O największym rosyjskim magazynie pocisków i rakiet lotniczych na Krymie można od dziś mówić tylko w czasie przeszłym.
Partyzantom z ruchu Atesz udało się ustalić, jakie straty poniosła armia rosyjska w wyniku niedawnego uderzenia przez Ukraińców pociskami ATACMS w główną rosyjską bazę lotniczą Belbek na Krymie w nocy na 15 maja. Niemałe. Udało się bowiem precyzyjnie trafić w największy na półwyspie skład amunicji i rakiet do różnych typów samolotów – Su-27, Su-30 i najważniejsze: MiG-31.
W wyniku eksplozji w tym artyleryjsko-lotniczym składzie w jednostce wojskowej 80189 doszło też do licznych wtórnych detonacji, które trwały kilka godzin i prawdopodobnie wyrządziły nawet większe szkody, niż wystrzelone wcześniej przez Ukraińców w liczbie ok. 20-tu ATACMS-y.
Wybuchy było też słychać w Sewastopolu, Eupatorii i Symferopolu. A kiedy do wieczora jakoś się to wszystko uspokoiło, nagle wybuchł tam pożar, tym razem w składzie paliwa lotniczego. Nie wiadomo, czy to skutek wcześniejszych wybuchów, czy Ukraińcy dosłali jakąś „repetę”.
Poważnie uszkodzona została infrastruktura i pas startowy lotniska Belbek. A same samoloty? Pewna ich liczba z całą pewnością. Z porównania miejsc trafień z wcześniejszymi zdjęciami satelitarnymi, na których dość dokładnie było widać, gdzie które maszyny „parkowały”, można podejrzewać, że dostało się głównie MiG-om 31.
To właśnie te samoloty i tylko one były w stanie wcześniej ostrzeliwać Ukrainę hipersonicznymi rakietami Kindżał, z których strącaniem ukraińska obrona powietrzna miała naprawdę poważne problemy. Nie to, że w ogóle się nie da, ale bardzo trudno.
Rosjanie nie mają MiG-ów 31 zbyt dużo i dlatego każdy jest dla nich „na wagę złota”. Teraz, być może, część tych z Krymu za jakiś czas jeszcze poleci, ale z odpalaniem Kindżałów może już być krucho.
MAB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!