Ukraina posiada około 39 wyrzutni rakiet HIMARS. Wyrzutnie te wystrzeliwują rakiety M30/31 kal. 227 mm, do naprowadzania na cel korzystają z GPS i mają zasięg do 90 km.
Rosjanie nie raz przekonali się o skuteczności HIMARS-ów, dlatego starają je zniszczyć. Na razie nie zniszczyli żadnej z tych wyrzutni rakietowych, jednak nie oznacza to, że okupanci nie próbują ich namierzyć. Z doniesień wynika, że doszło do co najmniej jednego incydentu, który mógł się zakończyć się sukcesem Rosji. Poinformowała o tym gazeta „Forbes”.
Doszło do niego niedawno w obwodzie donieckim, kiedy rosyjski dron obserwacyjny zbliżył się w pobliże operującej wyrzutni HIMARS.
Wspomniany przypadek, w którym najprawdopodobniej zidentyfikowano instalację, miał miejsce w obwodzie donieckim „w tym tygodniu lub niedługo wcześniej” – twierdzi dziennikarz „Forbesa” David Axe.
„To była rzadka okazja dla Rosjan, aby użyć wtedy broni rakietowej” – dodaje.
Wydaje się jednak, że załoga HIMARS-a był w stanie szybko przenieść się w inne miejsce, co uniemożliwiło Rosjanom skuteczną reakcję.
Po wystrzeleniu rakiety obsługujący wyrzutnię żołnierze ukraińscy szybko wycofali się do lasu.
„Kiedy jakiś czas później rosyjskie rakiety uderzyły w ten sam pas lasu, nie doszło do niczego podobnego do eksplozji, co może świadczyć o tym, że HIMARS już tam nie stacjonował” – powiedział dziennikarz.
Według niego Rosjanie nie byli w stanie zareagować na tyle szybko, aby wyśledzić upragnionego „pierwszego” HIMARS-a. Odstęp czasu pomiędzy wystrzałem z wyrzutni a próbą kontruderzenia był zbyt długi. Z jednej strony jest to zaskakujące, ponieważ armia rosyjska ma wystarczające środki na „szybkie” uderzenia i nie potrzebuje pozwolenia dowództwa wojskowego na użycie do ataku własnych haubic. Z drugiej strony w rzeczywistych warunkach bojowych i pod wpływem stresu często takie algorytmy nie są wykorzystywane prawidłowo. Poza tym słabo wyszkoleni artylerzyści nie zawsze umieją obsługiwać radary, wyjaśnił David Axe.
Przytaczana jest także opinia analityków z Królewskiego Instytutu Zjednoczonych Służb w Londynie, którzy uważają, że obecność HIMARS-ów na Ukrainie zmusiła Rosjan do „wzięcia się w garść”.
„Już w drugim roku wojny rosyjski łańcuch uderzeń artyleryjskich stał się bardziej operacyjny i elastyczny” – uważają.
Większa liczba rosyjskich jednostek otrzymała drony Orłan-10. Niektóre baterie artyleryjskie mają nawet własne drony, co oznacza, że są niezależne od pomocy jednostek dysponujących dronami obserwacyjnymi.
Brytyjscy analitycy dodają, że rosyjscy żołnierze są w stanie zareagować i trafić w cel w ciągu 3-5 minut. W tym przypadku to prawdopodobnie „błyskawiczna mobilność” obsługiwanej przez żołnierzy ukraińskich wyrzutni HIMARS zadecydowała o fiasku rosyjskiego kontruderzenia.
Jednocześnie pojawia się retoryczne pytanie, w jaki sposób Rosjanom udało się wykryć działanie ukraińskiej załogi HIMARS.
„Wiele ukraińskich wyrzutni rakiet wykorzystuje osłony przeciwlotnicze, które są wyposażone w rakiety ziemia-powietrze odpalane z ramienia. Jeśli wspomniany HIMARS, który ostatnio „prawie został trafiony”, miał własną osłonę przeciwlotniczą, to prawdopodobnie [rosyjscy żołnierze – red.] po prostu nie zareagowali w momencie, gdy rosyjski dron wykrył instalację” – mówią eksperci.
Przypomnijmy, że wyrzutnie HIMARS trafiły na uzbrojenie armii ukraińskiej z USA. Jedna wyrzutnia kosztuje 100 mln dolarów. W listopadzie ub. roku Waszyngton obiecał Ukrainie dostawę kolejnej wyrzutni oraz amunicję do wykorzystywanych HIMARS-ów oraz rakiety przeciwlotnicze Stinger, rakiety TOW, a także ręczne wyrzutnie przeciwpancerne Javelin i AT-4.
Opr. TB, www.forbes.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!