Władze Gazpromu zapowiedziały, a świat podchwycił, że szykuje się duży geszeft naftowy między Turcją a Rosją.
Sprawa wygląda następująco. Rosjanie od jakiegoś czasu planowali kolejną nitkę gazociągu, którym mogliby przesyłać błękitne paliwo do Europy, de préférence z pominięciem Polski, czy szerzej: tego obszaru, który kiedyś – by przy pomyślnych wiatrach – ma szansę stać się Międzymorzem, a który bruździ w interesach z zachodnią, wolną od rusofobii Europą.
Projekt „tureckiego potoku” czy „tureckiego strumienia” – bo tak cała koncepcja została ochrzczona, został odłożony ad acta w związku ze znaczącą deterioracją stosunków między Ankarą a Moskwą po tym, jak Turcy zestrzeli rosyjski samolot, który naruszył ich przestrzeń powietrzną.
Jednakowoż przynajmniej od czasu „puczu” wojskowego w Turcji, prezydent tego kraju Recep Tayip Erdogan usiłuje w polityce międzynarodowej grać na dwóch fortepianach: euroatlantyckim i rosyjskim właśnie. W związku z czym pojawiły się oznaki ocieplenia w relacjach z Władimirem Putinem.
I oto poczyniony został kolejny krok. Gazprom otrzymał od rządu w Ankarze pierwszą zgodę na budowę „tureckiego strumienia”, który, biegnąc pod dnie Morza czarnego, ma połączyć Ciskaukazie z europejską częścią dawnego Imperium Osmańsiego. Długość rury ma wynieść ponad 600 kilometrów.
W internecie pojawiły się spekulacje, czy gaz trafi „tylko” do Turcji, czy będzie rozprowadzany również do „Gejropy”, jak na Kremlu mówią o Starym Kontynencie. Moim zdaniem pytanie jest z gatunku idiotycznych: jeśli odbiorcą błękitnego paliwa miałby być tylko Półwysep Anatolijski, to po jakiego grzyba tłoczyć go aż w okolice Adrianopola? Nie lepiej gdzieś do Karsu czy nawet Trapezuntu?
I tylko ciekawi mnie, co w związku z tym ambarasem zrobią Amerykanie.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
2 komentarzy
Darek
15 września 2016 o 09:42Turecka gazrurka nalezy do politycznych „misiów” Putina tak jak słynna „pieremyczka”. Nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego, energetycznego ani nie jest elementem dywersyfikacji. W Rosji lada dzień wybory, a więc kazdy 'sukces” jest na wagę zlota. Po wyborach projekt umrze śmiercia naturalną. A my powinniśmy zainteresować się dokończeniem korytarza północ-południe bo to jest kluczowe dla Polski.
Cassubica
2 stycznia 2018 o 02:56Darek napisał: „Po wyborach projekt umrze śmiercia naturalną.”
Nie umrze śmiercią naturalną, bo już ułożono 170 km Tureckiego Potoku.
Zachodnia Europa wona od Rusofobii chętnie z niego skorzysta, bo „Oni” w przeciwieństwie do Polaków potrafią liczyć i dbają o własne interesy.