Polecamy Waszej uwadze artykuł zamieszczony na popularnym ukraińskim blogu „Sprotyv.info”:
W prowincjonalnym polskim miasteczku, tuż przy granicy z Ukrainą, w końcu ubiegłego roku doszło do ciekawego zdarzenia. Podczas marszu pamięci tzw. Przemyskich i Lwowskich Orląt (tak w Polsce nazywa się uczestników pierwszej polsko-ukraińskiej wojny, młodych polskich bojowników walczących o Lwów w 1918 roku), ktoś z działaczy postanowił – jak mówią uczestnicy podobnych pochodów – odstawić kolejną hucpę. Jednak prowokacyjnego okrzyku „śmierć Ukraińcom!” nikt z uczestników nie podjął. I na tym mogłoby się wszystko zakończyć, gdyby nie dołączył się czynnik informacyjno-medialny. Dziesięciosekundowe nagranie z tym szowinistycznym okrzykiem umieścił bowiem w internecie ukraiński multimedialny portal „Prostir”. W ciągu dwóch dni wideo to doczekało się ponad 300 tysięcy odsłon, a wiadomość stała się niemal głównym informacyjnym hitem w niedzielny wieczór, 11 grudnia, na wszystkich ukraińskich kanałach telewizyjnych”.
Warto nadmienić, że scenariusz z „okrzykiem” jest niejako kopią sytuacji ze spaleniem ukraińskiej flagi podczas Marszu Niepodległości (11 listopada) w Warszawie. No bo skoro schemat już raz zadział, to wypada go powtórzyć wielokrotnie, aż „do zwycięstwa” (lub doprowadzenia sytuacji do całkowitego absurdu). Schemat jest prosty jak konstrukcja cepa: Prowokator samotnik pojawia się na marszu polskich prawicowców, a w pobliżu niego „zupełnie przypadkowo” pojawia się dziennikarz z kamerą, która rejestruje pożądany kadr. Wideo wrzuca się następnie do sieci i rozprowadza na portalach społecznościowych. Politycy, gadające głowy w mediach zaczynają w kółko perorować o „hańbie” i o „zdradzie”, następnego zaś dnia okazuje się, iż wszystko to była jedna wielka prowokacja.
Podobnie jak w przypadku spalenia flagi, Ambasada Ukrainy w Polsce w osobie pana Andrija Deszczyci, pod naciskiem mediów oświadcza, iż będzie prosić polskie władze o przeprowadzenie śledztwa w sprawie incydentu.
W dzień po incydencie, 13 grudnia, organizatorzy marszu „Przemyskich i Lwowskich Orląt” wydają jednak oświadczenie o sfałszowaniu nagrania i zawiadamiają policję i polskie służby specjalne o przestępstwie zniesławienia.
Tego samego dnia ambasador Polski na Ukrainie, Jan Piekło, mówi wprost o prokremlowskim charakterze nagrania. „Mechanizm jest ten sam co i w innych odsłonach rosyjskiej wojny hybrydowej. Fabrykowanie fejków to wypróbowany rosyjski sposób, aby nas skłócić” – wyjaśnia ambasador.
Ten sam pogląd wyraził również minister spraw zagranicznych Ukrainy, Paweł Klimkin: „Głośny przypadek spalenia flagi jest obecnie w Polsce dokładnie badany i według stanu na dziś jesteśmy skłonni uważać, iż była to świadoma prowokacja. Zrobione to zostało „do kamery”, w sposób bardzo charakterystyczny, z konkretnym celem dokonania prowokacji.”
15 grudnia poseł polskiego parlamentu Michał Dworczyk (autor uchwały o ludobójstwie na Wołyniu) wysłał list do przemyskiej prokuratury z prośbą o priorytetowe potraktowanie sprawy i znalezienie prowokatora-krzykacza.
Zaskakujące jest przy tym to, iż nawet ukraińscy nacjonaliści nie odczuli potrzeby postawienia sprawy na „ostrzu noża”. A portal Azow-Press poszedł nawet dalej, nazywając całą wrzawę wokół okrzyku pogonią za sensacją i samopiarem niektórych mediów. Zgodzicie się chyba, że tego rodzaju oświadczenie z ust ultra-prawicowych środowisk w kraju, w którym toczy się wojna – to przejaw wielkiego stoicyzmu. Chociaż z drugiej strony, nie jest wcale wykluczone, że chłopaki z Azowa dysponują po prostu tą samą wiedzą co i ambasadorowie obu krajów, czy też ukraiński minister spraw zagranicznych.
