Aresztowanie w Mińsku i Brześciu dwóch zwolenników „ruskiego świata” potwierdza tylko fakt, że przez ponad 20 lat rządów Łukaszenki stosunki między Białorusią a Rosją nie były tak złe jak obecnie. Mało tego, władze w Mińsku nie widzą perspektyw na ich poprawę.
-Zatrzymania adeptów „ruskiego miru” oznacza tylko jedno; pogorszenie stosunków z Rosją. To probierz relacji dwustronnych. O ile wcześniej białoruskie władze stosowały taktykę pozbywania się „cudzych elementów” z Białorusi, teraz postanowiły zadać cios demonstracyjnie. Wskazuje na to choćby ujawnianie treści korespondencji, jaka była prowadzona między zatrzymanymi prorosyjskimi publicystami z Białorusi, a ich mocodawcami w Rosji (służby rozsyłają je do mediów, nawet tych niezależnych) -uważa politolog Andriej Porotnikow.
Jego zdaniem, władze w Mińsku sygnalizują w ten sposób z jednej strony lokalnym białorusofobom, żeby działali z większą ostrożnością, z drugiej – demonstrują Kremlowi, że istnieje pewna czerwona linia, której nie pozwalają przekroczyć nikomu. A fakt, że ta czerwona linia została wskazana właśnie teraz świadczy o tym, że efekty niedawnej wizyty Łukaszenki w Moskwie są bardzo negatywne: są na tyle złe, że na ich polepszenie w najbliższej przyszłości nie ma perspektyw.
Porotnikow uważa, że oficjalny Mińsk przestał dbać o pozory poprawności, obawy o „psucie stosunków z Rosją” są już raczej nieaktualne, dlatego uznał, że czas na konsekwentną, być może skuteczną, a na pewno tańszą strategię.
Zdaniem politologa, nie oznacza to wcale, że władze białoruskie wypowiedziały wojnę „ruskiemu światu”. Przeciwnie. Po prostu nastąpiła konstatacja faktu, że w ciągu ostatnich 20 lat, stosunki polityczne między Białorusią a Rosją nie były na tak niskim poziomie. A przywództwo w Mińsku nie rozważa perspektyw ich poprawy.
Czy należy się spodziewać kolejnych zatrzymań, a może jakiejś formy presji wobec wyznawców rosyjskiego imperializmu na Białorusi? Trudno powiedzieć. Według znawców tematu, i tak znajdują się oni pod kontrolą służb specjalnych. Komentatorzy określają ich mianem „odmrożonych aktywistów”, a tolerowanie swobody ich działania na Białorusi tłumaczą tym, że „noszą oni swoje raporty do odpowiednich gabinetów, i zdają sobie sprawę, że nic im nie grozi, bo wykonują ważne zadanie partii i rządu”.
Kresy24.pl
8 komentarzy
Polak z Białorusi
9 grudnia 2016 o 17:09To są po prostu awantury między dwoma bandytami w tym samym gangu. I tyle. System władzy to w ogóle nie zmienia a ni w jaki sposób.. Obojga są adepci „ruskiego światu”…Pozorny spektakl, w ogóle nie warty uwagi…
Hayden85
10 grudnia 2016 o 14:16Wiesz co trafna uwaga 🙂
miki
9 grudnia 2016 o 18:22blisko, blisko coraz bliżej………..
miki
9 grudnia 2016 o 18:28……wojny z Rosją. Rosja jeśli ma chęć na nas to najpierw musi zająć strategicznie ważne – Ukrainę , Białoruś, państwa Bałtyckie- nie da się walczyć z nami nie mając zabezpieczonych tych obszarów ,a nawet jeśli się da to będzie to niezwykle utrudnione. Chociaż raz mamy szczęscie ,że nie jesteśmy na pierwszej linii frontu. A to że Kacapia się na którymś z tych krajów wyłoży to więcej niż pewne.
Chłop
9 grudnia 2016 o 18:43Rosyjscy nacjonaliści, są bardzo podobni do dawnych niemieckich nacjonalistów. Łączy ich idea łączenia dawnych ludów starego imperium w jedną całość, włączenie z granicami.
JA
10 grudnia 2016 o 09:18RUSKIE ŁĄCZĄ STARE ZIEMIE LECHII WSCHODNIEJ ,A CO ŁĄCZYLI NIEMCY TEŻ STARE ZIEMIE LECHII TYLE ŻE NA ZACHODZIE .
vis
10 grudnia 2016 o 01:54Niech żyje Łukaszenka, śmierć rosyjskiej kanalii z kremla – putinowi.
Jan
10 grudnia 2016 o 21:33Myślę, że to jest takie pomachiwanie szabelka. Już nie raz Łukaszenka stawiał się Putinowi a potem okazywało się, że „z wielkiej chmury mały deszcz”.