26 lutego wybuchła „wojna mleczna” między Rosją i Białorusią. Białoruskie firmy nie będą mogły wwozić do Rosji mleka i niektórych wyrobów mleczarskich. Tymczasem Ukraina i Kazachstan, które również importują białoruskie mleko, żadnych pretensji do Mińska nie zgłaszają.
26 lutego weszło w życie „czasowe ograniczenie dotyczące wwozu do Federacji Rosyjskiej produktów wytwarzanych przez zakłady mleczarskie Republiki Białoruś”. Decyzja Moskwy była sporym zaskoczeniem dla Mińska. W czwartek białoruski minister rolnictwa Leonid Marinicz powiedział, że nie ma pojęcia jakie są powody zakazu.
Wiadomo było tylko, że na jego podstawie białoruskie firmy nie będą mogły wwozić do Rosji mleka i niektórych wyrobów mleczarskich. W oficjalnym dokumencie Rosselchoznadzor informuje, że ograniczenie wprowadzono w związku z powtarzającymi się niejednokrotnie przypadkami naruszeń wymogów weterynaryjno -sanitarnych Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej i Federacji Rosyjskiej”. Żadnych konkretów.
W przeszłości zdarzały się tego rodzaju ograniczenia, ale miały raczej charakter punktowy, czyli odnosiły się do poszczególnych przedsiębiorstw produkujących nabiał bądź inne produkty. Były też przypadki, gdy Rosselchoznadzor ograniczał się do wprowadzenia kontroli laboratoryjnych w konkretnych białoruskich przedsiębiorstwach.
Żadnych problemów nie ma za to Kazachstan, który jest drugim co do wielkości importerem białoruskich wyrobów mlecznych. Podobnie Ukraina, trzecia na liście największych odbiorców białoruskich wyrobów spożywczych. W ubiegłym roku dostawy na Ukrainę zwiększyły się o 32 proc.
„Sprawdzaliśmy skondensowane mleko i inne produkty, ale nie wykryliśmy żadnych problemów. Za to z Rosją mieliśmy podobne problemy, nazywano je wtedy „wojnami serowymi”. Kiedy pojawiły się roszczenia dokonaliśmy zakupu kontrolowanego w Moskwie, przeprowadziliśmy badania w czterech laboratoriach, i w żadnym z nich problemy się nie potwierdziły” – powiedział portalowi naviny.by Walentin Bezrukow, prezes Centrum naukowo – badawczego niezależnych ekspertyz konsumentów Ukrainy ”Test”.
Dlaczego więc w „białoruskim mleku” tylko „Rosja” znajduje „szkodliwe i niebezpieczne substancje”?
Chodzi o cenę na białoruskie produkty. – Są tańsze od rosyjskich, przekonuje dyrektor Ośrodka Badań Rosyjskiego Rynku Mlecznego Michaił Miszczenko.
„Ceny surowego mleka zaczęły spadać. I jego producenci wylobbowali to, co z czym mamy teraz do czynienia. Niedawno Miedwiediew, wypowiadając się o mleku w proszku, powiedział, że Rosja kupuje tani surowiec z Białorusi, a w Rosji jest nadprodukcja mleka. I w efekcie otrzymaliśmy zakaz – powiedział portalowi Miszczenko,
Według eksperta rynku mlecznego, rosyjscy producenci zgromadzili olbrzymie zapasy sera i wyrobów seropodobnych. Do tego dochodzi jeszcze reeksport do Rosji mleka z Europy po deklarowanej do oclenia cenie 58 centów za kilogram. ” A przy tej cenie nikt nie może konkurować. To poważne zagrożenie dla rosyjskich producentów. W rezultacie nadwyżka powstała właśnie z powodu reeksportu” – powiedział rosyjski ekspert.
Zdaniem Miszczenko, jedynym rozwiązaniem dla Białorusi jest produkcja wyrobów lepszej jakości.
„Jeśli Rosja nie kupuje surowców, rynek potrzebuje więcej produktów mlecznych wyższej jakości. Pomoże to skutecznie rozwinąć branżę. Dla Białorusi ten moment może być pozytywny. Na dzień dzisiejszy jest to oczywiście szok, ale w przyszłości pozwoli branży osiągnąć nowy poziom”.
Białoruś dostarcza swoje mleko do 45 krajów. Jednak to rynek rosyjski pozostaje głównym odbiorcą, dlatego Ministerstwo Rolnictwa Białorusi zapowiada, że a najbliższym czasie będzie negocjować z Rosselchoznadzorem w sprawie nowych roszczeń.
Kresy24.pl/naviny.by/ab
3 komentarzy
Polak z Białorusi
26 lutego 2018 o 23:49Kilka razy już pisałem, że te „wojny” to są takie „zabiegi” putinowskie, żeby trzymać Lukę w uzdzie, więc, to są zatargi putinowsko-łukaszysckie, nie zaś rosyjsko-białoruskie, bo Łuka nie jest Białorusinem, lecz pachołkiem Rosji
Darek
27 lutego 2018 o 22:30Też mam takie odczucie, to kwestia personalna nastawiona na to by baćka za bardzo sie nie zbisurmanił. Za każdym razem gdy czytam takie komunikaty śmiać mi się chce z ruskich troli. Słyną oni z zachwalania Łukaszenki jako „mistrza gry na dwu fortepianach” na czym rzekomo Białoruś zyskuje. Tu wyraźnie widać, że baćka ma grać jak Putin dyryguje. Drugi fortepian czyli UE to de facto pianola z melodią zaprogramowaną na Kremlu.
ktos
27 lutego 2018 o 06:59Niezla ta unia celna…