Ukraińscy rekruci podczas ćwiczeń gimnastycznych
Ukraińscy policjanci wymordowali 28 lutego 1944 r. z niemieckiego rozkazu mieszkańców polskiej wioski Huta Pieniacka. Choć od tej krwawej zbrodni minęło 75 lat, do dziś błędnie oskarża się o nią ukraińską dywizję SS-Galizien. Początkiem końca Huty Pieniackiej był dzień 23 lutego 1944 r. Wówczas policjanci ukraińscy zaatakowali jeszcze tylko na próbę. Pięć dni później uderzyli po raz kolejny, bestialsko zabijając 850 Polaków mieszkających w tej wsi. Mimo, że nie był to pierwszy mord Ukraińców na polskich sąsiadach, ta pacyfikacja stała się symbolem Rzezi Wołyńsko-Galicyjskiej.
Przed koszmarem
Prawie sześć dekad przed zniszczeniem tej polskiej wsi „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” opisywał ówczesne północno-wschodnie rubieże Cesarstwa Austro-Węgier: „Zachodnią, lesistą część obszaru zajmuje os. leśna Hucisko Pieniackie. Las zwie się na krańcu zach. Chodaczowskim lasem i zajmuje także płd. część Huty Pieniackiej. Na płn-wsch. leży «Nowy folwark» i fol. Swerydówka. Na wschód wznosi się punkt do 385 mt., a w Hucisku Pieniackiem, niedaleko granicy płd., do 409 mt. Własn. więk. w Pieniakach, Hucie Pieniackiej i Majdanie Pieniackim, tworzących jedną gminę katastralną, ma roli or. 987 mr., łąk i ogr. 535, pastw. 310, lasów 4541 mr., własn. mn. roli or. 1021 mr., łąk i ogr. 257, pastw. 49, lasu 1088 mr. Lasy pieniackie liściaste o drzewostanie urozmaiconym, przeważnie bukowym. W wielu miejscach, zwłaszcza na krańcach lasu rośnie świerk. W roku 1880 było 1049 mk w gm., 157 na obsz. dwor., (352 rz.-kat., 785 obrz. gr.-kat., 69 wyzn. mojżesz.). […] Dawniej jezuici mieli swą siedzibę w Pieniakach. Par. gr.-kat. również w miejscu, dek. załoziecki, Do tej parafii należy Huta Pieniacka. We wsi jest cerkiew murowana. Do szkoły należy ogród. We wsi jest także szkoła wyrobu koronek. Nad stawem stoi murowany młyn wodny o 3 kamieniach. Z gałęzi przemysłowych zasługuje na uwagę tkactwo i garncarstwo. Jest tu także gorzelnia. Do dworu należą: 3 leśne, a 2 polne pasieki, w których się mieści przeszło 1000 pni pszczół. Główną ozdobą miejscowości jest pałac, własność niegdyś hr. Miączyńskich, dziś Włodzimierza hr. Dzieduszyckiego”.
Rozwój Huty Pieniackiej był związany z włączeniem do austriackiej Galicji i kolonizacją ziem przygranicznych, prowadzoną za rządów cesarzowej Marii Teresy. Zaś początkiem końca stała się I wojna światowa – zabytkowy pałac w Pieniakach spłonął kompletnie w sierpniu 1916 roku podczas rosyjskiego natarcia na ówczesne „wzgórze pałacowe”. A dodatkowo w ramach taktyki spalonej ziemi Rosjanie podczas odwrotu spalili większość zaplecza gospodarczego, zabudowania folwarczne ze sprzętem, trzy gorzelnie, sześć młynów, jeden browar, zaś elektrownie i śluzy wodne zostały wysadzone w powietrze. Tymczasem po kolejnych trzydziestu latach doszło do wyludnienia tych galicyjskich rubieży. Wkrótce praktycznie niczego nie było poza wspomnianymi wioskami. Jak doszło do tego, że tą istniejącą od XVII wieku idyllę galicyjską wśród wzniesień Woroniaków zburzyło XX-wieczne zacietrzewienie?
