Na szczęście na sztandarach litewskich nie ma żadnego Bandery, a na polskich np. Żeligowskiego. Nie porównuję tu, broń Boże, tych dwóch postaci, ale proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby w rozmowach z Litwą strona polska wzniosła na swe sztandary Żeligowskiego? Bandera, jako główny bohater Ukrainy, wylansowany wskutek wewnętrznych okoliczności, sprawia, że ten dialog polsko-ukraiński jest trudny. Cierpi na tym interes geopolityczny obu tych narodów.
z prof. Andrzejem Nowakiem, rozmawiał Wojciech Jankowski.
Panie Profesorze, jakie jest znaczenie konferencji o Józefie Piłsudskim w Wilnie?
Boję się tego słowa, ale chyba je wypowiem – przełomowe. Przełomem bowiem jest konferencja poświęcona Józefowi Piłsudskiemu w Wilnie w ratuszu, miejscu bardzo reprezentacyjnym, z udziałem, można by rzec, śmietanki historyków litewskich i elity intelektualnej Litwy. Konferencja odbywa się na dobrym poziomie merytorycznym, w spokojnej debacie. Spotkały się tu jakby dwa punkty widzenia na postać Piłsudskiego, ale przedstawione bez agresji. Moim zdaniem, jest to coś bardzo pozytywnego. Gdyby udało się poszerzyć to poza środowisko historyczne, można by sprawić coś naprawdę dobrego dla stosunków polsko-litewskich.
Zatem czy spodziewa się Pan Profesor przełomu w naszych stosunkach?
Oczywiście. Jeśli idzie o kontakty polsko-litewskie, to przecież one trwają. Mówię tu o kontaktach naukowych. Mogę cieszyć się koleżeństwem z kilkoma znakomitymi historykami litewskimi, zajmującymi się tak jak ja wiekiem XIX. Spotykamy się, rozmawiamy na różne tematy. Ale ten temat jest dziś wyjątkowy. Czy poszerzy się jeszcze ta współpraca naukowa? Myślę, że znaczenie tej konferencji nie jest tylko naukowe. Nie chodzi tu o nową jakość w stosunkach akademickich, bo te były. Chodzi tu o dotknięcie bardzo ważnego problemu pamięci, żywej pamięci i polityki. To nas różni – ta pamięć i polityka. Symbolem tych różnic jest właśnie Piłsudski. Dotknięcie tego tematu sprawia, że ta konferencja jest ważna. Nie chodzi tu też o środowiska historyczne, chodzi o pamięć narodu. Jeżeli uda się wyjść z tym przesłaniem, że historycy mogą spokojnie rozmawiać w tak drażliwej sprawie ze sobą i szerzej, to będzie szansa na następny krok. Nie liczę na to, że od jutra padniemy sobie w ramiona i będziemy wiwatować nawzajem: „Niech żyje Polska!” i „Niech żyje Litwa!”, ale będzie to szansa na następny krok. Na to liczę.
Tak się złożyło, że mówi Pan Profesor o przełomie w relacjach polsko-litewskich w momencie, gdy stosunki polsko-ukraińskie są napięte.
Tak, to prawda, ale myślę, że źródła tych napięć wynikają z uwarunkowań wewnętrznych, jak to bywa często w naszym regionie. Mówiąc brutalnie – rozpoczyna się kampania wyborcza na Ukrainie. Prezydent Poroszenko, który w wielu wypadkach nie reprezentuje twardego stanowiska wobec Moskwy, a jest powiązany z nią interesami, próbuje pozyskać sobie część opinii nacjonalistycznej. Jak okazało się, tej całkowicie nacjonalistycznej, w niedobrym tego słowa znaczeniu, którą popierał prezydent Juszczenko. Ale jeżeli ktoś postawi na twardy nacjonalizm, nie dlatego, że jest nacjonalistą, tylko dlatego, że chce zdobywać punkty w polityce wewnętrznej, to nie da się budować rozsądnych stosunków, opartych już nawet nie na sympatii, ale na interesie geopolitycznym, który nas z Ukrainą łączy.
To są te uwarunkowania. Myślę, że na Litwie paradoksalnie, mimo, że to Ukraina toczy wojnę z Rosją, bardziej czuje się ten zimny oddech z północnego wschodu. Na szczęście na sztandarach litewskich nie ma żadnego Bandery, a na polskich np. Żeligowskiego. Nie porównuję tu, broń Boże, tych dwóch postaci, ale proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby w rozmowach z Litwą strona polska wzniosła na swe sztandary Żeligowskiego? Bandera, jako główny bohater Ukrainy, wylansowany wskutek wewnętrznych okoliczności, sprawia, że ten dialog polsko-ukraiński jest trudny. Cierpi na tym interes geopolityczny obu tych narodów. Na Litwie mam wrażenie, że tego rodzaju przeszkody zaczynamy przezwyciężać i dzisiejsza konferencja jest tego znakomitym przykładem.
Dziękuje za rozmowę.
Rozmawiał Wojciech Jankowski.
Tekst ukazał się w nr 22-23 (291-292) Kuriera Galicyjskiego 19 grudnia 2017 – 15 stycznia 2018
55 komentarzy
Ula
2 stycznia 2018 o 15:46Ilu Litwinow wymordowali ludzie Zelichowskiego? I to bestialsko?
Wiem, ze Litwini widza to inaczej, ale Zelichowski zajal dla Polski tereny zamieszkale w wiekszosci przez Polakow,a nie mordowal Litwinow, zeby zrobic miejce dla Polakow, wiec zestawienie tych dwoch nazwisk Kolo siebie ( Zelichowski, Bandera)jest delikatnie mowiac nie na miejscu. Bo ludzie od Bandery nie zajeli terenow, tylko „przygotowali” teren pod przyszla Ukraine ( wyrzynajac Polakow).
Szkoda, ze Bandera i jego podobni nie widza tego co sie na Ukrainie obecnie dzieje, tego, ze trzeba ustawami zmuszac ludzi do nauki „jezyka ojczystego”, bo Ukraincy go nie znaja.
A Polacy po 123 latach niewoli, nie mieli problemow z tym, zeby Polske odbudowac, nawet walczyc o zagarniete tereny. I poslugiwali sie caly czas jezykiem polskim. To tak na marginecie dla porownania „narodowosci odwiecznej” z narodowoscia polska.
jw23
2 stycznia 2018 o 17:33Rozmówca wyraźnie zaznaczył, że nie porównuje tych dwóch postaci, więc po co znowu jątrzysz?
Ula
3 stycznia 2018 o 09:20Ja rozumiem tekst pisany.
Ale jesli historyk, dwa nazwiska obok siebie stawia twierdzac, ze ich dzialalnosci nie porownuje, to co to jest jak nie porownanie dzialalnosci?
jw23
3 stycznia 2018 o 12:03Bo porównanie nie dotyczy ich stosunku do czystek narodowościowych.
Z tego wynika, że jednak tekstu pisanego nie rozumiesz.
Ula
3 stycznia 2018 o 18:35A widzisz, jednak porownanie.
I o tym wlasnie pisalam. I powtorze, rozumiem to co czytam i wypowiedzialam moje zdanie na napisany temat.
Bo Litwini nie moga Zelichowskiemu zarzucic tego co Polacy banderze, a mimo to Polska nie wystawia Zelichowskiego na sztandary tak jak Ukraina to z Bandera robi.
A szkoda. Bo kazdy, kto walczyl dla Polski i Polakow powinien byc w jakis sposob uznany. Inni sie nie martwia, jak my przyjmiemy ich „bohaterow”
Yarg
2 stycznia 2018 o 19:51Dodać też trzeba, że Litwini też częściowo lansują zbrodniarzy z IIWŚ, tak więc nie jest tak do końca, że nie ma sporu. Zresztą stosunki z Litwą powinny być warunkowane poszanowaniem praw mniejszości polskiej, a na drugim planie powinno się stawiać przeszłość historyczną
Adr
2 stycznia 2018 o 21:34Nie podejrzewam Żeligowskiego o takie zachowania
ale gdyby TEORETYCZNIE był zwierzęciem jak Bandera to nie bardzo miał kogo mordować w Wilnie w powyższym kontekście bo tam bardzo Litwinów nie było.
Podobnie jak we Lwowie pierwszą mniejszością byli Żydzi.
Żeligowski jak najbardziej jest naszym bohaterem
oczywiście w kontekście takich postaci jak Dmowski,Korfanty,Dowbor-Muśnicki,Piłsudski,Paderewski,Rozwadowski,Witos,
drugoszeregową ale nie wynika to z jakiś problemow natury etycznej bo nie był żadnym zbrodniarzem.
W pełni może stać obok takich bohaterów walk o niepodległość jak Stanisław Taczak, Władysław Sikorski, Hellerowie .
a to że taktyka ZIELONYCH LUDZIKÓW UŻYTA W CELU POKONANIA OGRANICZEŃ STRATEGICZNO-POLITYCZNYCH (takze te np w Powstaniach Śłąskich jak grupa dywersyjna Wawelberg)to nasz pomysł a nie Putina i ruskich to powód do dumy.
józef III
2 stycznia 2018 o 22:49popieram Pani opinię – czysta prawda, a skąd inąd zacny prof. Nowak popadł tutaj w głupotę
Aztek_Anonim
2 stycznia 2018 o 16:24Plany eksterminacji Polaków były przyjęte przez OUN już w roku 1929 i Bandera tym planom patronował, nawet jeśli Bandera aktywnie nie kierował ludobójstwem wołyńsko-galicyjskim. Porównanie z Żeligowskim jest do czapy: Żeligowski nie dopuścił się rzezi Litwinów, nawet na Wieleńszczyźnie, gdzie była garstka Litwinów. Do tego Polska była tak naprawdę bardzo aż za bardzo wręcz tolerancyjna wobec Litwy. Żeligowski zabrał tylko tereny gdzie była większość polska. Litwini zawarli sojusz z bolszewikami i gdyby Polska po bitwie warszawskiej chciała zająć nawet tereny gdzie była etniczna litewska większość to nic by Polski nie powstrzymało, podobnie jak nic nie powstrzymało Polski przez zajęciem ZURL choć Zachód też nie był zachwycony. Nikt w Polsce by nie bronił sojuszników Lenina. Tylko łasce Piłsudzkiego i jego sentymentom, Lietuva zawdzięczała że w ogóle przez te lata do II wojny Lietuva funkcjonowała jako państwo niepodległe. Siły Polska miała aby Lietuvę w ogóle skasować.
Wołyń1943
2 stycznia 2018 o 17:20„co by było, gdyby w rozmowach z Litwą strona polska wzniosła na swe sztandary Żeligowskiego?” – Nic by nie było! Ukraińcy na sztandarach mają Banderę i Polacy są wobec tego bezradni… Co prawda, Litwa to nie Polska, tu zapewne wystarczyłoby jedno zmarszczenie litewskich brwi i już sztandar z Żeligowskim zostałby schowany głęboko w szafie, by nie drażnić litewskiej wrażliwości. Nie to, co Polska, niestety. My tylko potrafimy oddawać pola pod byle presją… Różnica między Żeligowskim a Banderą jest oczywista – w przypadku Żeligowskiego – Polacy nie mają się czego wstydzić. Mało tego, należą mu się słowa uznania za „bunt”, w wyniku którego Wilno zostało dla Polski uratowane. Casus Bandery jest zupełnie inny, tu powodów do dumy z powodu jego zbrodniczej działalności zdecydowanie nie ma!
andrzej
2 stycznia 2018 o 21:27Ula – o rusyfikacji słyszałaś?
Może w końcu podeślę Ci kilka tytułów książek abyś zrozumiała to, co się dzieje na Ukrainie.
Piszesz jak wielu tutaj to, co chciałabyś przeczytać.
A prawda poszła w pole.
Kasko
3 stycznia 2018 o 08:41A w „Kongresówce” i na Ziemiach Zabranych to nie było rusyfikacji, zwłaszcza po Powstaniu Styczniowym? Zresztą na wschodnich ziemiach RP rusyfikacja dotyczyła całej ludności, i Polaków i Ukraińców i Białorusinów. Tylko że z Polakami jakoś nie wyszło.
andrzej
4 stycznia 2018 o 15:46Nie wyszło bo 123 lata to nie kilkaset.
Kiedy Polacy byli już wolnym narodem – na Ukraińców spadło dobrodziejstwo komunizmu.
Ludzie, którzy mówili po ukraińsku – byli często likwidowani.
Jeszcze w w 70-tych latach – pomyśl – w USSR mówienie po ukraińsku było niemile widziane.
Dlatego
Ula
3 stycznia 2018 o 09:28Andrzeju, Polacy pod zaborami przeszli i rusyfikacje i germanizacje. A jednak poslugiwali sie jezykiem polskim i jezyk polski to przetrwal. Kilka pokolen wynaradawiania.
A do uczenia sie ukrainskiego i jego uzywania ludzie mieszkajacy w obecnych granicach Ukrainy sa prawnie zmuszani. W wolnym panstwie. Dlaczego nie chca sami od siebie tego? Dlaczego w domach jezyk nie przetrwal?
Widzisz roznice?
A moze po prostu Ukraincow jest tak malo na zagarnietych innym krajom terenach, wiec trzeba osoby innych narodowosci mieszkajace tam :etnicznych Polakow, Wegrow, Rosjan zmusic do nauki ukrainskiego, bo inaczej w tak duzym panstwie „jezykiem ojczystym” poslugiwac sie bedzie mniejszosc?
andrzej
3 stycznia 2018 o 14:45Ulu Droga.
Porównaj sobie ile lat byli rusyfikowani Polacy a ile Ukraińcy. A co zrobiła komuna z językiem ukraińskim. Rosyjskomowność to duży problem na Ukrainie ale paradoksalnie – wielu ukraińskich patriotów rozmawia na co dzień rosyjskim.
Prawie zmuszani. Dziewczyno – litości. Pojedź do Kijowa albo i dalej – zobacz jak to wygląda. Naprawdę nie masz o tym pojęcia.
Jezus Maria – jakie to terytoria Ukraińcy zagarnęli innym krajom? Czy nie jest aby odwrotnie?
Ulu – proszę poczytaj czasami zanim zaczniesz pisać.
Ula
3 stycznia 2018 o 18:51Do Andrzeja,
fakt zle sie wyrazilam, ktos nie znajacy historii mogl pomyslec, ze Ukraina komus cos zagarnela. Masz racje, nie zagarnela. Przyjela to co sowieci pod wodza Stalina zagarneli. A komu? Polsce, Wegrom. Obecnie tez do Ukrainy naleza tereny zamieszkane przez Rosjan.
A Lwow to pewnie Twoim zdaniem ukrainskie miasto. Odwiecznie etnicznie, Krakow tez, o Przmyslu nie wspomne.
I napisz mi bo nie wiem ile lat byli Ukraincy rusyfikowani Bo Polacy 123 lata.
I rusyfikowani i germanizowani. A jakos w mig po I WS potrafili po polsku rozmawiac. Nie po rusku albo niemiecku. Nikt nie musial ustaw o obowiazujacym jezyku polskim uchwalac. Bo to bylo oczywiste, ze w Polsce mowi i uczy sie po polsku.
O tym pisze. To, ze Ukraina chcialaby byc krajem z dluga historia, nie zmieni tego, ze jej nie maja. Maja swoj kraj, wiec zamiast zajmowac sie falszowaniem,zaklamywaniem przeszlosci i budowaniem na tym mitu narodowego, powinni zajac sie budowaniem przyszlosci. Bez bandery i Szuchewycza.
Mnie jest ciezko sobie wyobrazic polskiego patriote nieznajacego jezyka polskiego, poslugujacego sie na codzien rosyjskim albo niemieckim. Ale ja nie musze wszystkiego rozumiec.
Wołyń1943
3 stycznia 2018 o 18:53Kto dziś zmusza, o, przepraszam: „prawie zmusza” ukraińskiego patriotę mieszkającego w Kijowie albo dalej, do mówienia w języku rosyjskim? W cywilizowanym kraju (zważywszy na nową ustawę o języku w szkolnictwie – za taki Ukrainę uznać nie mogę) obywatel powinien mieć wybór języka, który uznaje za ojczysty i z którym się identyfikuje. Niesie to za sobą naturalne konsekwencje, a więc prawo do kształcenia się w tym języku i posługiwania się nim w urzędach, o ile znajdzie się na tyle duży odsetek osób na określonym terytorium danego kraju. Państwo powinno zapewnić wybór języka w szkołach, by w sposób dobrowolny obywatel sam zdecydował co jest dla niego najlepsze. Zmuszanie do nauczania i posługiwania się w przestrzeni publicznej tylko jednym językiem, rzekomo w trosce o integralność terytorialną kraju, to nic innego jak dyktatura i brutalne łamanie praw mniejszości. Miłości do władzy czy kraju ustawą się nie zapewni – próbowano tego już w PRL. Wówczas krzewienie permanentnej miłości do ZSRR nie przyniosło zamierzonego skutku. Szkoda, że Ukraina podąża tą drogą…
jw23
4 stycznia 2018 o 12:45@Ula
Bo Ty ogólnie mało rozumiesz, a za to wnioski wyciągasz daaleekie.
Większość ludzi nie ma aspiracji do bycia patriotami, co nie oznacza, że nie są lojalnymi obywatelami swego państwa.
Język wcale nie definiuje państwowości czy narodowości. Są narody wielojęzyczne jak np. Kanadyjczycy, Szwajcarzy, Belgowie, Włosi i wiele innych.
Również dawna Rzeczypospolita była wielojęzyczna, a wielu polskich królów nie mówiło po polsku lub mówiło bardzo słabo jak np. Batory, któremu nie można odmówić zasług dla Polski. Wielu bohaterów powstań (np. styczniowego) też nie mówiło po polsku.
Górale też nie mówią czysto po polsku, ale polskości im nie można odmówić.
andrzej
4 stycznia 2018 o 14:21Ulu Droga.
Wiele spraw , wiele nieprawidłowości.pozwól, że skupię się na niektórych.
Lwów to miasto założone przez Rusinów, to chyba wiesz. Podobnie jak Jarosław, Chełm i inne miasta na styku kultur. Oczywiście – polska historia te fakty stara się „obejść” Było takie państwo Ruś Kijowska. Nie będę Ci opowiadać tej historii. Poczytaj. Krótko mówiąc – przez wieki ziemie ruskie były w niewoli. Tatarów pobili Litwini i dostały się im ziemie ruskie. Później Korona umiejętnie przesuwała granicę polsko -litewską, więc część ziem ruskich dostała się Polsce. I tu wypływa radośnie sprawa tzw. „Kresów”. rusińskich ziem, na których przez kilka wieków siedzieli Polacy i próbowali je zasiedlać swoją ludnością. (Min. osadnictwo piłsudczyków). długi to tekst więc na razie kończę. Do innych „sensacji” odniosę się niebawem.
andrzej
4 stycznia 2018 o 15:54I jeszcze jedno – poza Ukrainą są etniczne ukraińskie ziemie min. w Słowacji, Rumunii.
Byłem w tych krajach. Na Słowacji żyje ok. dwustu tysięcy obywateli ma rusińskie korzenie. Pojedź – zobacz te dziesiątki cerkwi. Tam Rusini żyją z dziada pradziada.
Byłem w Rumunii. Podobna sytuacja . A Polska? Cóż – Przejedź się po łemkowszczyźnie, bojkowszczyżnie, Nadsaniu, ziemi lubelskiej, Podlasiu. Nie trzeba tzw. „Kresów” aby zobaczyć gdzie żyli ( i żyją) Ukraińcy.
