Żeby domknąć terytorialnie naszą krótką opowieść o powstaniu styczniowym, skoro omówiliśmy udział Orła i Archanioła, czujemy się w obowiązku zdać relację z poczynań Pogoni. Przed państwem bohaterowie roku 1863 na ziemiach litewsko-białoruskich.
Wizje
Upragnionym celem, jaki zawładnął wyobraźnią polityczną polskiego ruchu niepodległościowego w okresie poprzedzającym powstanie styczniowe, jak i podczas jego trwania, było nie tylko – co oczywiste – wyzwolenie Ojczyzny spod obcego panowania, ale również jej odbudowa w dokładnym kształcie przedrozbiorowym. Dlatego też pierwszorzędną rolę w planach organizacji narodowej odgrywały północno-wschodnie ziemie zabrane, składające się na obszar Wielkiego Księstwa Litewskiego, które do rozbiorów stanowiło integralną część Rzeczpospolitej.
W zabiegach zmierzających do umacniania idei nienaruszalności granic z 1772 roku uczestniczył Apollo Korzeniowski, zwolennik obozu „czerwonych” łączących radykalny program niepodległościowy i demokratyczny. We wrześniu 1861 r. w Kongresówce miały się odbyć wybory samorządowe. Korzeniowski postulował, by na startujących w nich kandydatów nałożyć mandat obligujący ich do podjęcia wysiłku na rzecz rozciągnięcia władzy Królestwa – nawet jeśli była ona obca – na Litwę i Ruś. W ten sposób poruszona zostałaby kwestia jedności ziem zabranych z resztą Rzeczpospolitej. Niestety, z całej operacji niewiele wyszło, ponieważ uprawnieni do głosowania z reguły sympatyzowali ze stronnictwem „białych”, które, by nie drażnić Rosjan, bało się wysuwać tak radykalne postulaty.
Korzeniowski jednak nie zniechęcił się. Przygotowywał, a być może nawet podał pomysł odnowienia unii polsko-litewskiej z 1413 r. w miejscu jej zawarcia, tj. w Horodle nad Bugiem. Uroczystości towarzyszyła manifestacja patriotyczna, w której wzięło udział kilkanaście tysięcy osób z Królestwa Polskiego, Litwy, Rusi, a nawet z zaboru pruskiego. W jednym z okolicznościowych przemówień mowa była o trzech równoprawnych narodach Rzeczpospolitej, połączonych „węzłem federacyjnym”. Wystąpienie to – jak zanotował naoczny świadek – zostało nagrodzone, „ogromem oklasków”.
Tymczasem inna grupa „czerwonych”, a zwłaszcza pochodzący z ziem zabranych Zygmunt Sierakowski i Jarosław Dąbrowski, rozumiała, że sytuacja na początku lat 60. XIX wieku jest inna od tej w końcu wieku XVIII i że istniejące dotychczas wspólnoty etniczne mogą wejść na drogę polityzacji, która zrodzi postulat narodowej niezależności.
Jeszcze inaczej do całej sprawy podchodziło środowisko chłopomanów wileńskich pod przywództwem Konstantego „Kastuia” Kalinowskiego. Ten krewki i bezkompromisowy demokrata, a także budziciel narodowy Białorusinów nie tylko wierzył, że masowy udział włościan jest konieczny, by zapewnić powstaniu sukces, ale wręcz zalecał, by nie brała w nim udziału szlachta. Tylko tak – argumentował Kalinowski – chłop uwierzy, że całe przedsięwzięcie nie jest wojną jednych panów przeciw drugim. Oczywiście trzeba podkreślić bardzo wyraźnie, że człowiek ten nie był nowym Jakubem Szelą – tyle że w kontuszu. Po prostu uważał – czemu dał wyraz w najbardziej dramatycznym momencie swojego życia, to znaczy w drodze na szubienicę – że „nie ma szlachty; wszyscy są równi”.
Dodatkowym czynnikiem powodującym, że specyfiki litewskiej nie należało lekceważyć, była kwestia mniej licznego i dużo bardziej nierównomiernie niż w Kongresówce rozrzuconego elementu polskiego. Fakt ten z jednej strony powodował, że powstanie miało w naturalny sposób mniejsze szanse powodzenia – o ile bowiem można było zakładać wciągnięcie do walki białoruskiego czy litewskiego chłopa, o tyle powstańczą iskrę wzniecić musiała szlachta. Z drugiej strony logicznym następstwem tej sytuacji przy braku uzależnienia kadrowego i finansowego od centrali – jak to miało miejsce na Rusi – była bardziej radykalna postawa organizatorów powstania na Litwie, niż tych z Warszawy. Dla nich przyciągnięcie chłopa stanowiło kwestię być albo nie być.
