
Collage: Kresy24.pl / TSN
Teraz wiemy już dokładnie, ile leży w ziemi. Prosta matematyka.
“Na linii walk na Ukrainie jest obecnie 700 tys. naszych żołnierzy” – te słowa padły z ust rosyjskiego dyktatora na naradzie z deputowanymi. Cytuje je agencja TASS. Powiedział to w kontekście pomysłu, by weteranów wojny wyznaczać na kierownicze stanowiska we władzach regionalnych i centralnych Rosji.
Według niego, tych żołnierzy jest zbyt wielu, by wszystkich ulokować w ten sposób na kierowniczych posadach, “a i nie wszyscy oni mają ochotę być urzędnikami”. Dlatego trzeba ich staranniej dobierać.
Abstrahując jednak od tego kretyńskiego pomysłu Kremla, żeby byłych kryminalistów i słabo rozgarnięte “mięso armatnie” robić gubernatorami, deputowanymi i dyrektorami, zwraca uwagę podana przez Putina liczba walczących na froncie.
Pokrywa się ona w przybliżeniu z szacunkami ekspertów, którzy na tej podstawie przeprowadzili szybką i dość miażdżącą dla Putina kalkulację:
Rosyjski reżim twierdzi, że od początku wojny co miesiąc pozyskuje 30 tys. nowych “ochotników”. Minęły 42 miesiące wojny. Znaczy to, że na front na Ukrainie trafiło 42 x 30.000, czyli 1. 260.000 ochotników.
Do tego dodajmy 250 tys. regularnego wojska, które rozpoczynało wojnę i 200 tys. zmobilizowanych jesienią 2022 r. – to liczby oficjalne (zmobilizowanych od tamtego czasu już nawet nie liczymy, podobnie jak Koreańczyków). Razem: 1.710.000.
Skoro teraz żołnierzy jest 700 tys., to rodzi się proste pytanie: gdzie się podział pozostały milion, skoro Kreml twierdzi, że straty są nieznaczne? Na to niech już każdy sam sobie odpowie. A jeśli ktoś miał wątpliwości, że dane zachodnich ekspertów i ukraińskiego Sztabu Generalnego o rosyjskich stratach są zawyżone, to Putin sam to właśnie – zupełnie niechcący – potwierdził.
Zobacz także: Polska blokada paraliżuje chiński biznes! Pekin wściekły na Łukaszenkę.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!