29 lat temu wydarzyła się największa w dziejach katastrofa atomowa w Czarnobylu. Tysiące białoruskich rodzin z Homelszczyzny i Mohylewszczyzny, zmuszonych było z powodu zabójczego promieniowania radioaktywnego opuścić swoje domy. Ale byli też tacy, którzy odmawiali wyjazdu, albo wyjechali, ale wkrótce wrócili na stare śmieci. Żyją w swoich wioskach i nie zamierzają nigdzie wyjeżdżać. Jedną z takich wsi są Hołowczyce w rejonie czerikowskim obwodu mohylewskiego, która odwiedzili reporterzy radia Svaboda.
Latem przyjeżdża tu dużo dzieci, biegają, opalają się, pełzają…
Wybierając drogą przez las, Hołowczyce oddalone są 12 km. od Czerikowa. Droga asfaltowa i zadbana szutrówka ciągnie się na długości 20 km. Wioska, z powodu wysokiego napromieniowania gleby zakwalifikowana była do strefy objętej wysiedleniami. Tymczasem, jak piszą dziennikarze portalu Svoboda.org, po drodze nie widać ani jednego znaku ostrzegawczego przed promieniowaniem.
W niegdyś głównym budynku administracji kołchozu „Czerwony oracz”, mieszka obecnie kilkanaście osób. Dwie starsze kobiety, dziennikarze spotkali przy sklepie mobilnym, który przyjeżdża w te opuszczone zdawałoby się przez Boga i ludzi okolice dwa razy w tygodniu.
„Wszystko u nas dobrze, żyjemy chwała Bogu. Wszyscy czują się dobrze. A ludzie, którzy stąd wyjechali, już pomarli – mówi jedna z kobiet. – Ot promieniowanie, ot Czarnobyl. My tu żyjemy, a oni tam umierają”.
„I nawet z koncertami do nas przyjeżdżają. Przyjeżdża poczta i sklep, czego nam więcej potrzeba? Tyle ludzi przyjeżdża do nas, żebyście tylko wiedzieli. I po rybę do nas, i po grzyby do nas. Gdyby było promieniowanie, kto by do nas przyjeżdżał???” – pyta retorycznie staruszka.
Nie mniej jednak kobieta przyznaje, że jej wioska uważana jest oficjalnie za wysiedloną. Mieszkańcy liczą się z tym, że przyjdzie czas, gdy tak jak inne okoliczne osiedla zostanie raz na zawsze pogrzebana…
«Nas przecież nie ma, i wioski takiej na mapie nie ma w ogóle. A my jeszcze żyjemy. Latem przyjeżdża tu dużo dzieci. Z Murmańska nawet przyjeżdżają. I nikt nie boi się promieniowania. Dzieci się opalają, po ziemi się tarzają i dobrze się czują».
Mieszkańcy dawnego kołchozu czują się pokrzywdzeni niesprawiedliwą ich zdaniem decyzją o wysiedleniu. Źle wspominają tych, którzy agitowali za przeprowadzką.
«Czerików też powinien zostać objęty wysiedleniem, ale to miasto…», – skarżą się rozmówcy:
«Byli tacy p….., którzy mówili: „Dawajcie pojedziemy, rzucimy wszystko”. I pociągnęli za sobą wielu… Był tu u nas jeden taki, który szczególnie za wyjazdem agitował. Traktorzystą był w kołchozie. Mówił: Pojechałbym tam, i nawet w namiocie mógłbym mieszkać, tam takie urodzajne pola! Ot tacy tu ludzie byli. A inni, tak jak my nie chcieli wyjeżdżać, no i zostaliśmy».
Kołchozową przeszłość, wieśniaczki wspominają z nostalgią, podkreślają, że ich gospodarstwo przodowało wśród okolicznych, wszystko w nim było.
«Było tu około 800 hektarów ziemi. Wszystkie budynki gospodarcze były, farmy wybudowali, nowe chlewnie. Popatrzcie tam, jeszcze domy zostały, dla młodzieży budowali, asfalt położyli, tylko żyć tu pozostawało. Teraz wsi nie ma. Tylko asfalt pozostał, od jednej wioski do drugiej prowadzi», – opisuje smutną rzeczywistość.