Skutkiem medialnej „zadymy” rozpętanej wokół tematu polskiej ukrainofobii było niewątpliwie zwiększenie rozpoznawalności portalu „Prostir” i jego redaktora naczelnego (który zresztą na swoim profilu na facebooku nie omieszkał poinformować, iż jemu również grożono śmiercią).
Niestety, informacja o zatrzymaniu podejrzanego o podżeganie do nienawiści etnicznej okazała się nie być już tak atrakcyjna i nie cieszyła się w mediach taką popularnośią, jak owo nagranie z okrzykiem.
19 grudnia policja zatrzymała 30-letniego mieszkańca przedmieścia Rzeszowa, Adriana H.. Prowokator rozpoznał się na wideo i potwierdził swój udział w marszu, jednocześnie oświadczając, iż nie zachęcał do zabójstwa na tle etnicznym. Adrianowi N. grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
Należy podkreślić, że Przemyśl to nie tylko miasto gdzie mieszkają etniczni Ukraińcy. To również miasto, dokąd codziennie przybawają setki obywateli Ukrainy w poszukiwaniu pracy. Jest to zatem idealne miejsce dla stworzenia takiego zarzewia konfliktu.
Pierwszym zarzewiem takiego konfliktu w najnowszej historii stosunków Warszawy i Kijowa stało się wydarzenie z kwietnia 2015 roku, kiedy to studenci miejscowej uczelni zrobili sobie zdjęcie na parkingu z czerwono-czarną flagą, która w Polsce kojarzona jest jednoznacznie z krwawymi wydarzeniami na Wołyniu z czasie II Wojny Światowej. W polskich mediach burzliwie dyskutowano o „niemoralności” robienia takich zdjęć, a policja wszczęła śledztwo w zamiarem wykrycia sprawców podżegania do nienawiści etnicznej. Uczelnia pozbawiła rzeczonych studentów stypendiów i nakazała im napisać list z przeprosinami. Sprawą najbardziej osobliwą w tym wszystkim jest to, iż owi studenci okazali się etnicznymi Polakami z Ukrainy.
Z kolei latem 2016 roku polscy nacjonaliści próbowali przeszkodzić odbywającemu się w Przemyślu tradycyjnemu marszowi pamięci Strzelców Siczowych.
Ale wracając do prowokacji na owym marszu. Otóż wspomniane zdjęcie z flagą UPA oraz próba przeszkodzenia marszowi Strzelców Siczowych były działaniami osób prywatnych. Żadna z polskich organizacji nacjonalistycznych nie wzięła na siebie odpowiedzialności za czyny prowokatorów. Natomiast sytuacja z okrzykiem „śmierć Ukraińcom” i spalenie flagi Ukrainy podczas Marszu Niepodległości były już czymś nieco innym. Prowokatorzy pojawili się bowiem na wydarzeniu, które posiadały patronat państwa. A tym samym wszelkie bezprawne czyny podczas tych imprez działy się niejako z przyzwolenia prezydenta państwa lub burmistrza miasta. Innymi słowy, konflikt rozgrywający się w sferze relacji międzyludzkich pomiędzy Polakami i Ukraińcami za sprawą tego rodzaju prowokacji podniesiony został automatycznie na poziom międzypaństwowy.
I jeszcze jeden ważny niuans owej prowokacji podczas marszu w Przemyślu (jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach). W przemyskim marszu, podobnie jak w Warszawie podczas Marszu Niepodległości, uczestniczyła pro-rosyjska organizacja Obóz Wielkiej Polski (OWP). Dla niewtajemniczonych wypadałoby wymienić kilka przykładów działalności tej organizacji.
Otóż aktywistę Obozu Wielkiej Polski, Dawida Hudźcia, polskie służby specjalne podejrzewają o sprzyjanie terrorystom z DNR. Hudziec już od mniej więcej dwóch lat przebywa na terenie okupowanego Doniecka, gdzie jakoby zajmuje się działanością dziennikarską.
OWP bierze ponadto udział w demonstracjach poparcia dla DNR, ŁNR i Asada, które organizuje niezarejestrowana oficjalnie partia „Zmiana”. Przypomnijmy, iż lider tej „partii”, Mateusz Piskorski, został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji.
Działacze Obozu zbierają i przekazują jakoby „pomoc humanitarną” dla „cywilów” z Donbasu, przerzucając ją przez niekontrolowane odcinki rosyjsko-ukraińskiej granicy. Istnieją również podejrzenia, że być może właśnie członkowie tej organizacji są sprawcami bezczeszczenia grobów żołnierzy ukraińskich na terytorium Polski.
