Szef Federacji Rosyjskiej zatracił instynkt samozachowawczy i zrobił wszystko, by doprowadzić do buntu w swoich szeregach i obalenia dyktatury
O ile wcześniej osobista „gwardia” rosyjskiego autokraty spodziewała się konfliktów z własnym narodem, teraz obawia się … regularnej armii. Dlatego Władimir Putin postawił na tzw. Rosgwardię i wyposaża ją w ciężką broń – zauważa redaktor naczelny portalu obozrewatel.com Orest Sochar.
Publicysta przypomina, że Rosgwardia (RG) to siły wewnętrzne stworzone w celu utrzymania prawa i porządku w kraju, tłumienia buntów. W czasach sowieckich żołnierze tych jednostek mieli do dyspozycji jedynie łopatkę saperską do wykonywania swoich zadań: rozpędzania wieców. Po buncie Prigożyna najwyższy dowódca bunkra zadbał o to, by jego RG urosła do rangi rzymskich pretorianów: 4 sierpnia głowa państwa podpisał ustawę, dającą „gwardii” prawo walczyć na równi z jednostkami armii bojowej.
W ustawie „O oddziałach Gwardii Narodowej Federacji Rosyjskiej” pojęcie „broń” zastąpiono pojęciem „uzbrojenie”, a „sprzęt bojowy” pojęciem „sprzęt wojskowy”. Pod pojęciem „uzbrojenia” można rozumieć artylerię i śmigłowce szturmowe” – zauważa w raporcie brytyjski wywiad. Nawiasem mówiąc, Rosgwardia już półlegalnie dysponuje 5 mieszanymi pułkami lotniczymi i 8 eskadrami.
Wiktor Zołotow, niezastąpiony dowódca Rosgwardii, przez całą swoją karierę usilnie zabiegał o czołgi. Ponowił to żądanie natychmiast po buncie Wagnera, nie zapominając pochwalić swoich podwładnych za doskonałą nieingerencję w wykonywanie swojej pracy. Dostanie również ciężki sprzęt.
Oczywiste jest, że Zołotow jest byłym szefem osobistej służby bezpieczeństwa Putina. Poznali się jeszcze w latach 90-tych, kiedy przyszły dyktator nosił teczki merowi Petersburga, a Zołotow krył tyłki jego i jego Ksiuszy. Dowódca Rosgwardii ma wieloletnie powiązania z przestępczością i wykonał wiele brudnej roboty dla Fuhrera, a także „czystej”, na przykład nadzorował budowę rezydencji prezydenckich, w tym – w Gelendżyku. Dziennikarze śledczy odkryli u niego majątek i fundusze warte miliardy dolarów. To pokazuje, jak bardzo führer ceni swoje bezpieczeństwo. Jest jasne, że Rosgwardia podlega osobiście prezydentowi.
Führer od dawna planował wojnę z własnym narodem, ale teraz jest gotowy do walki także z własną armią.
Jeszcze przed buntem Zołotow został „wzmocniony” brygadą specjalnych oddziałów GRU Sztabu Generalnego. W siłach policyjnych „stróż” Putina wzmocnił oddziały specjalne SOBR i OMON.
Każdego roku liczebność RG rośnie, a w ubiegłym roku osiągnęła 340 tysięcy „bagnetów”. Najwyraźniej w następnym roku budżetowym Zołotow doda kolejne 50-100 tysięcy głów, aby zadowolić Putina.
Teraz poprawka o uzbrojeniu zamienia „gwardzistów” w pełnoprawną alternatywną armię. Hitler zrobił coś podobnego, kiedy dał Himmlerowi carte blanche na rozwój Waffen SS, lojalnej wobec Führera.
Hitler nie ufał oficerom armii z ich poglądami na moralność i interesy państwa. I nie bez powodu… Putin znalazł się w podobnej sytuacji: wojna idzie nie po jego myśli, niezadowolenie w armii rośnie, Szojgu jest bardziej klaunem niż bojowym szamanem. Do tego dochodzi bunt Prigożyna i nielojalność generałów… Führer ma się czego obawiać.
W tym miejscu nadszedł czas, aby szczerze pozdrowić botoksowanego przywódcę i przypomnieć, że wielu rzymskich cesarzy zginęło z rąk pretorianów, a niektórzy zostali straceni bezpośrednio przez prefekta gwardii. Tak słynny Kaligula oddał swoją duszę Bogu, za którym pilnie podąża władca Kremla w towarzystwie byłej gimnastyczki Kabajewej. A także cesarz Kommodus… Tutaj jest ogólnie wspaniała historia: Macrinus, prefekt pretorianów, zabił cesarza Karakallę, po czym został cesarzem.
Doskonała analogia, jak sądzę.
Orest Sochar, t.me
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!