W 2024 roku Rosja będzie próbowała odciąć Ukrainę od Morza Czarnego. Co więcej, okupanci będą mogli ponownie próbować zdobyć Kijów – mówi w rozmowie z telewizją TSN generał dywizji Sił Zbrojnych Ukrainy Dmytro Marczenko.
Oficer nie ma wątpliwości, Ukraina musi w tym roku poważnie przygotować się do obrony. Jest jednak coś, co może zmienić, zdaniem generała Marczenki, przebieg wojny.
W wywiadzie dla TSN.ua generał, który na początku inwazji na pełną skalę przerwał ofensywę na obwód mikołajowski i oraz powstrzymał ofensywę okupantów na Odessę, mówi teraz, że ukraińska armia musi przygotować się na nowe próby zajęcia południa Ukrainy przez okupantów. I stolicy.
Marczenko zauważył, że jako żołnierza zawsze uczono go oczekiwać najgorszego i mieć nadzieję na najlepsze, ale nie ma wątpliwości, że rosyjscy przywódcy nie odpuścili południa Ukrainy.
„Nadal będą próbować odtworzyć plan zdobycia i odcięcia nas od Morza Czarnego. To dla nich strategiczne zadanie” – podkreślił Marczenko.
Ponadto zdaniem generała, jeśli Rosjanom się to uda, znacznie osłabią Ukrainę – sprawią, że nie będzie ona miała własnego morza, własnych portów, a to będzie miało ogromny wpływ na gospodarkę kraju – zauważył Marczenko. I podkreślił, że konieczne jest przygotowanie się do obrony:
Nadal uważam, że musimy się przygotować na to, że pójdą, aby odtworzyć swój plan zajęcia południa. Dlatego też, póki mamy jeszcze czas, uważam, że nasze dowództwo wojskowe powinno podjąć właściwą decyzję i już teraz zbudować trzy linie obrony, aby stworzyć dla nich warunki uniemożliwiające posunięcie się – choćby o kilka kilometrów – do przodu – powiedział generał.
Kolejna prognoza, którą szokuje Marczenko, dotyczy powtórnej próby zdobycia Kijowa przez okupantów.
Zakładam wszystko. Mają do tego siły, środki i ludzi. I nie jest dla nich problemem utrata 30-40 tys. żołnierzy. Jest to dla nas duży problem, ale dla nich nie stanowi problemu. Dlatego nie liczą ludzi. Potrzebują jakiegoś zwycięstwa: przynajmniej małego. Zatrzymali się, stracili dużo terytorium. I powiem, że nie ma co teraz się cieszyć, że przecież nie wrócili. Nikt tak po prostu nie odchodzi w czasie wojny. Wycofali się, aby ponownie ocenić sytuację, wyciągnąć wnioski, przegrupować swoje wojska i ponownie wyruszyć. Dlatego musimy zrobić wszystko, aby się na to przygotować.
Tymczasem przywódcy Ukrainy biją na alarm i informują swoich sojuszników, że Rosja każdego dnia rozmieszcza na linii frontu trzykrotnie większą siłę ognia. Minister Obrony Ukrainy Rustem Umerow napisał w tym tygodniu do swoich kolegów z Unii Europejskiej, wskazując ogromną przewagę liczebną, z jaką borykają się siły ukraińskie, próbując odeprzeć nowe rosyjskie ataki. Podkreślił, że Ukraina nie może wypuszczać więcej niż 2000 pocisków dziennie wzdłuż linii frontu, która rozciąga się na 1500 kilometrów. To mniej niż jedna trzecia amunicji używanej przez Rosję.
Ameryka może wyciągnąć pomocną dłoń do Ukrainy w tej sprawie. W poniedziałek pojawiła się informacja, że na dniach na Ukrainę trafią pociski GLSDB z USA. Są wystrzeliwane są z naziemnych wyrzutni rakiet i mogą razić cele w odległości do 145 km. A to oznacza, że Ukraina otrzyma skuteczny środek do niszczenia celów wroga na większości tymczasowo okupowanych terytoriów, a także w obwodach biełgorodzkim i kurskim Federacji Rosyjskiej.
Marczenko liczy jednak na przełom technologiczny;
Przełom technologiczny nastąpi, jeśli będziemy mieli wysoce precyzyjną broń dalekiego zasięgu (> 300 km), samoloty i systemy obrony powietrznej oraz środki walki radioelektronicznej – powiedział Marczenko.
na za TSN.UA
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!