W najnowszej relacji Barbary Anny Hajjar z Syrii przedstawiamy Państwu fascynującą opowieść o wzmiankowanej w Starym Testamencie i nadal zamieszkałej, choć okrutnie doświadczonej przez los, osadzie Sadad oraz o tamtejszych chrześcijanach obrządku syryjsko-katolickiego. Tego po prostu nie można przegapić!
Listopad 2007 rok. Mglisty, mleczno-szary poranek. Przejrzyste mgły poranne snuja się po widnokręgu. Zerwał się wiatr. Wszystko powoli budzi się do życia… Po lewej stronie autostrady Tartous – Damaszek urzeka swa potęgą wyniosła, biała sylwetka zamku-twierdzy Braci Joannitów, słynnego Krak des Chevaliers. Króluje on nad rozległą zieloną Dolina Ludzi Nazaretu (Wadi Nassara). Zmierzamy do odleglej 54 km od Homsu, dużego miasta środkowej Syrii, do całkowicie chrześcijańskiej osady, miejscowości zagubionej wśród rozleglej przestrzeni Pustyni Syryjskiej. Do historycznej SADAD, a którą od Damaszku dzieli 101 km. Tu zaczynają się prawdziwe trudności; błądzenie po obrzeżach i drogach bezludnej, skalisto-kamiennej Pustyni Syryjskiej… Jak okiem sięgnąć, wypalone słońcem przestrzenie porosłe z rzadka kępami twardej trawy, ziół, roślin pustynnych widocznych po obu stronach asfaltowej drogi biegnącej jakby donikąd… Błądzimy… Z dala na horyzoncie majaczą odlegle góry, bliżej zaś beduińskie namioty, do których nie sposób jednak dotrzeć…
Wreszcie długo oczekiwany drogowskaz SADAD. To duża wieś – osada, licząca 6000 mieszkańców (rok 2007), chrześcijan aramejskich (syriackich). Powiat należy do województwa Homs. Latem liczba mieszkańców tej prastarej miejscowości dochodzi aż do…14.000; przyjeżdżają tu wtedy ziomkowie, którzy wyemigrowali za granicę lub mieszkają w innych miastach, tu zaś posiadają domy oraz ziemię.
SADAD, SALTATHA, SEDADA. Pod tą ostatnia nazwą osada jest wspominana w Starym Testamencie w Księdze Proroka Ezechiela (Ez 47, 15-16) jako granica północna (wejście do Chamat), przy podziale kraju przez Jahwe pomiędzy dwanaście plemion Izraela. Aramejska nazwa SEDADA, SADAD to: sed – w języku arabskim oznacza „tamę”, „zaporę”; dada (dad) od „adu” – nieprzyjaciela. Zatem SADAD to przeszkoda, zapora powstrzymująca nieprzyjaciół. Tradycja starochrześcijańska głosi, ze właśnie tu i w pobliskiej okolicy św. Piotr i św. Jan Ewangelista już w roku 38 (!) głosili Dobrą Nowinę. Miejscowość rozpościera się na niewielkich wzniesieniach i dolinach. Zasobna w wodę, posiada uprawy, a nawet niewielkie gaje oliwne. Była i jest ważnym miejscem na pustyni, kiedyś szczególnie ważnym miejscem strategicznym. W czasach panowania Rzymu centrum SADAD zajmowała ogromna wieża; dziś jest tu Plac Wieży. Wieża była czteropiętrowa i służyła do obserwacji karawan. Ostrzegano z niej mieszkańców o zbliżającym się niebezpieczeństwie ze strony koczowników – Beduinów. Popadła w całkowitą ruinę dopiero w roku 1935, w czasach mandatu francuskiego. Miasto przynależało do kręgu kultury Palmyry, niedalekiego Baalbeku i Damaszku. Ich wpływy zaznaczyły się w kulturze i w życiu codziennym. Powstało tu wiele świątyń pogańskich, które w czasach wczesnochrześcijańskich zamieniono w kościoły, bazyliki i klasztory. Już wtedy SADAD zostało podniesione do rangi biskupstwa obrządku syriackiego.