Związków pomiędzy wydarzeniami na marszach w Przemyślu i w Warszawie – podczas których siły prorosyjskie przeprowadziły antyukraińskie prowokację w środowisku polskich nacjonalistów w celu wywołania międzyetnicznego i międzypaństwowego konfliktu polsko-ukraińskiego – nie jestem w stanie na tyle dobrze uchwycić, aby pokusić się o nazwanie tego typowym śladem polityki Moskwy w tym regionie. Mam jednak nadzieję, iż finał tych spraw, czyli ukaranie prorosyjskich prowokatorów i wzrost wzajemnego zrozumienia między polskimi i ukraińskimi siłami politycznymi (zwłaszcza w aspekcie świadomości istnienia wspólnych wrogów) – zyska charakter systemowy w trójkącie relacji Polski, Ukrainy i Federacji Rosyjskiej. Jak to się mówi – puzzle zaczynają się układać, matrioszki zostały odkryte.
Feliks Rupickij — Sprotyv.info – tłumaczenia Marcin Panic (PoloNews)
Kresy24.pl
14 komentarzy
Jarema
19 stycznia 2017 o 11:07No dobrze stara śpiewka o rosyjskiej prowokacji; może tak być. Rzecz jest w czymś innym, skoro Kijów i Warszawa zgadzają się, że to prowokacja, to po co to napięcie ze strony Ukrainy, która po takich incydentach wzywa Polskę do przeprosin, a teraz odmawia wjazdu na Ukrainę prezydentowi Przemyśla i wprost oskarża go o działalność anty-ukraińską! Może jest inaczej. Może toczy się obecnie dialog między Warszawą i Kijowem o to, jak mają wyglądać wzajemne relacje z uwzględnieniem kontekstu historycznego? Wygląda na to, że jest on dość burzliwy.
SyøTroll
19 stycznia 2017 o 12:38Skoro poparliśmy zwalczanie przez Kijów „prorosyjskich” obywateli Ukrainy w celu zapewnienia jej integralności, to musimy poprzeć także zwalczanie „propolskich” „obywateli Ukrainy” w latach 1941-56, ponieważ ich OUNowscy przeciwnicy walczyli także z „komunistami” tak samo jak nasi „wyklęci vel przeklęci”.
Jarema
19 stycznia 2017 o 14:09I bardzo dobrze, że poparliśmy. Nie jest nam potrzebna dłuższa granica z Rosją. Odmienne poglądy to z reguły są prezentowane na stronach rosyjskiej propagandy i formułowane najczęściej przez dziadków z PRL, którzy schlebiając Rosji upewniają się, że nie zmarnowali sobie życia popierając jedyny słuszny, choć miniony kierunek. Wcale nie wynika z poparcia Ukrainy konieczność popierania zbrodniarzy – UPO-wców. Mamy swobodę manewru. Nie musimy być bezkrytycznymi zakładnikami koncepcji Giedroycia.
wulgarny
19 stycznia 2017 o 11:26Współpraca Polska – Ukraina: 1943 r.
Nocą z 29 na 30 sierpnia > we wsi Mohylno pow. Włodzimierz Wołyński upowcy zamordowali co najmniej 73 Polakow; małżeństwo Garczyńskich (lat 68 i 66) związali drutem kolczastym i wrzucili do studni; 42-letniemu Antoniemu Siateckiemu odrąbali nogi i pozostawili do skonania, jego żonie i 3 dzieci lat 3, 7 i 10 odrąbali ręce i nogi (W. i E. Siemaszko…, s. 927 ;
Dave
19 stycznia 2017 o 11:45w Davos twierdzi, że Rosjanie chcą podpisać umowę z UE, że wezmą wszystkich imigrantów do Siebie w zamian za zniesienie sankcji:) Mówi się o 4 mln osób z Syrii i Afryki Północnej
poll
19 stycznia 2017 o 15:34banderowcy tylko kwik wam zastał.Wasze zbrodnie ludobójcze czekają na pokutę do 77 pokolenia.
Aztek_Anonim
19 stycznia 2017 o 17:57Ukraińcy łżą jak zwykle. Póki Polacy byli do reszty ”zmurzyniali” w Przemyślu bezkarnie grasowały marsze ku czci UPA. Poza tym w Przemyślu dawano Ukraińcom wszystko czego chcieli i rozpanoszyli się tak do tego stopnia że były wątpliwości czy to jeszcze Polska czy już Ukraina ? Ukraińcom tego wszystkiego i tak było mało co wreszcie wywołało polską reakcję obronną. Gdyby pozwolić dalej Ukraińcom się w Przemyślu panoszyć, następne byłoby żądanie przyłączenia Przemyśla wprost do Ukrainy bo czego jeszcze po Ulicy imienia Kocyłowskiego i masie oddanych za friko budynków mogliby chcieć ? Co więcej wcale nie jest pewne czy polski rząd by Przemyśla nie oddał bo dla naszego rządu Ukraina jest ważniejsza od Polski.
basia
19 stycznia 2017 o 20:26To pewnie sami Ukraińcy krzyczeli na marszu, a potem podnieśli wrzawę, że aj waj Ukraińców w Polsce biją. To prowokacja SBU.