Dociekliwi starają się wyjaśnić na różne sposoby przyczynę doprowadzenia do zagłady polskiego pierwiastka na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Po pierwsze winę widzą w prężnym ukraińskim ruchu narodowym zainfekowanym zabójczą ideologią nacjonalizmu integralnego wymyśloną przez Dmytro Doncowa (wł. Mitka Szełkopierow). Drugą przyczyną były waśnie i niechęci między rzymskimi katolikami, a grekokatolikami oraz prawosławnymi – szczególnie było pamiętanie niszczenie cerkwi prawosławnych. Trzecią wyraźna przewaga ekonomiczna ludności polskiej, utożsamianej z „panami-hrabiami” oraz uprzywilejowanymi względem miejscowych osadnikami wojskowymi. Wywodzący się z tego antagonizm między bogatszymi i biedniejszymi toczył gangrenę nienawiści najskuteczniej. Ostatnim bodźcem, który zaostrzył konflikt było powstanie samej II RP i całkowite nie liczenie się z traktatem mniejszościowym Ligi Narodów tzw. małym traktatem wersalskim. Opublikowany w Dzienniku Ustaw 1920 nr 110 poz. 728 – „Traktat między Głównemi Mocarstwami sprzymierzonemi i stowarzyszonemi a Polską, podpisany w Wersalu dnia 28 czerwca 1919 r.” gwarantującym autonomię ukraińskiej mniejszości, zwanej wówczas rusińską lub małoruską – jak różnie określano Ukraińców i ich parlamentarne przedstawicielstwo w Sejmie II RP. Słabszy, bądź silniejszy kurs antyukraiński władz RP w połączeniu z cofnięciem wielu przywilejów austriackich, następnie wypowiedzeniem małego traktatu wersalskiego prowadził do rozgoryczenia i nie utożsamiania się przed 1939 r. ludności ukraińskiej z państwem polskim.
Początek końca
Po rozbiciu II RP na początku jesieni 1939 r. – NKWD zainicjowała brutalne likwidowanie polskiego pierwiastka na zajętych ziemiach wschodnich RP. Masowe deportacje Polaków na terenie sowietyzowanej tzw. Ukrainy Zachodniej spowodowały naturalne zastąpienie dotychczasowych elit – przedstawicielami napływowymi (Rosjanie) oraz miejscowymi (Ukraińcy i Żydzi). Bezwzględne rozprawienie się z Polakami było zaledwie preludium, tego co miało rozegrać się na „skrwawionych ziemiach”. Wraz z nadejściem Niemców, zniknęli nieliczni tamtejsi Żydzi, wymordowani przez funkcjonariuszy Einsatzkommando 4a dowodzonego przez SS-Standartenführera Paula Blobela. Wkrótce III Rzesza rozpoczęła swoją władzę okupacyjną w Galicji Wschodniej – włączając ją jako Distrikt Galizien w struktury Generalnego Gubernatorstwa i realizując starożytną zasadę „divide et impera”.
Niemcy usiłowali rządzić na podbitym terenie, wygrywając Ukraińców przeciw Polakom – choć inaczej to wyglądało po obu stronach Sokala. Polityka niemiecka w Generalnym Gubernatorstwie różniła się od tej w Reichskommissariat Ukraine, a więc na obszarach Wołynia. Tam Polacy byli wykorzystywani w administracji cywilnej, zaś Ukraińcy służyli w policji pomocniczej (Schutzmannschaften – Schuma). Ale już w dystrykcie Galicja to Ukraińcy zdominowali władze i urzędy lokalne oraz bataliony Schuma 201-. Po półtora roku okupacji niemieckiej Ukraińcy zmienili orientację na walkę z dwoma wrogami, przy czym Moskwa nadal pozostawała groźniejszym przeciwnikiem od Berlina. Jednocześnie z początkiem 1943 roku zbrodnia w Parośli rozpoczęła otwarty konflikt ukraińsko-polski, który szybko przerodził się w półtoraroczną skoordynowaną rzeź wołyńsko-galicyjską ludności polskiej. W obliczu bierności ze strony Polskiego Państwa Podziemnego (Okręgowych Delegatur Rządu RP), polscy mieszkańcy rozpoczęli tworzenie struktur samoobrony, wstępowali do niemieckiej policji pomocniczej oraz rozpoczęli współpracę z „wrogiem naszych wrogów” – sowiecką partyzantką podległą Ukraińskiemu Sztabowi Ruchu Partyzanckiego (USzPD), jak i NKGB. Tu właśnie należy szukać przyczyn zniszczenia Huty Pieniackiej, która wielokrotnie udzielała gościny komunistycznym partyzantom oraz dywersantom z NKGB.
