Wiara Lecha nie wstydzi się Wilna. A jeśli ksiądz katolik twierdzi, że odśpiewanie przez kibiców polskiego hymnu przy obrazie Matki Boskiej Ostrobramskiej Królowej Korony Polskiej jest profanacją, to na te słowa Adam Mickiewicz w grobie się przewraca, a u całej chorągwi laudańskiej krew się burzy – czytamy w liście Stowarzyszenia Wiara Lecha będącym odpowiedzią na słowa ks. Edy Jaworskiego.
Nie spełniły się czarne scenariusze litewskich mediów. Polscy kibice bez żadnego incydentu wyszli ze stadionu po ubiegłotygodniowym meczu poznańskiego Lecha z wileńskim Žalgirisem. Litewscy antyterroryści nie mieli okazji sprawdzić swoich umiejętności na fanach Lecha. Dlatego dziwi agresja, z jaką zaatakował ich ks. Eda Jaworski:
„Oglądając film z przemarszu zorganizowanej grupy kibiców, nie wierzyłem własnym oczom i uszom. Gdybym był młodszy, powiedziałbym, że krew się we mnie wzburzyła, ale z moimi latami mogę tylko powiedzieć, że wapno się chyba całkowicie zlasowało. Cieszyłbym się, aby tacy ludzie zapomnieli słów polskiego hymnu i nie profanowali Go i Kaplicy Matki Miłosierdzia w Wilnie, przed którą odbyło się jego wykonanie (…) Poznań od lat zabiega o promocję, ale nie taką. Na barwach naszej ojczyzny wypisano wielkimi literami święte dla wielu Wielkopolan imię Poznań i umieszczono godło naszego państwa, aby potem profanować świętości ziomkowskimi okrzykami. (…) Czcigodni Panowie z Wiary Lecha, organizowanie kwesty na groby powstańców wielkopolskich nie może być listkiem figowym dla prymitywnych zachowań kibiców Lecha. W Wilnie przynieśliście wstyd powstańcom wielkopolskim, wszystkim naszym bohaterom i krajowi. Prezydent Polski Bronisław Komorowski co roku jest obecny na święcie niepodległości Litwy. Nasz Prezydent nosi imię stryja, który został zamordowany przez nacjonalistów litewskich podczas II wojny światowej i spoczywa obok blisko stu tysięcy ofiar w Ponarach. Nasz prezydent rozumie prawdę, że historia nie może determinować naszej teraźniejszości i przyszłości. Mam nadzieję, że ta prawda trafi również do ogolonych głów poznańskich kibiców”.
Na słowa ks. Edy Jaworskiego, cytowanego przez „Głos Wielkopolski”, odpowiedział w imieniu Stowarzyszenia Wiara Lecha radca prawny Filip Jańczuk:
„Z ogromnym zdziwieniem kibice Kolejorza przyjęli opinię ks. Edy Jaworskiego, na temat tego, co skandowali podczas pobytu w Wilnie. Zanim jednak przejdę do odpowiedzi na ten tekst, nastąpić musi sprostowanie. Otóż ks. Jaworski za zachowania które ocenia negatywnie, obwinia „tzw. Wiarę Lecha”. Tymczasem Stowarzyszenie Wiara Lecha, tym razem zupełnie wyjątkowo nie uczestniczyło w jakikolwiek sposób w organizacji i pobycie kibiców Lecha na meczu w Wilnie, o czym oficjalnie informowało kilka dni przed meczem.
Mimo to Stowarzyszenie Wiara Lecha całkowicie solidaryzuje się z kibicami Lecha, którzy indywidualnie pojechali do Wilna i oświadcza, nie widzi niczego złego w cytowanych przez księdza hasłach „Wilno jest nasze” czy też „Polskie Wilno”.
W pierwszej kolejności należy zaznaczyć, że gdy bierze się za pisanie na tematy kibicowskie, dobrze by było choć trochę znać to środowisko. A charakteryzuje się ono dość specyficznymi okrzykami, których „licentia poetica” dopuszcza sporą dozę wyolbrzymiania czy też przesady. Stąd dość często usłyszeć można buńczuczne okrzyki jak np. „gramy u siebie” wznoszone przez kibiców gości, gdy uda im się swoim dopingiem przekrzyczeć gospodarzy. Okrzyk „Wilno jest nasze” wznoszony może być więc dość wieloznacznie.
