Raków. Mała, cicha wioska leżąca 36 km od stolicy Białorusi. W okresie międzywojennym była miasteczkiem granicznym na wschodniej rubieży II Rzeczypospolitej. Uchodziła za prawdziwą stolicę przemytników. Sergiusz Piasecki uczynił Raków i jego okolice miejscem nieśmiertelnym dzięki swoim licznym dziełom.
Wszyscy, których interesują lata 30. — okres światowego kryzysu ekonomicznego i konfrontacji komunistycznego Wschodu i kapitalistycznego Zachodu, mogą jeszcze poczuć w Rakowie atmosferę tego miejsca i czasów. Dziś Raków jest cichą wsią ze skromnymi domami na tle wzniosłej cerkwi i kościoła.
O Rakowskich kontrabandzistach napisano wiele, za to innym, równie ciekawym stronom historii tych miejsc poświęcono znacznie mniej uwagi.
Białoruski historyk Igor Mielnikau w artykule zamieszczonym na portalu „Istoriczeskaja Prawda”, próbuje tę lukę wypełnić.
W polskim „Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich”, wydanym w 1888 roku, zapisano, że Raków leżał na drodze handlowej z Mińska do Oszmiany. Nawet wtedy, pod koniec XIX wieku, autorzy wydania zachwycali się malowniczymi krajobrazami, które otaczają to miejsce.
– Ja również odnoszę wrażenie, że znalazłem się w Szwajcarii, Austrii, czy gdzieś w Polsce na Górnym Śląsku, a nie w poblizu Mińska– pisze Mielnikau.
Po drodze do Zasławia do Rakowa warto zatrzymać sie w miejscowości Nowe Pole, gdzie znajduje się typowy pałac szlachecki z XIX wieku. Polski badacz Roman Aftanazy opisał historię osady: „Na początku Nowe Pole było w posiadaniu rodu Sanguszków, ale w drugiej połowie XVIII wieku przeszło w posiadanie litewskiego podskarbiego, księcia Michała Ogińskiego, który z kolei sprzedał majątek połockiemu stolnikowi Józefowi Selawie”. Później Nowe Pole trafiło do książąt Druckich – Lubeckich.
Ostatnim właścicielem nowopolskiego majątku był książę Hieronim Drucki – Lubecki młodszy (1861-1919). Był on członkiem Towarzystwa Rolniczego w Mińsku i deputowanym rosyjskiej Dumy Państwowej.Jego syn Konstanty, który urodził się w 1893 roku w majątku Parahońsk w powiecie pińskim, był dyplomowanym pułkownikiem wojska polskiego, kawalerem orderu Virtuti Military.
Podczas pierwszej wojny światowej, Konstanty Drucki – Lubecki służył w Armii Carskiej, został ranny w walce. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę służył w Wojsku Polskim i brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej (dowodził oddziałem, który w październiku 1920 r. przejął linię demarkacyjną w pobliżu Mińska).
W dwudziestoleciu międzywojennym Konstanty służył w kawalerii na stanowiskach główno dowodzącego. W sierpniu 1939 roku został mianowany dowódcą Wileńskiej Brygady Kawalerii Wojska Polskiego. Na początku II wojny światowej, dowodzone przez niego wojska były w składzie armii, „Prusy”, zaangażowane w działania zbrojne przeciwko siłom niemieckim pod Piotrkowem Trybunalskim i Maciejowicami.
Podczas próby przedostania się na Węgry, pułkownik Konstanty Drucki – Lubecki wpada w ręce sowietów. Trafił do obozu w Starobielsku i w kwietniu 1940 roku podzielił los tysięcy polskich oficerów. Został zamordowany przez NKWD w Bykowni pod Kijowem. W 1964 roku został pośmiertnie awansowany do stopnia generała brygady.
Ciekawe, czy pomyślał Konstanty o majątku w Nowym Polu, kiedy zajmował w 1920 roku linie demarkacyjna w pobliżu Mińska? Przypuszczam, że tak, zwłaszcza, że pałac, który tam pozostał wart był zachodu – konstatuje Mielnikau.
Po zakończeniu II wojny światowej w majątku ulokowano technikum rolnicze, a teraz znajduje się tam agrarno- ekonomiczny college.
Dalej ruszamy przez byłą polsko-sowiecką granicę, i przed samym Rakowem naszym oczom ukazuje się maleńka kapliczka z bijącym z niej źródełkiem. Kapliczka stała w tym miejscu od XVI wieku, ale w czasach sowieckich została zburzona. Odbudowano ją w 1993 roku. Obok zachowały się jeszcze fundamenty unickiej, a później prawosławnej cerkwi, zburzonej w czasach ZSRR.
Dotarliśmy do Rakowa. Pierwsze kroki kierujemy do kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej z początków XX wieku. Wewnątrz kościoła znajdują się neogotyckie ołtarze. Świątynia słynie z cudownego obrazu Matki Boskiej z Dzieciątkiem w srebrnych sukienkach i koronach – w okresie Białoruskiej SRR wizerunek był ukrywany poza kościołem.
Przy kościele stoi postument, a na nim drzewo z krzyżem. Miejscowi opowiadają, że w czasach międzywojennych stał w tym miejscu pomnik ku czci odzyskania niepodległości, ale komunistyczne władze go zniszczyły. W czasach sowieckich w świątyni mieścił się magazyn zboża i maszyn rolniczych. Zniszczono wtedy kościelne organy. W 1995 obiekt został zwrócony katolikom.