Wszystkie te aspekty spowodowały, że powstańcze władze opracowały założenia odrębnej polityki wobec Litwy. Po pierwsze i najważniejsze stwierdzono, że jeśli powstanie zwycięży, kraj ten pozostać w związku z Polską, ale gdyby artykułowane przez niego dążenia separatystyczne okazały się zbyt silne, to będzie mógł on podążyć własną drogą. W ten sposób działacze ruchu na Litwie dostali na samym początku obietnicę szerokiej autonomii.
Pełniący rolę podziemnego rządu Komitet Centralny Narodowy słowa dotrzymał. Latem 1862 roku zaczęło tworzyć się tajemne państwo polskie na wschód od Niemna. Wtedy to grupa spiskowców o radykalnych poglądach z Ludwikiem Zwierzdowskim na czele powołała do życia Prowincjonalny Komitet Litewski. Ów lokalny rząd w zasadzie nie uznawał zwierzchności Warszawy i Warszawa ten stan rzeczy milcząco akceptowała.
Walka
Powstanie styczniowe na ziemiach litewsko-białoruskich zaczęło się dokładnie w tym samym momencie, co w Królestwie Polskim. Pierwszą akcję w nocy z 22 na 23 stycznia przeprowadził Władysław Cichorski „Zameczek”, atakując Suraż w obwodzie białostockim (należącym do guberni grodzieńskiej).
Jednak dowódcą pierwszego większego oddziału na tych ziemiach był Ludwik Narbutt, zwany nie bez przyczyny „pierwszym powstańcem Litwy”.
Jeszcze przed wybuchem insurekcji udzielał się w kołach konspiracyjnych Wilna, za co w 1850 roku został przymusowo wcielony do carskiej armii. Powrócił do ojczyzny w 1860 roku, dosłużywszy się stopnia podporucznika.
Po wybuchu powstania, został mianowany naczelnikiem wojennym powiatu lidzkiego i wraz ze sformowanym przez siebie oddziałem wędrował po Puszczy Rudnickiej, ogłaszając manifest uwłaszczeniowy Rządu Tymczasowego i przyjmując pod swoje skrzydła mniejsze partie powstańcze.
Jedna z takich partii zaatakowała 16 II 1863 roku rosyjski pociąg pod Marcinkańcami, odbijając rekrutów – ofiary branki Wielopolskiego, natomiast 9 marca pod Rudnikami – już po scaleniu oddziałów Narbutt na czele 100 ludzi pokonał trzy roty i sotnię kawalerii rosyjskiej, w wyniku czego zdobył spory zapas broni. Właśnie wtedy do oddziału Narbutta przyłączył się utalentowany malarz i żarliwy patriota Elwiro Andriolli, znany z pięknych ilustracji do „Pana Tadeusza”.
5 maja przybył pod Dubicze, gdzie miały na niego czekać posiłki. Była to jednak zasadzka. W wyniku zdrady miejscowego chłopa, Narbutt został otoczony przez rosyjskie oddziały i znalazł się w pułapce. Otrzymawszy dwie rany, nie przestał zagrzewać swoich żołnierzy do obrony. Śmierć „pierwszego powstańca Litwy” stała się ogromnym ciosem dla wszystkich walczących, ale jednocześnie pamięć o nim zachęcała wielu, aby dzieło jego kontynuować.
Zygmunt Sierakowski
Zygmunt Sierakowski (1827-1863) był jednym z najsłynniejszych działaczy niepodległościowych na Litwie i jednym z najważniejszych dowódców całego powstania styczniowego.
Służąc w rosyjskiej armii wsławił się tym, iż przeciwstawiał się karom cielesnym, tak w owym czasie powszechnym. Był założycielem Koła Oficerów Polskich w Petersburgu, które wydało kadry przyszłego powstania. Wszedł w kontakt z włoskim rewolucjonistą Giuseppe Garibaldim i rosyjskim dysydentem Aleksandrem Hercenem. Zaczął także pisać w „Sowriemienniku”, uważanym za najbardziej postępowe pismo ówczesnej Rosji.
