
Marcin Wojciechowski z nową książką „Europejski wybór Białorusi. „Stracona szansa?”. Fot: Svaboda.org
Marcin Wojciechowski, były charge d’affaires polskiej ambasady w Mińsku (od 2016 do 2024 roku) opowiedział w rozmowie z białoruską sekcją radia Wolna Europa/Svaboda, czego dowiedział się o Białorusi w ciągu ośmiu lat pracy.
Niedawno Wojciechowski opublikował książkę „Europejski wybór Białorusi. Stracona szansa?”, i w związku z publikacją udzielił wywiadu dziennikarzowi Svabody Zmicierowi Hurniewiczowi.
Pytany, jak widzi Białoruś i Białorusinów, Wojciechowski ocenia, że to najbardziej proeuropejski kraj byłego ZSRR.
Dotyczy to zarówno historii, jak i mentalności. To jest wpisane w DNA Białorusinów. Widziałem to na własne oczy. Myślę, że każdy, kto spędzi trochę więcej czasu z Białorusinami, ma szansę przekonać się o tym osobiście. Jest to naród bardzo proeuropejski, gdyż na tych ziemiach od wieków współistniały kultury zachodnio- i wschodnioeuropejskie, katolicyzm i prawosławie. Nie bez powodu najdalej na wschód wysuniętym miastem Europy, które miało prawo magdeburskie, jest Mohylew – mówi.
Odpowiedź nasuwa pytanie, jak to możliwe, że tak proeuropejski naród ma najbardziej antyeuropejski rząd w Europie?
Nie mnie to oceniać, ale wydaje mi się, że jest to kwestia pewnego doświadczenia historycznego. Różne narody mają różne tradycje i różne reakcje na wyzwania, trudności i problemy. Są narody, które walkę i protest mają we krwi, nawet jeśli te próby są skazane na niepowodzenie, i są narody, które wybierają przystosowanie, adaptację, aby przetrwać. Wybór taktyki przez Białorusinów jest konsekwencją wielowiekowych doświadczeń historycznych. Koleje historii przetaczały się przez Białoruś tak często, że łatwiej było się dostosować. W XX wieku historia Europy Wschodniej była bardzo skomplikowana, ale na terenie Białorusi była szczególnie trudna. Każdy naród wyciąga własne wnioski, a historia osądzi, kto miał rację i wybrał właściwą taktykę.
Z kolei w rozmowie z Polskim Radiem były chargé d’affaires RP w Mińsku ocenił obecną sytuację na Białorusi jako pewien paradoks. Uważa, że pod względem politycznym i bezpieczeństwa kraj zmienia się na gorsze, ale codzienna sytuacja obywateli bez „nadmiernych ambicji politycznych wcale nie jest taka zła”.
Pytany, co musiałoby się stać, aby doszło do takiego zrywu społecznego na Białorusi jak w 2020 roku, gdy po sfałszowanych wyborach prezydenckich miały miejsce masowe protesty, dyplomata wskazuje, że „ czerwoną linią może być udział żołnierzy białoruskich w wojnie na Ukrainie, lub obawa przed utratą niepodległości Białorusi” – powiedział Wojciechowski.
Mówiąc o przyszłości Białorusi, Wojciechowski zaznaczył, że bardzo dużo zależy od czynników zewnętrznych, od tego, jak zakończy się wojna na Ukrainie, jak będzie dalej zachowywać się Rosja, czy dojdzie do jakiegoś porozumienia z Zachodem.
Całość rozmowy z dziennikarzem Svabody
ba za svaboda.org/polskieradio.pl
2 komentarzy
Obserwator
10 lutego 2025 o 21:34Panie Dyplomato, to mieszkańcy Białorusi nie wiedzą jeszcze, że już praktycznie połączyli się z Rosja?
Przez te osiem lat – Pan ich przed tym nie ostrzegał?
tajemnica sukcesu WKL
11 lutego 2025 o 07:35Białoruś jest dziś krajem praktycznie bez żadnego znaczenia geopolitycznego.
Taki kundelek, który tu zaszczeka, tam pomacha ogonkiem. Tu się przymili, tam zrobi srogą minę. – Ale to i tak bez żadnego znaczenia.
Historycznie biorąc Białoruś, czy jak kto woli Wielkie Księstwo Litewskie, wyrosło w XIV w. tylko dlatego, że Tatarom ze Złotej Ordy nie chciało się przedzierać przez bagna Prypeci. Więc tereny na północ i zachód od tych bagien mogły się normalnie rozwijać.
A przy okazji, w granicach jakiego państwa była Białoruś, gdy Mohylew miał prawo Magdeburskie?
Czy aby nie była to wtedy Rzeczypospolita Obojga Narodów?
Wikipedia: „Król Stefan Batory w 1577 r. nadał mu prawo magdeburskie i wszelkie swobody z niego wypływające, a także ustanowił targi i jarmarki. W dniu 27 czerwca 1581 roku 30-tysięczna armia moskiewsko-tatarska spaliła kilkaset domów na przedmieściach, jednak 200 husarzy z roty Marcina Kazanowskiego zaatakowało oblegających i powstrzymywało dalszy atak, a potem, po przybyciu odsieczy w postaci roty Temruka Szymkowicza i roty porucznika Halibeka, odparła spod miasta.”
200 husarzy powstrzymało 30-tysięczną armię moskiewską… – no comment