Delegacja z Polski, na czele z szefem gabinetu Prezydenta Rzeczpospolitej Krzysztofem Szczerskim odwiedziła w piątek podmińskie Kuropaty, gdzie spoczywają ofiary „operacji polskiej” NKWD i Polacy z zajętych przez sowietów przedwojennych Kresów, zabici po roku 1940. Od miesiąca Białorusini pikietują przeciwko odbywającej się za zgodą władz profanacji tego miejsca.
Jak informuje Radio Svaboda, do bramy restauracji „Pojedziemy, pojemy”, przylegającego do uroczyska Kuropaty, gdzie od miesiąca trwa protest działaczy społecznych i opozycji przeciwko otwarciu kompleksu rozrywkowego, delegacja nie zdecydowała się podejść. Przypomnijmy, że dziś rano milicja aresztowała lidera i działaczy organizacji Młody Front, którzy zamierzali ustanowić tam kolejne krzyże.
Na uroczysku Kuropaty w bezimiennych mogiłach spoczywają tysiące ofiar stalinowskich represji z lat 1937-41. Ich liczba nie jest dokładnie znana. Zdaniem historyków, może tu spoczywać także 3872 Polaków z tzw. „białoruskiej listy katyńskiej” zamordowanych w kwietniu i maju 1940 r. Są tu także ofiary tzw. „operacji polskiej” NKWD i Polacy z zajętych przez sowietów przedwojennych Kresów zabici po roku 1940. Wśród ofiar najwięcej jest dawnych mieszkańców Mińska i Mińszczyzny. Na Kuropatach znaleziono przedmioty z napisami w języku polskim, medaliki Matki Boskiej Częstochowskiej i Matki Boskiej Ostrobramskiej, obuwie z dawnymi polskimi znakami firmowymi.
Niejednokrotnie krzyże te – za cichym przyzwoleniem milicji – były usuwane, łamane i bezczeszczone. Białoruskie władze negują też fakt istnienia białoruskiej listy katyńskiej, a niekiedy propagandziści Łukaszenki starają się nawet udowodnić, że zbrodni tej dokonali Niemcy. Trudno się zresztą temu dziwić w sytuacji kiedy dawni NKWD-ziści są nadal przedstawiani młodzieży w szkołach jako wzorce wychowawcze, zaś Feliks Dzierżyński jest czczony jako bohater narodowy.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!