Wcześniej trzy miesiące „bronił” wyspy, której nikt nie atakował.
Żołnierz rosyjskiej 61 Brygady piechoty morskiej 22-letni Andriej Alimow, którego dowództwo wysłało jednoosobowo do „obrony” jednej z wysp przy ujściu Dniepru w obwodzie chersońskim, poddał się do niewoli gdy tylko zobaczył nadlatujący ukraiński dron Baba Jaga.
Żołnierz, którego wysłano na wysepkę tylko na 21 dni i na tyle też dostał żywności, „dzielnie bronił” jej przez 3 miesiące, choć prawdę mówiąc nikt jej w tym czasie nie atakował. Oprócz jednego zdarzenia na początku, gdy został ranny jakimś przypadkowym odłamkiem w nogę. Nikt też nie chciał go stamtąd zabrać, chociaż dawno już skończyły mu się zapasy.
Opowiada, że w tym czasie żywił się żabami, korzeniami tataraku i pił brudną wodę z rzeki. Więc kiedy tylko nadleciał pierwszy ukraiński dron, natychmiast wyciągnął przygotowany już wcześniej arkusz z napisem: „Coś bym zjadł. Nie mam już siły” i podniósł ręce do góry.
Na ten widok Baba Jaga odleciała na bok, gdzie zrzuciła przygotowany już na niego granat, a następnie wróciła i włączyła reflektor, co żołnierz prawidłowo zrozumiał jako znak, że ma iść za dronem.
Ten doprowadził go na brzeg rzeki i odleciał, a wkrótce przyleciał następny i zrzucił mu kartkę: „Jeśli chcesz żyć, czekaj tu na ewakuację”, a także dwie butelki wody, paczkę herbatników i kamizelkę ratunkową.
Po pewnym czasie po Rosjanina przypłynął ukraiński patrol. W niewoli lekarze uratowali jego ranną nogę, a obecnie opowiedział on swoją historię w nagraniu.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!