25 sierpnia rano, Czytelniczka portalu Związku Polaków na Białorusi powiadomiła redakcję, że od samego rana równany jest z ziemią cmentarz żołnierzy Armii Krajowej w Surkontach na Białorusi.
Według informacji, dewastacja cmentarza przypomina zakrojoną na szeroką skalę operację specjalną.
Drogi do miejsca, w którym odbywa się ten akt barbarzyństwa są blokowane przez milicję. A oburzeni miejscowi mieszkańcy, próbujący zarejestrować popełnianą zbrodnię są straszeni więzieniem. To jest też powód dla którego jak dotąd nie udało się zrobić zdjęcia tego dziejącego się niewyobrażalnego dla XXI wielu bestialstwa.
21 sierpnia 1944 r., w kresowej wsi Surkonty, podczas przygotowań do kolejnej odprawy Komendanta Nowogródzkiego Okręgu Armii Krajowej ppłk.inż. Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza” oddział polski liczący 72 żołnierzy został zaatakowany przez wojska NKWD.
Po wielogodzinnej walce w okrążeniu mjr Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”, hubalczyk, cichociemny, kawaler Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari i dwukrotny Krzyża Walecznych, poległ wraz z 35 swoimi żołnierzami, z których część sowieci dobili bagnetami.
Przez pół wieku pole bitwy i zbiorowa mogiła żołnierzy AK mjr. „Kotwicza” w Surkontach były kołchozowym pastwiskiem, pokrytym zeschłą skorupą krowiego łajna. Pod tą skorupą leżeli ONI.
Kpt. dr Alfred Paczkowski „Wania”(link is external), cichociemny, napisał po latach: „Maciej – to Poniatowski. Jego śmierć była demonstracją i sprawą honoru”.
Według mjr. „Kotwicza” obecność żołnierzy polskich na Kresach Wschodnich miała „dokumentować wobec świata przynależność ziem kresowych do Rzeczypospolitej”.
Oddziały AK i oddziały samoobrony polskiej trwały na straży polskości na Kresach i dokumentowały tą przynależność aż do lat 50., tocząc nierówną walkę z bolszewicką okupacją i sowietyzacją tych ziem.
ba za Znadniemna.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!