Rejestr kozacki stworzony w czasie moskiewskich kampanii Stefana Batorego na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XVI wieku po zakończeniu wojny przestał funkcjonować. Większość pozbawionych zajęcia Kozaków rejestrowych, ale też pokozaczonej służby z armii polsko-litewskiej, zaczęła go szukać na własną rękę. Na początku lat osiemdziesiątych zaczęli organizować wyprawy zbrojne na posiadłości tureckie we wschodniej Mołdawii i tatarskie na Krymie. W 1583 roku zniszczyli naddniestrzańską twierdzę w Tiahiniu (Benderach), a w latach 1587−1589 zaatakowali Oczaków, Tiahiń, Akerman (Biełgorod) i Eupatorię.
Porta nie pozostała dłużna: w 1589 roku na Podole i Ruś Czerwoną spadł niszczycielski najazd Tatarów krymskich, wysłanych tam przez sułtana. Jednak wróg nie zdołał z jasyrem dotrzeć na Krym, bowiem na odsiecz ruszyli Kozacy. Dalekim zagonem udało się im dopaść wroga i odbić setki jeńców. Mołojcy jednak równie często działali na szkodę Rzeczypospolitej, podejmując akcje zbrojne przeciw szlachcie, dzierżawcom i rosnącej w siłę magnaterii. Symptomatyczny jest opis jednego z takich konfliktów. W marcu 1587 roku namiestnik kodeński Józef Jabłoński w imieniu dzierżawcy królewszczyzn na Kijowszczyźnie Fryderyka Tyszkiewicza Łohojskiego podał skargę do sądu grodzkiego żytomierskiego na jedną z grasujących kup swawolnych: „Kozacy imieniem Łukian Czerniński, który każe się nazywać hetmanem, jakiś Iwanowski, Patoka, Perhat i innych Kozaków niemało i chłopów prostych, którzy się ze wsi zebrali, a mogło być ich konnych i pieszych kilkuset […], przyjechawszy pod Kodnię w nocy […], z krzykiem uderzyli na miasto i włamawszy się gwałtem do niego, wielkie krzywdy i szkody […] uczynili: majątki, gotówkę, srebro, odzież, suknie białe, konie, bydło, owce pobrali i grabili. Rozumieliśmy, że to Tatarzy; gdy zaś mieszczanie przyszli do siebie i chwycili za broń, poczynając ich wypierać, inni Kozacy, wypadłszy z miasta, kazali trąbić i poczęli palić folwarki koło niego”. Skargi szlachty i groźby tureckie zmusiły nowego króla Zygmunta III do zapobieżenia kozackiej samowoli. W czasie sejmu obradującego w Warszawie w 1590 roku została uchwalona konstytucja „Porządek z strony Niżowców i Ukrainy”, która ograniczała samodzielność operacyjną społeczności kozackich w strategicznych miejscach ich koncentracji. Postanowiono w niej: […] około tych ludzi, którzy się na Nizie i Zaporohy bawią, aby hetman koronny sam przez się, albo kogo innego, niźliby wojsko z tamtych miejsc i z tamtego pogranicza było zwiedzione, miejsca te, na których ludzie ci pomieszkiwają, tak opatrzył, żeby tam na nich ludzie pod posłuszeństwem będący, bądź z tychże tam samych ludzi, bądź z inszych jakich zestawił, dawszy im przełożonego, człowieka szlacheckiego rodu, osiadłego. Także rotmistrze albo setniki szlachcice. Ci wszyscy przełożeni albo starsi i setnicy, a na koniec i pachołek każdy, żeby przysięgę czynili Nam [królowi] i Rzeczypospolitej, tego mianowicie dokładając, że mimo woli hetmańskiej, albo komu by to hetman poruczył, nie mają nigdy granic koronnych przechodzić ani wodą, ani ziemią, a pogotowiu w państwa sąsiednie wtargać albo wojować ich”. Dodajmy, że hetmani koronni – wielki i polny – lub wyznaczeni przez nich komisarze mieli pilnować określonej wielkości i składu rejestru kozackiego.