Wspomniane oddziały dywersyjne NKGB i GRU były ekspediowane za linię forntu to jest do Małopolski Wschodniej i na Wołyń. „Znaczną pomocą dla wkraczających kolumn sowickich na Wołyń były istniejące już oddawna na tym terenie sowieckie oddziały partyzancko-dywersyjne. Szereg miejscowości zostało zajętych przez skoncentrowaną akcję wkraczających i miejscowych formacji sowieckich. […] Sowieckie oddziały partyzanckie cechuje coraz większa pewność siebie, tak, że wydają miejscowej ludności zarządzenia, ściągają kontygenty, uruchamiają własne młyny i magazyny, a nawet przeprowadzają przymusowy pobór miejscowej ludności do swoich oddziałów” – sygnalizował Departament Spraw Wewnętrznych w Sprawozdaniu o sytuacji na ziemiach wschodnich 1944. Sowieci, nie znając terenu, poszukiwali wsparcia na miejscu: „Stosunek Polaków do władzy sowieckiej, do Armii Czerwonej, czerwonych partyzantów – wyłącznie dobry. Wielu Polaków prosiło o przyjęcie do naszych oddziałów” – pisał Sydor Kowpak do swego zwierzchnika w USzPD, zastępcy narkoma spraw wewnętrznych Ukraińskiej SSR (зам. наркома внутренних дел УССР) Timofieja Strokacza.
Początkowo grupy GRU i NKGB wysłane w 1942 roku, dowodzone przez Antona Brinskiego i Dmitrija Miedwiediewa, zajmowały się jedynie działaniami szpiegowskimi oraz infiltracją miejscowych „nacjonalistów” – przy okazji sondując zarówno ukraińskich narodowców, jak polskich mieszkańców. W zasadzie Polacy nie mieli możliwości wyboru i musieli dobrze żyć z „czerwonymi”, bo groziła im zagłada ze strony Ukraińców i w mniejszym stopniu ze strony Niemców. A po dezercji Ukraińców z Schuma i w obliczu bezkarności OUN(b)/UPA/UNS, miejscowi Polacy wstępowali do przeformowanych polskich batalionów policji pomocniczej (Schuma) pod niemieckim dowództwem. Znalezienie się między młotem, a kowadłem podpowiadało, że opór wobec sowieckich partyzantów będzie samobójstwem – więc Polacy starali się dobrze żyć z komunistami, co jednak okazało się dla nich tragiczne w skutkach. Sytuację zmieniły rajdy oddziałów USzPD, wspomnianego Kowpaka oraz Aleksandra Saburowa. Te działania na szeroką skalę zburzyły kruchą i nieżyczliwą równowagę. Wówczas zwolennicy z OUB(b), zamkniętego w Sachsenhausen Stiepana Bandery, przejęli nazwę Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) i rozpoczęli zwalczanie wszystkich – rzeczywistych i urojonych – wrogów ukraińskości tak na Wołyniu, jak w Galicji, a potem i na Lubelszczyźnie. Za kordonem sokalskim dla zmylenia Niemców i Polaków działali jako Ukraińska Narodowa Samoobrona (Українська Народна Самооборона – УНС/ UNS).
I tu pojawia się sedno problemu. Jak dalece kierownictwo polityczne „czerwonych” partyzantów spodziewało się niemieckiego odwetu na miejscowej ludności? Sowieci nigdy nie liczyli z krwawymi represjami Niemców, nie dociekającymi tylko mordującymi. Tak „ręka Kremla” popychała „rękę Kancelarii Rzeszy” do represji w stosunku do (za bardzo) spokojnych mieszkańców terytoriów okupowanych, popierających szczerze i masowo Niemców w pierwszym roku okupacji. W każdym razie dowódcy partyzanccy podlegający zarówno USzPD, oraz niezależnie GRU i NKGB zdawali sobie sprawę, że z powodu ich aktywności Niemcy będą mordowali ludność cywilną. W ramach sowieckiego wojennego modus operandi dochodziło do celowego wywoływania zbrodni, co nazywało się „rewolucyjnymi uaktywnieniem terenu” – i tak działo się od Grecji po Białoruś.
