25 lat temu, 10 lipca 1994 roku, Białorusini wybrali na swojego prezydenta Aleksandra Łukaszenkę, dyrektora sowchozu „Gorodiec” i deputowanego do Rady Najwyższej. W drugiej turze wyborów prezydenckich Łukaszenka odniósł zwycięstwo, zdobywając ponad 80% poparcie. Od ćwierć wieku Białoruś nie zna innego prezydenta.
Zagraniczna prasa do 2014 roku nazywała go „ostatnim dyktatorem w Europie”, dziś do tego tytułu konkuruje z Władimirem Putinem.
Ale autorytarnym prezydenckim krajem Białoruś nie była zawsze. W pierwszych latach niepodległości władza należała do Rady Najwyższej, na czele ze Stanisławem Szuszkiewiczem. Dopiero w marcu 1994 roku została uchwalona Konstytucja, na mocy której ustanowiono prezydenturę.
Deutsche Welle wspomina wydarzenia z połowy lat 90., które odegrały kluczowe znaczenie w kształtowaniu się obecnego systemu władzy na Białorusi.
Gazeta cytuje białoruskiego politologa Walerego Karbalewicza, który uważa, że na umocowania się autorytarnego reżimu na Białorusi wpływ miały dwa czynniki, które w owym czasie nałożyły się na siebie.
„Po pierwsze, dyktatorskie skłonności Łukaszenki, który chciał zainstalować wyłączną władzę i nie akceptował systemu kontroli i równowagi. A także nastrój społeczeństwa, które oczekiwało
przywrócenia porządku, rozumianego jako porządku z czasów sowieckich – przypomina Кarbalewicz. – Media w tym czasie pisały o potrzebie jednego gospodarza, który sprawiedliwie rządziłby krajem”.
Po zwycięstwie w wyborach prezydenckich Łukaszenka natychmiast rozpoczął zawłaszczanie władzy, w kraju nasiliła się cenzura. Jawnym i wyrazistym tego początkiem była, według dziennikarza Siergieja Naumczyka (w tamtym czasie deputowanego Rady Najwyższej) sytuacja z grudnia 1994 roku, kiedy deputowany partii Białoruski Front Ludowy (BNF) Siergiej Antonczyk zaprezentował w parlamencie swój raport na temat korupcji w najbliższym otoczeniu Łukaszenki.
Pomimo decyzji parlamentarzystów o konieczności opublikowania raportu, prezydent zakazał publikacji dokumentu – nazajutrz, na znak protestu gazety ukazały się z pustymi szpaltami na pierwszych stronach.
Od tego czasu Łukaszenka rozpoczyna aktywną ofensywę przeciwko mediom. Redaktor naczelny najpopularniejszej gazety Sowieckaja Bielarussia zostaje zdymisjonowany, wydawnictwo Dom Pieczati otrzymuje zakaz drukowania 12 niezależnych gazet, a Białoruska Agencja Informacyjna (obecnie BelTA ) zostaje oddana pod zarząd administracji prezydenta.
Łukaszenka wydał rozkaz
Głównymi przeszkodami na drodze do wyłącznej władzy Łukaszenki na Białorusi pozostawał parlament i Trybunał Konstytucyjny, konflikt z którymi prezydent prowadził na przestrzeni lat 1994-1996.
W 1995 roku, czyli rok po wyborach, Łukaszenka zainicjował pierwsze referendum. Na pomysł o rozpisaniu referendum, podczas którego zapytano min. Białorusinów o zmianę państwowej symboliki i nadania językowi rosyjskiemu statusu języka państwowego, opozycja w parlamencie zareagowała bardzo negatywnie.
Na znak sprzeciwu grupa posłów ogłosiła strajk głodowy, który prowadziła w sali posiedzeń. W tym czasie, jak mówi Siergiej Naumczyk, który był jednym z głodujących, Łukaszenka przekroczył Rubikon – władza wykonawcza użyła siły wobec władzy ustawodawczej.
W nocy z 11 na 12 kwietnia 1995 roku pod pretekstem rzekomego zaminowania budynku parlamentu, zostały tam wprowadzone siły bezpieczeństwa, które – według relacji naocznych świadków, poturbowały posłów, zostali wywleczeni z Sali Owalnej. Później Łukaszenka potwierdził, że sam wydał rozkaz o „ewakuacji” deputowanych.
Zdaniem Naumczyka, był to punkt zwrotny, po którym można mówić, że na Białorusią rządzi antydemokratyczny reżim. A to co działo się później, to coraz bardziej zuchwałe wzmacnianie autorytaryzmu.