O języku jeszcze napiszę co nieco.
jw23
4 stycznia 2018 o 19:04@Andrzej
1.
To, że na jakimś terenie żyje jakiś Ukrainiec nie oznacza jeszcze, że ta ziemia jest etnicznie ukraińska.
Etnicznie ukraińską ziemią można uznać tylko taką ziemię, na której większość mieszkańców to Ukraińcy.
2.
Nie każdy Rusin to Ukrainiec.
Wielu z nich, a szczególnie Łemkowie, czy Rusini Zakarpaccy raczej nie uważa się za Ukraińców.
3.
Terenów etnicznych Rusi Kijowskiej upatrywałbym bardziej w okolicach Kijowa niż Lwowa. To, że potem Ruś Kijowska opanowała większy teren to oddzielna sprawa
Kijów został założony przez Polan. Wprawdzie byli to inni Polanie, więc nie ma to związku. Są jednak teorie sugerujące, że mogli to być Ci protoplaści naszych Polan, którzy potem przez Dniepr, Prypeć, Bug i Wisłę dotarli do Wielkopolski wypierając stąd Goplan. Może więc nie ma o co toczyć sporów i Polacy z Ukraińcami to etniczni bracia?
4.
Lwów został założony przez Rusinów ale na terenie na którym istniało osadnictwo Lędzian (protoplastów Polaków). Tereny Lwowa i Grodów Czerwieńskich zostały zbrojnie przyłączone do Rusi Kijowskiej dopiero w 981 roku. Potem parokrotnie przechodziły z rąk do rąk.
Lędzianie są też łączeni z Biało-Chorwatami. Może więc wszyscy (zarówno Polacy jak i Ukraińcy) jesteśmy po prostu Chorwatami.
Przed Lędzianami tereny w okolicach Lwowa i Podkarpacia są przypisywane do kultury przeworskiej, która jest raczej charakterystyczna dla ziem polskich
5.
Lwów trafił do Korony Rzeczypospolitej (w 1340) nie od Litwinów, ale bezpośrednio od Rusi Halickiej w formie spadku po księciu ruskim Bolesławie Jerzym II, który zresztą po kądzieli był wnukiem Konrada Mazowieckiego. Władcy Rusi i Polski (a dopiero później Litwy) byli jedną rodziną
Wołyń1943
4 stycznia 2018 o 20:42Widzę, że mit 600 lat polskiej okupacji Lwowa, Ukrainy i czego tam jeszcze, ma się w AD 2018 wręcz kwitnąco…
Polak z Białorusi
2 stycznia 2018 o 21:45„Prezydent Poroszenko, który w wielu wypadkach nie reprezentuje twardego stanowiska wobec Moskwy, a jest powiązany z nią interesami, próbuje pozyskać sobie część opinii nacjonalistycznej.”Bardzo na to wygląda
Enej bandyta
3 stycznia 2018 o 10:48A Ukry dalej swoje: https://zaxid.net/strasti_za_banderoyu_n1445676
Wstyd i żenada jak tak można, bandyta i ludobójca bohaterem ????? Czy Ukry nie mają innych tylko takich ???
Alexander
3 stycznia 2018 o 13:24Profesorowi Nowakowi nie chodziło o porównanie Bandery i Żeligowskiego w zakresie polityki ludobójstwa, bo na tym obszarze porównania żadnego nie ma i być nie może. Rzecz polega na tym, że Żeligowski w świadomości Litwinów, ugruntowanej od kilku pokoleń, pełni rolę sztandarowego szowinisty polskiego, który w roku 1920 odebrał im Wilno. Na Litwie nie sposób z tym poglądem polemizować, gdyż czarny obraz Żeligowskiego utrwalił się mocno w świadomości i podświadomości Litwinów. Drugim takim polskim antybohaterem, demonizowanym i postponowanym do granic przyzwoitości, jest na Litwie major Szendzielarz- „Łupaszka”, oskarżany o dokonywanie zbrodni ludobójstwa. Wszelkie argumenty obronne trafiają w tym wypadku w ciemną otchłań na zasadzie „gadał dziad do obrazu…”.
Na tle tych dwóch postaci wizerunek Piłsudskiego w oczach Litwinów można uznać za złożony i miarę wyważony, chociaż oczywiście per saldo także negatywny. Jednakże właśnie z powodu niezupełnie jednoznacznego stosunku Litwinow do Piłsudskiego istnieją możliwości powolnego upodabniania narracji historycznej Polaków i Litwinów.
Pafnucy
3 stycznia 2018 o 18:20Tu nie chodzi o relacje Polsko – Litewskie bo one są bardzo dobre. Polacy z w Litwinami na Litwie się dogadają bo prawdziwi Litwini mówią tam po polsku. Druga część Litwinów zamieszkuje obecnie Ruś Białą i też z nimi nie ma problemów. Mówią po polsku i białorusku (część po rosyjsku). Złe relacje są z antypolskimi Żmudzinami i tym tworem zwanym „lietuva”.
Yarg
3 stycznia 2018 o 22:44Jeśli już to nie Żmudzini, tylko Auksztoci, po drugie nienawidzę lietuvskiego szowinizmu, ale faktem jest, że pierwotni Litwini to byli Bałtowie, a Białorusini to byli po prostu Rusowie, względnie Krywicze
Cassubica
4 stycznia 2018 o 03:30Piłsudski najlepiej wyszedł na zdjęciu z Goebbelsem, Hitler tak bardzo ubolewał po śmierci swojego przyjaciela Piłsudskiego, że wysłał czuły list do pani Piłsudskiej.
Cassubica
4 stycznia 2018 o 03:33No cóż Polacy nie tacy święci – Mordowali Litwinów, potem do spółki z Hitlerem dokonali zajęcia Czechosłowacji, a w najnowszej historii zbójecko napadli na Irak i Afganistan.
jw23
4 stycznia 2018 o 12:54Wracaj do swoich prowokatorze.
W przeciwieństwie do Ciebie Polacy znają dobrze historię i nie dadzą się sprowokować na takie głupie zaczepki
andrzej
4 stycznia 2018 o 15:55Z Litwinami i aneksją Zaolzia to akurat prawda.
jw23
4 stycznia 2018 o 17:53@Andrzej
Właśnie, że z prawdą to nie ma wiele wspólnego. To jest klasyczna propagandowa manipulacja opierająca się niby na fakcie, ale zniekształconym i wyrwanym z kontekstu tzw. „fake news” bardzo popularny u rosyjskich trolli.