Gdy wybuchło powstanie na Litwie, wziął dymisję z wojska rosyjskiego, mimo iż miał niebawem otrzymać nominację na pułkownika sztabu generalnego.
Wkrótce, z woli rządu powstańczego, został naczelnikiem wojennym województwa kowieńskiego. Oddział jego składał się głównie z chłopskich ochotników. W sumie wyszkolił ponad 4000 ludzi, w tym żołnierzy z oddziałów x Mackiewicza, Antoniego Jasińskiego czy Kaspra Maleckiego.
21 IV pobił wojska carskie pod Ginietyniami. W dniach 7-9 V stoczył zaciętą bitwę pod Birżami, która zakończyła się rozbiciem jego oddziału. Sam Sierakowski został ciężko ranny i dostał się do niewoli. Niezwłocznie został przewieziony do Wilna, gdzie z rozkazu cara znalazł się również generał-gubernator litewski Murawiew. Obiecywał on pokonanemu bohaterowi amnestię i zaszczyty w zamian za zdradę powstania. „Dołęga” odmówił jednak wszelkiej współpracy.
Mimo iż nie wyleczył się z ran odniesionych w bitwie birżańskiej, Sierakowski został powieszony 27 czerwca 1863 r. na Placu Łukiskim w Wilnie.
Zmiany w kierownictwie
Tymczasem, kilka tygodniu po wybuchu walk doszło w Wilnie do przejęcia władzy przez stronnictwo „białych”, początkowo przeciwnych powstaniu. Owi litewscy „biali” gotowi byli podjąć współpracę z Rządem Narodowym, szukającym ze swej strony szerszej bazy politycznej dla podejmowanych kroków. Tak powstał Wydział Zarządzający Prowincjami Litwy (przemianowany później na Wydział Wykonawczy na Litwie), którego przewodniczącym został Jakub Gieysztor. Funkcję tę sprawował do sierpnia 1863 r., kiedy został zdradziecko zadenuncjowany przez marszałka szlachty wileńskiej Aleksandra Domeykę, a następnie zesłany na Sybir, skąd wrócił po upływie 7 lat.
Tymczasem we władzach litewskich przywrócony został status quo ante.
Po Gieysztorze faktycznym przywódcą powstania na północnym-wschodzie został znany nam już Konstanty Kalinowski. Dokonał on swoistego puczu, czy też, jak pisze Stefan Kieniewicz, rokoszu. Przejął pieczęcie Wydziału będące jedynymi uznawanymi powszechnie atrybutami władzy w tamtych burzliwych czasach, zmienił jego nazwę na Komitet Litewski – zachowując jednak trójdzielny herb powstania – i ogłosił, że wszelkie stosunki z Warszawą mają opierać się na zasadzie współpracy, a nie podległości. I chociaż w pierwszej chwili Rząd Narodowy nie posiadał się z oburzenia na taką samowolę, to w wyniku pertraktacji zgodził się za cenę powrotu do dawnej nazwy Wydziału zostawić Kalinowskiemu wolną rękę w zarządzaniu ziemiami litewsko-białoruskimi.
Funkcjonujący pod różnymi nazwami Wydział Wykonawczy stanowił na przestrzeni ponad półtora roku mniej lub bardziej samodzielny organ władzy podziemnego państwa polskiego. Państwa posiadającego skomplikowane struktury cywilne i wojskowe; posiadającego też ograny prasowe, pocztę, system podatkowy, a nawet placówki zagraniczne. Państwa jak najbardziej realnego, tyle że funkcjonującego w warunkach okupacji kraju przez Rosjan.
Upadek tego państwa w części litewskiej wyznacza schwytanie Kalinowskiego, uprzednio zdradzonego przez jednego ze współpracowników. Będąc w niewoli, pozostał Wierny, czemu dał wyraz pisząc „Zapiski spod Szubienicy”, w których – on Polak! – zwracał się do swych białoruskich rodaków: „Braty maje, mużyki radnyje! Z pad szubienicy maskouskoj prychodzić mnie da was pisaci, i może raz astatni…”. Apelował, aby byli nieugięci w walce o wolność. Z rozkazu kata Litwy Murawiewa Wieszatiela zginął 22 marca 1864 roku w Wilnie, skazany na śmierć przez powieszenie.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!