„ZPB jest beneficjentem pomocy płynącej od rządu RP, przewidzianej w budżecie na wspieranie Polaków za granicą Polski. Nie jest to jednak pomoc, która nas zobowiązuje do uległości wobec polityków rozdzielających tę pomoc” – powiedział Prezes Związku Polaków na Białorusi Mieczysław Jaśkiewicz podsumowując pierwszy rok swojej czteroletniej kadencji.
– Proszę powiedzieć, co pan zalicza do największych sukcesów i porażek pierwszego roku kierowania Związkiem?
– Gdy rok temu na zjeździe wygrałem wybory, ogłosiłem, iż chcę zaprosić do współpracy w organizacji wszystkich aktywnych Polaków. Cieszę się, iż udało mi się przekonać do tego trzon ekipy związkowej wzoru 2005 roku na czele z ówczesną prezes Andżeliką Borys. Czyli, pozyskałem do współpracy sprawdzonych działaczy, z którymi wspólnie obroniliśmy honor i niezależność Polaków na Białorusi w momencie najmocniejszego uderzenia w ZPB, jakie nastąpiło po VI zjeździe Związku. Żałuję, iż część działaczy z tamtego okresu, posiadających duży potencjał, zmieniło zakres zainteresowań i już mniej ich obchodzą sprawy organizacji.
– Niedawno minister spraw zagranicznych Białorusi Uładzimir Makiej skrytykował ZPB za to, że Związek odrzucił propozycję podjęcia rozmów o zjednoczeniu z członkami organizacji, którzy zachowują wierność Mieczysławowi Łysemu , szefowi uległego władzom Białorusi zarządu ZPB. Jaka to była propozycja?
– Muszę zdementować słowa pana ministra, gdyż żadnej propozycji rozmów ani od pana Łysego, ani od nikogo z jego otoczenia Związek nie otrzymał. Koncepcja odzyskania przez ZPB jedności była zresztą wielokrotnie podawana do wiadomości opinii publicznej. Naszym zdaniem inicjatywa zjednoczenia musiałaby wychodzić od władz Białorusi, które zainicjowały rozbicie największej organizacji Polaków w swoim kraju. Jest dla nas oczywiste, że to władze właśnie, na szczeblu co najmniej pełnomocnika rządu ds. religii i mniejszości narodowych, powinny naprawić szkodę wyrządzoną Polakom i zaprosić zwaśnione strony do stołu rozmów. Oczywiście odbywać się to powinno pod warunkiem zagwarantowania niezależnej obserwacji całego procesu negocjacji chociażby przez niezależne media.
– Gdyby taka propozycja wpłynęła, jakie byłyby pana działania?
– Nie jestem w Związku Polaków jakimś samodzierżcą, czy dyktatorem , więc nie mógłbym rozstrzygnąć sprawy sam. Zgodnie ze Statutem, którego przestrzegamy mimo iż zmuszeni jesteśmy do działalności w warunkach na wpół podziemnych, musiałbym prosić o podjęcie tak ważnej dla organizacji decyzji najwyższy organ kierowniczy ZPB między zjazdami, czyli Radę Naczelną Związku Polaków. Tak się zresztą działo przy wcześniejszych próbach pogodzenia nas z ludźmi, których wielu z nas uważa za zdrajców.
– Po wyborze pana na prezesa ZPB w mediach białoruskich był pan krytykowany za swoje poglądy na historię i kwestie religino-narodowościowe między innymi przez przedstawicieli białoruskiego środowiska narodowo-demokratycznego. Czy ma pan żal do Białorusinów, którzy pana atakowali?
– Respektuję prawo każdego człowieka do głoszenia poglądów i nie mam do nikogo żalu. Chciałbym wszakże przypomnieć braciom Białorusinom, iż tutaj, na Białorusi, to my – Polacy, jesteśmy mniejszością narodową. Nasza wrażliwość historyczna, kulturowa i religijna może się różnić od wrażliwości narodu, stanowiącego większość w tym kraju. Dobrym zwyczajem, a nawet standardem na świecie jest, że to właśnie narodowość dominująca, państwowotwórcza, z większym wyczuciem i tolerancją traktuje wrażliwość , zwyczaje i poglądy mniejszości narodowych, zamieszkujących to, czy inne państwo.
– O kierowanym przez pana ZPB mówią, że jesteście ulegli rządowi polskiemu i gracie tak, jak wam każe Warszawa. Czy jest w tej opinii chociaż częściowa racja?
– ZPB owszem jest beneficjentem pomocy, płynącej od rządu Rzeczypopolitej Polskiej, przewidzianej w budżecie na wspieranie Polaków, mieszkającyh za granicą Polski. Nie jest to jednak pomoc, która nas zobowiązuje do uległości wobec polityków, rozdzielających tę pomoc. Pomoc rządu polskiego otrzymują Polacy na całym świecie i nigdzie nie są z tego powodu nazywani piątą kolumną. Rząd Polski, wspierając Polaków za granicą, traktuje ich jako partnerów, nie zaś ludzi sobie podległych. Nie ukrywam, iż chcielibyśmy ułożyć podobne partnertskie relacje także z rządem Białorusi. Ale rząd białoruski, najwyraźniej, sobie tego nie życzy, przynajmniej na razie.
Rozmawiał Andrzej Pisalnik
Kresy24.pl/znadniemna.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!