Jedna z dziwniejszych w dziejach „demokracji” kampanii wyborczych dobiega końca. Wybory w Kraju Przymorskim ze stolicą we Władywostoku, przechodzą do historii z powodu wycofania się z wyścigu o fotel gubernatora partii, która miała zwycięstwo w kieszeni.
W pierwszej turze prokremlowskiego kandydata zwyciężył kandydat Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej. Chociaż, prawdę mówiąc, do końca nie zwyciężył, ponieważ gdyż komisja wyborcza zorientowała się w porę, że wygrywa i ostatnie 5% głosów policzono tak, że wygrał jednak kandydat Putina.
Jednak oszustwo było zbyt grubymi nićmi szyte i Krajowa Komisja Wyborcza pod naciskiem społecznych protestów wybory unieważniła. Daleki Wschód to jednak zbyt ważny rejon, by władza mogła podarować go komunistycznej opozycji. Zaczęły się kombinacje ze zmianą terminu drugiej tury wyborów i naciski na kandydata Andreja Iszczenko i władze partii. Komuniści zrazu trzymali się mocno. Iszczenko w wywiadach odgrażał się, że nie odpuści. Mówił, że z optymizmem szykuje się do drugiej tury i nie przejmuje się wysuwanymi przeciw niemu oskarżeniami, ani składanymi propozycjami objęcia senatorskiego stołka lub stanowiska wicegubernatora.
Zapomniał jednak, jak zresztą wszyscy, że władza ma w zanadrzu procedurę wyborczą, dzięki której może nie dopuścić do wyboru kandydata ze 100 procentowym poparciem. Rzecz w tak zwanym „miejskim filtrze”, z którego nie skorzystano przed pierwsza turą, gdyż nikomu nie przyszło do głowy, że namaszczony przez Putina kandydat nie przejdzie. Teraz jednak wymagał zastosowania. Otóż każdy kto zamierza kandydować na urząd gubernatora musi zebrać odpowiednią ilość podpisów radnych. Ci zaś, jak wszyscy politycy dbają o swój interes, i dużo łatwiej niż zwykły wyborca poddają się naciskowi władzy. Okazało się zatem, że kandydat komunistów nie zbierze wymaganej ilości podpisów. Odmówili ich nawet członkowie jego własnej partii. Nie pozostało nic innego jak wycofać swoją kandydaturę, która i tak nie znalazłaby się na kartce wyborczej. Na konferencji partyjnej za decyzją o wycofaniu kandydata na gubernatora, który, przypomnijmy, nie wygrał w pierwszej turze z powodu jawnego fałszerstwa, głosowało 42 delegatów, 11 było przeciw, 3 wstrzymało się od głosu.
Ważne tu jest właśnie to wycofanie się z własnej i nieprzymuszonej woli. Rzecznik Kremla będzie mógł z czystym sumieniem powiedzieć, że jego szefowi nic do tego. To jest właśnie putinizm.
Adam Bukowski
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!