Dwa tygodnie temu sytuacja wydawała się beznadziejna, ale teraz białoruska opozycja i społeczeństwo mają szansę na konsolidację i na wypracowanie nowego planu działań. Mam nadzieję, że unijni urzędnicy i politycy będą przysłuchiwali się temu, co mówi Mikoła Statkiewicz. Bo ostatnio odnosiłem wrażenie, że Realpolitik zwyciężyła – pisze białoruski działacz i opozycjonista Franciszak Wiaczorka na swoim blogu na portalu Polskiego Radia.
Gdy okazało się, że Aleksander Łukaszenka ułaskawił sześciu więźniów politycznych, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłem się, że ci prawdziwi bohaterowie przetrwali próbę, wyjdą na wolność. Z drugiej strony byłem zaskoczony, czułem przykrość, myśląc o cynicznym pragmatyzmie Aleksandra Łukaszenki. Specjalnie wybrał moment, kiedy już minął termin zbierania podpisów na rzecz kandydatów na prezydenta (koniecznych, by ich zarejestrować) i gdy poczuł, że już nic mu już tak naprawdę nie zagraża na tych zbliżających się wyborach.
Oponenci polityczni jako przedmiot handlu
Aleksander Łukaszenka zrobił to z myślą o reakcji Unii Europejskiej. Powszechnie już wiadomo, czego chce Aleksander Łukaszenka – środków finansowych, wsparcia gospodarki. Wykorzystywał już wcześniej więźniów politycznych, już nawet z tym się nie kryje, za ich uwolnienie oczekuje zachodnich kredytów i pomocy Zachodu. Widać, że dla Aleksandra Łukaszenki, jako dla autorytarnego lidera, więźniowie polityczni to tylko towar, przedmiot handlu, sprzedaży. W sobotę byliśmy świadkami jak cyniczni dyktatorzy mogą sprzedawać obywateli tego kraju oponentów, przeciwników politycznych.
Atmosfera podczas powitania Mikoły Statkiewicza wieczorem na dworcu autobusowym w Mińsku przypominało mi atmosferą na Płoszczy, głównym placu Mińska, 19 grudnia 2010 roku, kiedy dziesiątki tysięcy ludzi wyszły na ulice zaprotestować przeciw sfałszowanym wyborom. To było uczucie zwycięstwa, narodowej jedności.
Statkiewicz nie dał się złamać, wyszedł zza krat silny
Podczas powitania Statkiewicza w sobotę spotkałem bardzo różnych ludzi: dziennikarzy, aktywistów z czasów, gdy byłem jeszcze członkiem młodzieżowej sekcji Białoruskiego Frontu Ludowego. To ludzie, dla których Mikoła Statkiewicz stał się symbolem walki, oporu. Jest bowiem jednym z niewielu chyba, których nie udało się pokonać i złamać, nie podpisał prośby o ułaskawienie ani innych podsuwanych mu dokumentów.
Cierpiał cały czas. I co zaskoczyło mnie najbardziej – wyszedł niezłamany. Wszyscy oczekiwali podświadomie, że będzie wyglądał na zmęczonego… Siedział przecież w izolatce, dla więźnia to chyba najgorsze, co może być. Jednak Statkiewicz wyszedł mocny, w dobrym humorze, w pełni sił, można powiedzieć wręcz – świeży.
To spowodowało burzę pozytywnych komentarzy w Internecie. Chyba od 2011 roku, od czasu tzw. milczących protestów, nie widziałem tylu świadectw inspiracji, reakcji młodzieży, np. w sieciach społecznościowych. Pojawiły się hasła, by wyjść na plac, protestować, że Statkiewicz jest naszym liderem, Statkiewicz na prezydenta…
Jest szansa na wypracowanie nowego planu działań
Teraz Łukaszence nic nie grozi, przynajmniej nie w sensie wyborów. Ale z drugiej strony bardzo ryzykuje zwalniając Mikołę Statkiewicza – niepokonanego, śmiałego, zdolnego gromadzić tłumy. Teraz wszystko będzie zależało od tego, na ile Statkiewicz będzie zdolny do tego, by powrócić do polityki, na ile inni liderzy będą umieli odłożyć na bok swoje osobiste ambicje i usiąść razem z nim i innymi więźniami politycznymi za okrągłym stołem.
Teraz białoruska opozycja i białoruskie społeczeństwo ma szansę na konsolidację i na wypracowanie nowego planu działań.
Jeszcze dwa tygodnie wcześniej powiedziałbym, że sytuacja jest beznadziejna, patowa. Jednak teraz, po wyjściu Statkiewicza z więzienia pojawiła się nowa szansa. Wiele będzie zależało od jego słów, od stanowiska Statkiewicza i wobec władzy, i wobec tych wyborów.
Widać już, że będzie zajmował pryncypialną pozycję – na przykład w sprawie nieuznawania wyborów za demokratyczne, nieuznawania łukaszenkowskiej władzy za pełnoprawnego uczestnika negocjacji z Zachodem. Będzie przeciw odwilży gospodarczej, politycznej między UE i Białorusią.
Mam nadzieję, że unijni urzędnicy i politycy będą przysłuchiwali się temu, co mówi Mikoła Statkiewicz. Bo ostatnio odnosiłem wrażenie, że Realpolitik zwyciężyła.
Franciszak Wiaczorka
1 komentarz
maciek
1 września 2015 o 14:01Mam nadzieję, że wypracują sobie drogę do wolności. Życzę im lepszego losu niż ten, który spotkał czeczenów, gruzinów i ukraińców.