
Ilustracja: AI
Kreml nie będzie już musiał drukować pustych pieniędzy. Teraz je po prostu… zabiera.
Budżet kraju się krztusi, wojna kosztuje coraz więcej, Zachód dokłada sankcjami, a ropa tanieje. Więc co robi Kreml? Zaczyna konfiskować i nacjonalizować prywatne majątki i firmy i robi to z coraz większym rozmachem.
Według danych Bloomberga, wartość prywatnego majątku zagarniętego przez rosyjski reżim od 2022 roku to już blisko 50 miliardów dolarów. Im większa dziura w budżecie kraju, tym tempo konfiskat większe – przez ostatnie 12 miesięcy liczba takich przypadków wzrosła trzykrotnie.
Skonfiskowane firmy przechodzą na własność państwa, albo są wystawiane na sprzedaż i trafiają do nowych właścicieli, a pieniądze zasilają wojenną kasę. Reżim zabiera majątki pod dowolnym pretekstem: formalne nieprawidłowości przy prywatyzacji w latach 90-ch XX wieku, kontakty z opozycją, czyli “działalność ekstremistyczna”, oskarżenie o korupcję, “interes narodowy”.
Oficjalnie wszystko wygląda pięknie: państwo chroni interes społeczny, walczy ze złodziejstwem i naprawia “dawne błędy transformacji”. Ale w rzeczywistości jest to zwykła grabież w białych rękawiczkach. “Sądy tylko potwierdzają to, co dawno ustalono gdzie indziej” – przyznaje cytowany przez agencję jeden z moskiewskich prawników.
Z kolei minister finansów Anton Siłuanow nie kryje entuzjazmu – w ubiegłym roku z licytacji odebranych firm pozyskano 132 razy więcej pieniędzy, niż planowano.
Dla Kremla to złoty interes – przy minimalnym wysiłku kasa wpada sama. Co więcej – kolejnemu właścicielowi też będzie można zabrać daną firmę i sprzedać po raz kolejny. Powód zawsze się jakiś znajdzie. Z FSB, czy Komitetem Śledczym nikt jeszcze nie wygrał. Jest to więc w pewnym sensie nieskończone źródło dochodu.
Co to jednak oznacza dla rosyjskiej gospodarki? Masową ucieczkę inwestorów, paraliż prywatnego sektora, strach przed wkładaniem pieniędzy w jakikolwiek rozwój przedsiębiorstwa, skoro z dnia na dzień można wszystko stracić.
Wyobraźmy sobie, co zrobi właściciel, który pozyska w ten sposób jakąś odebraną jego poprzednikowi firmę i doskonale wie, że wkrótce jego też może czekać to samo. Czy zainwestuje w rozwój, będzie dbał o ten majątek? Skąd. Wyciśnie z tego ile się da, żeby jak najszybciej wyjść na swoje, choćby kosztem bankructwa zakładu.
A co z odebranymi przedsiębiorstwami, które nie są licytowane, ale przechodzą na własność państwa? A cóż może być? Zawsze jest to samo. Pod państwowym zarządem prędzej czy później podupadają, stają się niekonkurencyjne, deficytowe i w końcu się je zamyka, żeby do nich nie dokładać.
Ale kto by się tym w dzisiejszej Rosji przejmował? Putin i jego otoczenie mają takie nastawienie, że “kasa na wojnę jest potrzebna natychmiast, gospodarka ma przetrwać do jutra, a potem jakoś to będzie”. Państwo rosyjskie przypomina więc obecnie hazardzistę, który najpierw przegrywa w kasynie, a potem zaczyna zastawiać cudze zegarki.
Zobacz także: Atakują nas! Ale… to nie są ludzie! To już nie jest sci-fi (WIDEO).
KAS
3 komentarzy
Róża i Błażej
10 lipca 2025 o 06:58Ruskie trolle główkują, jak by tu skomentować artykuł, pierwszą myślą zwykle jest napisać “u nas jest to samo” (to znaczy niby w Polsce).
Enricco
10 lipca 2025 o 07:18Unia Europejska może zareagować dokonując konfiskaty sowieckich majątków i przekazanie 90% uzyskanych sum dla Ukrainy, a 10% dla mnie jako pomysłodawcy.
iwona1
10 lipca 2025 o 07:55…te firmy też się kiedyś skończą i razem z nimi ten skarlony morderca z kremla…