Następstwem właśnie tej działalności i przyjęcia w Hucie Pieniackiej oddziału „Zwycięzcy” (Победители) Dmitrija Miedwiediewa ps. „Kriutik”, podległego 4. Zarządowi NKGB było sprowokowanie Niemców do wydania rozkazu zniszczenia tej polskiej wsi. Sam Miedwiediew odznaczony gwiazdą Bohatera Związku Sowieckiego przyznawał to w swych powojennych wspomnieniach, choć pomieszał daty, jak na razwiedczika przystało. W tym wypadku nie chodziło o czystkę etniczną OUN(b)/UPA/UNS, choć motywy nakładały się na siebie. To niemiecki dowódca ukraińskiej policji wydał rozkaz zagłady Huty Pieniackiej, wspierającej partyzantów sowieckich – wszystko w ramach „zwalczania bandytyzmu” („Bandenbekämpfung”). Oficjalne to wspieranie dywersantów z NKGB, a przy okazji odparcie patrolu rozpoznawczego ukraińskich i niemieckich policjantów przez polską samoobronę sprowadziło tragedię na Hutę Pieniacką. Dodatkowo Ukraińcy, służący w szeregach sotni z kurenia UNS „Siromanci” pod dowództwem Dymytro Karpienko ps. „Jastrub” donieśli o gościnie partyzantów sowieckich w polskiej wsi. A Niemcy wykorzystali to jako pretekst i pozbyli się rękoma ukraińskimi Polaków w ramach typowej pacyfikacji „Bandenbekämpfung”. Akcja została przeprowadzona siłami batalionu policji, który wypełniał zalecenia przeciwdziałania komunistycznej partyzantce i ukarał wioskę pomagającą „bolszewickim podżegaczom”, realizującym jednocześnie krwawy epizod rzezi wołyńsko-galicyjskiej. Należy podkreślić, że mordowali ukraińscy policjanci pod dowództwem niemieckich oficerów.
Tożsama treścią do formy zagłady nieodległej galicyjskiej Huty Pieniackiej była przygotowana wcześniej ocena Okręgowej Delegatury Rządu RP Wołyń w wewnętrznej analizie:
„Na początku lipca [1943 r.] rozpoczęła się bezmyślna pacyfikacja przez Heinricha Schoene [komisarz Generalbezirks Wolhynien-Podolien w Reichskommissariat Ukraine] przypadkowo wybranych wsi ukraińskich, polskich i czeskich pod pretekstem współpracy ich mieszkańców z sowietami […] Zachowanie Niemców ułatwia przede wszystkim pracę sowietów na Wołyniu. Działalność sowiecka, obejmująca swym aparatem każdą wieś, utrudnia także wszelkie próby konsolidowania ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, rozprasza i wciąga pod swe wpływy poszczególne bandy [oddziały partyzanckie], w końcu paraliżuje próby rozmów z Polakami. Według niektórych poszlak aresztowania ukraińskiej inteligencji sprowokowane były sowieckimi donosami”. Czyli poza Niemcami, również równocześnie NKGB stosowało wspomnianą imperialną zasadę „divide et impera”…
cdn.
Feliks Koperski
Foto: Archiwum autora.
20 komentarzy
wiatrak
22 lutego 2019 o 19:40WSZĘDZIE, GDZIE STANEŁA NOGA MOSKIEWSKIEGO ŻOŁDAKA, TAM POŻOGA, ZNISZCZENIE I SPALONA ZIEMIA, NĘDZA, SMRÓD I PUSTYNIA.
Len
23 marca 2020 o 20:04WY Ukraińcy i Moskale, jesteście jeden drugiego warci. Polacy powinni się was po równemu wystrzegać. Pisałem to dużo mocniej, ale tutejszy proukraiński cenzor waruje.
Stanisław
23 lutego 2019 o 10:17„Choć od tej krwawej zbrodni minęły 73 lata, do dziś błędnie oskarża się o nią ukraińską dywizję SS-Galizien. ”
4 pułk policyjny SS tworzony był z ochotników do 14 dywizji grenadierów, po rozbiciu dywizji pod Brodami został użyty do odtworzenia składu. Brak pełnej dokumentacji, jednak śledztwo IPN wykazało podległość (wejście w skład) pułku 14 dywizji w trakcie zbrodni. Badano dostępne dokumenty polskie, niemieckie, brytyjskie i część ukraińskich.
Z tekstu przebija tez obecnie dominująca narracja ukraińska – zbrodnie Ukraińców były inspirowane przez Rosjan a nawet przez nich czasem dokonywane w ramach podburzania i prowokacji…..
Nie po tej rzeki autor publikuje.
Stanisław
23 lutego 2019 o 19:12A ofiary bandytów ukraińskich spod znaku SS nadal nie są pochowane.
Feliks Koperski
24 lutego 2019 o 01:42Żaden to „4 pułk policyjny SS”, jak Pan go określa (vide: http://www.lexikon-der-wehrmacht.de/Gliederungen/Polizei-Regimenter/PR4.htm ) tylko Galizisches SS Freiwilligen Regiment 4. A to pierwszy Pański błąd.
W wyniku braków osobowych ci policjanci z Galizisches SS Freiwilligen Regiment 4. jak i z pozostałych pułków galicyjskich 5,. 6., 7. i 8., których wcześniej zdyskwalifikowały komisje lekarskie SS, posłużyli do odtwarzania 14. Galizische SS-Freiwilligen-Division, po jej rozjechaniu przez czołgi sowieckie pod Brodami.
Ci policjanci, gdy mordowali Polaków w Hucie Pieniackiej i innych wsiach Galicji Wschodniej nie byli podporządkowani ani ówczesnej SS-Freiwilligen-Division Galizien, ani Kampfgruppe Beyersdorff, mordującej na Lubelszczyźnie.
Nie rozumie Pan, że prokuratorzy IPN nie znają podstaw OdB armii niemieckiej i klasycznej trzypułkowej struktury dywizji piechoty/grenadierów tak Wehrmachtu, jak i Waffen-SS. Pan, jak i oni, nie zauważacie „czwórki” w nazwie Galizisches SS Freiwilligen Regiment 4, co wskazuje, że ten oddział nie podlegał dywizji tylko posiadał podobną nazwę:
Galizisches SS Freiwilligen Regiment 4 vs SS-Freiwilligen-Division Galizien/SS-Schützen-Division Galizien/SS-Freiwilligen-Division Galizien/14. Galizische SS-Freiwilligen-Division/14. Waffen-Grenadier-Division der SS (ukrainische Nr. 1)
Wiedza prokuratorów IPN o SS-Freiwilligen-Division Galizien, wskazuje przez pion prokuratorski IPN nie dość, że nie zapoznał się z dokumentacją archiwalną, bo nie zna trzypułkowej struktury SS-Freiwilligen-Division Galizien, ale nawet nie przeczytał najlepiej monografii na temat Ukraińców w Waffen-SS – Michael O. Logusz, Galicia Division: The Waffen-SS 14th grenadier Division 1943-1945 (Atglen: Schiffer Military History, 1997). Nie znają też dokumentacji Generalbezirks Wolhynien-Podolien i Reichskommissariat Ukraine dotyczącej Rzezi Wołyńsko-Galicyjskiej.
Nie Pan pierwszy i nie ostatni, który zarzuca mi „narrację ukraińską”, wcześniej posądzano mnie też o „banderyzm”, więc takie sądy nie osłabią mojej chęci wytłumaczenie okoliczności tej zbrodni niemiecko-ukraińskiej.
Proszę przeczytać (w tragicznym tłumaczeniu) Aleksandra Goguna – „Partyzanci Stalina na Ukrainie” (Bellona, 2011) aby więcej nie powielać mitów o inspiracjach, podburzaniu i prowokacjach sowieckich – NKWD/NKGB rozpoznawała, dekonspirowała, rozpracowywała.
I na koniec apeluję o powstrzymanie się w komentarzach przed jadem antyukraińskim, który będzie kasowany, jako nie licujący z zasadami dyskusji merytorycznej, a nie emocjonalnej. Każdy kolejny post prezentujący nazewnictwo narodowo socjalistyczne i komunistyczne będzie kasowany w ramach moderacji forum.
natia
25 lutego 2019 o 09:43Oczywiście, że tak.I trzeba zawsze podkreślać, że to, co się działo na Ukrainie, w Polsce, czy w innych częściach Europy działo się ZAWSZE z inspiracji i podjudzania rosyjskiego i niemieckiego. Te dwie złowrogie nacje są zakałą Europy i świata.
Feliks Koperski
25 lutego 2019 o 12:05Bardzo ważna jest inspiracja sowiecka i niemiecka. Sowiecką bada chociażby Aleksander Gogun. Niemieckiej jeszcze nikt.
Stanisław
24 lutego 2019 o 11:20Panie Feliksie. Mam prawo wyboru czyje ustalenia wybrać za bardziej wiarygodne a czyje za mniej (szczególnie gdy mamy braki w dokumentacji). Faktem niewątpliwym jest, że zbrodni dokonano. Bolesnym faktem jest, że nadal Ukraińcy nie pozwalają nam ekshumować i pochować na cmentarzu ofiary. Tym bardziej bolesnym jest, że sprawcy zbrodni uznawani są tam za bohaterów. To nie jest żaden antyukraiński jad – jak Pan to określił.
Co zaś się tyczy monografii Goguna – tego typu wydawnictwa czytam w oryginale (ukraińskie zresztą też). Problemem opracowań z za rzeki jest często to, iż pisane są pod z góry założoną tezę. Zgodzę się z Panem, że „Moskwa” robiła wszystko aby nastawić wrogo ludność do okupanta. Skala współpracy Białorusinów, Litwinów, Ukraińców z Niemcami była ogromna. Przykładem jest tutaj zamach na Wilhelma Kube – poprzez jego politykę „Moskwa” niemal utraciła Białoruś.
Z należnymi wyrazami szacunku.
PS. A po pozycję Logusza sięgnę z chęcią.
PS2 Mój jad jest antybanderowski, antykomunistyczny, antyhitlerowski – i jest on głęboki i szczery, a także nie przeszkadza mi mieć wielu przyjaciół (szczerych) w tych krajach.
PS3. Gdy się publikuje – należy być gotowym na krytykę i krytykanctwo, a cenzura tylko odbierze Wam czytelników.
Feliks Koperski
24 lutego 2019 o 16:10Panie Stanisławie, Ten poziom dyskusji – bez publicystycznych uproszczeń – jest w pełni akceptowalny.
Ad rem Pańskich słów: Zbrodni dokonali, ofiar nie pogrzebali po chrześcijańsku, a są chrześcijanami, żyjący po obu stronach Sokala. A co gorsza i co będę apelował żadnej chęci ani lokalnych inicjatyw w celu wzniesienia podobnych krzyży i stelli sąsiadom. Żadnej tez chęci przepytania ostatnich świadków o wydarzenia Rzezi Wołyńsko-Galicyjskiej.
Ale nasi wschodni sąsiedzi mają nie tylko Polaków na sumieniu, ale też dziesiątki tysięcy Żydów w letnich Selbstreinigungsaktionen na terenie całej Ukrainie na niemieckim zapleczu – wiadomo, że kiedyś dojrzeją i przeproszą – podobnie jak i Polacy za Sahryń.
Proszę w takim razie czytać Goguna w oryginale, mniej się Pan zdenerwuje na red. Stefanowicza za sowiecki przekład arcyciekawej książki, bo na dokach z ASBU, rosyjskie nadal nie dostepne.
O kolaboracji ww. proszę szukać serii „Wragi i sojuzniki” – ok. 15 książek (kupować wszystko poza niemieckimi dywizjami pancernymi) – to resztki nakładu wspaniałej, acz zarzuconej serii wydawnictwa Wiecze.
Ja nie mogę posługiwać takim „jad[em] antybanderowski[m], antykomunistyczny[m], antyhitlerowski[m]” jak Pan – tylko merytorycznie krytykować zbrodnicze oddziały ukraińskiej partyzantki UPA/UNS, sowieckich dywersantów z GRU i NKGB oraz narodowosocjalistyczną politykę „divide et impera” na terenie Distrikt Galizien oraz Generallkommissariate Wolynien. „Bandyci” nigdy w moim słownictwie się nie pojawią na określenie Ukraińców (mimo ich bezwzględności i okrucieństwa), bo tym określeniem posługiwali się niemieccy siepacze z SS i sowieccy z NKWD/Smiersz.
Krytyki słusznej, merytorycznje i na poziomie, bez personalnych uszczypliwości i emocjonalnych uniesień nigdy za mało.
Stanisław
24 lutego 2019 o 23:11Panie Feliksie.
Nie jestem historykiem (zawodowym) ale jestem z Wołyniem bardzo mocno związany. Z Kresami, ze wschodem (w szerokim słowa znaczeniu) – więzy krwi. Nie jestem politykiem. Zatem mam ten komfort aby być bezkomprowisowym.
Jedna rzecz mnie razi bardzo na tym portalu – usuwanie „hejtu” antyukraińskiego a tolerowanie antyrosyjskiego, antylitewskiego. Albo portal pretenduje do obiektywnego albo do profilowanego. Pragnę przypomnieć, że BBC w okresie II w.ś. przyjęła założenie – nieważne jak źle mówimy prawdę. Zatem docelowo mamy dwie skrajności – wycinamy to co antyukraińskie lub zostawiamy wszystko…. Jedno i drugie nie jest dobre. Skoro zatem wycinamy „hejt” to po całości – inaczej portal przestanie być wiarygodny.
Jeśli administrator wycina słowa „upaina” niech wytnie też „rossia” – warto być opiniotwórczym bez skazy oszołomstwa i epitetu w rodzaju „brązowy nos”.
PS. Bywam za rzeką dość często. Bywało, że bardzo często. Jako anegdotę powiem, iż w takich gorących okresach gdy żona szturchała mnie za chrapanie odpowiadałem przez sen „w cyrylicy” )))
Feliks Koperski
25 lutego 2019 o 08:23Ja jestem bezwzględny dla każdego hejtu – zawsze ostrzegam o stosowny język – a dopiero póżniej kasuję. Nie mamy maszyn, sami moderujemy, aby trollowania nie było.
tagore
24 lutego 2019 o 17:21Słowa o cenzurze ,są jak najbardziej na miejscu. W związku z nią zamierzam publikować uwagi do tekstów na kresy24.pl na portalu kresy.pl.
Feliks Koperski
24 lutego 2019 o 21:14To się nazywa moderacja i usuwanie hejtu. Może Pan publikować tu zachowując miarę merytorycznej dyskusji, a nie straszyć nas nacjonalistym portalem kresy.pl
Emeryt
10 marca 2020 o 11:28Panie Feliksie Koperski, dołączył pan do grupy zwalczającej polski nacjonalizm i patriotyzm, zwalczającej portal kresy.pl?
„Terminy nacjonalizm czy nacjonalista, wobec długotrwałych działań systemów totalitarnych: komunizmu i ideologii lewicowych, zwalczających wolność suwerennych narodów i same te odrębne narody – stały się przedmiotem wszelkich możliwych ideologicznych i językowych manipulacji, których celem była i jest zmiana ich znaczenia, zohydzenie ich i zmuszenie innych do negatywnych i złych z nimi skojarzeń.”
W walce o likwidację państw narodowych UE prowadzi ciąg dalszy walki z pojęciem i ideologią nacjonalizmu oraz patriotyzmu.
Nacjonalista stawia na pierwszym miejscu interesy własnego narodu, własnego państwa, co wcale nie musi być łączone z pogardą i nienawiścią do innych narodów.
Nacjonalność uzupełnia patriotyzm, a często jest z nim utożsamiana.
Więc, patriotyzm – tak, nacjonalizm – tak, ale szowinizm, w dawnym i współczesnym wydaniu – nie.
Polecam artykuł: https://wpolityce.pl/historia/315230-patriotyzm-nacjonalizm-szowinizm?strona=1
PL
22 marca 2019 o 14:36niemieckich sie nie bada bo to przecież tacy kulturalni ludzie , a po za tym to nie,, Niemcy” tylko ,naziści
zygmunt
24 lutego 2019 o 17:10co tu dużo mówić panie jakiś tam fakt jest taki że na Wołyniu i w Hucie Pieniackiej i nie tylko tam ale i w okolicach Bieszczad skąd pochodzę MORDOWALI UKRAIŃCY z pod znaku UPA i OUN i są na to dowody nie do zbicia, a takie podbielanie tej nacji Ukraińskiej morderców i fałszywców to wstyd i hańba dla każdego intelektualnego i mądrego człowieka,
proszę o ukazanie tego komentarza
Feliks Koperski
24 lutego 2019 o 21:17Jak widać nikt usuwa postu, nawet jeśli Pan Zygmunt prezentuje odmienne zdanie w granicach kultury osobistej.
peter
10 marca 2019 o 05:05Zgmunt zapomiales o czarnym podniebieniu ?
hucisko
19 lutego 2021 o 19:22Przepraszam ale moj Polski nie jest bardzo silny.
Ja sie urodzilem w Anglii po WWII. Moja rodzina pochodzila z Huty Pieniackiej. Wiekszosc byla wywieziona do USSR 10ego Lutego 1940. Te ktorzy zostali byli wymordowani przez Ukraincow 28ego Lutego 1944.
Ja mam zamiar to poprawic i pracuje razem z UK Government a zeby do tego dojsc.
Traczyński
1 lipca 2021 o 18:13Huta Pieniacka część 1