W starym SADAD i wokół Placu Wieży przetrwało wiele kościołów, m.in.: kościół św. Jerzego (Mar Jirjios a. Gyrgys), odrestaurowany w roku 1756, a powstały na miejscu świątyni pogańskiej; św. św. Sergiusza i Bakchusa, odrestaurowany w 1756 r. dla obrządku syriacko-katolickiego; św. Teodora; św. Michała Archanioła, św. Eliasza Proroka, św. Barsuma (były syriacki biskup Jerozolimy) oraz św. Karbiakosa, który według tradycji był synem perskiego księcia i gdy jako dziecko nawrócił się na wiarę Jezusa, został stracony na rozkaz swego ojca. Były tu też znane na całą okolicę, czy wręcz na całą Syrię klasztory, po których dziś pozostały tylko ruiny. Aramejscy chrześcijanie zostali uznani za chrześcijan syriackich (Syriani), a w okolicy i w całej Syrii pozostała do naszych dni w użyciu najstarsza nazwa na określenie chrześcijan – „ludzie Nassara” (od Nazaretu). Religia chrześcijańska, która zajaśniała tu w pierwszych wiekach istnienia naszej wiary, pozostała po dzień dzień wielce żarliwa i gorąca, przetrwały też piękne tradycje i obyczaje.
Jest niedziela. W SADAD we wszystkich czynnych kościołach trwają nabożeństwa… Modlący się mężczyźni przyodziani są w tradycyjne stroje arabskie: długie, ciemne galabije, na głowach mają białe chusty lub tzw.”arafatki”, czyli kuffije, podtrzymywane czarnym jedwabnym sznurem, tzw.”agal”. Natomiast wszystkie kobiety i dziewczęta uczestniczące we mszy świętej maja głowę przykryta koronkową chustką lub szalem (zob. powyżej). W kościele św. Michała, przy ulicy także noszącej imię tegoż Archanioła (Mar Mikaila) przyłączamy się do nabożeństwa… Odmawiamy wspólnie najpiękniejszą modlitwę chrześcijańską, każdy w swoim języku, Ojcze Nasz, trzymając uniesione ręce w geście symbolizującym całkowite otwarcie się na łaskę Bożą. Nasza obecnością wywołujemy niemałe zamieszanie. Od razu zjawia się sołtys, Ibrahim Maksud, który zostanie naszym przewodnikiem i opiekunem. Zawiadamia miejscowego opiekuna kościołów z ramienia rady przykościelnej, a ten oprowadza nas po sędziwych ruinach , otwiera zamknięte świątynie i oczywiście zaznajamia z historia i tradycja tego rejonu Syrii. Szukam Ojca Abdullaha Satuufa, o którym wiele słyszałam. Odnajduję go w kościele św. Teodora przy Placu Wieży. Kończy się nabożeństwo, zostaję obdarowana duża ilością komunikantów w postaci łamanego chleba. Przyjmuję więc tradycyjną starochrześcijańską komunie… Sympatyczni, gościnni i otwarci na obcego przybysza mieszkańcy SADAD prześcigają się w uprzejmościach z chęcią niesienia pomocy, z niewymuszona, jakże naturalną prostotą. Czuje się wśród nich tak, jakbym była członkiem ich wspólnoty… Natomiast Ojciec Abdullah obdarza mnie szczególną uprzejmością, zainteresowaniem i zatroskaniem, gdy słyszy tylko magiczne słowo… POLONIA. Jego natychmiastową reakcją jest wypowiedziane z ogromnym szacunkiem, ukłonem „BABA BULOS SENI” (Papież Jan Paweł II)… Jakże miło i zarazem wzruszająco jest usłyszeć na dalekiej Pustyni Syryjskiej imię naszego Wielkiego Rodaka wypowiedziane ze szczególna atencja… Ojciec Abdullah wspomina mi i opowiada o p o l s k i c h naukowcach z Uniwersytetu Warszawskiego, którzy gościli w SADAD, mocno zainteresowani tym funkcjonującym od wieków starochrześcijańskim miejscem – ostoją naszej wiary wśród pustynnych przestrzeni. Poznaje tez drugiego księdza syriackiego – Ojca Eframa Najjara.
