
Ponowny pochówek szczątków 75 osób znalezionych w pobliżu ulicy Parnikowej w Mińsku na Cmentarzu Czyżowskim, 17 czerwca 2025 r. Zdjęcie: Yuriy Mazalevsky / „Minsk-Naviny”
17 czerwca 2025 roku na cmentarzu Czyżowskim w Mińsku odbyła się uroczystość ponownego pochówku szczątków 75 osób, ofiar „ludobójstwa narodu białoruskiego dokonanego przez nazistów”, poinformowała państwowa agencja Mińsk-Nawiny. Latem 2024 roku odkryto je podczas budowy osiedla mieszkaniowego „Utulny” przy ulicy Parnikowej.
Oficjalnie uznano je za ofiary nazistowskiego ludobójstwa. Jednak miejsce, w którym dokonano makabrycznego odkrycia, budzi wątpliwości — to okolice dawnej daczy Ławrientija Canawy, szefa NKWD BSRR w latach największego terroru stalinowskiego. Był jednym z największych zbrodniarzy stalinowskich. Był jedną z osób bezpośrednio odpowiedzialnych za mordy na obywatelach polskich dokonywanych w więzieniu w Mińsku (tzw. „Amerykance”). Liczbę polskich ofiar tego miejsca kaźni szacuje się na około 4460 osób. W 1940 roku jeden z wykonawców zbrodni katyńskiej.
Według białoruskiej prokuratury odnalezione szczątki należą do cywilów — przy ciałach znaleziono łuski od broni strzeleckiej, rany postrzałowe w potylicę, a użyta broń miała być na wyposażeniu armii hitlerowskiej.
Jednak historycy nie znaleźli żadnych dokumentów, relacji ani zeznań, które wskazywałyby na masowe egzekucje niemieckie w tej lokalizacji. Z drugiej strony istnieją liczne świadectwa mieszkańców i białoruskich pisarzy emigracyjnych, którzy mówili o rozstrzeliwaniach w lesie Stepianskim już w latach 30. XX wieku. Niektórzy widzieli je na własne oczy. Są też zeznania mieszkańców, którzy opowiadali o egzekucjach w tym miejscu, oraz o pochówkach młodych kobiet.
Dacza Canawy, wybudowana w latach 30., była symbolem sowieckiego terroru. Po śmierci Stalina Canawa został aresztowany w związku ze sprawą Ławrientija Berii, zmarł w więzieniu Butyrki w Moskwie 12 października 1955. Dacza została ostatecznie zburzona w 2011 roku.
Choć państwowe media przedstawiają zmarłych jako ofiary hitlerowców, wielu historyków i niezależnych badaczy sądzi, że to ofiary sowieckich represji — ludzi, którzy zginęli w czasach pokoju, w sercu sowieckiej Białorusi. Ich pamięć została uczczona, ale prawda o ich śmierci nadal pozostaje niewygodna i nieujawniona.

Dawna dacza Canawy w Mińsku, 14 sierpnia 2006. Foto: minchanin.esmasoft.com
Od wybuchu wojny na Ukrainie białoruskie władze intensywnie propagandowo eksploatują temat tzw. ludobójstwa narodu białoruskiego podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i w okresie powojennym. Historia ta jest wykorzystywana jako narzędzie wzmacniania narracji o zagrożeniu „brunatną zarazą” i rzekomym powrocie nazizmu na Zachodzie.
Zastępca prokuratora generalnego Giennadij Disko otwarcie ostrzegał podczas uroczystości ponownego pochówku szczątków ofiar, że „teraz na Zachodzie brunatna zaraza zaczyna znów podnosić głowę”. W podobnym tonie wypowiedział się szef Biblioteki Narodowej i poseł Wadim Gigin, który zauważył, że świat doświadcza „nie tylko wzrostu nazizmu”, sugerując szerzej rosnącą falę ekstremizmu i chaosu.
Wykorzystanie tragedii sprzed ponad 80 lat staje się dziś elementem politycznej gry, w której historia służy legitymizacji obecnej polityki reżimu i jego sojuszników. Prace poszukiwawcze, choć z naukowego punktu widzenia ważne, władze przedstawiają jako dowód na ciągłość zagrożeń ze strony „faszyzmu” i pretekst do zaostrzenia kontroli nad społeczeństwem.
ba na podst.nashaniva.com/minsknews.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!