M92
19 stycznia 2017 o 20:45Jestem zwolennikiem polskiego rządu, ale polityka względem Ukrainy jest ślepa delikatnie mówiąc. Jestem z Podkarpacia i muszę powiedzieć, że politycy mają błędne wyobrażenia o Ukrainie i Ukraińcach, wręcz nie mają pojęcia o tym narodzie, przynajmniej ich działania na to wskazują. Jestem za wzajemną współpracą i jak najlepszymi wzajemnymi kontaktami, ale obecnie jest to niemożliwe, ponieważ Ukraińcy jeszcze do tego nie dojrzeli. Przede wszystkim Polska nie wyciąga żadnych wniosków z tego typu sytuacji jaka miała miejsce m.in na granicy. Od Polski wszystkiego się domagają nie dając nic albo niewiele w zamian. Dobrze, że Polska jest nastawiona pozytywnie do Ukrainy, ale problem jest w tym, że druga strona prowadzi wrogą i nieprzyjazną politykę względem naszego Państwa. Prowadzi dwulicową politykę, oficjalnie jest wszystko wspaniale, ale nie oficjalnie na wszelkie sposoby walczy się z polskością i nie liczy się z naszą wrażliwością historyczną poprzez m.in. kultywowanie i gloryfikowanie UPA, czego Polskie Państwo nie piętnuje.
Japa
19 stycznia 2017 o 20:59To, że iskrzy pomiędzy Polakami a UPAińcami to fakt. Ja osobiści nie mam nic do Ukraińców. Znam ich kraj jak własną kieszeń i wiem, że do czasów Juszczenki nie istniał problem neobanderyzmu. To ta kanalia w służbie USraela rozpoczęła indoktrynacje młodzieży. Podatny grunt była na tzw. „zapadnoi Ukrainie”. 14 lat mącenia młodym we łbach i za pomocą USraela zaistniał Majdan. Teraz neobanderowcy maszerują na wzór faszystów. Wywrzaskuja antypolskie, antywęgierskie i inne hasła. Organizuja, na wzór faszystów, partaitagi. Neobanderyzm stał się niemal religia na zapadnoj UPAinie. Ludzie normalni są zastraszeni. W/g mnie jakieś 40% społeczeństwa (zachodniej Ukrainy) jest zbanderyzowana. Co dotyczy wschodniej, to nie wiecej jak 10%. Tyle, ze ta mniejszość ma za sobą poparcie państwa i to jest gorsze niż dawny banderyzm. Do tego bieda, nędza i ubóstwo. No i kochają Polaków :kak psy dida w wuskoj wulice.
dajmy sobie spokój
19 stycznia 2017 o 21:36Ten banderowski artykuł standardowo zakłamany. Facet pisze :”być może właśnie członkowie tej organizacji są sprawcami bezczeszczenia grobów żołnierzy ukraińskich na terytorium Polski”. Otóż w Polsce nie są niszczone żadne groby żołnierzy ukraińskich tylko nielegalnie postawione obeliski ku czci zbrodniarzy z UPA. W Krakowie na Cmentarzu Rakowicki stoi kurhan ze słupem poświęcony żołnierzom ukraińskim i jakoś nikt go nie niszzczy.
graba
20 stycznia 2017 o 10:17Od 300 lat wiadomo, że bandycka rosja chce za wszelka cenę skłócić dwa bratnie, bardzo do siebie zbliżone genetycznie narody – Polaków i Ukraińców. Kto ulega tym rosyjskim prowokacjom, ten działa w imieniu i na rzecz obecnej putinowskiej agresywnej rosji. Tej prawdziwej zakały Ludzkości.
człowiek
21 stycznia 2017 o 16:28Nie jesteśmy zbliżeni genetycznie z tym nasieniem węża. Ludziom sumienie nie pozwoliłoby dokonywać tak barbarzyńskich mordów jakie zgotował nam ten pomiot szatański.
człowiek
21 stycznia 2017 o 17:09Ludzkie sumienie nie pozwoliłoby dokonywać tak barbarzyńskich mordów jakie zgotował nam ten pomiot szatański. Na pewno nie jesteśmy zbliżeni genetycznie z tym nasieniem węża.