Tyle że w konstytucji zapomniano ich określić. Ponadto starostom koronnym przykazano, aby nie dopuszczali do sprzedaży Kozakom broni, amunicji i prochu. Niższym urzędnikom lokalnym – wójtom i atamanom – pod groźbą kary śmierci polecono kontrolować przepływ ludzi i towarów pomiędzy dobrami królewskimi i prywatnymi a stanicami kozackimi na Zaporożu. Wyraźnie widać, że za tymi postanowieniami nie kryła się głębsza myśl polityczna; nikt nie myślał, jak sensownie określić status Kozaczyzny zaporoskiej i wprząc ją w machinę wojenną Rzeczypospolitej. Było wręcz na odwrót – krótkowzroczni twórcy konstytucji sejmowej postanowili przemocą zorganizować życie Kozakom, co w oczywisty sposób stało się przyczyną nowych konfliktów. Jakby tego było mało, na wspomnianym sejmie uchwalono inną konstytucję – o rozdawnictwie dotąd niezagospodarowanych ziem ukraińskich „na wieczność osobom szlacheckiego stanu zasłużonym Nam [królowi] i Rzeczypospolitej”. Innymi słowy akt ten oznaczał pierwszą akcję kolonizacyjną na Ukrainie, która, mimo ograniczonej skali, zaostrzyła sytuację społeczną. Powstające latyfundia magnackie i napływ z Korony na Ukrainę szlachty – posesjonatów i dzierżawców – podsycały konflikty na tle gospodarczym. Ludność chłopska coraz częściej wspierała mołojców w ich zbrojnych wystąpieniach. Kolejnym zarzewiem niepokojów stał się synod brzeski w 1596 roku, na którym w wyniku unii Kościoła katolickiego z Cerkwią prawosławną został utworzony zależny od Stolicy Apostolskiej Kościół unicki. Podział społeczności prawosławnej na zwolenników unii (unitów) i jej przeciwników (dyzunitów) miał dalekosiężne skutki, bowiem za jednym zamachem delegalizacji uległa Cerkiew prawosławna w Rzeczypospolitej, a jej członkom, a więc szlachcie ruskiej, wbrew konfederacji warszawskiej z 1573 roku ograniczono prawa społeczno-polityczne. Nie trzeba dodawać, że dzięki temu „uciskowi w wierze” szybko powstały warunki do sojuszu Kozaków, chłopów i szlachty ruskiej, przy czym na obrońców prawosławia wyrosła Kozaczyzna zaporoska. Powstania kozackie z końca XVI wieku nie były jeszcze buntami o charakterze masowym, zapowiadały jednak katastrofę, która spadła na Rzeczpospolitą w połowie następnego stulecia.
W styczniu 1592 roku Jan Szostowicki, klient wojewody wołyńskiego księcia Janusza Ostrogskiego, w sądzie grodzkim w Łucku wniósł protest przeciw Krzysztofowi Kosińskiemu. Sprawa dotyczyła bezprawnego tytułowania się przez Kosińskiego hetmanem kozackim, a także oskarżenia o napad i splądrowanie wraz z Kozakami Niżowymi w Białej Cerkwi domu księcia Dymitra Kurcewicza Bułygi. Łupem mołojców padły szkatułka z klejnotami i pieniędzmi oraz przywileje Ostrogskiego na starostwa białocerkiewskie i bohusławskie, grunt rozwołowski i Wielka Słobodę, i na Rokitnę, na którą przywilej Kosiński otrzymał rok wcześniej. Był to więc typowy zajazd, czyli w ówczesnym prawodawstwie zazwyczaj siłowy sposób egzekucji wyroku sądowego. Ostrogski, w tym czasie jeden z najpotężniejszych i wpływowych magnatów, szybko uzyskał od Zygmunta III decyzję, która właściwie oznaczała jego zwycięstwo w sporze z chudorodnym szlachcicem. Król wyznaczył pięciu starostów – trembowelskiego Jakuba Pretficza, czerkaskiego Aleksandra Wiśniowieckiego, bracławskiego Jakuba Strusia, barskiego Stanisława Gulskiego i wojskiego trembowelskiego Jana Gulskiego, którzy mieli przeprowadzić dochodzenie nie sprawie spornej własności Rokitnej, a napadu Kosińskiego i jego Kozaków. Zanim doszło do oczywistego w tej sytuacji werdyktu, Kosiński wziął sprawę w swoje ręce.
