest w to zamieszany, uwierzyłem mu i zatrudniłem go, bo nie miałem innych informacji. Powiedziałem mu: OK, pracuj” – powiedział LRT pracodawca Matiewicza, Jurijus Radiūnas.
Zapowiada, że jeśli potwierdzą się informacje, że Matiewicz bił protestujących, zwolni go.
Białorusin otrzymał pozwolenie na pracę na Litwie jeszcze przed zaostrzeniem przepisów imigracyjnych.
Na razie nie wiadomo, w jaki sposób były major milicji przedostał się przez sito litewskich służb specjalnych.
Departament Migracji potwierdził LRT, że informacje w tej sprawie są znane i trwa dochodzenie.
LRT skontaktowało się również z Matiewiczem. Zapowiedział, że w przypadku deportacji nie będzie się odwoływał od decyzji. Nie chciał rozmawiać o swojej przeszłości.
Wczoraj Belpol poinformował, że wszelkie dostępne informacje na temat lidzkiego milicjanta zostały przekazane władzom państwowym Republiki Litewskiej.
„Po naszej publikacji Matiewicz wraz z żoną pospiesznie opuścili Litwę i wrócili na Białoruś” – dodał Belpol.
oprac. ba za nashaniva.com/lrt.lt
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!