Najbardziej pragnęłam zobaczyć w SADAD starochrześcijańskie freski, w które obfitują tutejsze stare swiątynie. Freski, być może namalowane ręką pobożnych mnichów, są bardzo proste, wręcz prymitywne, pobudzają jednak wyobraźnię. Przedstawiają syriackich świętych, patriarchów, sceny ze Starego Testamentu i z Ewangelii. Niektóre malowidła zachowały jeszcze mocne, kontrastowe kolory. Wzruszają swą autentycznością (!). Niezwykła kolekcja sztuki wczesnego chrześcijaństwa od V, VI wieku, aż po XI i XII wiek. Wspaniale freski oglądam urzeczona w kościele św. Jerzego (Mar Jirjios), wzniesionego na ruinach świątyni pogańskiej. Kościół jest wyjątkowo zadbany, otacza go gaj wiecznie zielonych oliwek. Obok stara, wiekowa nekropolia. Zachodnią ścianę kościoła zajmuje malowidło przedstawiające triumfalny wjazd Chrystusa Króla na osiołku do Jerozolimy. Chrystusa poprzedza barwna procesja Jego uczniów, a inskrypcje syriackie objaśniają poszczególne osoby. Widać też grupy mieszkańców miasta witających Chrystusa z palmami w dłoniach. Zwracają uwagę i wzruszają, jakże proste w swej wymowie barwne sceny: narodzin Bożego Dziecięcia, pokłonu Trzech Króli oraz Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny. Na wschodniej ścianie kościoła, po prawej stronie odnajduję piękną scenę ofiarowania św. Tomaszowi przez Matkę Boska jej paska. Na przeciwnej stronie postać sędziwego starca w koronie z lutnia w dłoniach. To św. Eferem, diakon (ok.306-373), doktor Kościoła Wschodniego, wielki święty syriacki, nazwany „słońcem syriackim” (Shemes Syriani), autor wielu dzieł teologicznych. Wyróżniał się przywiązaniem do Matki Bożej – nikt przed nim nie pisał tak pięknie o Bożej Rodzicielce. Był prekursorem kultu Maryi i twórcą pięknych hymnów liturgicznych. Na tejże ścianie św. Jerzy, patron świątyni, na koniu, z włócznią w dłoni, zabija mocno zielonego smoka. Spacer przez najstarszą część SADAD to spotkanie z rozpadającymi się wiekowymi domostwami, lepiankami powleczonymi warstwami jasnej gliny. Wśród ruin opuszczony, zrujnowany, duży kościół św. Barsuma, biskupa Jerozolimy, który przywędrował tu, na pustynię, aby głosić Dobrą Nowinę. Nad grotą, w której żył, wierni po jego śmierci wznieśli świątynię. W starym SADAD odwiedzamy jeszcze smutne pozostałości jednego z największych niegdyś klasztorów Syrii, słynnego monasteru Deir Mar Mama. Obecnie stanowi on własność prywatną. Uśmiechnięta właścicielka gościnnie zaprasza. Krząta się, by nas jak najlepiej przyjąć, ugościć… Otrzymujemy po kolbie gotowanej, wspanialej kukurydzy ofiarowanej z cała prostotą serca. Prowadzi mnie do miejsca, gdzie we wnęce, nad którą króluje krzyż, w każdą niedzielę i we wszystkie święta zapala ona świecę i kadzidło dla upamiętnienia tego ongiś wspaniałego klasztoru p.w. świętego syriackiego Mar Mama, męczennika za wiarę.
Odwiedzamy jeszcze niewielki kościół Saidy Azraa, Najświętszej Maryi Panny, dosłownie wypełniony wotami dziękczynnymi za doznane laski. Na dziedzińcu kościoła dostrzegam rząd wózków dziecięcych obok ogromnej ilości protez ustawionych za ogrodzeniem. Po pątniczym trudzie, pełni przeżyć i emocji, zostajemy zaproszeni przez sołtysa do jego domu. Wnętrze domu odzwierciedla zarówno tradycje pustynnych koczowników, jak i odpowiada nowoczesnym wymogom. Część ogromnego salonu gościnnego to siedziska na ziemi na barwnych kobiercach arabskich, z oparciami w postaci wielkich poduch. Druga część jest jednak wyposażona w normalne kanapy i fotele. Jest tu tez nowoczesny komputer. Spotyka nas jakże serdeczne przyjecie, które zawsze będę pielęgnować w swej pamięci. Zwyczajowy poczęstunek: owoce, czekoladki, cukierki, a nawet… zielone młode ogórki i oczywiście mocna, wspaniała kawa arabska. Gościnny sołtys serwuje ja z dużego miedzianego dzbana, zaparzoną na rozżarzonych węglach i z …jednej filiżanki dla wszystkich obecnych po kolei (!) A co ciekawe, pierwsza filiżankę kawy wypija właśnie on (!) I znów uczę się tego kraju, jego tradycji… Dowiaduje się już później, ze to bardzo stara tradycja pustyni, znak „nie bójcie się, nic złego tu was nie spotka”.
