Rosyjskie ćwiczenia wojskowe na Morzu Bałtyckim w czasie inwazji na Krym nie były pierwszym ostrzeżeniem. Podczas ubiegłorocznych rosyjsko-białoruskich manewrów „Zapad 2013” ćwiczono uderzenie na państwa bałtyckie oraz na Polskę.
Oficjalny scenariusz manewrów „Zapad 2013” przekazany NATO głosił, że mają symulować akcję rosyjsko- białoruską w wypadku religijno-etnicznego konfliktu oraz zagrożenia atakiem terrorystycznym. Pod takim pozorem ćwiczono jednak głównie ofensywną operację militarną – do akcji policyjnej i antyterrorystycznej nie potrzebne są strategiczne bombowce, zespoły atomowych okrętów podwodnych i wystrzeliwanie rakiet dalekiego, a takie właśnie elementy odgrywały główna rolę w manewrach.
Wbrew oficjalnym rosyjskim informacjom, w manewrach uczestniczyło nie 22,5 tys. żołnierzy, a 70 tysięcy – dla ukrycia tego faktu Rosja równocześnie zorganizowała szereg innych ćwiczeń wojskowych łączących się tematycznie z programem „Zapad 2013”, ponadto zmobilizowała 20 tys. żołnierzy sił bezpieczeństwa wewnętrznego niepodlegających Ministerstwu Obrony Narodowej. Rozszerzył się też niespodziewanie zasięg geograficzny manewrów, które rozgrywały się nie tylko przy polskich, litewskich, łotewskich i estońskich granicach, ale również przy fińskich i nawet norweskich – informuje szwedzki dziennik.
„Rosja jest dziś niebezpieczna” – mówiła kilka dni temu prezydent Litwy Dalia Grybauskaite podczas nadzwyczajnego spotkania szefów państw Unii Europejskiej w Brukseli w sprawie Ukrainy. „Po Ukrainie będzie Mołdawia, a po Mołdawii inne państwa. Moskwa próbuje zmieniać powojenne granice w Europie” – komentowała litewska prezydent.
1 marca Władimir Putin otrzymał parlamentarne przyzwolenie na użycie siły na Krymie, w razie konieczności obrony rosyjskojęzycznych mieszkańców półwyspu. Skłoniło to wiceprezydenta USA Joe Bidena i generała Martina Dempseya do zapewnienia przywódców państw bałtyckich o amerykańskim wsparciu.
„Scenariusz krymski przypomina okupację państw bałtyckich przez ZSRR w 1940 roku. Historia się powtarza, najpierw jako tragedia, potem jako farsa” – pisał na Twitterze łotewski minister spraw zagranicznych Edgards Rinkevics.
Nie odrobiliśmy lekcji po wojnie w Gruzji
Członkostwo państw bałtyckich w UE i w NATO nie powstrzymały Putina przed wywieraniem wpływu na ten region. We wrześniu, gdy Litwa przewodziła pracom UE i przyspieszyła prace nad umową handlową z Ukrainą, Rosja nałożyła na Wilno embargo na produkty mleczne, które w dużej mierze odpowiadają za litewski eksport. Moskwa zwiększyła także kontrole na granicy, co doprowadziło do spowolnienia handlu.
„Z antylitewskiej propagandy można wyczytać komunikat, że Rosja nie akceptuje zaangażowania Wilna w sprawy Ukrainy. Jeśli Litwa w dalszym ciągu będzie głośno wspierać Ukrainę oraz inne państwa na wschodzie, Moskwa ma możliwości ukarania Wilna” – wyjaśnia Kristi Raik, analityk z fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w Helsinkach.
W 2006 roku, gdy Litwa zdecydowała się sprzedać rafinerię ropy naftowej w Możejkach polskiemu Orlenowi, a nie firmie rosyjskiej, Moskwa wstrzymała dostawy ropy na Litwę. Zmusiło to rafinerię do poszukiwania innych i droższych źródeł zaopatrzenia w surowiec drogą morską. Ropociąg łączący rafinerię w Możejkach z Rosją do dziś pozostaje niewykorzystany.
Z kolei w 2007 roku, gdy władze Estonii zdecydowały się na przeniesienie sowieckiego pomnika II wojny światowej, cały kraj padł ofiarą cyberataku. Wejścia z komputerów z całego świata doprowadziły do przeciążenia serwerów rządu, banków oraz estońskich mediów. Rząd w Tallinie stwierdził wówczas, że cyberatak był prowadzony z Rosji. Moskwa zaprzeczyła, jakoby była w jakikolwiek sposób zaangażowana w te działania.
Rok później, gdy Rosja najechała na tereny Gruzji, Litwa w proteście wezwała Unię Europejską do zawieszenia rozmów handlowych z Moskwą. Unijni przywódcy zdecydowali jednak, aby nie izolować Rosji – największego dostawcy gazu do UE i trzeciego największego partnera Wspólnoty.
„Wojna w Gruzji w 2008 roku stworzyła bardzo zły precedens. Nie odrobiliśmy wówczas lekcji i dziś widzimy bardzo podobne działania, tyle że w innym miejscu” – komentował 1 marca litewski minister spraw zagranicznych Linas Linkevicius.
Tym razem Unia Europejska zareagowała. Czy adekwatnie? Głowy 28 państw zgodziły się na wprowadzenie sankcji punktowych. Zdecydowano, że należy wstrzymać negocjacje z Rosją w sprawie porozumienia o współpracy i zablokować rozmowy o zniesieniu wiz dla Rosjan podróżujących do Unii.
Kresy24.pl/fragmenty publikacji w wyborze red. Kresy24.pl, autorzy: Milda Seputyte, Aaron Eglitis, KN, artykuły z: Bloomberg, za forsal.pl
1 komentarz
Aisha
25 sierpnia 2014 o 20:38Tej bandyckiej azjatyckiej dziczy to może pomóc tylko odpowiednia rakieta walnięta prosto na Moskwę. I zaoranie póżniej ziemi po tej mongolskiej dziczy aby następne chwasty nie wyrosły, a także odgrodzenie całego tego bandyckiego kraju wysokim murem na 5 m i ogrodzonym drutem kolczastym pod napięciem. A najlepiej skasowanie sowieckiego Stalina z Kremla i jego pomocników raz na zawsze.