– Nie ma represji – odpowiedział rzecznik Kremla na pytanie o represje wobec protestujących w Rosji – Są środki podjęte przez policję wobec uczestników nielegalnych akcji.
– Ktoś z własnej woli, ktoś, ktoś, bo padł ofiarą podżegaczy, został zatrzymany w czasie akcji przez policję i Rosgwardię. I nie ma represji. Zapominacie, co działo się najpierw i liczne napady na funkcjonariuszy – dodał Pieskow.
Powiedział też, że protesty „sprawiają dużo kłopotów obywatelom państwa” i zatrzymanych okazało się więcej niż miejsc w aresztach i izbach zatrzymań. Dlatego według Pieskowa część zatrzymanych przedwczoraj do teraz przetrzymywana jest radiowozach. Jeszcze raz podkreślił, że są to ludzie, którzy „wzięli udział w nielegalnych akcjach”.
W rosyjskich mediach niezależnych krążą zdjęcia pokazujące przepełnione cele oraz relacje wskazujące na fatalne warunki, np. brak wody (dają podobno tylko pół litra na dzień na osobę), nie pozwalają wietrzyć zatłoczonych pomieszczeń.
28 więźniów w 8-osobowej celi i 16 godzin w więźniarce przed aresztem – w takich warunkach przebywali Rosjanie zatrzymani w Moskwie podczas protestów solidarnościowych z Nawalnym
źródło tg/msuprotest pic.twitter.com/XsOsp3r8mS— Biełsat po polsku (@Bielsat_pl) February 4, 2021
Jedna z uczestniczek protestów powiedziała wcześniej rosyjskim mediom niezależnym, że funkcjonariusze torturowali ją, by wydobyć od niej kod do skonfiskowanego telefonu. Pytany o tę sprawę Pieskow powiedział, że jeśli uważa, że zostały naruszone jej prawa obywatelskie, powinna zgłosić sprawę do prokuratury.
Pieskow nie chciał też skomentować aresztu dla redaktora naczelnego jednego z najpopularniejszych opozycyjnych portali, Mediazona, Siergieja Smirnowa. Sąd skazał go na 25 dni aresztu za podanie dalej na portalu społecznościowym Twitter mema z innego profilu (konkretnie rosyjskojęzycznego portalu redagowanego przez rosyjskich dziennikarzy, ale z siedzibą na Łotwie – Meduzy) opierającego się na podobieństwu dziennikarza do lidera popularnej grupy muzycznej „Tarakany!”, Dmitrija Spirina. W grafice jest zdjęcie Smirnowa i podpis: „Dmirtij Spirin za Nawalnym”.
Władza uznała, że to wzywanie do nielegalnych protestów.
Warto dodać, że Smirnow nigdy nie brał udziału w opozycyjnych akcjach protestu.
Oprac. MaH, tvrain.ru, meduza.io, twitter.com
fot. kremlin.ru
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!