Gdziekolwiek się znaleźliśmy w SADAD, wszędzie słyszeliśmy prastary język aramejski – syriacki, używany tu na co dzień przez dorosłych jak i dzieci. Język, którym posługiwał się Chrystus w swej ziemskiej ojczyźnie przetrwał tu od wieków. W kościołach, a także w prywatnych domach zachowały się liczne inskrypcje religijne i historyczne. Przetrwały tez księgi pisane w języku syriackim, a także pisma tzw. królewskie, a wśród nich Ewangelia z 1578 roku. Cenna księga jest oprawiona w drewno i skórę, ozdobiona srebrnym krzyżem ze złotymi dekoracjami. Trzy pierwsze strony zdobią kolorowe i pozłacane malowidła. W SADAD odnaleziono także egzemplarz Ewangelii syriacko-jakobickiej z roku 1492 spisanej pismem syriackim.
W SADAD tak było kiedyś!!! W wielce gościnnej i wspanialej SADAD, ostoi najstarszego chrześcijaństwa syriackiego, wśród rozległych przestrzeni pustynnych… Historyczna miejscowość w czasie wojny w Syrii przeżyła najgorsze dni, golgotę, wielką masakrę chrześcijan, doprawdy trudną do opisania tragedię… W dniach 21-28 października 2013 roku dzikie, salafickie hordy – bandy żądnych krwi terrorystów z różnych ugrupowań Al-Kaidy, Al-Nusra, Daesh, zaatakowały, napadły na bezbronna chrześcijańską osadę. Z premedytacją mordowano niewinnych mieszkańców SADAD: mężczyzn, kobiety i dzieci z przerażającym, okrutnym okrzykiem na ustach: „Allah Akbar”. Wrzucono do masowych mogił, do dołów wykopanych w ziemi około 45 osób, wrzucano ciała do zbiorników wodnych… Była to jedna z największych rzezi – masakry chrześcijan w Syrii. Przez cały tydzień znęcano się nad bezbronnymi, niewinnymi mieszkańcami SADAD… za to, ze byli wyznawcami Chrystusa. Część mieszkańców zbiegła pieszo przed atakiem zwyrodnialców i znalazła przytulisko w odleglejszych miejscowościach. Ratował się kto mógł… Zniszczono, zbeszczeszczono pełne zabytków kościoły, rozkradziono stare księgi, historyczne pisma, cale wyposażenia świątyń syriackich, cenne skarby starochrześcijańskie… Zniszczono szkoły, budynki władz miasta, szpital i pocztę. Zatruto wodę, wrzucając do niej ciała pomordowanych mieszkańców, zdemolowano słupy elektryczne… Opłacani najemnicy z Arabii Saudyjskiej, Kataru i Turcji dokonali tego obrzydliwego ludobójstwa na niewinnej ludności SADAD. Pod konic października 2013 wojsko syryjskie, dzięki Bogu, odbiło umęczoną, zrujnowaną SADAD… SADAD kiedyś piękna i jakże gościnna syriacko-chrześcijańska miejscowość została zniszczona, ograbiona i opuszczona…
+++
Po prostu rozpacz mnie ogarnia , gdy o tym myślę… Zadaję sobie pytanie, co stało się z moimi znajomymi? Kto zdołał zbiec, kto przeżył? Gdzie losy zaprowadziły tych wspaniałych ludzi, bezbronnych, moich zapomnianych Braci w Chrystusie?
Historyczna SADAD , starożytna SADAD nigdy nie odzyska ju dawnego blasku i przekazu… Pielęgnuję i przechowuję moje dobre wspomnienia z tego niezapomnianego miejsca… Nisko w wielkim smutku chylę głowę nad zamordowanymi bestialsko męczennikami – moimi Braćmi w wierze z dalekiej pustyni.
PS. Podobny okrutny, tragiczny los spotkał starożytną, syriacką KARIATEN (Dwie Wsie) z pięknym wiekowym monasterem św. Lien – Deir Mar Lijany Sharki… jak i wiele innych miejsc chrześcijańskiej Syrii… ale to już materiał na inną historię.
BARBARA ANNA HAJJAR
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!