
Fot: RTVI / Instagram
Żywioł uderzył z morza.
Czy kogoś zaskoczyłaby informacja o kolejnej powodzi w Wenecji? Z tych samych powodów nikogo nie powinny też dziwić doniesienia o powodzi w rosyjskim Petersburgu, zbudowanym przecież w większości na wodzie i bagnach i nieprzypadkowo zwanym “Wenecją Północy”. Powodzie są tam co roku, ale tym razem miastu grozi kataklizm, jakiego w historii jeszcze nie było.
Po gwałtownych ulewach woda w Zatoce Newskiej podniosła się do poziomu najwyższego od 160 lat. W całym mieście podejmowane są pilne środki na wypadek zatopienia. Pierwszy raz od bardzo dawna opuszczono wrota wielkiej 25-kilometrowej tamy w poprzek delty rzeki Newa, by powstrzymać napływ spiętrzonych wód Bałtyku z Zatoki Fińskiej.
Meteorolodzy i hydrolodzy oceniają, że to co się obecnie dzieje w Petersburgu to anomalia na skalę niespotykaną latem od co najmniej półtora wieku, a sytuacja już w najbliższych godzinach może się znacznie pogorszyć.
Woda zalała już część pomniejszych ośrodków w obwodzie leningradzkim, m. in. Siestrorieck, gdzie pod wodą znalazły się nabrzeża i zaparkowane samochody. Towarzyszą temu burze z piorunami i porywisty wiatr osiągający prędkość 90-100 km/h, który łamie drzewa, zrywa linie energetyczne i dachy. W Petersburgu jest już kilka osób rannych – podaje lokalny portal Fontanka.
Władze wzywają mieszkańców regionu, by śledzili bieżące komunikaty i byli gotowi do ewakuacji. Tymczasem ulewy trwają, a woda wciąż przybiera i to bardzo szybko. Wczoraj jej poziom na Newie wynosił 80 cm, dziś rano – 95 cm, a już w południe podniósł się do 120 cm. Poziom krytyczny to 160 cm – w takim przypadku Wenecja Północy zostanie zatopiona.
Zobacz także: Rosja zdobyła cały ukraiński obwód! Pierwszy raz od aneksji Krymu.
KAS
1 komentarz
Ktos
4 lipca 2025 o 18:28Z czystej ciekawości. A co się stanie jak zalany zostanie elektryk i woda zewrze ze sobą ogniwa?