Szef ługańskich separatystów Igor Płotnicki ogłosił, że 1 listopada przeprowadzi własne, niezależne od Ukrainy wybory do władz lokalnych. Wcześniej własne wybory zapowiedział też szef DNR Aleksandr Zacharczenko. Eksperci nie mają złudzeń – jeśli do tego dojdzie, wojna w Donbasie wybuchnie od nowa.
„Podpisałem dekret o przeprowadzeniu pierwszych wyborów do władz lokalnych LNR. Zgodnie z nim, wybory odbędą się 1 listopada” – oświadczył Płotnicki.
Ignorując uzgodniony w ramach warunek przeprowadzenia wyborów wspólnie z Ukrainą, pod kontrolą OBWE i według ukraińskiej ordynacji, separatyści zamierzają sami wybrać 14 merów miast i szefów rejonów, a także m.in. władze rejonowe w Ługańsku, Krasnym Łuczu, Stachanowie, Ałczewsku, Kirowsku, Rowieńkach, Pierwomajsku i Briance.
Wcześniej „własne” wybory zapowiedział na 18 października szef separatystów z Doniecka Aleksandr Zacharczenko. Na terenie DNR mają one jednak zostać „rozłożone w czasie” z powodu braku pieniędzy w budżecie i faktycznie zakończyć się dopiero „w pierwszym półroczu 2016 r.”
Przypomnijmy, że na Ukrainie wybory samorządowe mają się odbyć 25 października. Władze ukraińskie ostrzegają, że wybory separatystów będą traktować jako faktyczne zerwanie porozumień rozejmowych. OBWE nie zamierza tych wyborów monitorować, a Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiedział, że żaden kraj Sojuszu ich nie uzna.
„Jakiekolwiek wybory na wschodniej Ukrainie, które odbędą się niezgodnie z ukraińskim prawem, będą oznaczały naruszenie porozumień rozejmowych z Mińska, będą uznane za fikcyjne i nie zostaną uznane przez żaden kraj Sojuszu” – oświadczył szef NATO w czasie wizyty na poligonie w Jaworowie pod Lwowem.
Warto zauważyć, że zaledwie niecałe dwa tygodnie temu minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow zapewniał, iż „Donieck i Ługańsk są gotowe przeprowadzić wybory na podstawie ukraińskiego prawa, a także na to, żeby obserwatorzy OBWE otrzymali prawo monitorowania tego procesu”.
Moskwa przekonywała, że kompromis w sprawie wyborów między Kijowem i separatystami jest możliwy pod warunkiem, że na terenie DNR i LNR nie wezmą w nich udziału ukraińskie organizacje nacjonalistyczne, takie jak Prawy Sektor.
Najwyraźniej jednak żadnego kompromisu nie ma. Pytanie tylko, czy taki właśnie był od początku plan Putina, czy też separatyści postanowili teraz wbrew jego woli stać się samodzielnym graczem politycznym i nie słuchać Kremla, tym bardziej, że w wyniku niezależnych wyborów mogliby tu i ówdzie stracić władzę w rejonach, gdzie głodni i wyczerpani wojną ludzie mają już serdecznie dosyć ich rządów.
Ignorowanie woli Putina może się jednak okazać dla władz DNR i LNR o wiele bardziej zabójcze niż działania ukraińskiej armii, o ile oczywiście Kreml faktycznie przyjął strategię na załagodzenie konfliktu w Donbasie w zamian za ograniczenie zachodnich sankcji i możliwość targowania się o uznanie przynależności Krymu.
W takim przypadku wkładanie Moskwie politycznego kija w szprychy może zakończyć się dla przywódców separatystów szybko i boleśnie.
Kresy24.pl
2 komentarzy
Tengu
22 września 2015 o 13:21Robią wybory wbrew Putinowi?
Bez życzliwego oka pana PUTA’na, bez jego konwojów humanitarnych pełnych amunicji, bez rosyjskich turystów… ta wojna potrwa niezwykle krótko, tyle tylko na ile wystarczy separatystów i amunicji do ich karabinów!
ktośtam
22 września 2015 o 15:17Czyli rozejm na Ukrainie był tylko na chwilę, żeby Unia zniosła sankcje. Skoro zamiast tego przedłużyła je, to teraz znowu będą się tłuc.