Krzysztof Kosiński wywodził się z drobnej szlachty podlaskiej. Prawdopodobnie był spokrewniony z Adamem Kosińskim, w 1569 roku posłem drohiczyńskim na sejm w Lublinie, na którym została zawarta unia polsko-litewska. Adam Kosiński był też jednym z najaktywniejszych uczestników tego sejmu; opowiedział się za przyłączeniem Podlasia do Korony, a kiedy Zygmunt August to uczynił, jako pierwszy przysiągł mu wierność. Za lojalność król nagrodził go kasztelanią, a Kosiński wszedł do izby senatorskiej. Pierwsza informacja dotycząca Krzysztofa Kosińskiego pochodzi z 1586 roku, kiedy jako sotnik kozacki prowadził działania rozpoznawcze pod Tawaniem nad Dnieprem wobec oczekiwanego najazdu tatarskiego. Sukcesy orężne i szacunek, jakim już wtedy darzyli go Kozacy, spowodowały, że król nadał mu wieś Rokitnę, o którą w latach 1589−1590 toczył spór z księciem Ostrogskim. W buncie kozackim, na czele którego stanął, nie chodziło jedynie o jego osobisty konflikt z księciem i polskimi władzami. Kozaczyzna wrzała z powodu nowych porządków narzucanych przez szlachtę koronną oraz niewypłacenia żołdu rejestrowym. Błędem byłoby uważać, że administracja państwowa nie wywiązywała się z tej umowy, bo nie chciała. Powód był prozaiczny – pustki w skarbie koronnym. Dodajmy, że z tego samego powodu zalegano z wypłatą żołdu także wojskom koronnym. Mołojcy radzili sobie, jak mogli. Wobec zakazu organizowania wypraw na Krym i posiadłości tureckie zaczęli wywierać presję na władze koronne. Latem 1590 roku oddziały kozackie złupiły okolice Bobrujska i Słucka. We włości bychowskiej starsi kozaccy Jakiw Osowskij, Andrij Rogaczowskij i Fedir Połous gnębili ludność podatkami na uzbrojenie i żywność. Zamęt scharakteryzował kniaź Konstanty Ostrogski, który jesienią 1591 roku pisał do jednego ze swoich urzędników, że Kozacy już dwa lata swawolnie w miasteczkach i wsiach szlacheckich nie tylko żywność i czynsze pieniężne brali, a i lud niewinny najeżdżali i bili. Królewska administracja starała się na różne sposoby rozliczyć finansowo z Kozakami. Był pomysł sięgnięcia do skarbu kwarcianego w Rawie Mazowieckiej, z którego opłacano wojska kwarciane, jednak szybko odrzucono tę możliwość, bo była wbrew prawu. Bezskutecznie próbowano też pozyskać środki finansowe od rajców lwowskich. W tej sytuacji Kozacy projektowali wyprawy na Krym i do Mołdawii, ale administracji królewskiej udało się ich odwieść od tego planu.
W sierpniu 1591 roku Kosiński z kilkuset Kozakami zajął zamek w Pikowie w pobliżu Chmielnika. Stamtąd rozesłał do innych dowódców kozackich list, w którym zastrzegł, że wobec niewypłacenia przez administrację królewską Kozakom żołdu muszą oni sami o siebie zadbać. W rzeczywistości była to odezwa do zbrojnego upomnienia się o swoje prawa. Odzew na nią był błyskawiczny, bo jesienią w rękach Kozaków znalazły się Biełgorodek, Cudnów, Biała Cerkiew i Perejasław. W Białej Cerkwi, którą zajął Kosiński wraz z 5-tys. oddziałem, wódz powstania nie tylko ogłosił się hetmanem, ale zarządził, aby mieszkańcy złożyli mu przysięgę wierności. Pięciu opornych szlachciców kazał rozstrzelać. W tym czasie komisarze Kosińskiego odebrali przysięgi od mieszkańców Kaniewa, Czerkasów, Bohusławia, Korsunia i Perejasławia, gdzie miejscowa szlachta i część mieszczan stawiła opór. Kozacy nie patyczkowali się z nimi: część miasta spalili, a opornych wymordowali. Za przysięgami poszły podatki, które Kozacy Kosińskiego zaczęli zbierać z mieszkańców zajętych przez nich powiatów. Wódz kozacki planował opanowanie Kijowa. Kniaź Konstanty Ostrogski ze swoim synem Januszem chcieli przeciwdziałać rozlewowi rewolty, jednak nie dysponowali wystarczającymi siłami. Na nic też zdawały się ich alarmistyczne prośby, aby w pacyfikację buntu włączył się król. Władca również nie miał pod ręką oddziałów, które mógłby wysłać do walki. Wobec braku aktywności ze strony państwa do końca roku powstańcy kontrolowali województwa kijowskie i bracławskie, a ich zagony docierały na Wołyń. Najbardziej łupili dobra kniazia Ostrogskiego. Do wystąpień antypaństwowych dochodziło też na Rusi Czerwonej, ale wobec braku wsparcia ze strony powstańców były one z łatwością pacyfikowane przez oddziały szlacheckie.