Na pytanie, jak często w pobliżu dochodzi do pożarów, kobiety odpowiadają, że często. «Ostatnio był pożar. Niedaleko pasieka była, i tam się paliło, – mówi jedna z kobiet. – Gasili tak dwa dni, wreszcie ugasili strażacy. To trawy płonęły. Widzicie jakie tu trawy? Ludzi nie ma a trawy wszystko jedno rosną. A kto to będzie kosić?»
Na pożegnanie jedna z kobiet pochwaliła się, że z centrum rejonowego do Hołowczyc kursuje autobus. Bardzo często, – mówi, – jak minister się tym autobusem jeździ, pojedynczo.
«Jeśli nikt nie będzie nim jeździć, to mogą kurs zlikwidować», – z obawą twierdzi kobieta i dodaje po zastanowieniu: «Smutno się tu mieszka, ale co zrobić»
Kołchoz «Czerwony oracz» został rozwiązany w 1991 roku. Oglądając w Hołowczycach to, co jeszcze z niego pozostało, samo nasuwa się pytanie; jak będzie za 29 lat wyglądał świat, jeśli znikną ludzie.
Piętrowe domy, zaprojektowane dla dwóch rodzin, powoli niszczeją. Podwórka wokół nich zarastają, dość duży budynek szkolny znika w młodym sośniaku. Wiejskie domy bez gospodarzy popadają w ruinę.
«Rozkwitu nie widać, a chciałoby się, żeby ludzi więcej tu mieszkało », – opowiada o życiu w wiosce widmo mieszkaniec Hołowczyc.
«Tu wszystko jest w rozsypce. To co było kiedyś, tego nie wrócisz. Sami widzicie: wszystko się wali, zarasta. Tu ludzie żyją z „własnego garbu”. Nie mają gdzie się podziać. Mnie dobrze jest na wsi, nie ma szumu, hałasu. Tak powoli tu „kwitniemy”» – konstatuje mężczyzna w średnim wieku.
Drewniane domy bez gospodarzy niszczeją znacznie szybciej niż murowane. W wielu z nich dachy zawaliły się do środka. Opuszczone gospodarstwa wyglądają jak zjawy, które czekają na śmierć w niesławie.
Osiedla ludzkie bez człowieka dziczeją. Przyroda odbiera sobie to, co jej zabrano.
-Wilki i lisy, mówią mieszkańcy Hołowczyc – coraz częściej zaglądają do ich wioski. Niedawno lisica rzuciła się na jedną z mieszkanek, pogryzła psy i ukradła kury.
«Smutno tu się żyje, ale co zrobisz?» , – przyznaje jeszcze jeden mieszkaniec wioski, którego osiedlono tu po tym, jak spłonął jego dom w sąsiedniej wiosce.
Na pytanie: «Z czego się utrzymuje?» mężczyzna odpowiada:
«Тak czasem komuś pomogę, to jednemu to drugiemu. A do pracy, gdzie tam. W Czerikowie, to może by i znalazł człowiek robotę, ale jak tam się dostać, pieszo tylko. Dwadzieścia dwa kilometry… Miałem kolegę, ale umarł. A mnie noga boli. Najpierw zaczęła jedna, potem druga».
Mężczyzna przekonuje, że we wsi żadnego promieniowania nie ma.
«A tu i nigdy go nie było. Ci, którzy wyjechali stąd, potem wrócili z powrotem. Oni nie chcieli wyjeżdżać. Wtedy i kołchoz rozgonili cały i ludzi wysiedlili. Oni by i teraz wrócili, ale nie ma dokąd wracać – domy przecież rozwalone».
Kresy24.pl za svaboda.org
1 komentarz
promieniowanie
21 kwietnia 2015 o 20:22,,We wsi żadnego promieniowania nie ma” – powiedział mieszkaniec opierając prawą głowę na prawej górnej dłoni. ,,Przynajmniej na prądzie oszczędzamy, bo świecimy nocą” – dodała żona.