Politolog Walery Karbalewicz wspomina na łamach Deutsche Welle, że w tamtym czasie Łukaszenka często rażąco łamał prawo, posiłkując się strukturami siłowymi.
Sąd Konstytucyjny Białorusi raz za razem uznawał wówczas postanowienia dekretów prezydenta za sprzeczne z konstytucją i żądał wprowadzenia w nich zmian. Jednak Łukaszenka nie zwracał na sąd uwagi, wręcz przeciwnie, wydał dekret, na mocy którego zmusił członków rządu, by wykonywali jego zarządzenia.
Konflikt między parlamentem i prezydentem osiąga punkt kulminacyjny i w 1996 roku Łukaszenka inicjuje drugie referendum, domagając się jeszcze więcej władzy. Wydaje dekret, w którym ogłasza, że wyniki nadchodzącego referendum będą miały status obowiązujących. Trybunał Konstytucyjny stwierdza na to, że referendum może być jedynie rekomendacją.
W odpowiedzi deputowani Rady Najwyższej zainicjowali impeachment Łukaszenki, ale Moskwie udało się interweniować, i uchronić głowę Łukaszenki.
Dzięki mediacji rosyjskiego premiera Wiktora Czernomyrdina i szefów izb Zgromadzenia Federalnego, Giennadija Selezniewa i Jegora Strojewa, partiom udało się osiągnąć porozumienie – sprawa impeachmentu została wycofana, a referendum uznane za rekomendację.
Jednak Łukaszenka nie zamierza dochowywać obietnic i porozumienie zrywa, ogłasza, że wynik referendum ma być obowiązujący (w jego rezultacie odliczanie kadencji prezydenckiej rozpoczęło się od nowa i wydłużyło się o dwa lata. Pełnomocnictwa prezydenta zostały znacznie rozszerzone).
Podczas referendum z 1996 roku zdecydowano również o zmianie daty obchodów Święta Niepodległości i o utrzymaniu wykonywania kary śmierci. Wyników tego referendum nie uznała społeczność międzynarodowa, świat uznał je za nielegalne.
Politolog Walery Кarbalewicz określa te wydarzenia jako konstytucyjny zamach stanu, w wyniku którego w kraju zapanował reżim autorytarny typu personalnego. Zaraz po głosowaniu prezydent rozwiązał Radę Najwyższą i stworzył podporządkowane sobie dwuizbowe Zgromadzenie Narodowe.
Na znak protestu po referendum, do dymisji podało się siedmiu sędziów i prezes Trybunału Konstytucyjnego, premier, minister pracy i wiceminister spraw zagranicznych. Faktycznie Łukaszenka podporządkował sobie władzę prawodawczą i sądowniczą.
Usiłując odpowiedzieć na pytanie o przyczyny zwycięstwa Łukaszenki w walce z Radą Najwyższą, Каrbalewicz mówi, że przeciwników Łukaszenki mocno demoralizowało społeczne poparcie prezydenta:
„Na tle kryzysu gospodarczego po rozpadzie ZSRR i zniszczenia starych systemów wartości, pojawił się człowiek, który mocno i stanowczo stwierdził: „Ja wiem, co trzeba zrobić”. I naród mu uwierzył”.
Ponadto, opozycja nie była w stanie zmobilizować ludzi do uczestnictwa w masowych protestach, przypomina politolog: „Szczyt protestów przyszedł na wiosnę 1996 roku – czyli nie w momencie, w którym był potrzebny opozycji”.
Dziennikarz Naumczyk zauważa, że Łukaszenka stopniowo miażdżył demokrację w kraju, przy milczącej zgodzie społeczeństwa, które pozwalając prezydentowi na całkowite przejęcie władzy.
„Oczywiście, opozycyjni liderzy próbowali protestować, ale to milczenie społeczeństwa na samym początku ofensywy dyktatury, wyszło bokiem samemu społeczeństwu. W rezultacie Białoruś już 23 lata żyje w warunkach, gdy partie polityczne to fikcja, niezależna prasa jako taka nie istnieje, niezależnych związków zawodowych nie ma, a ludzie boją się wyrażać swoje opinie” – konstatuje Siergiej Naumczyk, podsumowując 25-lecie panowania Łukaszenki.
oprac.ba za dw.com/ belaruspartisan.by
3 komentarzy
alik
11 lipca 2019 o 11:33” Rządzi już 25 lat ! ”
Sami go wybrali . :-))
JózefKa
8 grudnia 2019 o 15:24Ostatni dyktator? A Putin to co?
Michał
27 czerwca 2020 o 10:19No nie ostatni ale jeden z dwóch. Putin nie lepszy