W tym czasie Kosiński nawiązał kontakt z Moskwą. Poselstwo zgłosiło carowi Fiodorowi Iwanowiczowi chęć przejścia na jego służbę. Oferta została przyjęta, a władca moskiewski finansowo nagrodził Kosińskiego. Zresztą samozwańczy hetman kozacki doskonale orientował się w we wschodnioeuropejskiej koniunkturze politycznej, bo poselstwo z podobną ofertą wysłał również do Pragi, na dwór cesarza Rudolfa II. Liczył na to, że w zbliżającej się wojnie austriacko-tureckiej cesarz nie pogardzi kozackimi kontyngentami. Jednak Habsburg na razie potraktował Kozaków z rezerwą, nie dając im jednoznacznej odpowiedzi. Z pewnością chodziło o niezadrażnianie stosunków z Zygmuntem III. Na prośby kniazia Ostrogskiego, aby król wysłał mu wsparcie wojskowe przeciwko Kozakom Kosińskiego, władca odpowiedział dopiero w styczniu 1592 roku. W uniwersale do szlachty i urzędników koronnych na Ukrainie poinformował, że ponieważ ludzie swawolni czynią wielkie szkody, organizują wyprawy [zbrojne] do sąsiednich państw, w które angażują poddanych królewskich, i naruszają pokój społeczny, wysyła na Kijowszczyznę specjalną komisję, która ma przeprowadzić śledztwo, skąd takie krzywdy i mordy początek swój wzięły, i od jakich ludzi to zaczęło się. Przy pomocy urzędników, którzy mieli dostarczyć niezbędnych informacji, komisja miała ukarać winowajców. W jej skład weszli: komisarz królewski Jakub Pretwicz, starostowie kaniowski i czerkaski Aleksander Wiśniowiecki, bracławski Jerzy Struś i barski Stanisław Gulski, wojski bracławski Jan Gulski oraz Mikołaj Jazłowiecki, komisarz królewski nad Kozakami. W ten sposób Zygmunt III wybrnął z największego kłopotu, jakim był brak wojsk, które można wysłać do pacyfikacji zbuntowanych Kozaków. Okazało się bowiem, że każdy z członków komisji wystawił własnym sumptem poczet wojskowy. Dysponowali łącznie ok. 1 tys. zbrojnymi. Było to jednak za mało, aby siłą zmusić Kozaków do posłuszeństwa i przywrócić spokój na Ukrainie. Dlatego też swoją misję rozpoczęli od negocjacji. Już w marcu 1592 roku z Fastowa, własności katolickiego biskupa kijowskiego Josifa Wereszczyńskiego, komisarze próbowali nakłonić Kozaków do rozmów. Jazłowiecki wysłał do Trypola, tymczasowej rezydencji Kosińskiego i starszyzny kozackiej, list, w którym zaproponował łaskę królewską tym, którzy odstąpią swojego wodza. Podstawowym warunkiem było jednak wydanie go: „Rozumiejąc, że uczyniliście to [niepokoje] przez Kosińskiego, zdrajcę Króla Jego Mości i Rzeczypospolitej, i to, że za jednego łotra cierpieć nie chcecie […] i jeśli zaraz do mnie, schwytawszy tego łotra, pokłonu nie poślecie, na krwi waszej mścić się będziemy z pomocą Bożą i z ludźmi pana mego”. Rzecz jasna Kozacy odrzucili ofertę, a oddziały komisarzy były za słabe wobec ich przewagi liczebnej i silnych umocnień Trypola. 14 marca wydali więc dekret o wyjęciu spod prawa zbuntowanych Kozaków i ich starszyzny. Jednak nawet i to nie skłoniło mołojców do posłuszeństwa. Komisarze, nie mając szans na stłumienie powstania siłą, wycofali się z Kijowszczyzny. Inna sprawa, że na sejmie warszawskim (7 września−19 października 1592 roku) dekret został złagodzony: Kozakom nakazano zdjęcie Kosińskiego z hetmaństwa, jednak bez obowiązku wydania go w polskie ręce. Kozacy odrzucili jednak i tę uchwałę sejmową. Tak więc sytuacja, która trwała przez 1592 i dużą część 1593 roku, oznaczała jedynie zawieszenie broni; w tym czasie większość Kijowszczyzny pozostała pod kontrolą zbuntowanych mołojców Kosińskiego. Nie udało się im zdobyć Kijowa, ale wciąż okupowali włości Ostrogskich, a ich zagony pustoszyły Podole. W tej sytuacji kniaź Konstanty Ostrogski i biskup Wereszczyński na własną rękę próbowali osłabić siły Kosińskiego, werbując Kozaków do rajdów łupieskich na terytorium państwa moskiewskiego (m.in. pod Czernichów). Efekty tej akcji były mizerne. Dwór królewski i szlachta koronna zdali sobie jednak sprawę, że zimę z 1592 na 1593 roku Kozacy spożytkują na przygotowania do przeniesienia powstania na Wołyń, gdzie akcja kolonizacyjna szlachty koronnej była najbardziej zaawansowana i gdzie znajdowały się rozległe majątki Ostrogskich i Wiśniowieckich. Punktem zwrotnym tego konfliktu było wydanie przez króla na początku stycznia 1593 roku uniwersału do urzędników i szlachty województw kijowskiego, bracławskiego i wołyńskiego o mobilizacji pospolitego ruszenia przeciw Kozakom Kosińskiego.
