Francuski magazyn Charlie Hebdo opublikował karykaturę szczątków pasażerów malezyjskiego Boeinga zaginionego w marcu 2014. Na okładce pisma na tle rysunku widnieje tytuł: MALEZYJSKIE LINIE LOTNICZE: NADZIEJA oraz komentarz do rysunku: „Znaleziono szczątki pilota i stewardessy”.
Jak informuje uraiński portal depo.ua za „The Malaysian Inside”, 18-letnia Mayira Elizabeth, córka jednej z ofiar, tak oceniła pseudointelektualny wytrysk lewackiej satyry: „Głupie i odrażające”.
– To jest nieetyczne ze strony magazynu, ponieważ obraża wszystko i wszystkich – powiedziała dziewczyna. Również 39-letni Kelvin Shim, który w katastrofie stracił żonę, matkę jego dwojga dzieci, ma jednoznaczną ocenę: „Zasmucajace”. Według Shima, czytelnicy francuskiego magazynu „wyraźnie nie rozumieją, jak to jest, kiedy członkowie rodziny znikają bez śladu”.
Kresy24.pl
6 komentarzy
ZdrowaWoda
15 sierpnia 2015 o 10:07Czerwone i różowe dzieli wspólny system wartości z terrorystami, więc nie ma niczego szokującego w tym, że ludzkie życie znaczy dla nich tyle samo, czyli nic.
Szydzić z ofiar? No problem, byle tylko o gadzinówce było głośno i się sprzedawała…
Dajaman
15 sierpnia 2015 o 11:40Ja rozumiem przesłanie tylko idioci tego nie pojmują.
maciek
15 sierpnia 2015 o 12:59To nie jest przypadkiem ten szmatławiec, którego redaktorków ostatnio dżihadyści powybijali za karykaturę Mahometa?
kindzal
15 sierpnia 2015 o 21:22Szmatlawiec i gadzinowka!
CE by France
16 sierpnia 2015 o 00:45Niech sparodiują zamach na swoją redakcję, wtedy będą „profesjonalistami”, to ma być dziennikarstwo, dalej do dzieła, a może to nieetyczne? Gówniażeria, jak coś robicie to do końca! Cieniasy.
obserwator
17 sierpnia 2015 o 11:35Do gustu Charlie Hebdo mam jak z Ziemi do Księżyca, ale nawet taka szmata ma prawo do istnienia na rynku wydawniczym. Jeśli ktoś czuje, że jego prawa lub cześć jego bliskiego zostały naruszone, powinien zrobić to, co robi się w cywilizowanych państwach, czyli znaleźć adwokata i zażądać odszkodowania oraz zaniechania dalszych tego typu praktyk. Niech każde wydawnictwo samo uzna, czy stać je na taką lub inną aktywność.
Bardziej od zawartości kolejnych numerów Charlie Hebdo zszokował mnie marsz Kopacz w pochodzie wsparcia „wolności słowa” w Paryżu. Przecież za to, co publikuje Charlie Hebdo, w Polsce zostałby zamknięty, a wydawca pociągnięty do odpowiedzialności m.in. za „obrazę uczuć religijnych” oraz „znieważenie przedmiotu lub miejsca kultu religijnego” (sic!).