Jeśli chodzi o Zaolzie to był to teren zamieszkany przez ludność polską i który zgodnie z porozumieniem z 5 XI 1918 roku miał należeć do Polski. W 1919 roku, gdy Polska była zajęta wojną na wschodzie i plebiscytami na Śląsku Czechosłowacja bezprawnie zajęła nam te tereny. W 1920 roku, gdy wojska rosyjskie stały pod Warszawą Polska zgodziła się oddać Czechom te tereny pod warunkiem przepuszczenia transportów z bronią. Mimo tego w okresie międzywojennym strona Polska próbowała stworzyć sojusz obronny z Czechosłowacją, ale władze Czechosłowackie nie były tym zainteresowane. W 1938 roku mocarstwa zachodnie, bez udziału Polski ani Czechosłowacji przyznały Hitlerowi Sudety. W tej sytuacji Polska postawiła Czechosłowacji ultimatum z żądaniem zwrotu Zaolzia, na co strona Czechosłowacka przystała.
Fakty więc znacząco się różnią od twierdzenia, że „Polacy razem z Hitlerem dokonali zajęcia Czechosłowacji”, bo:
1. Polska (w przeciwieństwie do mocarstw zachodnich) w żadnym momencie nie współpracowała z Hitlerem przy zajmowaniu Czechosłowacji
2. Polska nie brała udziału w traktacie monachijskim
3. „Aneksja” Zaolzia, to właściwie był odbiór ziem, wcześniej bezprawnie zajętych przez Czechosłowację
4. Czechosłowacja, wprawdzie w przymusowej sytuacji, ale wyraziła zgodę na zajęcie Zaolzia (my też byliśmy w przymusowej sytuacji w 1920)
Zaledwie 2 lata później w 1940 Czechosłowacy podpisali z Polską układ o utworzeniu wspólnego państwa: Konfederacji Polsko-Czechosłowackiej. Czy byliby do tego skłonni, gdyby Polska naprawdę zajęła ich ziemie?
Cassubica
4 stycznia 2018 o 22:34Do siebie nie mogę wrócić, bo u siebie jestem. – Mogę tylko mieć pretensje do Stalina, że podarował Polsce Gdańsk, który Polacy zamieniają w siedlisko biedy, nędzy i bezrobocia. – Poza tym, jak pisał Gdańszczanin, który za „Trylogię Gdańską” otrzymał Nagrodę Nobla – Günter Grass – My Kaszubi byliśmy tutaj na długo przed Polkami.
andrzej
5 stycznia 2018 o 16:57jw.23 – szacun. W porównaniu z innymi dopisywaczami masz jakąś wiedzę.
Ale – jest wiele ale.
Po pierwsze – dajesz mi kolejne argumenty do ręki. Skoro w takim razie (według Ciebie) etniczne ziemie są tych co stanowią większość – to tzw. Kresy są bezspornie ukraińskie, prawda?
2. Czy nie uważasz, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia? Porozmawiaj z Czechami na temat wkroczenia wojsk polskich na Zaolzie.
Wysłuchaj ich argumentów.
Nie będę dalej wytaczał armat bo podoba mi się to, co napisałeś. Spór między Polakami i Ukraińcami jest naprawdę potrzebny – wiadomo komu. byłem dziesiątki razy na Ukrainie i wierz mi, (i wszyscy inni) poza jakimiś tam grupkami nacjonalistów (który naród ich nie ma?) Ukraińcy naprawdę pałają sympatią do Polaków.
To na razie tyle. Trzymaj się.
jw23
8 stycznia 2018 o 12:43@Andrzej
Co do Czechów, to zdarzyło mi się nawet kiedyś, że jeden Czech mnie przepraszał za Zaolzie. Sam byłem tym zdziwiony, bo na ogół wiedza na ten temat nie jest zbyt szeroka. To była taka sąsiedzka sprzeczka. Oni nam dali po mordzie w 1920 my im w 1938 i jesteśmy kwita. Nikt specjalnie na tym nie ucierpiał, bo nie było tu żadnych walk i nikogo to specjalnie nie interesuje poza propagandą hitlerowską, a obecnie moskiewską.
Co do przynależności etnicznych ziem, to w pierwszym rzędzie decydujące są umowy międzynarodowe a dopiero w przypadku ich braku możemy opierać się na etniczności. W przypadku Zaolzia oprócz etniczności było też zawarte w 1818 porozumienie, które oni złamali. Gdybyśmy w pierwszym rzędzie opierali się na etniczności ziem, to Ukraina powinna oddać Krym i Donbas, bo etnicznie nie są to ukraińskie ziemie. Tak jak jednak powiedziałem w pierwszym rzędzie decydują porozumienia międzynarodowe.
Co do przynależności kresów wschodnich, to nie ma się o co spierać, bo Polska uznała obecną granicę z Ukrainą na Bugu i to w praktyce zamyka sprawę. Możemy co najwyżej dyskutować teoretycznie gdzie te granice z moralnego punktu widzenia powinny być. W tym wypadku trzeba byłoby jednak opierać się na składzie etnicznym jaki był przed wojną, bo potem czystki etniczne zaburzyły te relacje. Piłsudski z Petlurą ustalili granicę na Zbruczu. Oczywiście była to granica skrajnie korzystna dla Polski, a niekorzystna dla Ukrainy. Na zasadzie etniczności granicę ustalał natomiast Curzon. Był on rusofilem, więc jest ona niezbyt korzystna dla Polski, niemniej może być jakimś punktem odniesienia. Opiera się ona na rzece Bugu, ale Bug jest raczej na zachód od Lwowa, ostateczna wersja linii Curzona przyznawała Lwów Polsce. Oczywiście taka granica była tylko umowna, bo oczywistym jest fakt, że na zachód od tej linii było sporo skupisk ludności ukraińskiej, jak również, na wschód było sporo skupisk ludności polskiej. Zawsze więc ktoś będzie zgłaszał pretensje. Po co więc to roztrząsać? Na dziś dzień granicę mamy tu, gdzie jest i nikt nie będzie dążył do jej zmiany, bo i po co? Dla sentymentu? Polakom nie potrzebne kłopoty z tym związane.
Kolejna sprawa, to co to znaczy etniczność? Jesteśmy narodami, które przez wieki były ze sobą wymieszane. Wielu Ukraińców ma jakieś polskie korzenie, tak samo wielu Polaków ma jakieś Rusińskie pochodzenie, chociaż o tym często sobie nie zdajemy sprawy. W wielu rodzinach narodowość, to bardzo płynne pojęcie, nawet u tzw. narodowców można by się było doszukać wielu wątpliwości.