Zagrożenie było realne, więc mobilizacja pospolitego ruszenia przebiegła błyskawicznie. W końcu stycznia szlachta zbrojnie zgromadziła się w jednym z miast Konstantego Ostrogskiego – Konstantynowie, położonym w powiecie krzemienieckim na Wołyniu. Pospolitaków wzmocniły wojska prywatne książąt Ostrogskich, a także poczty Jakuba Pretwicza, Aleksandra Wiśniowieckiego i Jana Gulskiego. Szacuje się, że było to 4−5 tys. żołnierzy. Ogólne dowództwo nad nimi objął książę Janusz Ostrogski. Kosiński, wiedząc o mobilizacji polskich wojsk, przeniósł się z Ostropola do Piątku koło Cudnowa na Kijowszczyźnie. Tam 2 lutego doszło bitwy. Samozwańczy hetman dysponował ok. 5 tys. ludzi i 26 armatami. Po nadejściu polskich oddziałów Kozacy wyszli z miasta pod osłoną warownego taboru. Trudno powiedzieć, czy Kosiński chciał w ten sposób narzucić przeciwnikowi taktykę rozegrania bitwy, czy zamierzał oderwać się od przeciwnika. W każdym razie pierwsze starcie zapowiadało jego zwycięstwo. W wyniku ostrzału z samopałów i artylerii z ruchomego taboru Kozakom udało się rozbić dwie chorągwie pospolitego ruszenia. W jego szeregach wybuchła panika. Losy bitwy odwróciło uderzenie pułku z Ostrogskim na czele, w wyniku którego tabor kozacki został częściowo rozerwany. Zapewne był to wynik zarówno impetu polskiej jazdy, jak i braku doświadczenia większości świeżo rekrutowanych przez Kosińskiego mołojców. Rozpoczęła się rzeź. Z zamętu udało się zbiec starszyźnie kozackiej, w tym Kosińskiemu. Szacuje się, że poległo 2−3 tys. powstańców. Łupem zwycięzców padła cała artyleria, broń, amunicja i sztandary. Straty po polskiej stronie należy szacować na 150−200 ludzi. Jednak zwycięstwo nie było pełne. Z pogromu udało się ujść ok. połowie zgrupowania Kosińskiego, a i morale pospolitego ruszenia nie było najlepsze. Słowem, nie było mowy o pościgu za uchodzącymi. Ostatecznie zamiast kapitulacji 10 lutego zawarto ugodę. Kozacy, uznając swoje winy, ukorzyli się przed księciem Ostrogskim. Zobowiązali się też do odebrania hetmaństwa Kosińskiemu i wybrania w ciągu miesiąca nowego dowódcy. Ponadto przysięgli posłuszeństwo królowi, a więc zaniechanie łupieżczych wypraw przeciw sąsiadom Rzeczypospolitej, powrót na Niż, przestrzeganie zakazu werbunku do swoich szeregów zbiegłych chłopów i przestępców, których mieli wydawać urzędnikom królewskim, a także zwrotu przejętej artylerii i broni. Jednak Kosiński i część starszyzny nie zamierzali dotrzymać warunków ugody. W maju 1593 roku zebrał 2-tys. oddział, z którym zamierzał opanować Czerkasy, i tylko zdecydowana kontrakcja Aleksandra Wiśniowieckiego uniemożliwiła ponowne wzniecenie powstania. W starciu w okolicach miasta staroście czerkaskiemu udało się rozbić obóz kozacki. Kosiński poległ, a części starszyzny udało się zbiec na Zaporoże.
TB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!