Nie mamy jednak zamiaru wypierać się i drugiej strony medalu. Prawda bowiem jest taka, że nie mamy się czego wstydzić: środowisko kibicowskie ponadprzeciętnie interesuje się polską historią i bardziej aktywnie od wielu innych środowisk, włącza się w jej upamiętnianie. Stąd nie powinno dziwić, że to akurat kibice pamiętają i nie boją się głośno przypominać o tym, że Polska w Wilno i w Litwę wryła się trwale i nieusuwalnie. I że gdyby nie niemiecka i sowiecka agresja w 1939, a w jej konsekwencji zachłanność ZSRR i obojętność Zachodu, Wilno być może nigdy nie przestałoby do Polski należeć.
Dlatego nie można się dziwić, że kibice przypominają o polskim Wilnie i nie ma w tym niczego wstydliwego. Jako kibice nie podzielamy opinii księdza, że „historia nie może determinować naszej teraźniejszości i przyszłości”. Nie nawołujemy do rewizji granic, nie mamy zamiaru wywoływać wojny, ale i nie mamy zamiaru utracić pamięci o całkiem niedawnych dziejach, dotyczących naszych przodków. Stąd okrzyki typu „Polskie Wilno”. Gdybyśmy grali z litewskim klubem z Kowna, kibice skandowaliby przedwojenne ludowe powiedzonko „Od Datnowa do Janowa, wszędzie słychać polska mowa”.
Kibice nie mają zamiaru rezygnować z takiego podejścia w czasach, gdy usilnie próbuje się historię rugować ze szkół lub wręcz pisać ją na nowo, de facto ją przekłamując. Zwłaszcza, że po reakcji miejscowej Polonii widać, że nasze zachowanie bardzo im się podobało. Świadczą o tym pochwalne artykuły w największym polonijnym dzienniku – Kurierze Wileńskim – oraz rozmowy kibiców z wieloma naszymi rodakami w Wilnie. Świadczą o tym wypowiedzi miejscowej policji, która o prowokowanie wszelkich agresywnych zachowań, obwinia kibiców Żalgirisu. Świadczy o tym wreszcie fakt, że nie spełniły się żadne z czarnych scenariuszy, tak obficie produkowanych przez media na wiele dni przed meczem. Na zakończenie największe zdziwienie: jeżeli ksiądz jako katolik naprawdę twierdzi, że odśpiewanie przez kibiców Lecha polskiego hymnu przy obrazie Matki Boskiej Ostrobramskiej Królowej Korony Polskiej, jest profanacją, to na te słowa Adam Mickiewicz w grobie się przewraca, a u całej chorągwi laudańskiej krew się burzy. I niech się ksiądz nie obawia: my kibice hymnu nie zapomnimy, bo jako jedne z niewielu środowisk, śpiewamy go w całości (wszystkie cztery zwrotki)”.
Kresy24.pl/Głos Wielkopolski
3 komentarzy
grzech
7 sierpnia 2013 o 10:22Ja cały czas nie rozumiem co się stało z Litwą że nie chce się wiązać z Polską. Po tyluset latach wspólnego państwa, wspólnych zwycięstw, wspólnych porażek, wspólnej niewoli…
Broniąc interesów Litwy, Polska poświęciła ziemie zachodnie, nie odzyskując nawet Śląska kiedy miała okazję.
Niech zerkną jakie następstwa ma to, że nie współpracujemy dla nich i dla nas.
Jesteśmy słabi i nie mamy niepodległego państwa. I my, i oni.
Czy o to chodziło Litwinom? Ich tożsamość i język są teraz bardziej zagrożone niż to miało miejsce pod zaborami i po okresie powojennym.
Jurgen Pawlak
10 sierpnia 2013 o 11:14Drogi grzechu. Cały mit założycielski obecnej lietuwy opiera się na odrębności wobec polski. dawna litwa był to byt o charakterze ruskim. założenia obecnej lietuwy zostały nakreślone w 19 wieku przez kilku lietuwskich nacjonalistów.
ml
11 lipca 2014 o 13:55Negowanie i ośmieszanie koncepcji federalistycznych w Polsce, doprowadza do jawnego wzrostu nacjonalizmu u naszych sąsiadów. Jeżeli my nie będziemy w sposób wyraźny akcentować historycznej polskości tych ziem (całych kresów wschodnich) nie będziemy po imieniu nazywać ludobójstwa ukraińskiego na Wołyniu i Podolu, to doprowadzimy do wzrostu nienawiści kierowanej na Polskę i Polaków. Taka polityka obróci się przeciwko nam z całą siła i wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami.