Incydent w relacjach wzajemnych, wywołany przez grupkę źle wychowanych ludzi, pozbawionych wyobraźni, został szczęśliwie zażegnany dzięki staraniom dyplomacji polskiej i rozsądkowi strony ukraińskiej. Jest rzeczą istotną, by polska opinia publiczna widziała to wydarzenie w jego rzeczywistej postaci i uodporniła się na manipulacje przeciwników współpracy obu naszych narodów zmierzających do ich skłócenia w obliczu rosyjskiej agresji zbrojnej na Ukrainę.

Durne złego początki

Tuż przed 11 listopada inna grupa Polaków, tym razem kibiców, dostała się tylnym wejściem na cmentarz Orląt, odpaliła kilkanaście rac i rozciągnęła szerokie na cały cmentarz transparenty sławiące Orlęta Lwowskie i swoją drużynę piłkarską. Cała akcja trwała kilka minut i nikt na bieżąco nie zareagował, a dopiero po kilku dniach wybuchł skandal, gdy nagranie z tego incydentu pojawiło się w sieci.

Bezkarność grupy kibiców, nieodróżniających polskiego cmentarza wojennego od stadionu, zachęciła wyżej wspomnianych studentów do pójścia podobną drogą. Na szczęście tym razem ukraińskie służby porządkowe nie dały się zaskoczyć i osobnicy ci zostali zatrzymani i postawieni w stan oskarżenia z wyżej opisanym finałem. Zatrzymani tłumaczyli się planami nagrania na cmentarzu etiudy filmowej, do której scenografii miałyby im posłużyć rzeczone race, tłumaczenie to jednak nie trafiło do przekonania ani władz Lwowa, ani lwowskich Polaków.

Reakcja Polaków ze Lwowa

Oba incydenty wywołały słuszne oburzenie lwowskich Polaków, na co dzień dbających o cmentarz Orląt. Działające we Lwowie Polskie Towarzystwo Opieki nad Grobami Wojskowymi wydało oświadczenie potępiające wybryki kibiców i studentów na łyczakowskiej nekropolii. Jego niepokój budzi niewłaściwe niekiedy zachowanie osób odwiedzających cmentarz Orląt Lwowskich, które urąga powadze i znaczeniu tego miejsca dla polskiej i ukraińskiej pamięci narodowej. Do takich zachowań należą wszelkie próby wykorzystywania miejsc pamięci do celów partykularnych, politycznych czy ideologicznych.

Przykładem tego w ostatnim okresie były samowolne próby odsłonięcia oczekujących na renowację figur lwów przy kolumnadzie czy odpalanie rac przez kibiców jednego z polskich klubów piłkarskich. „Cmentarz Orląt jest miejscem modlitwy i pojednania pomiędzy narodami Polski i Ukrainy […]. Jako przedstawiciele społeczności polskiej we Lwowie, od 25 lat dbającej o miejsca pamięci na terenie cmentarza Łyczakowskiego, jesteśmy winni stronie ukraińskiej szacunek za współpracę i zrozumienie dla naszej działalności. Jesteśmy wdzięczni również za wszelką pomoc i pamięć polskim instytucjom, organizacjom społecznym oraz turystom odwiedzających Lwów. Jednocześnie prosimy wszystkich odwiedzających cmentarz Orląt o szacunek zarówno dla tego miejsca, jak i obowiązującego na Ukrainie prawa. Informujemy, że kwatery wojskowe są objęte całodobowym monitoringiem. Będziemy ściśle współpracowali w sferze dbałości o spokój i bezpieczeństwo pochówków zarówno z zarządem cmentarza, jak i miejskimi służbami porządkowymi – tym bardziej że jako społecznicy i wolontariusze sami nie dysponujemy uprawnieniami kontrolnymi ani sprawczymi w sferze bezpieczeństwa. Chcielibyśmy, aby po 100 latach od śmierci tu pochowanych cmentarz Orląt Lwowskich nadal był miejscem refleksji nad przeszłością i znaczeniem, jakie ma pokój, współpraca i zrozumienie między sąsiednimi narodami” – brzmi komunikat.

Pani Anna Gordijewska, lwowianka, dziennikarka „Kuriera Galicyjskiego”, ujęła to krócej i dosadniej: „Czcić pamięć to dbać o cmentarze i szanować to miejsce, a nie pokrzyczeć i uciec. I zostawić to nam, tym, co zostali we Lwowie i kontynuują tu kulturę i język polski. A wszystkich śmiałków zapraszam tu do osiedlenia się na stałe, życia z tej wypłaty i emerytury. Wówczas niech wrzeszczą choćby i codziennie. A my tutaj mamy jeszcze dużo do zrobienia […]. Ci studenci i inni, gdyby pracowali tu codziennie, nie mieliby czasu na bezsensowne uczynki pseudopatriotyzmu”.

Wspólny krąg kulturowy kontra brak wychowania

Gdy byłem dziesięcioletnim chłopcem, wraz z bratem i dwoma kolegami wybraliśmy się z własnej inicjatywy na cmentarz, by porządkować groby poległych żołnierzy. Na zakończenie prac kolega rzucił kilka petard, które w naszej wyobraźni miały być ekwiwalentem salwy honorowej. Gdy wieczorem opowiedzieliśmy o tym ojcu, ten pochwalił nas za inicjatywę, ale i przestrzegł, byśmy nigdy więcej nie powtarzali gestu z petardami. Czym innym jest salwa honorowa towarzyszy broni, a czym innym hałasowanie na cmentarzu grupki chłopaków bawiących się materiałami pirotechnicznymi – to pierwsze to hołd dla poległych, to drugie to zakłócanie spokoju zmarłych. Przyjęliśmy naukę – mieliśmy po 10 lat i najwyraźniej była nam ona potrzebna.

Kibice i studenci są ludźmi dorosłymi. Odpowiadają za swoje czyny. Powinni wiedzieć, że szacunek dla poległych jest wspólną, bazującą na chrześcijaństwie cechą kultury wyższej zarówno Polaków, jak i Ukraińców. (Łamanie tych standardów poprzez wstrzymanie przez stronę ukraińską ekshumacji w miejscach spoczynku Polaków jest zadziwiającym i niemożliwym do usprawiedliwienia wyjątkiem od tej reguły, ale nie jest powodem, by samemu standardów tych nie respektować w odniesieniu do kogokolwiek, a tym bardziej do poległych Orląt).

Wynikające z szacunku dla poległych standardy zachowania na cmentarzach pozostają niejasne jedynie dla dzieci (które z racji wieku dopiero muszą być ich nauczone) i dla ludzi źle wychowanych i prymitywnych. Nie ma wątpliwości, do której kategorii należą pseudopatrioci z obu opisanych incydentów. Dziećmi nie są. Gdyby podobnych czynów dokonali na polskim cmentarzu wojskowym pod Monte Cassino i zatrzymaliby ich włoscy carabinieri, a sąd włoski zasądził surowe kary, polska opinia publiczna byłaby zdania, że słusznie się im te kary należały. Byłoby tak, gdyby uczynili to samo na którymkolwiek z polskich cmentarzy wojennych w kraju. Nie ma więc powodu, by inną miarą sądzić ich czyny na Łyczakowie.

Wyrazy uznania dla władz ukraińskich

Aresztując i karząc cmentarnych chuliganów, służby ukraińskie Lwowa i sąd, który rozpatrywał sprawę, wystąpiły w obronie godności miejsca spoczynku Orląt Lwowskich, a jednocześnie wykazały się rozwagą i umiarkowaniem. Jesteśmy im winni jako Polacy wdzięczność i uznanie i za jedno, i za drugie. Jednoznaczny stosunek lwowskich Polaków do opisanych incydentów także nie pozostawia wątpliwości co do charakteru owych zajść. Ci, którzy powołując się na swój rzekomy patriotyzm, głoszą tezę przeciwną, nie są obrońcami pamiątek polskości na dawnych ziemiach II Rzeczypospolitej, lecz uzurpatorami strojącymi się jedynie w ich szaty.

Haniebne zachowania prymitywnych ludzi bez wyobraźni, z któregokolwiek narodu by pochodzili, nie są miarodajne dla natury relacji polsko‑ukraińskich. Sprzyjają zaś jedynie Moskwie, zmierzającej do wykorzystywania tego typu incydentów do skłócania Polaków z Ukraińcami. Poróżnienie obu naszych narodów stało się podstawą sukcesów Rosji od 1648 r. i nie ma nic dziwnego w tym, że Kreml będzie dalej kroczyć tą drogą. Nie ma powodu byśmy na to pozwalali, a tym bardziej w tym uczestniczyli.

Przemysław Żurawski vel Grajewski

Artykuł pochodzi z „Gazety Polskiej Codziennie” i portalu Niezalezna.pl