W pobliżu świątyni znajduje się budynek z kolumnami. Okazało się, że jest to … lodówka
Z pewnością warto odwiedzić prawosławną cerkiew pw. Przemienienia Pańskiego, zbudowaną w 1793 r., która nawet w czasach wojującego komunizmu nie została zamknięta dla wiernych. Na dzwonnicy, która stoi obok świątyni zachowały się dzwony z XIX wieku. A sama wieża została zbudowana na cześć 25 rocznicy zniesienia pańszczyzny w 1887 roku.
Dalej jedziemy do starej granicy polsko- radzieckiej, która przechodziła w tym miejscu obok wioski Duszkowo. W tej miejscowości zachowały się również obiekty godne uwagi.
Na przykład, stara kaplica zbudowana na początku XIX wieku, z kilkoma kryptami. W jednej z nich spoczywają szczątki generała armii rosyjskiej Karola Morawskiego. Ten człowiek urodził się w 1767 w Wileńszczyźnie. W 1789 roku został pułkownikiem Wielkiego Księstwa Litewskiego, w 1792 roku wziął udział w wojnie z Imperium Rosyjskim. Za odwagę w walce z wojskami rosyjskimi w pobliżu Brześcia Litewskiego został uhonorowany Krzyżem kawalera Orderu Virtuti Militari. W czasie powstania w 1794 r. Tadeusz Kościuszko mianował Morawskiego dowódcą WKL. Wkrótce jednak generał dostał się do niewoli rosyjskiej i został zesłany na Syberię.
W 1796 r. car Paweł I uwolnił go i zaproponował służbę w armii rosyjskiej w randze generała. W 1812 roku, Karol Morawski przeszdł na służbę w armii Księstwa Warszawskiego, później w służbie u Napoleona. Po klęsce wojsk napoleońskich były generał WKL porzucił sprawy polityczno-wojskowe, wrócił do Duszkowa i aż do śmierci był zaangażowany w rolnictwo i swój majątek.
Powracamy w lata 30. XX wieku. Obok wsi znajdowała się polska strażnica Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP). Teraz nie pozostało z niej już nic.
Miejscowa ludność zapamiętała, że polscy pogranicznicy bardzo kontrolowali, aby ściany domów zawsze były wybielone, a bruk musiał być wyczyszczony. Żołnierze KOP-u kilka razy w tygodniu sprawdzali, czy na drodze we wsi wyłożonej kostką brukową, nie ma przypadkiem śladów błota czy odchodów. Ci gospodarze, którzy nie zachowywali porządku w swoim obejściu i na drodze, karani byli grzywnami.
We wsi Duszkowo znajduje się jeszcze jeden ciekawy obiekt graniczny. W 1937 roku na Białorusi żywa była idea przeniesienia stolicy republiki z Mińska do Mohylewa. Jednym z powodów, jakie wówczas wybrzmiewały był fakt, że od strony polskiej, białoruska stolica widoczna jest jak na dłoni, i w każdej chwili polska armia mogłaby otworzyć ze swojego terytorium ogień artyleryjski na Mińsk.
Okazuje się, że w latach 30., na jednym ze wzgórz koło Duszkowo, dowództwo KOP-u usytuowało wysoką wieżę (miejscowi nazywali ją „latarnią”, z której przez lornetkę można było obserwować bez problemu gmach opery … i co najważniejsze, budynek rządowy BSSR!). Po wojnie wieża stała jeszcze długo. Była ulubionym miejscem zabaw miejscowych chłopców.
Dziś, gdy podczas świąt państwowych w Mińsku odbywają się pokazy sztucznych ogni, miejscowi idą na wzgórze i stamtąd bez przeszkód mogą je obserwować.
Kresy24.pl za ispravda.ru/Igor Mielnikau
8 komentarzy
józef III
13 sierpnia 2013 o 00:07romantyczne strony
józef III
29 sierpnia 2013 o 12:43miłe wspomnienia
stanisław
3 września 2013 o 21:19Z Rakowa pochodził profesor USB w Wilnie Marian Zdziechowski. Wymowne są jego analizy historyczno – etnograficzno – polityczne !
kmicic
6 września 2013 o 14:01Czołgi sowieckie, nie radzieckie. Kiedy się wreszcie nauczymy ?
MalyRycerz
2 grudnia 2013 o 23:34dokładnie, przestańmy nazywać tak ładnie swołocz wkraczającą do Polski, określenie radziecki pochodzi z czasów komuny, teraz piszę się Sowiecki
Wałoszka
18 października 2014 o 16:09Sowieckie… radzieckie… eee tam, aboje raboje, adna chalera. Oby nigdy nie wróciła!
jago
17 lutego 2015 o 22:37Dawno temu kiedy czytałam „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy” Sergiusza Piaseckiego, w żaden sposób nie mogłam uzmysłowić gdzie dzieje się akcja. Myślałam, że to fantazja autora. A tu prosze, jest. Przeczytam jeszcze raz.
Jan
18 lipca 2017 o 17:22Kilka razy czytałem książki Piaseckiego. Jedną z rzeczy, które mnie ujęły jego rycerski stosunek do kobiet. A co do sovietów to kopalnia wiedzy. Moim zdaniem „Bogom nocy równi” dorównuje „Kochankowi Wielkiej Niedźwiedzicy”.