Co do grupek nacjonalistów to masz rację, z jednym wyjątkiem. Na Ukrainie mają oni wpływ na władze państwowe, bo jak inaczej wytłumaczyć gloryfikację UPA przez państwo stawianie pomników, nazywanie ulic, itp. Dlatego Polacy, chociaż są w większości otwarci w stosunku do Ukraińców, to od państwa ukraińskiego trzymają się na dystans.
józef III
5 stycznia 2018 o 01:14naucz się najpierw a potem wyżywaj ideologicznie
jw23
4 stycznia 2018 o 18:09@Andrzej
Co do Litwinów, to zdanie „Polacy mordowali Litwinów” sugeruje, że Polacy (w sensie państwa polskiego) dokonywali jakichś czystek etnicznych na Litwinach. Skoro uważasz, że to prawda, to podaj konkretne przykłady.
Ja nie znam takiego przypadku. Akcja Łupaszki w Dubinkach nie była takim przypadkiem, bo:
1. było to działanie odwetowe za mord na Polakach w Glinciszkach( które nawiasem mówiąc prawdopodobnie uchroniło przed eskalacją konflitu do poziomu jaki miał miejsce na Wołyniu)
2. Było to działanie wykonana wbrew jakimkolwiek rozkazom AK. Nie było na to zgody jakiejkolwiek organizacji państwowej
Ra
4 stycznia 2018 o 19:18Andrzej. Rus Czerwona nalezała do plemion które utozsamiały sie z plemionami lechickimi.
Alexander
5 stycznia 2018 o 10:40@Cassubica : „Polacy…mordowali Litwinów, potem do spółki z Hitlerem dokonali zajęcia Czechosłowacji” . Twoja argumentacja oraz stylistyka nie pozostawia żadnych wątpliwości. Jesteś antypolskim propagandystą ze Wschodu. Takich argumentów używają zawsze zarówno szowiniści rosyjscy jak i litewscy.
Jeżeli – według ciebie- Polacy najpierw mordowali Litwinów, a potem zajęli Czechosłowację, to kiedy te mordy miały miejsce ? Przed rokiem 1938 ? Jeżeli tak, to podaj jakieś konkrety. Co do mordów Litwinów w czasie II wojny światowej, były to ze strony Polaków wyłącznie akcje odwetowe o bardzo ograniczonym wymiarze. Znacznie więcej Polaków zostało zamordowanych przez kolaborantów litewskich wysługujących się Hitlerowi. Zarówno w Ponarach, jak i w Nowych Święcianach, w Glinciszkach oraz w innych miejscowościach na Wileńszczyźnie.
A co do wkroczenia do Czechosłowacji to warto przypomnieć rok 1968 i wiodący udział w tym przedsięwzięciu Armii Radzieckiej. Była to realizacja doktryny Breżniewa w praktyce. Zapomniałeś już o tym ? O wkroczeniu Sowietów do Afganistanu też zapomniałeś ?
Cassubica
10 stycznia 2018 o 03:49Do Aleksander. – O ile mi wiadomo, Kaszubi wywodzą się z plemion niderlandzkich, germańskich i skandynawskich, które osiedlały się na terenach należących w późniejszym okresie do Państwa Krzyżackiego i Prus Zachodnich. Język kaszubski zawiera umlauty germańskie a nie cyrylicę, więc chyba tylko pana nieuctwo usprawiedliwia tę brednię, że jako Kaszub jestem propagandystą ze wschodu – Kaszubi nigdy nie byli spowinowacenie ze wschodem.
jw23
10 stycznia 2018 o 11:08Piszesz brednie.
Język kaszubski należy do języków zachodniosłowiańskich i jest tak blisko spokrewniony z językiem polskim, że często uznawany jest jako dialekt języka polskiego.
Biorąc pod uwagę fakt, że Kaszuby przez kilkaset lat należały do Prus, a mimo tego nie udało się ich całkowicie zgermanizować, dobitne to świadczy o ich słowiańskim rodowodzie.
Język Kaszubski nie zawiera umlautów. Kropki nad niektórymi samogłoskami to tyldy i tremy i służą trochę do czego innego, niż umlauty.
Gdybyś był rzeczywiście Kaszubem, to coś byś o tym wiedział.
Kolonizacja na prawie niemieckim trwała wiele wieków poczynając od średniowiecza i dotyczyła całej Polski, nie tylko Kaszub. Skandynawowie natomiast osiedlali nasze tereny w czasach Wikingów i również docierali w głąb Polski (np. Bródno w Warszawie było kiedyś grodem Wikingów). Mało tego Wikingowie w znacznym stopniu zasiedlili również obecną Rosję czy Ukrainę (np. Waregowie)
Cassubica
10 stycznia 2018 o 04:00Cieszy mnie to, że po ponad tysiącu lat przyłączył pan Kaszubów do plemion wschodnich – będzie to rewelacja naukowa – Kaszubi plemionami rosyjskimi i litewskimi.
Co do współpracy Polski z Hitlerem w sprawie podziału Czechosłowacji, to był to ciąg rozmów Alfreda Wysockiego i Józefa Lipskiego w Berlinie, wizyt Josefa Goebbelsa, Joachima von Ribbentropa i Heinricha Himmlera w Warszawie, oraz słynne białowieskie polowania Hermanna Gӧringa z Ignacym Mościckim.
Józef Lipski i Józef Beck omawiali z Hitlerem na Berghofie szczegóły napaści na Czechosłowację, a Beck zapewniał Hitlera, że skutecznie blokuje wszelkie porozumienia ZSRR. Wlk. Brytanii przeciwko Hitlerowi.
20 września 1938 r. w oficjalnej rezydencji Hitlera, w Berghofie na stokach Obersalzbergu, odbyło się spotkanie, podczas którego polski ambasador Józef Lipski poinformował Hitlera, że Polska czterokrotnie odrzuciła prośby państw zachodnich (w tym Francji) o pomoc w rozładowaniu narastającego kryzysu międzynarodowego. Hitler odwdzięczył się zapewnieniem, że na wypadek konfliktu polsko-czeskiego Niemcy staną po stronie Polski.
jw23
10 stycznia 2018 o 11:13Kolejne brednie. Tzw. „fake-newsy”. Pomieszanie prawdziwych faktów, które często miały miejsce w innym czasie, z kłamstwami w celach propagandowych. To wskazuje na zewnątrzną inspirację i redakcja Kresów powinna to niezwłocznie zgłosić do ABW.
ziemianka
8 stycznia 2018 o 13:03ziemia nie należy do ludzi, ale do Boga. W tym sensie nie lubię określenia „ziemie etnicznie czyjeś”. Ludzie odchodzą, narody migrują, wymierają, a ziemia jest tam, gdzie jest. Dopiero, gdy ziemia jest zagospodarowana, uprawiana, gdy powstają na niej dzieła ludzkiej pracy, kultura, mowa, obyczaje, tradycja, religia, architektura, skarby sztuki, literatury, dorobek materialny, tworzy się historia z bogactwem dokumentów, wykopalisk, itd. można mówić do prawie ludzi do nazywania takiej ziemi swoją ojczyzną i tworzenia na niej swojej państwowości. W tym sensie Kresy sa polskie, ale także rusińskie, litewskie, a także są ojczyzna innych mniejszości, które tam przez wieki gospodarowały i wspólnie z innymi tworzyli ten wielowiekowy dorobek. Odrąbanie wschodnich terenów I Rzeczypospolitej spowodowało zagładę dorobku tego wielowiekowego wysiłku i zniszczenie skarbów naszej kultury, nie tylko polskiej, ale też ormiańskiej, rusińskiej, łemkowskiej, huculskiej, praktycznie zagładę kultury bojkowskiej, żydowskiej i wielu wielu innych. Obecnie te wschodnie rubieże dawnej, wieloetnicznej I Rzeczpospolitej, to ruiny naszej wspólnej kultury, obraz nędzy i rozpaczy, bieda, zaniedbanie, gdzie wciąż czekają na pogrzebanie setki tysięcy kości naszych (nie tylko polskich) pomordowanych przodków, walających się po rowach, polach, jarach…
Przypominam, że I Rzeczpospolita powstała jako dobrowolna wspólnota narodów w obronie przed barbarzyństem ze wschodu (Moskwa), południa (tatarzy), i północy (Krzyżacy). Udało nam się bronić przed barbarzyństwem przez wieki, aż do rozbiorów (koniec XVIII) I Reczpospolitej, a potem to już wiemy co było i do dziś nie możemy się pozbierać (my, to znaczy cały obszar dawnej I Rzeczpospolitej). Rozdziobują nas kruki i wrony…
jw23
8 stycznia 2018 o 15:29@ziemianka
Dzięki za wiele trafnych uwag. W dużej mierze je podzielam. Do paru kwestii jednak dodałbym parę komentarzy.
1.
Z tą dobrowolnością w Rzeczypospolitej to różnie bywało. Generalnie nie byliśmy nastawieni wojowniczo i raczej poszukiwaliśmy sojuszy niż walki, ale nie uogólniałbym tego aż tak mocno. To też były inne czasy, bardziej brutalne niż dzisiaj.
2.
Nie nazywałbym też Moskwy barbarzyństwem. To w gruncie rzeczy był również bliski nam naród z którym wiele nas, a jeszcze więcej naszych sojuszników Rusinów, łączyło. Bardzo niewiele brakowało do tego, abyśmy stworzyli z Moskalami wspólną unię tzw. unię polsko-moskiewską. I wcale nie chodzi o czasy Dymitra Samozwańca, ale wcześniejsze, gdy szukano następcy tronu po śmierci Zygmunta Augusta.
3.
Nie używałbym zamiennie pojęć Polska i I Rzeczpospolita. Polska odnosi się bardziej do państwa narodowego, lub dawnej Korony, natomiast Rzeczpospolita to pojęcie szersze, do którego mają prawo wszystkie narody, które ją kiedyś tworzyły w tym również Ukraina.
4.
Spuścizna kulturowa Rzeczypospolitej to również spuścizna Ukrainy i Rusi Kijowskiej. Tak Rusini również tworzyli Rzeczypospolitą, a nawet zasiadali na tronie. Michał Korybut Wiśnowiecki czy Jan III Sobieski mieli pochodzenie również rusińskie (ukraińskie). Takie rody jak Ostrogscy, Zasławscy, Woronieccy, Czetwertyńscy, Sokolscy, Massalscy, Ogińscy czy Szujscy, to słynne rusińskie rody korzeniami sięgające samego Ruryka.
Więc tak jak wpływy polskie sięgały daleko do kresów wschodnich, tak samo wpływy rusińskie sięgały wgłąb Polski. To wszystko się ze sobą łączy i stawiani jakichkolwiek sztucznych granic nie ma sensu.
Cassubica
11 stycznia 2018 o 04:06Do jw23 – Język Kaszubski jest tak zbliżony do polskiego, że zawiera umlauty stosowane w językach germańskich, niderlandzkich i skandynawskich, które w j. polskim nie występują.
Słowianie nie są nawet w stanie wymówić zgłosek występujących w j, kaszubskim.
Poza tym większość wyrazów nie występuje w językach słowiańskich.
No i na koniec nazwiska kaszubskie – zawierają umlauty, zgłoski konstrukcji „tz” „sch”
Jęzli takie nazwiska kaszubskie jak Kunz, Wittbrotd, Fischreder,Jedtke, Dettlaff, pochodzą z języka słowiańskiego, to w takim razie język słowiński jest językiem germańskim.
jw23
11 stycznia 2018 o 11:47A ty dalej powtarzasz te swoje brednie. Szkoda czasu na wyjaśnianie Ci Twojej głupoty. Najlepiej to zrobi poniższy przykład napisany po kaszubsku:
Òjcze nasz, jaczi jes w niebie,
niech sã swiãcy Twòje miono,
niech przińdze Twòje królestwò,
niech mdze Twòja wòlô
jakno w niebie tak téż na zemi.
Chleba najégò pòwszednégò dôj nóm dzysô
i òdpùscë nóm naje winë,
jak i më òdpùszcziwómë naszim winowajcóm.
A nie dopùscë na nas pòkùszeniô,
ale nas zbawi òde złégò. Amen
W przeciwieństwie do Niemców czy Skandynawów, żaden Polak nie będzie miał większej trudności ze zrozumieniem tego kaszubskiego tekstu.
Cassubica
12 stycznia 2018 o 03:26Ciekawe co z językiem kaszubskim mają katolickie modlitwy? – kaszubi to przeważnie ewangelicy.
A kaszubskich wyrazów to nawet nie potrafiłby pan wypowiedzieć, jak np obchodzony na Kaszubach dzień urodzin – Gebùrstag.
Prawda, że „Gebùrstag” to typowo słowiański wyraz!!!
jw23
12 stycznia 2018 o 11:30Dalej brniesz w swej głupocie. W sumie, to dobrze, bo każdy twój kolejny wpis udowadnia, że nie masz nic wspólnego z Kaszubami, a jesteś zwykłym wichrzycielem, prawdopodobnie opłacanym z zewnątrz, bo za darmo nikt by się tak nie błaźnił.
Ewangelicy również odmawiają tą modlitwę, ale nie ma to żadnego znaczenie, bo dyskusja nie była o religii Kaszubów(o której też nie masz pojęcia) ale o ich języku. A większy wybór tekstów znajdziesz tutaj:
http://www.czetnica.org/
Logicznego myślenia też Cię nikt nie nauczył, skoro dla Ciebie jeden niemieckobrzmiący wyraz jest już argumentem aby dany język zaliczyć do języków germańskich. Muszę Cię zmartwić, bo w myśl tej logiki, to również język polski jest językiem germańskim i mogę na to podać tysiące dowodów w postaci germańskich słów w języku polskim jak np: dach, fach, wanna, farba, felga, szlafrok, weksel, kartofel itd..
A na urodziny Kaszubi częściej używają słowa: ùrodzënë
Cassubica
13 stycznia 2018 o 07:19jw23 – Panie znawco germanistyki i kaszubszczyzny. Na początek łatwa zagadka: – Co znaczą kaszubskie i niemieckie słowa „Wester” i Platte” znane Polakom jako Westerplatte. Prawda, że to typowe słowiańskie słowa? ha.. ha.. ha…
A dalej uznany za pana jako słowiański język kaszubski. Te słowa w zapisie i w wymowie zrozumie każdy Niemiec. Zapisuję je tak jak się wymawia z użyciem polskich znaków, bo po kaszubsku by ich pan nie odczytał: –
Hebel to pan zna – to po polsku strug.
Zylc, Bahnhof. Aintop, Ban, Sztele, sztil, Uma, Muter, Ban, Cug – ma podwójne znaczenie, Wagen, szlaf, Szwainewilla, Nord, Zid, fertyś, zuzamen, ales, brifman, Brifka, Nenka, Kilwater, Wasserwaga, Szlus, szmurowany, snożi, Spich, Starnjevkji, Strefle,Szankovnjo, Kurpy, Szkurpe…
To przykład kaszubskiej mowy używanej na codzień,
Jak pan sobie życzy to mogę tych pana słowiańskich wyrazów, które rozumie każdy Niemiec i większość Skandynawów wypisać setki. I jeszcze jedno. Tę modlitwę niby ewangelicką, która pan tu wkleił z jakiejś strony, gdyby pan usłyszał nie zrozumiałby pan ani słowa, bo zapis rożni się od wymowy. Kaszubski nie jest językiem fonetycznym. Oprócz tego inaczej mówią Kaszubi tutaj na Nordzie, a inaczej na Zidzie, czy na Weście, w Kościerzynie, Bytowie, Człuchowie.
jw23
15 stycznia 2018 o 12:26Nie podawaj przykładów pojedynczych wyrazów, których zresztą część używana jest również w polszczyźnie, bo to żaden dowód. Oba nasze języki mają bardzo duże naleciałości z niemieckiego, bo od zawsze graniczymy z Niemcami, a przez wieki należeliśmy do niemieckiego państwa, z którym zresztą przez jakiś okres tworzyliśmy unię polsko-saską. Gdańsk nawet gdy był polskim miastem, to jego mieszkańcy mówili po niemiecku.
Porównaj natomiast całe zdania, ich budowę, fleksję, gramatykę. Całych zdań w przeciwieństwie do Polaków, Niemcy już nie zrozumieją.
To, że niektórych dźwięków, nie potrafią Polacy wymówić to też żaden dowód. Polacy nie potrafią wymówić nawet poprawnie litery „h”, tak jak to się wymawia w innych językach słowiańskich np. czeskim czy słowackim. Nie potrafią też wymówić czeskiej ř czy słowackiej ä. Czy to jest dowód, że Czeski lub Słowacki, też nie są słowiańskimi językami? A może jednak to polski nie jest słowiański? Poza tym Niemcy też nie potrafią poprawnie wymówić wielu dźwięków z kaszubskiego. Co więcej.
Zamiast więc wyciągać jakieś bzdurne wywody nie poparte żadną logiką, to może zaufaj jednak naukowcom lub ludziom, którzy mają o tym większe pojęcie.
Nie chcesz wierzyć w to co piszą Polacy, to może sprawdź co mówią na ten temat Niemcy:
https://de.wikipedia.org/wiki/Kaschubische_Sprache
Das Kaschubische ist eine WESTSLAWISCHE Sprache
Mit dem Polnischen hat Kaschubisch einen Großteil des Erbwortschatzes gemeinsam, später ist es in Grammatik, Wortbildung und Wortschatz stark vom Polnischen beeinflusst worden. Die wichtigsten Unterschiede zum Polnischen sind Substratelemente aus dem Altpreußischen (einer ausgestorbenen baltischen Sprache), ein größerer Anteil an niederdeutschen und hochdeutschen Lehnwörtern (ca. 5 %), Vokalausfälle in unbetonten Silben sowie andere Betonungsregeln…
Cassubica
13 stycznia 2018 o 02:04Do jw 23 – To panu brak piątej klepki, skoro uważa pan uważa niemiecko i skandynawsko brzmiące wyrazy za słowiańskie.
Poza tym język polski jest ubogim językiem, bo większość wyrazów i znaczeń pochodzi z języków germańskich, rosyjskich, łacińskich greckich i anglosaskich.
Rusycyzmów i germanizmów jest w języku polskim tyle, że zajmują większą część „Słownika Kopalińskiego.
Cassubica
13 stycznia 2018 o 06:47jw23 napisał: „Ewangelicy również odmawiają tą modlitwę, ale nie ma to żadnego znaczenie, bo dyskusja nie była o religii Kaszubów(o której też nie masz pojęcia) ale o ich języku”
Nigdy pan nie był na mszy ewangelickiej. Ewangelicy nie odmawiają „Ojcze Nas”. Nie widział pan na oczy wnętrza kościoła ewangelickiego, więc nie rób pan z siebie błazna. – Zresztą Polacy po wojnie labo zburzyli kościoły ewangelickie, albo zamienili je w jakieś muzea świeckie.
jw23
16 stycznia 2018 o 21:00A czy ja gdzieś pisałem, że Ewangelicy odmawiają tą modlitwę w kościele.
Zanim zaczniesz kogoś pouczać, to naucz się najpierw czytać ze zrozumieniem.
Cassubica
22 stycznia 2018 o 21:29Do jw23. Nawet gramatyka języka kaszubskiego jest oparta na gramatyce niemieckiej, podobnej zresztą do angielskiej. W języku polskim nie występują czasy zaprzeszłe, ktore powszechnie są w języku kaszubskim. A co do wyrazów kaszubskich to mogę podesłać kolejne kilkaset. które rozumie każdy Niemiec, a nie rozumie Polak.
Jak do tej pory, to nie spotkałem Polaka, który zrozumiałby to, co mówią Kaszubi. Wczasowicze z reguły proszą, aby im przetłumaczyć na polski, co Kaszubi mówią.